Nie tylko zna perfekcyjnie 30 języków, ale także w każdym z nich ma coś do powiedzenia. Oto Robert Stiller, tłumacz kultowej powieści Anthony'ego Burgessa "Nakręcana pomarańcza" czy "Lolity" Nabokova, tym razem zapragnął się pochylić nad twórczością swojego przyjaciela Stanisława Lema. Nie pisze kolejnego peanu, tylko krytycznie stara się ocenić lemową galaktykę. Tam gdzie należy, wytyka autorowi potknięcia. A to, że kiepsko poszło mu z konstrukcją psychologiczną bohaterów, a to, że "Pamiętnik znaleziony w wannie" to pożyczka z "La carty" Papiniego. Jedyne, co razi u Stillera, to sążniste opisy własnej osoby i twórczości. Żeby jednak w pełni docenić jego pracę, trzeba znać Lema na wylot. Nie tylko "Bajki robotów" czy "Solaris", ale te najtrudniejsze, jak np. "Summa technologiae". One jednak dla większości czytelników, nie znających pojęć matematycznych, fizycznych i będących na bakier z biologią, są trwale niedostępne jako źródło wiedzy. Stiller w pełni docenia geniusz autora "Dzienników gwiazdowych", choć nie do końca pamięta, że ultra posse nemo obligatur. Szkoda tylko, że Lem już Stillerowi nie odpowie.
Łukasz Radwan
Robert Stiller "Lemie!, po co umarłeś?", wyd. vis-a-vis
Więcej możesz przeczytać w 31/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.