Lepper z Giertychem czują się właścicielami TVP. Tylko patrzeć, jak uznają się za właścicieli IV RP
Od wielu lat sytuacja TVP nie jest jasna. Nie wiadomo, kto jest jej właścicielem. Są jakieś mętne teorie, że może ogół, społeczeństwo, opinia publiczna albo przynajmniej ci, którzy płacą abonament. W ostatnich dniach sprawa się wyjaśniła. Właścicielami telewizji publicznej są Roman Giertych i Andrzej Lepper. Natomiast z ich ramienia nadzorcą telewizyjnym, kimś w rodzaju karbowego, jest Jarosław Kaczyński. Wnioskuję to stąd, że obaj posiadacze telewizyjni domagają się usunięcia Bronisława Wildsteina ze stanowiska prezesa, ponieważ kierowana przez niego instytucja nie jest dość służalcza i lizusowska wobec LPR i Samoobrony. Tak się zachowują tylko właściciele.
Ja też w ostatnich czasach nie płaszczyłem się i nie leżałem plac-kiem przed oboma posesjonatami medialnymi w rozmaitych pismach, do których piszę, i ani Giertych, ani Lepper nie zażądali wywalenia z pracy redaktorów naczelnych tych gazet. Nie żądali od Marka Króla, żeby ukarał dymisją za moje wybryki Piotra Gabryela. Nie czuli, że są w prawie, bo nie są właścicielami AWR Wprost. Musieliby najpierw kupić, a dopiero potem wyrzucać. Co innego telewizja publiczna. Tutaj Lepper z Giertychem stoją na twardym gruncie i mogą stanowczo jako właściciele domagać się od Kaczyńskiego jako plenipotenta ich interesów: mój dobry człowieku, wyrzućcie no tam tego Wildsteina na zbity pysk. Kaczyński się opiera, więc i jego mogą któregoś dnia zwolnić, jeśli uznają się też za właścicieli Rzeczypospolitej. Sądzę, że pierwszą konsekwencją tego stanu rzeczy powinna być natychmiastowa korekta listy 100 najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost". Jeśli są na niej właściciel Polsatu Solorz i współwłaściciele TVN Wejchert i Walter, to oczywiście powinni na niej figurować także posiadacze TVP - Giertych i Lepper. I to na czołowych pozycjach. Taką uzupełnioną listę należy wysłać potem w czynie społecznym do kontroli skarbowej, żeby sprawdziła, czy obaj oligarchowie płacą podatki od majątku, którym tak swobodnie dysponują.
Mamy IV Rzeczpospolitą, Centralne Biuro Antykorupcyjne i jest rzeczą słuszną, aby sprawdzić także, czy prywatyzacja telewizji publicznej była uczciwa i praworządna. I dlaczego zostali od niej odsunięci Demokraci.pl, o których w TVP w ogóle się nie mówi - ani źle, ani dobrze. Natomiast w TVP mówi się o Platformie Obywatelskiej, nie tyle co w TVN 24, ale zawsze. I niezupełnie potrzebnie. O platformie nie trzeba ani mówić, ani pisać, wszystko za dziennikarzy i komentatorów telewizyjnych załatwi osobiście przywódca tej partii Donald Tusk. W ostatni piątek dwie gazety, "Życie Warszawy" i "Dziennik", opublikowały dwa duże wywiady z Tuskiem. Wynotowałem sobie parę ocen polskiej rzeczywistości w wydaniu szefa największej partii opozycyjnej: diabelskie sztuczki wyborcze, zamach stanu, demokracja przypominająca realia rosyjskie i wenezuelskie, media i politycy stworzyli upiorną spółkę na rzecz krwi i zbrodni w polskiej telenoweli politycznej. Toż to prawie jak Mickiewiczowskie: Hej, sowy, puchacze, kruki, nie znałeś panie litości, szarpajmy ciało na sztuki, niechaj nagie świecą kości. Pewnym pocieszeniem jest pewność Tuska, że mimo rosyjsko-wenezuelskich stosunków, krwi i zbrodni, Kamiński czy Ziobro nie przyjdą go aresztować i że nie będzie gilotyny.
Już chciałem odetchnąć z ulgą, gdy przeczytałem, że polskiemu państwu i społeczeństwu zostaną odebrane szanse normalnego życia i szybkiego rozwoju. Czyli tak czy inaczej, z Ziobrą i gilotyną czy bez, rozdziobią nas kruki, wrony. A politykom Platformy Obywatelskiej można wierzyć. Jak mówią, to mówią, jak wiedzą, to wiedzą. Jan Maria Rokita po publikacji badania opinii publicznej, z którego wynikało, że platformie poparcie spadło o 7 proc., powiedział w telewizji, że to nic strasznego, bo wkrótce będą ogłoszone dwa inne badania z innymi rezultatami. I rzeczywiście. Z tych innych badań wynikało, że platformie wzrosło, a PiS spadło. Chciałbym mieć taką przenikliwość.
