Profesor Wacław Wilczyński skończył 80 lat
Jest nieprzejednanym przeciwnikiem hochsztaplerów, którzy obiecują, że gdy pomnożą dwa przez dwa, to otrzymają cztery razy więcej miejsc pracy i jeszcze podwoją zasiłki socjalne. Autor słynnego pojęcia "wrogie państwo opiekuńcze" - określającego państwo, w którym władza zabiera jednym, aby innych demoralizować iluzjami - jest tak naprawdę propaństwowcem, zwolennikiem przyjaznego państwa nieopiekuńczego. Profesorowi Wacławowi Wilczyńskiemu - od grudnia 1991 r. stałemu felietoniście "Wprost" ("2x2=4") - w 80. rocznicę urodzin życzymy serdecznie, aby jego tabliczka mnożenia zdrowego rozsądku mnożyła się przez kolejne pokolenia Polaków.
Wybitnemu sąsiadowi...
Prof. Leszek BALCEROWICZ
prezes NBP
Gdy pod koniec 1989 r. przedstawiałem program reform, jakie miały być wprowadzone z początkiem 1990 r., polski establishment ekonomiczny manifestował daleko idącą rezerwę. Dominowały głosy sceptycyzmu i ostrzeżenia, na przykład przed szybkim wprowadzeniem wewnętrznej wymienialności złotówki oraz przed nadmiernym, jak twierdzono, tempem i zakresem zmian. Wacław Wilczyński jako jeden z nielicznych profesorów ekonomii mocno poparł strategię głębokiej prorynkowej przebudowy państwa i gospodarki. Był i jest wielkim sojusznikiem w walce o cele, które przekraczały horyzont marzeń jeszcze w latach 80. Nawet w czasach socjalizmu zajmował się rynkiem i konkurencją, choć musiał poglądy wyrażać w języku ograniczonym przez ustrój. Należał do nurtu, który powszechne słabości socjalizmu wiązał z czynnikami systemowymi. Doskonale znał instytucjonalne uwarunkowania rozwoju, m.in. dzięki pobytom i wykładom na zagranicznych uniwersytetach. Te zainteresowania i zgromadzona wiedza przygotowały go na czasy liberalnego przełomu, a sam przełom sprawił, że Wacław Wilczyński mógł zacząć mówić pełnym głosem.
Poznaliśmy wtedy w pełni jego drugi talent - publicysty. Pod tym względem Wacław Wilczyński przypomina wybitnych ekonomistów Zachodu, takich jak Milton Friedman czy Robert J. Barro, którzy w publicystyce, w kształtowaniu opinii publicznej widzą ważną społeczną misję profesjonalnego ekonomisty. Sam jestem tego zdania.
W swojej publicystyce Wacław Wilczyński podejmuje zasadnicze kwestie. Spaja je jeden cel: pokazanie wizji państwa, które jest sprawne i szanowane dzięki temu, że jest właściwie ograniczone i zbudowane, a przez to nie tylko pozostawia jednostkom dużo wolności, ale i jej strzeże przed naruszeniami. Takie państwo daje ludziom największe możliwości rozwoju, ale ma wielu wrogów. Broniąc liberalnej wizji państwa, trzeba prowadzić publicystyczną walkę na wielu frontach. I to bezkompromisowo robi profesor Wilczyński. Ostrze polemiki kieruje ku roszczeniowym grupom społeczeństwa, ku establishmentowi ekonomicznemu, ku populistycznej części klasy politycznej, ku niektórym hierarchom Kościoła, ku zasłużonym w przeszłości dysydentom...
Publicystyka Wacława Wilczyńskiego to połączenie młodzieńczej pasji, intelektualnego rygoru i literackiego talentu. Pod tym względem przypomina ona wystąpienia innego ucznia Edwarda Taylora - Jana Nowaka-Jeziorańskiego.
Szanowny Panie Wacławie, czuję się zaszczycony, że mogę z Panem sąsiadować na łamach "Wprost". I liczę na dalsze wieloletnie sąsiedztwo.
Roztropnemu liberaŁowi....
