Listy od czytelników
Rachunek od Kwaśniewskiego
W artykule "Rachunek od Kwaśniewskiego" (nr 23) pominięto problem zwrotu dzieł sztuki, księgozbiorów i dokumentów rodzinnych zawłaszczonych przez państwo na podstawie rozporządzenia ministra rolnictwa i reform rolnych z 1 marca 1945 r. z racji ich "wartości naukowej, artystycznej lub muzealnej". Pomijając fakt, iż nie miały one żadnego związku z reformą rolną, naruszono ówczesne prawo, ponieważ akurat minister rolnictwa nie miał uprawnień do wydawania takich rozporządzeń. Pospiesznie przejęte obrazy, meble i tkaniny, miast wzbogacić - jak zapowiadano - zbiory publiczne, prowizorycznie składowane stały się przedmiotem tak zwanego rozdys-ponowywania. Znaczna ich część została sprzedana za granicę (m.in. dzieła malarstwa i rzeźby europejskiej, sztuka sakralna, dawna broń i wyroby rzemiosła artystycznego). Ich wywóz był wysoce opłacalny z racji wysokiego kursu walut, zwanych wymienialnymi, i uzyskiwanych cen, wielokrotnie wyższych od krajowych. Wiele dzieł sztuki ozdobiło gabinety instytucji partyjnych i państwowych, placówek podległych Ministerstwu Kultury i rezydencji wysokich funkcjonariuszy, aby prędzej czy później zniknąć z nich bez śladu. W inwentarzach muzeów nie odnotowywano zresztą ani proweniencji, ani liczby obiektów wyselekcjonowanych do sprzedaży, darowanych podczas wizyt państwowych i partyjnych lub "wypożyczonych" urzędom państwowym albo prominentom.
Warto przypomnieć, że akty, na podstawie których dokonano "nacjonalizacji" lub "komunalizacji", pomijając ich charakter dyskryminacji politycznej, były wadliwe prawnie, a więc decyzje wydane na ich podstawie były nieważne i nie rodziły skutków prawnych. Oznacza to, że właściciele skonfiskowanych obiektów zabytkowych utracili jedynie posiadane rzeczy, a nie ich własność. Dlatego - co potwierdzają konkretne orzeczenia Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego - zabytki będące dotychczas w posiadaniu państwa lub związków komunalnych prowadzących muzea winny być zwrócone właścicielom lub ich prawnym następcom, mimo obaw, że ogołoci to muzea z wielu cennych dzieł. Twierdzenie prezydenta RP - wetującego ustawę z 11 stycznia 2001 r. o reprywatyzacji - że godziłoby to w podstawowy interes wszystkich Polaków, stawia ów interes ponad prawem, a opieszałość wymiaru sprawiedliwości społecznej wynika najwyraźniej z przekonania, iż z upływem czasu problem sam się rozwiąże, bo wymrą ostatnie uprawnione osoby. Godzi się jednak postawić pytanie: jak to się ma do konstytucyjnych zasad ochrony dziedzictwa narodowego i powszechnej ochrony prawa własności?
prof. JAN PRUSZYŃSKI
Krach eurosocjalizmu
W związku z artykułem "Krach eurosocjalizmu" (nr 21) chciałabym wyjaśnić, co przez społeczną gospodarkę rynkową rozumieli jej twórcy. Jest to koncepcja ustroju społeczno-gospodarczego wyrosła na gruncie niemieckiego neoliberalizmu, tj. ordoliberalizmu. Była pomyślana jako synteza podstawowych konstytucyjnych wolności zapewnionych przez państwo prawa, wolności ekonomicznych oraz elementów bezpieczeństwa socjalnego i sprawiedliwości społecznej. Przymiotnik "socjalna" miał oznaczać, że gospodarka rynkowa przez swoją efektywność tworzy "dobrobyt dla wszystkich". Wypaczenie liberalnych zasad społecznej gospodarki rynkowej dokonało się (w końcu lat 60. XX w.) przy "przekładaniu" koncepcji na język praktyki gospodarczej.
