Kto chce zniszczyć najlepszą formację polskiej policji?
Złamać człowieka, zrobić z niego defraudanta, żeby zastraszyć pozostałych funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego. Taki jest cel wywołanej przez polityków SLD nagonki na CBŚ. Jej ofiarą padł Wojciech Walendziak, wicedyrektor biura, ostatni pracujący tam "ojciec założyciel" tej formacji, ostatni człowiek spoza obecnego układu. CBŚ atakuje się nie dlatego, że jest nieudolne, lecz dlatego, iż jest skuteczne i niepodatne na polityczne naciski - mówi Marek Biernacki, minister spraw wewnętrznych i administracji w rządzie Jerzego Buzka.
Centralne Biuro Śledcze, powołane w kwietniu 2000 r. jako polski odpowiednik amerykańskiego FBI, rozbiło mafię pruszkowską, ujawniając jej powiązania z politykami różnych opcji, rozbiło lokalne sitwy, przerwało zmowę milczenia wokół nietykalnych lokalnych baronów, i to nie tylko z SLD. I za to jest teraz karane. Krótko po ujawnieniu afery starachowickiej, kiedy ze stanowiskiem komendanta głównego musiał się pożegnać zamieszany w nią Antoni Kowalczyk, odwołano gen. Adama Rapackiego, twórcę CBŚ. Wkrótce też, w listopadzie, odwołano Kazimierza Szwajcowskiego, szefa Centralnego Biura Śledczego. Na jego miejsce nie powołano następcy. Politycy SLD chcą podporządkować wydziały CBŚ komendantom wojewódzkim policji. Tymczasem CBŚ powołano właśnie po to, by jej centralnie podporządkowane agendy były wolne od nacisków lokalnych polityków i sitw.
Defraudacja bez defraudacji
W ubiegłym tygodniu media poinformowały o defraudacji w CBŚ "od miliona do czterech milionów złotych" przeznaczonych na program ochrony świadka koronnego. Połączono to z postępowaniem dyscyplinarnym, jakie toczy się wobec Wojciecha Walendziaka, który nadzorował instytucję świadka koronnego. Postępowanie było jednak związane z nieprawidłowościami w wewnętrznym obiegu dokumentów, a nie z jakąkolwiek defraudacją.
- Nie znam żadnych dokumentów, które by potwierdzały informacje o zdefraudowaniu funduszy. A przecież gdyby takie istniały, powinny być w prokuraturze, bo taka jest procedura. Rozpowszechnianie tego rodzaju nieprawdziwych informacji zmierza do podważenia wiarygodności Centralnego Biura Śledczego. To nieuczciwe i krzywdzące - mówi Kazimierz Olejnik, zastępca prokuratora generalnego, nadzorujący śledztwa dotyczące przestępczości zorganizowanej.
Gdyby rzeczywiście z budżetu na ochronę świadków koronnych zdefraudowano 4 mln zł (czyli ponad połowę rocznych środków na ten cel), odczuliby to sami świadkowie. - Jedyne oszczędności na nas to zlikwidowanie dopłat do mieszkań, ale wprowadzono je już półtora roku temu - mówi Remigiusz P., świadek koronny w procesie gangu Marka Czarneckiego, pseudonim Rympałek.
Nieprawdziwe okazują się informacje przekazane niedawno przez Krzysztofa Janika, poprzedniego ministra spraw wewnętrznych, o nieprawidłowościach w CBŚ wykrytych przez kontrolę NIK. Akurat w CBŚ kontrolerzy nie znaleźli żadnych nieprawidłowości, za to znaleźli je w innych działach Komendy Głównej Policji. - To jawna zemsta i kara za Starachowice. Na dyskredytowaniu CBŚ zależy politykom SLD, w których imieniu wypowiada się najczęściej Andrzej Brachmański, poseł z Zielonej Góry - mówi Zbigniew Wasserman, poseł PiS, były zastępca prokuratora generalnego. - Nic nie jest dane raz na zawsze, więc i Centralne Biuro Śledcze musi być doskonalone - mówi Andrzej Brachmański o postępowaniu sojuszu wobec CBŚ.
Policyjna zamrażarka
Dowiedzieliśmy się, że atakowani przez polityków policjanci z CBŚ pochowali akta spraw mafijnych dotyczących polityków i zajmują się wyłącznie bezpiecznymi, typowymi sprawami kryminalnymi. Prowadzi to czasem do absurdów, jak w wypadku propozycji nadania statusu świadka koronnego osobie, która miała pomóc w rozwikłaniu sprawy kradzieży rowerów. Absurdem jest też sztuczne mnożenie zorganizowanych grup przestępczych, co wynika z tego, że tymi prawdziwymi, powiązanymi z politykami, nie jest bezpiecznie się zajmować. W tak pojmowanych zorganizowanych grupach działają na przykład sprawcy odwiertów w rurociągach, złodzieje kieszonkowi czy organizatorzy walk psów.
