Największymi jajcarzami Europy jesteśmy my, Polacy.
To nieprawda, że Anglicy są narodem najbardziej skłonnym do żartów. Tak naprawdę największymi jajcarzami Europy jesteśmy my, Polacy. Przypomniał nam o tym niedawno Andrzej Celiński, były minister kultury, zeznając przed sejmową komisją śledczą. "Żartowałem" - powiedział Celiński, gdy przypomniano mu, jak w rozmowie z Moniką Olejnik opowiadał o grupie powołanej przez premiera Millera do zredagowania ustawy medialnej. Cała ta ustawa to zresztą jeden wielki żart, nie mówiąc o procesie jej powstawania. Dotychczas wydawało się, że Włodzimierz Czarzasty, Aleksandra Jakubowska czy Robert Kwiatkowski to ponure, cyniczne typy, a tu okazuje się, że to wyjątkowi żartownisie. Nie było żadnej grupy trzymającej władzę - to był żart. Rywin poszedł do Michnika dla żartu (no i był nachlany). Dla porządku przypomnijmy, że pomysłodawcą żartu w takim sensie, w jakim żartował Celiński, był czeski pisarz Milan Kundera. Żartuje on zresztą nadal, bo teraz jest pisarzem francuskim (vide: "Milan bez ziemi") i nie chce wracać do dawnej ojczyzny.
Jeszcze niedawno mieliśmy w Polsce ministerstwo żartu - pierwszym żartownisiem III RP był Grzegorz Żart Kołodko. Teraz jajcarstwo rozkłada się na wiele resortów, choć Marek Pol wyrasta na polskiego Johna Cleese'a (to ten najwyższy z Monty Pythonów, wynalazca głupich kroków, które do pięt nie sięgają winietkom czy autostradom widmom Pola). Teraz zresztą często Rada Ministrów żartuje zbiorowo. Najnowszym jej żartem jest propozycja wprowadzenia drobnych opłat za niektóre usługi medyczne. Rząd oczywiście żartuje, bo przecież nikt nie uwierzy, że zabiegi medyczne mogą kosztować 3 zł czy nawet 5 zł. Ale żartując w ten sposób, rząd rozśmiesza pacjentów, a - jak wiadomo - śmiech to zdrowie (vide: cover story tego numeru "Kłamstwo medyczne"). Są już nawet wyrafinowane żarty piętrowe. Oto jednego dnia minister spraw wewnętrznych Krzysztof Janik wyciąga z urlopowej zamrażarki swojego zastępcę Zbigniewa Sobotkę (to on miał poinformować, że policja zamierza aresztować członków starachowickiej mafii, czyli zażartował) i zaprasza go do pracy, czyli wspólnego żartowania. Następnego dnia żart ten Janik opowiada premierowi Millerowi w obecności ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka. Niestety, premier inaczej zrozumiał puentę i Sobotkę z powrotem wepchnął do urlopowej zamrażarki. Wszystko to odbywało się przy akompaniamencie górniczych protestów. Górnicy nie poznali się na żarcie Ministerstwa Gospodarki, które dla rozweselenia Ślązaków zapowiedziało zamknięcie czterech kopalń. W tej sprawie żartują zresztą także obrońcy górników, na przykład senator Kazimierz Kutz, który opowiada żart pod tytułem "Liczy się człowiek".
Mamy też już benefisy najlepszych żartownisiów z przeszłości. Wszyscy czekają na benefis Zenona Laskowika, a tu objawia się dawno nie widziany showman Aleksander Nauman, były wiceminister zdrowia i były szef Narodowego Funduszu Żartu (pardon: Zdrowia). Skądinąd przyjaciel innego wielkiego jajcarza, Mariusza Łapińskiego. Nauman ułożył żart razem z Wiesławem Kaczmarkiem, byłym ministrem skarbu. Tworzą oni koncern farmaceutyczny, który będzie im potem dożywotnio dostarczał rozweselającą viagrę, potocznie zwaną mamoną (vide: "Lek na kasę"). Podatnicy pękną ze śmiechu. Ale czy to wina Naumana i Kaczmarka (i wszystkich ich zabawnych kolegów od tego samego interesu), że mają taki talent satyryczny? Szkoda byłoby go zmarnować.