Prof. Witold M. ORŁOWSKI
szef zespołu doradców ekonomicznych prezydenta RP
Nie jest łatwo być w Polsce liberalnym ekonomistą. Bardzo wielu za takich się uważa - mam jednak wątpliwości, czy są naprawdę liberalni albo czy są naprawdę ekonomistami. Nie mam natomiast żadnych wątpliwości, że takim ekonomistą jest profesor Wacław Wilczyński. Liberalny ekonomista ryzykuje w naszym kraju podwójnie. Z jednej strony, z łatwością może zostać oskarżony o brak serca, niewrażliwość na ludzkie problemy, oderwanie od rzeczywistości. Co odpowiedzieć emerytowi, który cierpliwie wysłuchał wywodu o potrzebie reformy systemu ubezpieczeń społecznych, a potem zaatakował: "A czy wie pan, jak niską mam emeryturę?". Czy powiedzieć, że ta niska emerytura jest pośrednio wynikiem niskiej wydajności pracy Polaków, a ta z kolei jest właśnie rezultatem wielu dziesiątek lat blokowania mechanizmów "bezlitosnego rynku" - najpierw przez ideologicznych doktrynerów, a potem przez nieudolnych biurokratów, twierdzących, że oni wiedzą lepiej, jak doprowadzić do rozwoju.
Z drugiej strony, na liberalnego ekonomistę czyha pułapka liberalnego anarchizmu, efektownych spekulacji myślowych ocierających się o skecze kabaretowe. Najłatwiej zyskać poklask, deklarując, że państwo w ogóle nie powinno pobierać podatków, bo je z pewnością zmarnuje, a każdy powinien się sam troszczyć o swoje życie - i w zdrowiu, i w chorobie, i w młodości, i w wieku podeszłym. Byłoby to piękne, gdyby nie było oparte na fantazji - nikt nie jest w stanie zmusić większości polskiego społeczeństwa do rezygnacji z oczekiwań, że państwo będzie ją wspierać.
Poglądy Profesora skłonny jestem nazwać roztropnym liberalizmem, zdecydowanym, odważnym, ale nie popadającym w świat fantazji. Nikt z nas nie lubi płacić podatków, ale wszyscy (niemal) wiemy, że jest to niezbędne. Rzecz w tym, aby to nasze poświęcenie nie było marnowane, aby państwo nie przeszkadzało w rozwoju gospodarczym, aby nie zachęcało do zachowań szkodliwych i sprzecznych ze zdrowym rynkowym rozsądkiem. Kilkanaście lat polskiej transformacji to właśnie opisywana przez Profesora stała walka o zdrowy rozsądek. Walka, w której czasem odnosiliśmy wspólne sukcesy, ale często ponosiliśmy wspólne klęski.
Powiem uczciwie: nie ze wszystkimi poglądami Profesora w pełni się zgadzam. Ale wszystkie szanuję i z przyjemnością czytam felietony jego autorstwa. I mam nadzieję, że będę mógł czytać przez wiele lat.
Wybitnemu sąsiadowi...
Prof. Leszek BALCEROWICZ
prezes NBP
Gdy pod koniec 1989 r. przedstawiałem program reform, jakie miały być wprowadzone z początkiem 1990 r., polski establishment ekonomiczny manifestował daleko idącą rezerwę. Dominowały głosy sceptycyzmu i ostrzeżenia, na przykład przed szybkim wprowadzeniem wewnętrznej wymienialności złotówki oraz przed nadmiernym, jak twierdzono, tempem i zakresem zmian. Wacław Wilczyński jako jeden z nielicznych profesorów ekonomii mocno poparł strategię głębokiej prorynkowej przebudowy państwa i gospodarki. Był i jest wielkim sojusznikiem w walce o cele, które przekraczały horyzont marzeń jeszcze w latach 80. Nawet w czasach socjalizmu zajmował się rynkiem i konkurencją, choć musiał poglądy wyrażać w języku ograniczonym przez ustrój. Należał do nurtu, który powszechne słabości socjalizmu wiązał z czynnikami systemowymi. Doskonale znał instytucjonalne uwarunkowania rozwoju, m.in. dzięki pobytom i wykładom na zagranicznych uniwersytetach. Te zainteresowania i zgromadzona wiedza przygotowały go na czasy liberalnego przełomu, a sam przełom sprawił, że Wacław Wilczyński mógł zacząć mówić pełnym głosem.
Poznaliśmy wtedy w pełni jego drugi talent - publicysty. Pod tym względem Wacław Wilczyński przypomina wybitnych ekonomistów Zachodu, takich jak Milton Friedman czy Robert J. Barro, którzy w publicystyce, w kształtowaniu opinii publicznej widzą ważną społeczną misję profesjonalnego ekonomisty. Sam jestem tego zdania.
