Lewicę czeka klęska, jeśli nie zdoła dać nadziei milionom Polaków
Większość Polaków dobrze wykorzystała historyczną szansę i powiedziała "tak" Europie. Ale nawet w takim momencie nie czas na samozadowolenie i świętowanie, zwłaszcza dla polskiej lewicy. Owszem, zrealizowała ona jeden z najważniejszych swoich celów. Kiedy bowiem jesienią 2001 r. po wygranych wyborach parlamentarnych przejęła władzę, skoncentrowała się na problematyce europejskiej. To było najważniejsze ogólnonarodowe zadanie. Od jego wykonania nie wolno się było uchylić. Co więcej, jego realizacja musiała się odbywać kosztem zaniedbania innych działań, o wiele bardziej niż idea europejska mieszczących się w programie lewicy. Do tego nurtu aktywności musi dzisiaj lewica powrócić, jeśli nie chce się narazić na zarzut sprzeniewierzenia się swojej ideowej tożsamości.
Zawsze lewicę od prawicy odróżniała wrażliwość społeczna, czyli przekonanie, że w życiu publicznym liczą się nie tylko twarde reguły rynku, ale również poczucie społecznej sprawiedliwości, nakazujące się troszczyć o najsłabszych. Nie sposób nie zauważyć, że takimi deklaracjami i zachowaniami lewicowy rząd gospodarował dotychczas niesłychanie oszczędnie. Co więcej, nieraz wręcz ostentacyjnie negował sens takiego postępowania, jak chociażby w najbardziej spektakularnej i skandalicznej propozycji czynienia oszczędności budżetowych kosztem cofnięcia dotacji do barów mlecznych.
Najwyższy czas porzucić taki sposób myślenia i działania, szczególnie w obliczu planowanej reformy finansów publicznych. Lewica wbiłaby gwóźdź do swojej trumny, gdyby podczas tej operacji nie liczyła się ze skromnymi warunkami, w jakich egzystują miliony obywateli. W żadnym wypadku uzdrawianie finansów nie może polegać na domaganiu się wyrzeczeń od tych, którzy od dawna nie są w stanie zaciskać pasa, gdyż jest on już zapięty na ostatnią dziurkę.
Dzisiejsza Polska przypomina morze biedy, z którego wyłania się niewielka wyspa bogactwa. Lewicy nie wolno się z tym godzić i uspokajać wyrzutów sumienia bywaniem na charytatywnych balach organizowanych przez znudzone żony potentatów finansowych. Pudrem dobroczynności mogą maskować głębokie rany socjalne liberałowie, ale nie socjaldemokraci, którzy programowo nie zgadzają się na tak wielkie obecnie rozwarstwienie społeczne w naszym kraju.
Dzień po wykonaniu ogólnonarodowego zadania, jakim było włączenie Polski w struktury jednoczącej się Europy, przed lewicą stoi nie mniej trudny egzamin. Musi ona na nowo przekonać miliony Polaków, że właśnie od niej mogą oczekiwać nadziei na poprawę swojego losu. Jeśli się to lewicy nie uda, czeka ją w najbliższych wyborach parlamentarnych już nie porażka, ale prawdziwa klęska.
Zawsze lewicę od prawicy odróżniała wrażliwość społeczna, czyli przekonanie, że w życiu publicznym liczą się nie tylko twarde reguły rynku, ale również poczucie społecznej sprawiedliwości, nakazujące się troszczyć o najsłabszych. Nie sposób nie zauważyć, że takimi deklaracjami i zachowaniami lewicowy rząd gospodarował dotychczas niesłychanie oszczędnie. Co więcej, nieraz wręcz ostentacyjnie negował sens takiego postępowania, jak chociażby w najbardziej spektakularnej i skandalicznej propozycji czynienia oszczędności budżetowych kosztem cofnięcia dotacji do barów mlecznych.
Najwyższy czas porzucić taki sposób myślenia i działania, szczególnie w obliczu planowanej reformy finansów publicznych. Lewica wbiłaby gwóźdź do swojej trumny, gdyby podczas tej operacji nie liczyła się ze skromnymi warunkami, w jakich egzystują miliony obywateli. W żadnym wypadku uzdrawianie finansów nie może polegać na domaganiu się wyrzeczeń od tych, którzy od dawna nie są w stanie zaciskać pasa, gdyż jest on już zapięty na ostatnią dziurkę.
Dzisiejsza Polska przypomina morze biedy, z którego wyłania się niewielka wyspa bogactwa. Lewicy nie wolno się z tym godzić i uspokajać wyrzutów sumienia bywaniem na charytatywnych balach organizowanych przez znudzone żony potentatów finansowych. Pudrem dobroczynności mogą maskować głębokie rany socjalne liberałowie, ale nie socjaldemokraci, którzy programowo nie zgadzają się na tak wielkie obecnie rozwarstwienie społeczne w naszym kraju.
Dzień po wykonaniu ogólnonarodowego zadania, jakim było włączenie Polski w struktury jednoczącej się Europy, przed lewicą stoi nie mniej trudny egzamin. Musi ona na nowo przekonać miliony Polaków, że właśnie od niej mogą oczekiwać nadziei na poprawę swojego losu. Jeśli się to lewicy nie uda, czeka ją w najbliższych wyborach parlamentarnych już nie porażka, ale prawdziwa klęska.
Więcej możesz przeczytać w 24/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.