Nasze szare komórki z zagranicy do wynajęcia
W ciągu ostatnich sześciu lat Amerykanie irlandzkiego pochodzenia zainwestowali na Zielonej Wyspie - bezpośrednio lub pośrednio - około 250 mld euro, głównie w przemyśle informatycznym, farmaceutycznym i innych branżach high tech. Meksykanie, kształceni w Stanach Zjednoczonych, tworzą w Guadalajarze centrum najnowszych technologii - odpowiednik kalifornijskiej Doliny Krzemowej. Słynne indyjskie centrum technologii informatycznych w Bangalurze powstało dzięki wspólnej inicjatywie hinduskich informatyków i biznesmenów ze Stanów Zjednoczonych i Indii. Centrum to przynosi tamtejszej gospodarce splendor i 5 mld dolarów rocznie, które płyną z kalifornijskiej Doliny Krzemowej w zamian za usługi IT. W chicagowskim stowarzyszeniu Estończyków zawiązała się rok temu organizacja zajmująca się tworzeniem w Estonii sektora IT.
Polska też ma szanse na technologiczne wsparcie emigrantów, nie mniejsze niż Irlandia czy Meksyk, znacznie większe niż choćby Estonia. Szanse, których nie wykorzystujemy.
Sami swoi
William N. Joy, członek zarządu Sun Microsystem, był orędownikiem założenia irlandzkiej filii tego koncernu po wejściu Irlandii na drogę modernizacji kraju i stworzeniu korzystnych warunków podatkowych na wyspie. O tym, że Indie mają niezwykle tanich i utalentowanych informatyków, wiedział prawie każdy amerykański biznesmen. Jednakże dopiero działania grupy hinduskich inwestorów ze Stanów Zjednoczonych przekonały wielkie spółki z Sillicon Valley do skorzystania z tego potencjału. - Najpierw musieliśmy pokonać barierę uprzedzeń i fałszywych przekonań o powszechnej nędzy panującej w naszym kraju - tłumaczy Raja Rajagopalan z nowojorskiej firmy MFS, jednego z największych inwestorów w Bangalurze.
Utworzenie przed dziesięcioma laty strefy wolnego handlu NAFTA spowodowało wzrost zainteresowania inwestycjami high tech w Meksyku. Jednakże - zdaniem Everardo Corony, konsula Meksyku w Warszawie - bez zachęty i presji Meksykanów, którzy zdobyli wysoką pozycję na rynkach USA, byłoby ono dużo mniejsze. Jednym z inicjatorów budowy pierwszego parku technologicznego w Guadalajarze był Tres Hendrix, współzałożyciel firmy Intermex (skupiającej Meksykanów z Kalifornii i Ciudad Juárez), która w ciągu ostatnich sześciu lat wybudowała dziesięć podobnych parków technologicznych w innych miastach Meksyku.
Pierwsza emigracyjna kadrowa
Czy Polonusi mogą być dla Polski tym, kim są irlandzcy emigranci dla Zielonej Wyspy? Tak - z całym przekonaniem twierdzi prof. Jan Łabanowski, biochemik z University of Notre Dame. Według jego szacunków, "pierwszą kadrową" może być na przykład ponad dwa tysiące naukowców z Polski, którzy pracują na uniwersytetach w USA i zajmują się głównie high tech. - Drugie tyle to menedżerowie i wysoko wykwalifikowani specjaliści w amerykańskim biznesie technologicznym - wyliczył Jan Kryński z Amerykańsko-Polskiej Izby Gospodarczej w Chicago. Polscy emigranci to już nie tylko drobni producenci wędlin z chicagowskiego Jackowa, właściciele firm remontowo-budowlanych z Greenpoint czy zakładów rzemieślniczych z Hamtramck. To również ludzie, którzy potrafili przekuć swoje pomysły na pieniądze, działając w najnowocześniejszych dziś branżach. I to duże pieniądze! Na przykład majątek Andrew Filipowskiego przekracza 500 mln dolarów, Tada Witkowicza - 300 mln dolarów, Feliksa Zandmana - 260 mln dolarów, a Zygmunta Świtkowskiego - 150 mln dolarów. - Spośród krajów, w których mógłbym zainwestować swoje pieniądze i w których panują podobne warunki gospodarcze, zawsze wybiorę Polskę. Swoi powinni popierać swoich - uważa prof. Piotr Moncarz, biznesmen z firmy Exponent i wykładowca Stanford University. - W Polsce nadal nie ma atmosfery do robienia interesów - ocenia jednak Filipowski, który w 1999 r. zlikwidował swoją polską filię. I to jest odpowiedź na pytanie, dlaczego innym udaje się zaangażować w gospodarcze przedsięwzięcia swoich najzdolniejszych i najzamożniejszych emigrantów, a nam - nie.
