Kupuj biżuterię jesienią!
Jeżeli chcesz kupić złotą biżuterię, zainwestować w złote monety lub złote sztabki, poczekaj przynajmniej do jesieni. Ceny złota będą wówczas najprawdopodobniej dwa razy niższe niż obecnie! 26 września przestaje obowiązywać tzw. porozumienie waszyngtońskie, które ogranicza ilość sprzedawanego przez banki centralne kruszcu do 400 ton rocznie. Kiedy limity znikną, większość posiadanego przez nie złota (a kto wie, czy nie całe zapasy), czyli jedna czwarta wszystkich światowych rezerw, trafi na rynek. A to będzie oznaczać gigantyczny spadek cen. Banki centralne pozbywają się złota, bo taka forma lokaty kapitału przynosi najmniejsze zyski. Kiedy w latach 70. XIX wieku taki sam los spotkał srebro, jego cena wróciła do poziomu sprzed wyprzedaży dopiero po 90 latach!
Otwieranie konserwy
"Trzymanie złota przez banki centralne nie ma już sensu" - przyznał w 1997 r. Dale Henderson, główny ekonomista Federal Reserve (Fed), amerykańskiego banku centralnego, w wywiadzie dla magazynu "Time". Słynący z konserwatyzmu Szwajcarzy posłuchali rad zza oceanu. 18 kwietnia 1999 r. zmienili w referendum konstytucyjny zapis (mający 125 lat!), zgodnie z którym co najmniej 40 proc. rezerw banku centralnego musiało stanowić złoto. Po uzyskaniu zgody obywateli bank centralny podjął decyzję o stopniowej sprzedaży połowy 2590 ton złota. Kolejny "złoty" bastion padł 7 maja 1999 r. Wielka Brytania, która pierwsza (w 1816 r.) przyjęła pełną wymienialność funta szterlinga na złoto, rozpoczęła sprzedaż 415 ton kruszcu. Wpływowy "Financial Times" skrytykował tę decyzję, bo... nie sprzedano całego złota! Za przykładem Wielkiej Brytanii poszły Holandia, Belgia, Austria, Kanada i Australia. W styczniu 2004 r. sprzedaż ponad 600 ton kruszcu, jednej szóstej rezerw niemieckiego Federalnego Banku Centralnego, zapowiedział jego szef Ernst Welteke.
- Złoto na rynkach finansowych jest anachronizmem. Teraz to bardziej surowiec przemysłowy niż środek płatniczy - tłumaczy prof. Dariusz Filar, główny ekonomista Banku Pekao SA. Złota rewolucja, czyli odejście od utrzymywania rezerw kruszcu, zaczęła się ponad 30 lat temu. W 1971 r. ówczesny prezydent USA Richard Nixon zadecydował, że amerykański bank centralny przestanie wymieniać dolary na złoto po stałym kursie. Dopuścił swobodny obrót złotem, które tym samym stało się towarem jak każdy inny. Banki centralne zaczęły się przygotowywać do wyprzedaży swoich rezerw i przejścia na tzw. pieniądz papierowy, zabezpieczany tylko rezerwami walut obcych. Powstrzymywały je obawy o reakcje inwestorów, od stuleci przyzwyczajonych do złota jako zabezpieczenia wartości papierowego pieniądza.
Złota polska wiosna?
To jednak właśnie inwestorzy zdecydowali, że nadchodzi koniec ery złota. Jeszcze w 1980 r. uncja tego kruszcu kosztowała 873 USD, obecnie - około 400 USD. Kurs systematycznie spada, rosnąc tylko od czasu do czasu, podczas konfliktów zbrojnych. Narodowe banki centralne mają 30 tys. ton złota. Kolejne 23 tys. ton w monetach i sztabach znajduje się w rękach prywatnych inwestorów, 60 tys. ton to biżuteria. Co roku wydobywa się 2,5 tys. ton złota, z czego zaledwie 10 proc. jest wykorzystywane w przemyśle i złotnictwie. Ceny złota po prostu muszą spaść. Przewidział to Narodowy Bank Polski, gromadząc zaledwie 3,9 proc. polskich rezerw w złocie - tylko tyle, ile trzeba, by spełnić wymagania Europejskiego Banku Centralnego przy wchodzeniu do strefy euro. W 1998 r. NBP kupił okazyjnie (po 286 USD za uncję) 75 ton złotego kruszcu (w sumie mamy go 103 tony). Warte 1,3 mld USD polskie złoto jest też dobrze inwestowane - m.in. za pośrednictwem Banku Anglii jest pożyczane komercyjnym bankom. Dzięki przezorności NBP nie stracimy teraz, sprzedając złoto na wyścigi z europejskimi bankami.
Więcej możesz przeczytać w 8/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.