Dziesięć procent pociągów jeżdżących po Polsce jest celem złodziei
Nocny pociąg z Brześcia do Szczecina. Jeżeli pasażer wsiada na przykład na stacji w Kutnie, może trafić do przedziału, w którym siedzą sami złodzieje. Jeśli będzie dość przezorny, by nie dać się namówić na wspólne picie alkoholu (najczęściej z rozpuszczonym w nim silnym środkiem nasennym lub lekiem psychotropowym), może zostać uśpiony gazem lub po prostu obezwładniony. Gdy znajdzie pusty przedział, złodzieje i tak się do niego dosiądą. Najczęściej wiedzą, kto może mieć coś cennego, bo współpracujący z przestępcami konduktorzy lustrują bagaż i jego oznakowanie (na przykład metki linii lotniczych), a często też wypytują podróżnych, skąd wracają. Jeżeli nawet złodzieje nie wsiądą na stacji, pasażerowie nie mają zagwarantowanego bezpieczeństwa. Współpracująca z przestępcami załoga pociągu zatrzymuje skład w umówionym miejscu, a bandyci wskakują do wagonów.
Najbardziej niebezpieczne trasy to linie podmiejskie: z Warszawy do Tłuszcza, Małkini Górnej, Otwocka, Łowicza, Nasielska, Działdowa i Radomia; kolejka kursująca w Trójmieście; jeżdżące na krótkich trasach pociągi z Wrocławia, Krakowa i Szczecina. Pasażerowie podróżujący pociągami dalekobieżnymi najbardziej muszą uważać na trasach z Poznania do Konina, z Warszawy do Białegostoku, Terespola i Lublina, z Przemyśla do Krakowa, z Katowic do Wrocławia i ze Szczecina do Poznania. Złodzieje grasują także w pociągach międzynarodowych. Na pociągi z Polski bandyci (Polacy, Czesi, Romowie i Ukraińcy) czatują na przykład tuż za czeską granicą. - To, co tam się dzieje, przypomina westerny - opowiada Anna Rosiak z PKP InterCity. Przestępcy skaczą na dachy wagonów podczas jazdy i wyważają ostatnie drzwi składu. Obezwładniają konduktorów, wdzierają się do przedziałów i okradają pasażerów.
Kolejarze z o.o.
W pociągu z Radomia do Warszawy uzbrojeni w noże bandyci napadli niedawno dwóch piętnastolatków. Zrabowali im telefony komórkowe i dżinsowe bluzy. W okolicach Częstochowy, w pociągu relacji Olsztyn - Zakopane, złodzieje okradli 64-letniego mieszkańca Iławy - zabrali mu pieniądze i dokumenty. W Trzebini, w pociągu jadącym z Wrocławia do Przemyśla, ograbiono dwóch Kazachów. Uzbrojeni przestępcy pozbawili ich tysiąca dolarów. Niedaleko Suchej Beskidzkiej, w pociągu z Krakowa do Zakopanego, bandyci zaatakowali mieszkańca Pabianic. Mężczyzna został obezwładniony gazem łzawiącym i pobity kijem bejsbolowym, a potem okradziony z 3 tys. zł. Ciężkich obrażeń doznał pasażer pociągu z Lublina do Parczewa. Bandyci najpierw go pobili, potem zabrali mu portfel, zegarek i obrączkę, a następnie wyrzucili z pociągu. W lipcu 2002 r. trzech Koreańczyków jechało nocnym pociągiem z Pragi do Warszawy. Już w Polsce zostali uśpieni gazem. Gdy się ocknęli, stwierdzili, że zniknęły ich bagaże, w których mieli m.in. komputery i sprzęt fotograficzny oraz portfele i dokumenty. Straty oszacowali na 30 tys. zł.
Niedawno udało się skazać trzech złodziei z Warszawy - Patryka K., Marcina S. i Rafała L., napadających na pasażerów pociągów podmiejskich. Jedną z ich ofiar był policjant, któremu w pobliżu dworca na Ochocie zrabowali telefon, zegarek i pieniądze. Sąd skazał ich na trzy lata więzienia. Stołeczny sąd wymierzył też wyrok sześciu i pół roku pozbawienia wolności Władysławowi S., który dowodził kilkunastoosobową bandą rabującą pasażerów pociągów z Moskwy do Brukseli. Uzbrojeni przestępcy okradali podróżnych, grożąc im przestrzeleniem nóg, a nawet śmiercią.
Wielu bandytów nie udaje się ująć, bo pomagają im pracownicy PKP. Obecnie toczy się kilka śledztw przeciwko załogom pociągów współdziałającym z bandytami. Najbliżej finału jest postępowanie prowadzone przez policję i prokuraturę w Gdańsku. - O współpracę z grupą kieszonkowców grasujących w pociągach podejrzewany jest konduktor - mówi młodszy aspirant Marta Grzegorowska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. Konduktor wpadł, gdy pomylił policjantów ze złodziejami. Dwóch ubranych po cywilnemu funkcjonariuszy, którzy wsiadali do pociągu, wziął za członków złodziejskiej szajki i zaczął im opowiadać o tym, co wiozą pasażerowie.
