Niedawny jubileusz Koziołka Matołka zwrócił moją uwagę na całą twórczość Kornela Makuszyńskiego. Szczególnie na powieść "O dwóch takich, co ukradli Księżyc",
która powinna być lekturą obowiązkową, nie tylko wobec realnej perspektywy, że za parę lat Jacek może zostać w naszym Zapiecku premierem, a Placek prezydentem. Chodzi o jej walory dla edukacji ekonomicznej Polaków, a konkretnie wiedzy fiskalnej. Oto w rozdziale IX znajduje się interesujący passus o znakomitym mieście Psia Górka, w którym rządził baron Mortadella. Zresztą zacytujmy z niewielkimi skrótami: "Kiedy dwóch poddanych wiodło spór o rzec cenną, hrabia godził ich znakomitym wyrokiem, zabierając dla siebie przedmiot sporu i usuwając sprzed ich oczu to, co budziło ich namiętności. Nie uciskał zresztą zbytnio swych poddanych i nie dręczył ich zbytnią ilością danin i opłat, bo oprócz podatku od majątku, dzieci, od ilości przeżytych lat, od koni, krów i innych zwierząt, od posiadanych spodni, ilości wypitej wody, od snów, od kwiatów, od wiatrów, od pogodnych dni, od chrzcin, od wesel, od pogrzebów, od schodów, od kominów, od parasoli, od kapeluszy, od śpiewania, od grania, od paraliżu, od sztucznych zębów, od rumieńców i rudych włosów... - że wymienię tylko część obciążeń - żadnych innych podatków szczęśliwi mieszkańcy nie płacili".
Z tekstu wynika, że baron nie rozwinął w pełni możliwości fiskalnych, gdzież podatki od obligacji, zysków giełdowych, nie istniejących autostrad, nie wspominając o vacie, cicie i picie...? Ergo, łatwo zauważyć, że przy szlachetnym hrabim Mortadelli nasz dzisiejszy baron od pieniędzy to raczej Kaszana.
Postać wymyślona przez Makuszyńskiego jest nam bliska z jeszcze jednego powodu. Uwielbiał on bowiem biegi na długie dystanse. Uczestnictwo w tych biegach było obowiązkowe, co oczywiście nie zwalniało od podatków. Nagrodą zaś za zwycięstwo był kubek do jaj na miękko i scyzoryk. Oczywiście do opodatkowania.
I tak jeszcze raz okazało się, że życie to jedynie nieudolne naśladownictwo literatury. Mam nadzieję, że w całej rozciągłości. Nie potrafię odpowiedzieć, czy wejście do Europy oznacza dla nas automatyczne wyjście z Psiej Górki. Mam jednak nadzieję, że współczesny Mortadella pozostanie na granicy. Ze wschodem. Makuszyński (ku pokrzepieniu portfeli) przytacza ostatnie spotkanie braci z hrabią: "- Jak to się stało, szlachetny hrabio - pytał Jacek - że potężny namiestnik został dozorcą mostu? - Rząd się zmienił - odrzekł hrabia".
Oby słowo pisarza już szybko stało się ciałem. Na razie, jeśli sądzić po pytaniach posłanki Błochowiak, prędzej może się okazać, że Jacek i Placek nie tylko ukradli Księżyc (i Wielki FOZZ), ale również wysłali Michnika do Rywina.
Więcej możesz przeczytać w 24/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.