Policjanci z CBŚ boją się też zajmować wielkimi sprawami gospodarczymi, w których również pojawiają się nazwiska polityków. - Tymczasem ciągle na finał czekają sprawy dotyczące nieprawidłowości w branży paliwowej, przez które skarb państwa traci rocznie 2 mld zł. Podobnie jest ze sprawami dotyczącymi nadużyć przy prywatyzacji spółek skarbu państwa, wyłudzeń VAT czy przemytu elektroniki i papierosów na gigantyczną skalę. Te śledztwa mogą dotykać polityki i polityków - mówi gen. Adam Rapacki, odwołany trzy miesiące temu twórca CBŚ.
Oficerowie operacyjni CBŚ, którzy nie godzą się na niszczenie ich formacji, popadają w konflikt z przełożonymi i uciekają na długotrwałe zwolnienia, wystawiane głównie przez psychiatrów. W szczecińskim oddziale CBŚ dotyczy to już co dziesiątego funkcjonariusza. W krótkim czasie od strzału z broni służbowej zginęło tam dwóch policjantów: samobójstwo popełnił Maciej Bonarski pracujący w ramach programu świadków koronnych, a Andrzej Gadomski z pionu dochodzeniowego postrzelił się śmiertelnie w nie wyjaśnionych okolicznościach.
Ręce precz od polityków
- Czyszczenie stanowisk z szefów, którzy nie bali się uderzyć w mafię, jest dla oficerów operacyjnych jasnym sygnałem: "ręce precz od polityków" - uważa funkcjonariusz CBŚ, który rozpracowywał aferę starachowicką. - Odwaga nie jest teraz w cenie - mówią naczelnicy wydziałów CBŚ. Marek Biernacki zwraca uwagę na dziwną zapaść w aktywności CBŚ. Jeszcze dwa lata temu codziennie informowano o jakimś sukcesie Centralnego Biura Śledczego w zwalczaniu najgroźniejszej przestępczości, obecnie takie wiadomości pojawiają się raz na kilka tygodni.
- Nie ma już człowieka, który organizował CBŚ, nie ma dyrektora, który nim kierował, a właśnie odchodzi jeden z jego zastępców. W takim klimacie policjanci mogą bać się zdecydowanej walki z mafią. Boję się, że niektórym o to może chodzić. CBŚ bez względu na wszystko musi być niezależne, profesjonalne i skuteczne w zatrzymywaniu przestępców i jeśli mu się to uniemożliwi, szybko przyniesie to fatalne dla państwa skutki - mówi generał Adam Rapacki.
Centralne Biuro Śledcze, powołane w kwietniu 2000 r. jako polski odpowiednik amerykańskiego FBI, rozbiło mafię pruszkowską, ujawniając jej powiązania z politykami różnych opcji, rozbiło lokalne sitwy, przerwało zmowę milczenia wokół nietykalnych lokalnych baronów, i to nie tylko z SLD. I za to jest teraz karane. Krótko po ujawnieniu afery starachowickiej, kiedy ze stanowiskiem komendanta głównego musiał się pożegnać zamieszany w nią Antoni Kowalczyk, odwołano gen. Adama Rapackiego, twórcę CBŚ. Wkrótce też, w listopadzie, odwołano Kazimierza Szwajcowskiego, szefa Centralnego Biura Śledczego. Na jego miejsce nie powołano następcy. Politycy SLD chcą podporządkować wydziały CBŚ komendantom wojewódzkim policji. Tymczasem CBŚ powołano właśnie po to, by jej centralnie podporządkowane agendy były wolne od nacisków lokalnych polityków i sitw.
Defraudacja bez defraudacji
W ubiegłym tygodniu media poinformowały o defraudacji w CBŚ "od miliona do czterech milionów złotych" przeznaczonych na program ochrony świadka koronnego. Połączono to z postępowaniem dyscyplinarnym, jakie toczy się wobec Wojciecha Walendziaka, który nadzorował instytucję świadka koronnego. Postępowanie było jednak związane z nieprawidłowościami w wewnętrznym obiegu dokumentów, a nie z jakąkolwiek defraudacją.
- Nie znam żadnych dokumentów, które by potwierdzały informacje o zdefraudowaniu funduszy. A przecież gdyby takie istniały, powinny być w prokuraturze, bo taka jest procedura. Rozpowszechnianie tego rodzaju nieprawdziwych informacji zmierza do podważenia wiarygodności Centralnego Biura Śledczego. To nieuczciwe i krzywdzące - mówi Kazimierz Olejnik, zastępca prokuratora generalnego, nadzorujący śledztwa dotyczące przestępczości zorganizowanej.