Z podobnymi zdolnościami profetycznymi spotkałem się tylko raz. Znajomy menedżer niemieckiego koncernu chemicznego powiedział mi, że właśnie zamówił badania i już wkrótce okaże się, że jego proszek do prania z wybielaczem optycznym cieszy się największą popularnością. I okazało się. To był dopiero sukces. I takiego sukcesu życzę wszystkim wymienionym w tym felietonie politykom. Głowa do góry. Przynajmniej zobaczycie pierwsi, jak nadlatują kruki i wrony.
Autor jest publicystą "Dziennika" i "Faktu"
Ja też w ostatnich czasach nie płaszczyłem się i nie leżałem plac-kiem przed oboma posesjonatami medialnymi w rozmaitych pismach, do których piszę, i ani Giertych, ani Lepper nie zażądali wywalenia z pracy redaktorów naczelnych tych gazet. Nie żądali od Marka Króla, żeby ukarał dymisją za moje wybryki Piotra Gabryela. Nie czuli, że są w prawie, bo nie są właścicielami AWR Wprost. Musieliby najpierw kupić, a dopiero potem wyrzucać. Co innego telewizja publiczna. Tutaj Lepper z Giertychem stoją na twardym gruncie i mogą stanowczo jako właściciele domagać się od Kaczyńskiego jako plenipotenta ich interesów: mój dobry człowieku, wyrzućcie no tam tego Wildsteina na zbity pysk. Kaczyński się opiera, więc i jego mogą któregoś dnia zwolnić, jeśli uznają się też za właścicieli Rzeczypospolitej. Sądzę, że pierwszą konsekwencją tego stanu rzeczy powinna być natychmiastowa korekta listy 100 najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost". Jeśli są na niej właściciel Polsatu Solorz i współwłaściciele TVN Wejchert i Walter, to oczywiście powinni na niej figurować także posiadacze TVP - Giertych i Lepper. I to na czołowych pozycjach. Taką uzupełnioną listę należy wysłać potem w czynie społecznym do kontroli skarbowej, żeby sprawdziła, czy obaj oligarchowie płacą podatki od majątku, którym tak swobodnie dysponują.
Mamy IV Rzeczpospolitą, Centralne Biuro Antykorupcyjne i jest rzeczą słuszną, aby sprawdzić także, czy prywatyzacja telewizji publicznej była uczciwa i praworządna. I dlaczego zostali od niej odsunięci Demokraci.pl, o których w TVP w ogóle się nie mówi - ani źle, ani dobrze. Natomiast w TVP mówi się o Platformie Obywatelskiej, nie tyle co w TVN 24, ale zawsze. I niezupełnie potrzebnie. O platformie nie trzeba ani mówić, ani pisać, wszystko za dziennikarzy i komentatorów telewizyjnych załatwi osobiście przywódca tej partii Donald Tusk. W ostatni piątek dwie gazety, "Życie Warszawy" i "Dziennik", opublikowały dwa duże wywiady z Tuskiem. Wynotowałem sobie parę ocen polskiej rzeczywistości w wydaniu szefa największej partii opozycyjnej: diabelskie sztuczki wyborcze, zamach stanu, demokracja przypominająca realia rosyjskie i wenezuelskie, media i politycy stworzyli upiorną spółkę na rzecz krwi i zbrodni w polskiej telenoweli politycznej. Toż to prawie jak Mickiewiczowskie: Hej, sowy, puchacze, kruki, nie znałeś panie litości, szarpajmy ciało na sztuki, niechaj nagie świecą kości. Pewnym pocieszeniem jest pewność Tuska, że mimo rosyjsko-wenezuelskich stosunków, krwi i zbrodni, Kamiński czy Ziobro nie przyjdą go aresztować i że nie będzie gilotyny.
Już chciałem odetchnąć z ulgą, gdy przeczytałem, że polskiemu państwu i społeczeństwu zostaną odebrane szanse normalnego życia i szybkiego rozwoju. Czyli tak czy inaczej, z Ziobrą i gilotyną czy bez, rozdziobią nas kruki, wrony. A politykom Platformy Obywatelskiej można wierzyć. Jak mówią, to mówią, jak wiedzą, to wiedzą. Jan Maria Rokita po publikacji badania opinii publicznej, z którego wynikało, że platformie poparcie spadło o 7 proc., powiedział w telewizji, że to nic strasznego, bo wkrótce będą ogłoszone dwa inne badania z innymi rezultatami. I rzeczywiście. Z tych innych badań wynikało, że platformie wzrosło, a PiS spadło. Chciałbym mieć taką przenikliwość.
Z podobnymi zdolnościami profetycznymi spotkałem się tylko raz. Znajomy menedżer niemieckiego koncernu chemicznego powiedział mi, że właśnie zamówił badania i już wkrótce okaże się, że jego proszek do prania z wybielaczem optycznym cieszy się największą popularnością. I okazało się. To był dopiero sukces. I takiego sukcesu życzę wszystkim wymienionym w tym felietonie politykom. Głowa do góry. Przynajmniej zobaczycie pierwsi, jak nadlatują kruki i wrony.
Autor jest publicystą "Dziennika" i "Faktu"
Więcej możesz przeczytać w 31/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.