Przez ponad pięćdziesiąt lat termin "społeczna gospodarka rynkowa" nie występował w aktach prawnych RFN. Konstytucja RFN nie określa dokładnie ustroju gospodarczego, gwarantuje jedynie fundamentalne swobody będące podstawą gospodarki rynkowej: prawo do nieskrępowanego rozwijania osobowości, równość wobec prawa, swobodę zrzeszania się, swobodę wyboru zawodu, ochronę własności prywatnej, wolności produkcji, handlu oraz przedsiębiorczości w ramach wolnej konkurencji. Neutralność konstytucji w kwestii systemu gospodarczego została potwierdzona w 1954 r. orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. Oznacza ona, że ustawodawca nie opowiedział się jednoznacznie za jakimś konkretnym systemem gospodarczym, co umożliwia prowadzenie dowolnej polityki gospodarczej, o ile tylko nie jest ona sprzeczna z konstytucją.
Dopiero w zawartej w 1990 r. umowie państwowej o unii RFN i NRD po raz pierwszy oficjalnie znalazł się zapis mówiący, że "społeczna gospodarka rynkowa jest wspólnym porządkiem gospodarczym stron", a jej elementami są: "prywatna własność, konkurencja wydajności, wolne kształtowanie się cen oraz swobodny przepływ pracy, kapitału, dóbr i usług".
JOANNA CZECH-ROGOSZ
Akademia Ekonomiczna w Katowicach
Zmierzch Gdańska
Jestem wdzięczny za opublikowanie "Zmierzchu Gdańska" (nr 22). Reprezentuję dość liczną w Warszawie emigrację zarobkową z Trójmiasta, artykuł ten dotyka więc spraw do niedawna bardzo mi bliskich. Oczywiście dręczy mnie pytanie, czy sytuacja w Gdańsku musi tak wyglądać. Chętnie dowiedziałbym się więcej o tym, dlaczego nie powstanie A-1? Jest to chyba największy skandal III RP, przy którym afera Rywina wygląda jak niegroźny cyrk. Chciałbym się również dowiedzieć, czy słusznie miejscowe samorządy bronią Rafinerii Gdańskiej przed wchłonięciem przez Płock. Chętnie zapoznałbym się także z analizą, która pokazałaby, czy podział Trójmiasta na trzy niezależne, konkurujące z sobą organizmy przynosi więcej strat, czy pożytków. W praktyce Trójmiasto składa się z siedmiu miejscowości: Pruszcza Gdańskiego, Gdańska, Sopotu, Gdyni, Rumi, Redy, Wejherowa. Mimo wspólnych granic miejscowości te nie mają wspólnej polityki transportowej, a sprawa tzw. wspólnego biletu elektronicznego może posłużyć za scenariusz do kiepskiej komedii.
PAWEŁ OŚMIAŁOWSKI
Zabójcza krew
Otrzymaliśmy wiele listów i telefonów od czytelników i osób chorych na HCV zwracających nam uwagę na jedno, ale niezmiernie istotne uproszczenie dotyczące sposobów przenoszenia się wirusa HCV (pisaliśmy o tym w artykule "Zabójcza krew", nr 24). Co prawda w ramce znajdującej się obok tekstu pt. "Jak działa wirus HCV" bardziej szczegółowo wyjaś-niliśmy kwestię dróg przenoszenia wirusa, ale dla dobra chorych i ich bliskich pragniemy jeszcze raz to omówić. Otóż, wyliczając sposoby zarażenia, użyliśmy określenia "przez dotyk", nie zaznaczając jednocześ-nie, w jakich okolicznościach do takiego zakażenia może dojść. Zakażenie tą drogą jest możliwe tylko wtedy, gdy dojdzie do zetknięcia krwi osoby chorej z krwią osoby zdrowej. Wirus przenosi się również przez ślinę lub pot, ale ryzyko zarażenia się jest minimalne. HCV przenosi się głównie przez krew.