Polska też ma szanse na technologiczne wsparcie emigrantów, nie mniejsze niż Irlandia czy Meksyk, znacznie większe niż choćby Estonia. Szanse, których nie wykorzystujemy.
Sami swoi
William N. Joy, członek zarządu Sun Microsystem, był orędownikiem założenia irlandzkiej filii tego koncernu po wejściu Irlandii na drogę modernizacji kraju i stworzeniu korzystnych warunków podatkowych na wyspie. O tym, że Indie mają niezwykle tanich i utalentowanych informatyków, wiedział prawie każdy amerykański biznesmen. Jednakże dopiero działania grupy hinduskich inwestorów ze Stanów Zjednoczonych przekonały wielkie spółki z Sillicon Valley do skorzystania z tego potencjału. - Najpierw musieliśmy pokonać barierę uprzedzeń i fałszywych przekonań o powszechnej nędzy panującej w naszym kraju - tłumaczy Raja Rajagopalan z nowojorskiej firmy MFS, jednego z największych inwestorów w Bangalurze.
Utworzenie przed dziesięcioma laty strefy wolnego handlu NAFTA spowodowało wzrost zainteresowania inwestycjami high tech w Meksyku. Jednakże - zdaniem Everardo Corony, konsula Meksyku w Warszawie - bez zachęty i presji Meksykanów, którzy zdobyli wysoką pozycję na rynkach USA, byłoby ono dużo mniejsze. Jednym z inicjatorów budowy pierwszego parku technologicznego w Guadalajarze był Tres Hendrix, współzałożyciel firmy Intermex (skupiającej Meksykanów z Kalifornii i Ciudad Juárez), która w ciągu ostatnich sześciu lat wybudowała dziesięć podobnych parków technologicznych w innych miastach Meksyku.
Pierwsza emigracyjna kadrowa
Czy Polonusi mogą być dla Polski tym, kim są irlandzcy emigranci dla Zielonej Wyspy? Tak - z całym przekonaniem twierdzi prof. Jan Łabanowski, biochemik z University of Notre Dame. Według jego szacunków, "pierwszą kadrową" może być na przykład ponad dwa tysiące naukowców z Polski, którzy pracują na uniwersytetach w USA i zajmują się głównie high tech. - Drugie tyle to menedżerowie i wysoko wykwalifikowani specjaliści w amerykańskim biznesie technologicznym - wyliczył Jan Kryński z Amerykańsko-Polskiej Izby Gospodarczej w Chicago. Polscy emigranci to już nie tylko drobni producenci wędlin z chicagowskiego Jackowa, właściciele firm remontowo-budowlanych z Greenpoint czy zakładów rzemieślniczych z Hamtramck. To również ludzie, którzy potrafili przekuć swoje pomysły na pieniądze, działając w najnowocześniejszych dziś branżach. I to duże pieniądze! Na przykład majątek Andrew Filipowskiego przekracza 500 mln dolarów, Tada Witkowicza - 300 mln dolarów, Feliksa Zandmana - 260 mln dolarów, a Zygmunta Świtkowskiego - 150 mln dolarów. - Spośród krajów, w których mógłbym zainwestować swoje pieniądze i w których panują podobne warunki gospodarcze, zawsze wybiorę Polskę. Swoi powinni popierać swoich - uważa prof. Piotr Moncarz, biznesmen z firmy Exponent i wykładowca Stanford University. - W Polsce nadal nie ma atmosfery do robienia interesów - ocenia jednak Filipowski, który w 1999 r. zlikwidował swoją polską filię. I to jest odpowiedź na pytanie, dlaczego innym udaje się zaangażować w gospodarcze przedsięwzięcia swoich najzdolniejszych i najzamożniejszych emigrantów, a nam - nie.
|
Więcej możesz przeczytać w 8/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.