"Nikt nie chce dawać siebie, lepiej dawać innych, głównie na pożarcie" - tę zasadę zna każdy aferzysta, który znajdzie się blisko pał, czyli w opałach
Wbrew pozorom nie jest to prosty problem. Jak wiadomo, dać ciała można w łóżku lub na całej linii. Ktoś nie zorientowany w temacie mógłby pomyśleć, że "dać ciała" oznacza tyle, co dać komuś siebie. Nic bardziej mylnego. Dając siebie, wielu działaczy akcji humanitarnych nie daje wcale ciała. Z kolei ci politycy i urzędnicy państwowi, którzy co chwila dają ciała w najdrobniejszych sprawach, nikomu nie chcą dać siebie. Są takie dziwne wypadki, gdy ciało nie zawsze ciałem się staje. Żołnierz, który na wojnie stracił rękę, wcale nie dał ciała. Z kolei dał ciała żołnierz, który stracił równowagę, bo się zachlał.
Dać siebie nie jest rzeczą ani prostą, ani łatwą nie tylko w polityce, ale także w prosektorium. O pewnym aktorze mówiono, że w jakiejś tam roli "dał całego siebie". To oczywiście lipa. Gdyby dał siebie tak na serio, nie zagrałby kolejnego spektaklu. Ja zwykle daję całego siebie tylko izbie wytrzeźwień, choć znam takich, co dali częściowo siebie handlarzom organów.
Nawet w wysoko rozwiniętych cywilizacjach współczesnego świata obowiązują dziś zasady znane ludożercom. Pierwsza zasada kanibalizmu brzmi: "Nikt nie chce dawać siebie, lepiej dawać innych (głównie na pożarcie)". Zna tę zasadę nawet najmniejszy aferzysta, który znajdzie się blisko pał, czyli w opałach.
My, Polacy, jesteśmy specjalistami raczej nie od dawania ciała, ale od dostawania w ciało. A to oczywiście dlatego, że przez lata naszej przepięknej historii dostawaliśmy zdrowo w dupę. I to właśnie z tego powodu do dzisiaj nie ma w Polsce autostrad, a w warsie jedynym gorącym daniem są flaki i zupa z proszku. "Dostać w ciało" też nie zawsze znaczy to samo. Inaczej dostał w ciało swego czasu Andrzej Gołota, a inaczej nasza wielka rodaczka Teresa Orlowsky.
Dać ciała można na wiele sposobów. Można dać ciała na egzaminie, czyli go oblać. Gdybyśmy jednak przed egzaminem dali komuś zaliczyć nasze ciałko, to być może także sam egzamin byłby zaliczony. Są kobiety, które lubią szybko i bez ceregieli zaliczać facetów. Fach, który polega na ciągłym liczeniu, to księgowość, a fach, który polega na ciągłym zaliczaniu, to prostytucja. Gdy księgowa zbyt dużo liczy, też może w pewnym momencie poczuć się "zaliczona". Pytanie tylko przez kogo? Czyż nie lepiej być zaliczonym przez barczystego bruneta o niebieskich oczach niż przez księgi rachunkowe? Niejeden księgowy musiał oddać swoje ciało do ciupy, gdy się okazało, że dokonał gwałtu na księgach rachunkowych.
Dawanie ciała kojarzone jest z partactwem. Zdanie: "Zenek dał ciała w urzędzie" nie oznacza, że Zenek uprawiał w urzędzie nierząd, tylko że nie załatwił czegoś jak trzeba, czyli dał dupy. Profesjonalną szkołę dawania dupy otwarto ostatnio w Amsterdamie. W tej pierwszej na świecie szkole seksu wykłada znawczyni tematu Elene Vis, która uczy młode adeptki, jak najlepiej wyciągnąć kasę od klientów. Bidulka sama powinna się poduczyć u takich mistrzów jak były prezes PZU Grzegorz Wieczerzak. Ten wyciągnął taką kasę, że do dziś nikt nie potrafi tego dokładnie obliczyć. A swoją drogą, to ciekawe, jak wyglądają zajęcia w tej szkole dawania ciała. Pewnie po zwyczajowym zwrocie pani nauczycielki: "Proszę wyjąć długopisy" słychać w klasach dźwięk rozpinanych rozporków.
Amerykanie nękają aresztowanych członków Al-Kaidy puszczaniem na okrągło piosenek rockowej grupy Metallica. Metoda ta, choć okrutna, ma za zadanie złamać psychicznie terrorystów. A gdyby tak paru naszym, rodzimym softterrorystom puścić kilka piosenek? Może nie dawaliby więcej ciała, wsypaliby kumpli lub chociażby dali sobie spokój z polityką i uwolnili nas szlachetnie od siebie.