Redakcja
W artykule "Rachunek od Kwaśniewskiego" (nr 23) pominięto problem zwrotu dzieł sztuki, księgozbiorów i dokumentów rodzinnych zawłaszczonych przez państwo na podstawie rozporządzenia ministra rolnictwa i reform rolnych z 1 marca 1945 r. z racji ich "wartości naukowej, artystycznej lub muzealnej". Pomijając fakt, iż nie miały one żadnego związku z reformą rolną, naruszono ówczesne prawo, ponieważ akurat minister rolnictwa nie miał uprawnień do wydawania takich rozporządzeń. Pospiesznie przejęte obrazy, meble i tkaniny, miast wzbogacić - jak zapowiadano - zbiory publiczne, prowizorycznie składowane stały się przedmiotem tak zwanego rozdys-ponowywania. Znaczna ich część została sprzedana za granicę (m.in. dzieła malarstwa i rzeźby europejskiej, sztuka sakralna, dawna broń i wyroby rzemiosła artystycznego). Ich wywóz był wysoce opłacalny z racji wysokiego kursu walut, zwanych wymienialnymi, i uzyskiwanych cen, wielokrotnie wyższych od krajowych. Wiele dzieł sztuki ozdobiło gabinety instytucji partyjnych i państwowych, placówek podległych Ministerstwu Kultury i rezydencji wysokich funkcjonariuszy, aby prędzej czy później zniknąć z nich bez śladu. W inwentarzach muzeów nie odnotowywano zresztą ani proweniencji, ani liczby obiektów wyselekcjonowanych do sprzedaży, darowanych podczas wizyt państwowych i partyjnych lub "wypożyczonych" urzędom państwowym albo prominentom.
Warto przypomnieć, że akty, na podstawie których dokonano "nacjonalizacji" lub "komunalizacji", pomijając ich charakter dyskryminacji politycznej, były wadliwe prawnie, a więc decyzje wydane na ich podstawie były nieważne i nie rodziły skutków prawnych. Oznacza to, że właściciele skonfiskowanych obiektów zabytkowych utracili jedynie posiadane rzeczy, a nie ich własność. Dlatego - co potwierdzają konkretne orzeczenia Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego - zabytki będące dotychczas w posiadaniu państwa lub związków komunalnych prowadzących muzea winny być zwrócone właścicielom lub ich prawnym następcom, mimo obaw, że ogołoci to muzea z wielu cennych dzieł. Twierdzenie prezydenta RP - wetującego ustawę z 11 stycznia 2001 r. o reprywatyzacji - że godziłoby to w podstawowy interes wszystkich Polaków, stawia ów interes ponad prawem, a opieszałość wymiaru sprawiedliwości społecznej wynika najwyraźniej z przekonania, iż z upływem czasu problem sam się rozwiąże, bo wymrą ostatnie uprawnione osoby. Godzi się jednak postawić pytanie: jak to się ma do konstytucyjnych zasad ochrony dziedzictwa narodowego i powszechnej ochrony prawa własności?
prof. JAN PRUSZYŃSKI
Krach eurosocjalizmu
W związku z artykułem "Krach eurosocjalizmu" (nr 21) chciałabym wyjaśnić, co przez społeczną gospodarkę rynkową rozumieli jej twórcy. Jest to koncepcja ustroju społeczno-gospodarczego wyrosła na gruncie niemieckiego neoliberalizmu, tj. ordoliberalizmu. Była pomyślana jako synteza podstawowych konstytucyjnych wolności zapewnionych przez państwo prawa, wolności ekonomicznych oraz elementów bezpieczeństwa socjalnego i sprawiedliwości społecznej. Przymiotnik "socjalna" miał oznaczać, że gospodarka rynkowa przez swoją efektywność tworzy "dobrobyt dla wszystkich". Wypaczenie liberalnych zasad społecznej gospodarki rynkowej dokonało się (w końcu lat 60. XX w.) przy "przekładaniu" koncepcji na język praktyki gospodarczej.