Gdyby rzeczywiście z budżetu na ochronę świadków koronnych zdefraudowano 4 mln zł (czyli ponad połowę rocznych środków na ten cel), odczuliby to sami świadkowie. - Jedyne oszczędności na nas to zlikwidowanie dopłat do mieszkań, ale wprowadzono je już półtora roku temu - mówi Remigiusz P., świadek koronny w procesie gangu Marka Czarneckiego, pseudonim Rympałek.
Nieprawdziwe okazują się informacje przekazane niedawno przez Krzysztofa Janika, poprzedniego ministra spraw wewnętrznych, o nieprawidłowościach w CBŚ wykrytych przez kontrolę NIK. Akurat w CBŚ kontrolerzy nie znaleźli żadnych nieprawidłowości, za to znaleźli je w innych działach Komendy Głównej Policji. - To jawna zemsta i kara za Starachowice. Na dyskredytowaniu CBŚ zależy politykom SLD, w których imieniu wypowiada się najczęściej Andrzej Brachmański, poseł z Zielonej Góry - mówi Zbigniew Wasserman, poseł PiS, były zastępca prokuratora generalnego. - Nic nie jest dane raz na zawsze, więc i Centralne Biuro Śledcze musi być doskonalone - mówi Andrzej Brachmański o postępowaniu sojuszu wobec CBŚ.
Policyjna zamrażarka
Dowiedzieliśmy się, że atakowani przez polityków policjanci z CBŚ pochowali akta spraw mafijnych dotyczących polityków i zajmują się wyłącznie bezpiecznymi, typowymi sprawami kryminalnymi. Prowadzi to czasem do absurdów, jak w wypadku propozycji nadania statusu świadka koronnego osobie, która miała pomóc w rozwikłaniu sprawy kradzieży rowerów. Absurdem jest też sztuczne mnożenie zorganizowanych grup przestępczych, co wynika z tego, że tymi prawdziwymi, powiązanymi z politykami, nie jest bezpiecznie się zajmować. W tak pojmowanych zorganizowanych grupach działają na przykład sprawcy odwiertów w rurociągach, złodzieje kieszonkowi czy organizatorzy walk psów.
Policjanci z CBŚ boją się też zajmować wielkimi sprawami gospodarczymi, w których również pojawiają się nazwiska polityków. - Tymczasem ciągle na finał czekają sprawy dotyczące nieprawidłowości w branży paliwowej, przez które skarb państwa traci rocznie 2 mld zł. Podobnie jest ze sprawami dotyczącymi nadużyć przy prywatyzacji spółek skarbu państwa, wyłudzeń VAT czy przemytu elektroniki i papierosów na gigantyczną skalę. Te śledztwa mogą dotykać polityki i polityków - mówi gen. Adam Rapacki, odwołany trzy miesiące temu twórca CBŚ.
Oficerowie operacyjni CBŚ, którzy nie godzą się na niszczenie ich formacji, popadają w konflikt z przełożonymi i uciekają na długotrwałe zwolnienia, wystawiane głównie przez psychiatrów. W szczecińskim oddziale CBŚ dotyczy to już co dziesiątego funkcjonariusza. W krótkim czasie od strzału z broni służbowej zginęło tam dwóch policjantów: samobójstwo popełnił Maciej Bonarski pracujący w ramach programu świadków koronnych, a Andrzej Gadomski z pionu dochodzeniowego postrzelił się śmiertelnie w nie wyjaśnionych okolicznościach.
Ręce precz od polityków
- Czyszczenie stanowisk z szefów, którzy nie bali się uderzyć w mafię, jest dla oficerów operacyjnych jasnym sygnałem: "ręce precz od polityków" - uważa funkcjonariusz CBŚ, który rozpracowywał aferę starachowicką. - Odwaga nie jest teraz w cenie - mówią naczelnicy wydziałów CBŚ. Marek Biernacki zwraca uwagę na dziwną zapaść w aktywności CBŚ. Jeszcze dwa lata temu codziennie informowano o jakimś sukcesie Centralnego Biura Śledczego w zwalczaniu najgroźniejszej przestępczości, obecnie takie wiadomości pojawiają się raz na kilka tygodni.
- Nie ma już człowieka, który organizował CBŚ, nie ma dyrektora, który nim kierował, a właśnie odchodzi jeden z jego zastępców. W takim klimacie policjanci mogą bać się zdecydowanej walki z mafią. Boję się, że niektórym o to może chodzić. CBŚ bez względu na wszystko musi być niezależne, profesjonalne i skuteczne w zatrzymywaniu przestępców i jeśli mu się to uniemożliwi, szybko przyniesie to fatalne dla państwa skutki - mówi generał Adam Rapacki.
Więcej możesz przeczytać w 8/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.