W europejskim jadłospisie kulturalnym Festiwal w Salzburgu jest luksusowym deserem

Niebotycznie wywindowane ceny hoteli i restauracji idą w parze z gigantycznym budżetem festiwalu: w zeszłym roku wynosił on 44 mln euro, w tym - aż 52 mln! Ale też okazja jest całkiem specjalna, bo to przecież tutaj 250 lat temu urodził się Mozart. Jego muzyka - łatwa i przyjemna (nawet w "Requiem" czy dramatycznym "Don Giovannim") - jak żadna inna nadaje się do słuchania nawet przez tych, którym słoń nadepnął na ucho, lecz ze względu na rodowód bądź stan konta, które każą tu bywać, nigdy by się do tego nie przyznali. Na szczęście widownia w większości jest doskonale osłuchana, a mechanizm działa w obie strony: luksusowa publiczność przybywająca na festiwal życzy sobie luksusowego teatru. I taki dostaje, a to, czy jest on w dobrym guście, zależy już od zapraszanych twórców, za co odpowiada dyrektor artystyczny. Odchodzący właśnie ze stanowiska Peter Ruzicka przechodzi do annałów jako ten, dzięki któremu dzieła Mozarta osiągnęły nową, wspaniałą jakość. Sprowadził do Salzburga m.in. reżysera Martina Kuseja. Jego inscenizacja "Don Giovanniego", przejmująca i widowiskowa analiza współczesnego świata opętanego konsumpcją, jest jednym z największych magnesów wśród 22 przedstawień wszystkich scenicznych dzieł Mozarta, po raz pierwszy wspólnie wystawianych na festiwalu.
To jednak nie reżyserzy, ale wykonawcy budzą zawsze największe zainteresowanie. Na głównym deptaku Salzburga można spotkać piękną Rosjankę Annę Netrebko i Czeszkę Magdalenę Kozenę, wyglądającą jak modelka Słowenkę Marjanę Mijanovic, Rumunkę Angelę Gheorghiu i jej męża Włocha Roberta Alagni, Niemca René Pape czy Amerykanina Thomasa Hampsona, słowem największe, najlepiej opłacane gwiazdy w tym biznesie. Zwłaszcza że promenada prowadzi wśród malowniczych starych kamieniczek i kawiarenek na wolnym powietrzu, prosto do trzech opartych o skałę teatrów. W tym roku przechadzają się po niej też Polacy, wspominając zapewne Teresę Żylis-Garę, jedną z największych gwiazd Salzburga przełomu lat 60. i 70. Czy dwóm Aleksandrom: Kurzak i Zamojskiej, uda się międzynarodowa kariera jak niegdyś dwóm Teresom, Żylis-Garze i Kubiak? Na najlepszej drodze jest też nasz tenor Piotr Beczała, angażowany przez najlepsze teatry świata, zaproszony do Salzburga, by śpiewać w "Don Giovannim".
Zakończenie tegorocznego festiwalu, zdominowanego przez Mozarta, będzie należeć jednak do przyszłości. Na specjalny koncert wybrano utwory napisane już w nowym stuleciu... Lecz choć co roku pojawiają się jakieś nowinki, nie oszukujmy się: są jedynie rodzynkami w wielkim cieście, złożonym z Verdiego, Wagnera, Ryszarda Straussa, Bizeta i innych wielkich opery - do przyjęcia, jeśli przyprawionym ziarnkiem pieprzu, lecz odrzucanym, gdy zbyt ekscentryczne lub obrazoburcze, czego dowodem 10 lat awantur z poprzednim dyrektorem, ekstrawaganckim Gérardem Mortierem. J?rgen Flimm, niemiecki reżyser, który w Salzburgu już pracował i poprowadzi festiwal od przyszłego roku, dobrze wie, że bogatej, konserwatywnej publiczności doskonale odpowiada inne hasło z deklaracji z 1920 r. - "Salzburg stoi na straży klasycznej spuścizny świata". Jeśli przekracza dozwolone tu granice, nikt nie zapisuje go złotą czcionką w dziejach imprezy.
Więcej możesz przeczytać w 31/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.