Przez ponad pięćdziesiąt lat termin "społeczna gospodarka rynkowa" nie występował w aktach prawnych RFN. Konstytucja RFN nie określa dokładnie ustroju gospodarczego, gwarantuje jedynie fundamentalne swobody będące podstawą gospodarki rynkowej: prawo do nieskrępowanego rozwijania osobowości, równość wobec prawa, swobodę zrzeszania się, swobodę wyboru zawodu, ochronę własności prywatnej, wolności produkcji, handlu oraz przedsiębiorczości w ramach wolnej konkurencji. Neutralność konstytucji w kwestii systemu gospodarczego została potwierdzona w 1954 r. orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. Oznacza ona, że ustawodawca nie opowiedział się jednoznacznie za jakimś konkretnym systemem gospodarczym, co umożliwia prowadzenie dowolnej polityki gospodarczej, o ile tylko nie jest ona sprzeczna z konstytucją.
Dopiero w zawartej w 1990 r. umowie państwowej o unii RFN i NRD po raz pierwszy oficjalnie znalazł się zapis mówiący, że "społeczna gospodarka rynkowa jest wspólnym porządkiem gospodarczym stron", a jej elementami są: "prywatna własność, konkurencja wydajności, wolne kształtowanie się cen oraz swobodny przepływ pracy, kapitału, dóbr i usług".
JOANNA CZECH-ROGOSZ
Akademia Ekonomiczna w Katowicach
Zmierzch Gdańska
Jestem wdzięczny za opublikowanie "Zmierzchu Gdańska" (nr 22). Reprezentuję dość liczną w Warszawie emigrację zarobkową z Trójmiasta, artykuł ten dotyka więc spraw do niedawna bardzo mi bliskich. Oczywiście dręczy mnie pytanie, czy sytuacja w Gdańsku musi tak wyglądać. Chętnie dowiedziałbym się więcej o tym, dlaczego nie powstanie A-1? Jest to chyba największy skandal III RP, przy którym afera Rywina wygląda jak niegroźny cyrk. Chciałbym się również dowiedzieć, czy słusznie miejscowe samorządy bronią Rafinerii Gdańskiej przed wchłonięciem przez Płock. Chętnie zapoznałbym się także z analizą, która pokazałaby, czy podział Trójmiasta na trzy niezależne, konkurujące z sobą organizmy przynosi więcej strat, czy pożytków. W praktyce Trójmiasto składa się z siedmiu miejscowości: Pruszcza Gdańskiego, Gdańska, Sopotu, Gdyni, Rumi, Redy, Wejherowa. Mimo wspólnych granic miejscowości te nie mają wspólnej polityki transportowej, a sprawa tzw. wspólnego biletu elektronicznego może posłużyć za scenariusz do kiepskiej komedii.
PAWEŁ OŚMIAŁOWSKI
Zabójcza krew
Otrzymaliśmy wiele listów i telefonów od czytelników i osób chorych na HCV zwracających nam uwagę na jedno, ale niezmiernie istotne uproszczenie dotyczące sposobów przenoszenia się wirusa HCV (pisaliśmy o tym w artykule "Zabójcza krew", nr 24). Co prawda w ramce znajdującej się obok tekstu pt. "Jak działa wirus HCV" bardziej szczegółowo wyjaś-niliśmy kwestię dróg przenoszenia wirusa, ale dla dobra chorych i ich bliskich pragniemy jeszcze raz to omówić. Otóż, wyliczając sposoby zarażenia, użyliśmy określenia "przez dotyk", nie zaznaczając jednocześ-nie, w jakich okolicznościach do takiego zakażenia może dojść. Zakażenie tą drogą jest możliwe tylko wtedy, gdy dojdzie do zetknięcia krwi osoby chorej z krwią osoby zdrowej. Wirus przenosi się również przez ślinę lub pot, ale ryzyko zarażenia się jest minimalne. HCV przenosi się głównie przez krew.
Redakcja
Więcej możesz przeczytać w 24/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.