Martwiłem się, że po rozpadzie grupy Monty Pythona nie będzie już takich jajcarzy. Niepotrzebnie - żartownisiów jest więcej niż tych, którzy nie robią sobie jaj z pacjentów, górników czy wszystkich pamiętających gościnne żarty tatusia Eriki S. i jego kolegów.
Jeszcze niedawno mieliśmy w Polsce ministerstwo żartu - pierwszym żartownisiem III RP był Grzegorz Żart Kołodko. Teraz jajcarstwo rozkłada się na wiele resortów, choć Marek Pol wyrasta na polskiego Johna Cleese'a (to ten najwyższy z Monty Pythonów, wynalazca głupich kroków, które do pięt nie sięgają winietkom czy autostradom widmom Pola). Teraz zresztą często Rada Ministrów żartuje zbiorowo. Najnowszym jej żartem jest propozycja wprowadzenia drobnych opłat za niektóre usługi medyczne. Rząd oczywiście żartuje, bo przecież nikt nie uwierzy, że zabiegi medyczne mogą kosztować 3 zł czy nawet 5 zł. Ale żartując w ten sposób, rząd rozśmiesza pacjentów, a - jak wiadomo - śmiech to zdrowie (vide: cover story tego numeru "Kłamstwo medyczne"). Są już nawet wyrafinowane żarty piętrowe. Oto jednego dnia minister spraw wewnętrznych Krzysztof Janik wyciąga z urlopowej zamrażarki swojego zastępcę Zbigniewa Sobotkę (to on miał poinformować, że policja zamierza aresztować członków starachowickiej mafii, czyli zażartował) i zaprasza go do pracy, czyli wspólnego żartowania. Następnego dnia żart ten Janik opowiada premierowi Millerowi w obecności ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka. Niestety, premier inaczej zrozumiał puentę i Sobotkę z powrotem wepchnął do urlopowej zamrażarki. Wszystko to odbywało się przy akompaniamencie górniczych protestów. Górnicy nie poznali się na żarcie Ministerstwa Gospodarki, które dla rozweselenia Ślązaków zapowiedziało zamknięcie czterech kopalń. W tej sprawie żartują zresztą także obrońcy górników, na przykład senator Kazimierz Kutz, który opowiada żart pod tytułem "Liczy się człowiek".
Mamy też już benefisy najlepszych żartownisiów z przeszłości. Wszyscy czekają na benefis Zenona Laskowika, a tu objawia się dawno nie widziany showman Aleksander Nauman, były wiceminister zdrowia i były szef Narodowego Funduszu Żartu (pardon: Zdrowia). Skądinąd przyjaciel innego wielkiego jajcarza, Mariusza Łapińskiego. Nauman ułożył żart razem z Wiesławem Kaczmarkiem, byłym ministrem skarbu. Tworzą oni koncern farmaceutyczny, który będzie im potem dożywotnio dostarczał rozweselającą viagrę, potocznie zwaną mamoną (vide: "Lek na kasę"). Podatnicy pękną ze śmiechu. Ale czy to wina Naumana i Kaczmarka (i wszystkich ich zabawnych kolegów od tego samego interesu), że mają taki talent satyryczny? Szkoda byłoby go zmarnować.
Martwiłem się, że po rozpadzie grupy Monty Pythona nie będzie już takich jajcarzy. Niepotrzebnie - żartownisiów jest więcej niż tych, którzy nie robią sobie jaj z pacjentów, górników czy wszystkich pamiętających gościnne żarty tatusia Eriki S. i jego kolegów.
Więcej możesz przeczytać w 40/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.