Oto moje propozycje lekkich muzycznych tortur: Grzegorz Wieczerzak, były prezes PZU Życie -"Życie nie po to jest, by brać" Stanisława Sojki. Były minister zdrowia Mariusz Łapiński - "Jesteś lekiem na całe zło" Ewy Bem. Premier Leszek Miller - "Chłopaki nie płaczą" T.Love. Minister finansów Grzegorz Kołodko - "Alibaba, postać z bajki" Andrzeja Zauchy. Posłanka Samoobrony Renata Beger - "Kasa i seks" Maryli Rodowicz. Roman Giertych - "Scyzoryk" Liroya. Andrzej Lepper - "Mniej niż zero" Lady Pank.
Dać siebie nie jest rzeczą ani prostą, ani łatwą nie tylko w polityce, ale także w prosektorium. O pewnym aktorze mówiono, że w jakiejś tam roli "dał całego siebie". To oczywiście lipa. Gdyby dał siebie tak na serio, nie zagrałby kolejnego spektaklu. Ja zwykle daję całego siebie tylko izbie wytrzeźwień, choć znam takich, co dali częściowo siebie handlarzom organów.
Nawet w wysoko rozwiniętych cywilizacjach współczesnego świata obowiązują dziś zasady znane ludożercom. Pierwsza zasada kanibalizmu brzmi: "Nikt nie chce dawać siebie, lepiej dawać innych (głównie na pożarcie)". Zna tę zasadę nawet najmniejszy aferzysta, który znajdzie się blisko pał, czyli w opałach.
My, Polacy, jesteśmy specjalistami raczej nie od dawania ciała, ale od dostawania w ciało. A to oczywiście dlatego, że przez lata naszej przepięknej historii dostawaliśmy zdrowo w dupę. I to właśnie z tego powodu do dzisiaj nie ma w Polsce autostrad, a w warsie jedynym gorącym daniem są flaki i zupa z proszku. "Dostać w ciało" też nie zawsze znaczy to samo. Inaczej dostał w ciało swego czasu Andrzej Gołota, a inaczej nasza wielka rodaczka Teresa Orlowsky.
Dać ciała można na wiele sposobów. Można dać ciała na egzaminie, czyli go oblać. Gdybyśmy jednak przed egzaminem dali komuś zaliczyć nasze ciałko, to być może także sam egzamin byłby zaliczony. Są kobiety, które lubią szybko i bez ceregieli zaliczać facetów. Fach, który polega na ciągłym liczeniu, to księgowość, a fach, który polega na ciągłym zaliczaniu, to prostytucja. Gdy księgowa zbyt dużo liczy, też może w pewnym momencie poczuć się "zaliczona". Pytanie tylko przez kogo? Czyż nie lepiej być zaliczonym przez barczystego bruneta o niebieskich oczach niż przez księgi rachunkowe? Niejeden księgowy musiał oddać swoje ciało do ciupy, gdy się okazało, że dokonał gwałtu na księgach rachunkowych.
Dawanie ciała kojarzone jest z partactwem. Zdanie: "Zenek dał ciała w urzędzie" nie oznacza, że Zenek uprawiał w urzędzie nierząd, tylko że nie załatwił czegoś jak trzeba, czyli dał dupy. Profesjonalną szkołę dawania dupy otwarto ostatnio w Amsterdamie. W tej pierwszej na świecie szkole seksu wykłada znawczyni tematu Elene Vis, która uczy młode adeptki, jak najlepiej wyciągnąć kasę od klientów. Bidulka sama powinna się poduczyć u takich mistrzów jak były prezes PZU Grzegorz Wieczerzak. Ten wyciągnął taką kasę, że do dziś nikt nie potrafi tego dokładnie obliczyć. A swoją drogą, to ciekawe, jak wyglądają zajęcia w tej szkole dawania ciała. Pewnie po zwyczajowym zwrocie pani nauczycielki: "Proszę wyjąć długopisy" słychać w klasach dźwięk rozpinanych rozporków.
Amerykanie nękają aresztowanych członków Al-Kaidy puszczaniem na okrągło piosenek rockowej grupy Metallica. Metoda ta, choć okrutna, ma za zadanie złamać psychicznie terrorystów. A gdyby tak paru naszym, rodzimym softterrorystom puścić kilka piosenek? Może nie dawaliby więcej ciała, wsypaliby kumpli lub chociażby dali sobie spokój z polityką i uwolnili nas szlachetnie od siebie.
Oto moje propozycje lekkich muzycznych tortur: Grzegorz Wieczerzak, były prezes PZU Życie -"Życie nie po to jest, by brać" Stanisława Sojki. Były minister zdrowia Mariusz Łapiński - "Jesteś lekiem na całe zło" Ewy Bem. Premier Leszek Miller - "Chłopaki nie płaczą" T.Love. Minister finansów Grzegorz Kołodko - "Alibaba, postać z bajki" Andrzeja Zauchy. Posłanka Samoobrony Renata Beger - "Kasa i seks" Maryli Rodowicz. Roman Giertych - "Scyzoryk" Liroya. Andrzej Lepper - "Mniej niż zero" Lady Pank.
Więcej możesz przeczytać w 24/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.