W swojej publicystyce Wacław Wilczyński podejmuje zasadnicze kwestie. Spaja je jeden cel: pokazanie wizji państwa, które jest sprawne i szanowane dzięki temu, że jest właściwie ograniczone i zbudowane, a przez to nie tylko pozostawia jednostkom dużo wolności, ale i jej strzeże przed naruszeniami. Takie państwo daje ludziom największe możliwości rozwoju, ale ma wielu wrogów. Broniąc liberalnej wizji państwa, trzeba prowadzić publicystyczną walkę na wielu frontach. I to bezkompromisowo robi profesor Wilczyński. Ostrze polemiki kieruje ku roszczeniowym grupom społeczeństwa, ku establishmentowi ekonomicznemu, ku populistycznej części klasy politycznej, ku niektórym hierarchom Kościoła, ku zasłużonym w przeszłości dysydentom...
Publicystyka Wacława Wilczyńskiego to połączenie młodzieńczej pasji, intelektualnego rygoru i literackiego talentu. Pod tym względem przypomina ona wystąpienia innego ucznia Edwarda Taylora - Jana Nowaka-Jeziorańskiego.
Szanowny Panie Wacławie, czuję się zaszczycony, że mogę z Panem sąsiadować na łamach "Wprost". I liczę na dalsze wieloletnie sąsiedztwo.
***
Roztropnemu liberaŁowi....
Prof. Witold M. ORŁOWSKI
szef zespołu doradców ekonomicznych prezydenta RP
Nie jest łatwo być w Polsce liberalnym ekonomistą. Bardzo wielu za takich się uważa - mam jednak wątpliwości, czy są naprawdę liberalni albo czy są naprawdę ekonomistami. Nie mam natomiast żadnych wątpliwości, że takim ekonomistą jest profesor Wacław Wilczyński. Liberalny ekonomista ryzykuje w naszym kraju podwójnie. Z jednej strony, z łatwością może zostać oskarżony o brak serca, niewrażliwość na ludzkie problemy, oderwanie od rzeczywistości. Co odpowiedzieć emerytowi, który cierpliwie wysłuchał wywodu o potrzebie reformy systemu ubezpieczeń społecznych, a potem zaatakował: "A czy wie pan, jak niską mam emeryturę?". Czy powiedzieć, że ta niska emerytura jest pośrednio wynikiem niskiej wydajności pracy Polaków, a ta z kolei jest właśnie rezultatem wielu dziesiątek lat blokowania mechanizmów "bezlitosnego rynku" - najpierw przez ideologicznych doktrynerów, a potem przez nieudolnych biurokratów, twierdzących, że oni wiedzą lepiej, jak doprowadzić do rozwoju.
Z drugiej strony, na liberalnego ekonomistę czyha pułapka liberalnego anarchizmu, efektownych spekulacji myślowych ocierających się o skecze kabaretowe. Najłatwiej zyskać poklask, deklarując, że państwo w ogóle nie powinno pobierać podatków, bo je z pewnością zmarnuje, a każdy powinien się sam troszczyć o swoje życie - i w zdrowiu, i w chorobie, i w młodości, i w wieku podeszłym. Byłoby to piękne, gdyby nie było oparte na fantazji - nikt nie jest w stanie zmusić większości polskiego społeczeństwa do rezygnacji z oczekiwań, że państwo będzie ją wspierać.
Poglądy Profesora skłonny jestem nazwać roztropnym liberalizmem, zdecydowanym, odważnym, ale nie popadającym w świat fantazji. Nikt z nas nie lubi płacić podatków, ale wszyscy (niemal) wiemy, że jest to niezbędne. Rzecz w tym, aby to nasze poświęcenie nie było marnowane, aby państwo nie przeszkadzało w rozwoju gospodarczym, aby nie zachęcało do zachowań szkodliwych i sprzecznych ze zdrowym rynkowym rozsądkiem. Kilkanaście lat polskiej transformacji to właśnie opisywana przez Profesora stała walka o zdrowy rozsądek. Walka, w której czasem odnosiliśmy wspólne sukcesy, ale często ponosiliśmy wspólne klęski.
Powiem uczciwie: nie ze wszystkimi poglądami Profesora w pełni się zgadzam. Ale wszystkie szanuję i z przyjemnością czytam felietony jego autorstwa. I mam nadzieję, że będę mógł czytać przez wiele lat.
Więcej możesz przeczytać w 44/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.