Kielce kontra Białystok kontra Koluszki
Wspomniany konduktor z Gdańska współpracował z tzw. grupą kielecką, jednym z największych w kraju gangów kieszonkowców grasujących w pociągach. Ponaddwudziestoosobowa szajka, która działa od ponad 5 lat, ma na koncie kilkaset napadów i kradzieży na trasach kolejowych w całym kraju - najwięcej w okolicach Warszawy, Krakowa, Radomia, Gdańska i Bydgoszczy. Drugą dużą bandą współdziałającą z pracownikami kolei jest tzw. grupa białostocka. Grupy kielecka i białostocka nie konkurują z sobą, bo podzieliły się strefami wpływów. Grupa białostocka okrada przede wszystkim pasażerów w pociągach międzynarodowych kursujących do Grodna, Moskwy, Lwowa i Kijowa. Na linie opanowane dotychczas przez złodziei z Kielc i Białegostoku wchodzi obecnie kolejna szajka, nazywana przez policję grupą koluszkowską. Jej członkowie grasują teraz w pociągach podmiejskich w okolicach Łodzi, Warszawy i Gdańska. Celem bandytów są też pociągi jadące z Warszawy i Łodzi na Mazury (zaczynają one kursować w czerwcu). - Już w ubiegłym roku złodzieje z Koluszek okradali pasażerów sezonowych pociągów z Łodzi do Ełku. W tym roku spodziewamy się nowej fali napadów - mówi Henryk Borkowski, komendant oddziału rejonowego Straży Ochrony Kolei w Tłuszczu.
Reporterzy "Wprost" towarzyszyli funkcjonariuszom z Tłuszcza na kilku najbardziej niebezpiecznych liniach w Polsce, między innymi na trasie z Warszawy Wileńskiej do Małkini Górnej. W dni powszednie (zwłaszcza w piątki) wieczorem pociągami kursującymi na tej linii wracają z pracy w Warszawie mieszkańcy podstołecznych miejscowości. Między Ząbkami a Tłuszczem na każdej stacji do wagonów wsiada trzy-, czteroosobowa grupa złodziei. Ich ofiarami są najczęściej śpiący, pijani mężczyźni, a także kobiety z dziećmi.
W kursujących po Polsce pociągach pasażerskich popełniono w ubiegłym roku prawie 6 tys. przestępstw, lecz tylko 8 proc. z nich zgłoszono policji bądź funkcjonariuszom Straży Ochrony Kolei (SOK). Powód jest prosty. Kolejowych przestępców jest tak wielu, że pasażerowie - zwłaszcza ci, którzy jeżdżą pociągiem codziennie - boją się zeznawać przeciwko bandytom. Jeśli nawet uda się aresztować kilku złodziei, to oskarżająca ich osoba następnego dnia może zostać okradziona bądź wyrzucona z pociągu przez ich kompanów.
Lotne brygady
Nad bezpieczeństwem pociągów czuwa ponad trzy tysiące sokistów. Wspomagają ich policjanci i żołnierze żandarmerii wojskowej. Policjanci bardzo rzadko pojawiają się jednak w pociągach ekspresowych i pospiesznych (gdzie najczęściej okrada się pasażerów). - Taka sytuacja jest sprzeczna z prawem przewozowym, które zobowiązuje przewoźników do zapewnienia podróżnym odpowiednich warunków bezpieczeństwa - mówi Stanisław Trociuk, zastępca rzecznika praw obywatelskich. Dopiero od 6 czerwca policjanci po cywilnemu jeżdżą najbardziej niebezpiecznymi pociągami (wynika to z porozumienia PKP z MSWiA).
Skok na 100 milionów |
---|
Spółka PKP Cargo, specjalizująca się w przewozach towarowych, jest jedyną firmą na kolei, która przynosi zyski. Większość z nich (65 proc.) przeznacza na odszkodowania za skradzione towary. W ubiegłym roku spółka wypłaciła 17 mln zł odszkodowań. Rzeczywiste straty są znacznie wyższe, bo ponad połowa poszkodowanych nie zgłasza kradzieży (często dlatego, że przewożony towar różni się od widniejącego w deklaracjach celnych). Prawdziwa wartość kradzionego mienia może więc sięgać nawet 100 mln zł. W 2002 r. wartość skradzionych towarów wzrosła o 50 proc. w stosunku do roku 2001. Ponad połowę odszkodowań zapłacono za skradziony węgiel. Ginie on głównie na Śląsku, najwięcej w okolicach Jaworzna, Rybnika i Tarnowskich Gór. Kradzieżą zajmują się zorganizowane grupy. Przestępcy zatrzymują pociąg, podrzucając na torach przeszkodę, a gdy skład zwolni otwierają wagony. Węgiel wysypuje się na tory, w pobliżu których czatują "zbieracze" z workami. Ze złodziejami często współdziałają pracownicy kolei. Najbardziej opłacalne są kradzieże sprzętu radiowo-telewizyjnego i artykułów gospodarstwa domowego. W Żyrardowie skradziono pralki automatyczne. W Rzepinie zabrano 28 poduszek bezpieczeństwa z volkswagenów przewożonych z montowni w Poznaniu. W Warszawie zrabowano z kolei prawie osiem ton kawy Robusta, zaś w Oświęcimiu przestępcy dobrali się do składu, którym przewożono płyn do prania Lenor. Złodzieje masowo kradną też szyny, przewody trakcji i urządzenia sterujące systemami bezpieczeństwa. Łatwo można je sprzedać, bo zawierają metale kolorowe. |
Więcej możesz przeczytać w 24/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.