Jak teraz oszczędzać, żeby zarobić
Inwestować agresywnie czy bezpiecznie? Takie pytanie zadaje sobie 5,6 mln dorosłych Polaków, którzy zgromadzili oszczędności - średnio po 48 tys. zł (20 proc. dorosłych Polaków pod koniec 2002 r. odłożyło w sumie 264 mld zł). Zdaniem znanych polskich analityków finansowych, którzy opracowali na zlecenie "Wprost" portfele inwestycyjne dla osób w różnym wieku, bezpieczne lokaty są dobre wyłącznie dla... emerytów. Na razie Polacy tylko 20 mld zł oszczędności przeznaczyli na ryzykowne, lecz dochodowe inwestycje na giełdach krajowych i zagranicznych. - Powierzając pieniądze funduszowi inwestującemu w akcje, w ciągu roku możemy liczyć na zysk w wysokości 40 proc. - przekonuje Krzysztof Rybiński, główny ekonomista BPH PBK. Pozostali analitycy są mniejszymi optymistami i przewidują, że inwestycje w akcje powinny przynieść 7-20 proc. zysku w ciągu roku (w zależności od tego, na jak duże ryzyko straty są gotowi inwestujący). To i tak znacznie więcej, niż przyniesie lokata w banku czy kupno papierów wartościowych skarbu państwa. Wszyscy analitycy są zgodni, że poważniejszego kryzysu finansowego w najbliższym roku w Polsce nie będzie, a czas przyzwoitych odsetek z bezpiecznie ulokowanych oszczędności minął bezpowrotnie. W 2004 r. zarobią tylko ci, którzy będą ryzykować!
Pokuta za sknerstwo
"Pamiętaj, jeśli uskładasz na koncie więcej niż 5 tys. USD, to natychmiast je inwestuj! W przeciwnym razie będziesz musiał iść do kościoła i przepraszać Boga za sknerstwo" - pouczał jednego ze współpracowników John D. Rockefeller. Kilka milionów Polaków powinno odprawić ciężką pokutę, bo ponad 90 proc. polskich oszczędności trudno nazwać inwestycjami - są ulokowane w bankach, bonach skarbowych i obligacjach, polisach na życie i domowych schowkach. W Stanach Zjednoczonych proporcje są odwrotne - tam pieniądze lokuje się głównie w funduszach.
Jeszcze w 2002 r. na rocznej lokacie w banku można było zarobić 10 proc., teraz zysk nie przekroczy 3 proc. i będzie niewiele wyższy niż wskaźnik inflacji. Według analityków Pekao SA, do 2011 r. udział banków w rynku powierników oszczędności spadnie do 53 proc. Polacy powoli się przekonują, że "zysk bez ryzyka", którym mami ich Ministerstwo Finansów, wciskając papiery dłużne skarbu państwa, jest niemożliwy. Od początku roku z bankowych depozytów zabrali ponad 6 mld zł. Znaczna część tych pieniędzy trafiła do funduszy inwestycyjnych, głównie jednak (72 proc.) do tzw. bezpiecznych funduszy lokujących powierzone im sumy w papierach dłużnych państw.
Premia dla odważnych i cierpliwych
W gospodarce rynkowej na naprawdę wysokie zyski mają szansę jedynie inwestujący na giełdzie. W rozwiniętych państwach rynek akcji to barometr gospodarki - z półrocznym wyprzedzeniem zapowiada ożywienie w biznesie. Tymczasem Warszawski Indeks Giełdowy od początku roku zyskał ponad 40 proc. - być może oznacza to, że polska gospodarka budzi się z letargu. Dobrze więc będzie mieć pieniądze na giełdzie, kiedy przyjdą największe wzrosty. Nie trzeba się przy tym wdawać w skomplikowane analizy szans zysku przedsiębiorstw. Specjaliści z funduszy inwestycyjnych wybiorą akcje za nas. Najlepiej wiedzą o tym Amerykanie, którzy 8 z 10 dolarów oszczędności inwestują właśnie w ten sposób. Scott Bauer, emerytowany listonosz z podchicagowskiego miasteczka, przez 47 lat przeznaczał na akcje na giełdzie dolara dziennie. W sumie zainwestował w papiery wartościowe 17 155 USD. Jesienią 2002 r. kupił luksusowy apartament na Florydzie za 620 tys. USD, resztę - prawie 1,5 mln USD -ulokował w akcjach i obligacjach. Dzięki temu do końca życia będzie pobierał dywidendy w wysokości co najmniej 78 tys. USD rocznie.
"Kapitalizm to ryzyko, a socjalizm to powszechne ubezpieczenie od ryzyka" - mawia amerykański ekonomista George Gilder, autor "Bogactwa i ubóstwa", ulubionej książki Ronalda Reagana. Na razie inwestycje Polaków świadczą o tym, że lubimy się ubezpieczać od ryzka. Na szczęście dla gospodarki - coraz mniej.
Pokuta za sknerstwo
"Pamiętaj, jeśli uskładasz na koncie więcej niż 5 tys. USD, to natychmiast je inwestuj! W przeciwnym razie będziesz musiał iść do kościoła i przepraszać Boga za sknerstwo" - pouczał jednego ze współpracowników John D. Rockefeller. Kilka milionów Polaków powinno odprawić ciężką pokutę, bo ponad 90 proc. polskich oszczędności trudno nazwać inwestycjami - są ulokowane w bankach, bonach skarbowych i obligacjach, polisach na życie i domowych schowkach. W Stanach Zjednoczonych proporcje są odwrotne - tam pieniądze lokuje się głównie w funduszach.
Jeszcze w 2002 r. na rocznej lokacie w banku można było zarobić 10 proc., teraz zysk nie przekroczy 3 proc. i będzie niewiele wyższy niż wskaźnik inflacji. Według analityków Pekao SA, do 2011 r. udział banków w rynku powierników oszczędności spadnie do 53 proc. Polacy powoli się przekonują, że "zysk bez ryzyka", którym mami ich Ministerstwo Finansów, wciskając papiery dłużne skarbu państwa, jest niemożliwy. Od początku roku z bankowych depozytów zabrali ponad 6 mld zł. Znaczna część tych pieniędzy trafiła do funduszy inwestycyjnych, głównie jednak (72 proc.) do tzw. bezpiecznych funduszy lokujących powierzone im sumy w papierach dłużnych państw.
Premia dla odważnych i cierpliwych
W gospodarce rynkowej na naprawdę wysokie zyski mają szansę jedynie inwestujący na giełdzie. W rozwiniętych państwach rynek akcji to barometr gospodarki - z półrocznym wyprzedzeniem zapowiada ożywienie w biznesie. Tymczasem Warszawski Indeks Giełdowy od początku roku zyskał ponad 40 proc. - być może oznacza to, że polska gospodarka budzi się z letargu. Dobrze więc będzie mieć pieniądze na giełdzie, kiedy przyjdą największe wzrosty. Nie trzeba się przy tym wdawać w skomplikowane analizy szans zysku przedsiębiorstw. Specjaliści z funduszy inwestycyjnych wybiorą akcje za nas. Najlepiej wiedzą o tym Amerykanie, którzy 8 z 10 dolarów oszczędności inwestują właśnie w ten sposób. Scott Bauer, emerytowany listonosz z podchicagowskiego miasteczka, przez 47 lat przeznaczał na akcje na giełdzie dolara dziennie. W sumie zainwestował w papiery wartościowe 17 155 USD. Jesienią 2002 r. kupił luksusowy apartament na Florydzie za 620 tys. USD, resztę - prawie 1,5 mln USD -ulokował w akcjach i obligacjach. Dzięki temu do końca życia będzie pobierał dywidendy w wysokości co najmniej 78 tys. USD rocznie.
"Kapitalizm to ryzyko, a socjalizm to powszechne ubezpieczenie od ryzyka" - mawia amerykański ekonomista George Gilder, autor "Bogactwa i ubóstwa", ulubionej książki Ronalda Reagana. Na razie inwestycje Polaków świadczą o tym, że lubimy się ubezpieczać od ryzka. Na szczęście dla gospodarki - coraz mniej.
Jak zainwestować od 10 tys. zł do 100 tys. zł |
---|
Wszystkie portfele inwestycyjne stworzone przez analityków dla "Wprost" mają charakter długoterminowy. Osobom młodym zaproponowano inwestycje wiążące się z dużym ryzykiem, starszym - bezpieczniejsze. |
Więcej możesz przeczytać w 44/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.