Tolerancja.pl
Na czym polega propaganda nienawiści od Goebbelsa do bin Ladena? Jak przeciwdziałać ksenofobii i rasizmowi? Jak zmienił się świat po
11 września? - takie pytania stawiano podczas międzynarodowej konferencji Tolerancja.pl. w krakowskiej Willi Decjusza. - Żyjemy w dziwnym świecie, w którym coraz więcej państw podpisuje Kartę Narodów Zjednoczonych, ale nie zmniejsza się nasza nietolerancja - stwierdził Andrew C. Koss, radca ds. publicznych ambasady USA. Uczestnicy debaty, m.in. prezes IPN prof. Leon Kieres, Mark Potok z Southern Poverty Law Center w Alabamie i dziennikarz "Gazety Wyborczej" Konstanty Gebert, opisywali tolerancję na podstawie tego, co im się przytrafiło. - Jeżeli 60 proc. Polaków uważa, że należy przyjmować uchodźców, to znaczy, że jesteśmy tolerancyjni. Niestety, często tylko w deklaracjach - zauważyła Agnieszka Siarkiewicz z warszawskiego oddziału UNHCR. W spotkaniu prowadzonym przez Marka Króla, redaktora naczelnego "Wprost", uczestniczyli również przedstawiciele Stowarzyszenia Romów w Polsce, Ormiańskiego Towarzystwa Kulturalnego, Amnesty International i Żydowskiego Instytutu Historycznego. (JK)
FSO życie po życiu
Po ośmiu dniach przebywania w stanie śmierci klinicznej żerańska fabryka Dae-woo-FSO powróciła do życia. Kiedy 18 września podczas walnego zebrania akcjonariuszy FSO reprezentant centrali Dae-woo Motor z Seulu nie zgodził się na plan ratunkowy dla fabryki, zawisła nad nią groźba upadłości i utraty czekającego na realizację kontraktu na dostawę 100 tys. aut na Ukrainę. Naprędce wysłany do Seulu wiceminister gospodarki Jacek Piechota zdołał jednak do piątku 26 września przekonać syndyka Daewoo Motor, koreański Exim Bank oraz ubezpieczyciela kredytów eksportowych KEICO do zaakceptowania porozumienia. W efekcie około 700 mln USD długu FSO ma być zamienione na akcje i objęte przez Daewoo Motor (jednego z głównych wierzycieli polskiej spółki). Wcześniej na restrukturyzację zadłużenia w wysokości 591 mln zł zgodziło się sześć polskich banków i Ministerstwo Skarbu Państwa. Koreańczycy obiecali Piechocie, że zrobią wszystko, by na tę operację zgodził się sąd sprawujący zarząd komisaryczny nad Daewoo Motor. Jeśli nie dostarczą zgody sądu na wznawiane w poniedziałek 29 września WZA polskiej spółki, jej przyszłość znów będzie zagrożona. Jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie, za kilkanaście miesięcy z żerańskich taśm zaczną zjeżdżać (obok lanosów i matizów) brytyjskie rovery. (KT)
Ręce precz od sojuszy!
Okładką ilustrującą artykuł "Niemiecki koń trojański" (nr 38) ugodziliśmy w sojusze. Godzenie w sojusze było jedną z najcięższych zbrodni w czasach PRL. Tym bardziej że miłość do głównego sojusznika - ZSRR -
nakazywała konstytucja (od 1976 r.). Prawodawstwo demokratycz-
nej Rzeczypospolitej Polskiej za godzenie w sojusze nie karze, ale w głowach wielu wciąż tkwi tamten zakaz (kłania się homo sovieticus). Tym, którzy ośmielają się pokazywać, że sojusznicy zachowują się nie fair, ochotnicy sojuszniczej czujności sami wymierzają karę. Przykre, że są nimi prawomyślni w starym stylu publicyści. Bo przecież są wykształceni, jeżdżą po świecie i wiedzą, co to jest wolna prasa. Niczym słynna w czasach PRL prokurator Wiesława Bardonowa, za godzenie w sojusze zaatakowali nas Piotr Buras w "Rzeczpospolitej" i Jarosław Giziński w "Newsweeku". Zrobili to z włas-nej i nieprzymuszonej woli, bo przecież na poglądy Burasa nie ma wpływu to, że współpracuje z finansowanym przez niemiecki rząd Centrum Studiów Międzynarodowych, podobnie jak na poglądy Gizińskiego nie ma najmniejszego wpływu niemiecki wydawca "Newsweeka" - Axel Springer.
Czyżby słynne biuro prasy nieboszczki monopartii (decydujące o tym, co wolno pisać) przeniosło się do Berlina lub jego niemieckich ekspozytur w Polsce? Podobieństwo działania i myślenia jest zaskakujące. Oskarżono nas oto o stosowanie metod propagandy stalinowskiej (dlaczego nie goebbelsowskiej?), zimnowojennej, nie wspominając już o takich drobiazgach jak zły smak. Pisząc prawdę, byliśmy stronniczy. Gdybyśmy - tak jak nasi krytycy - prezentowali zakłamany punkt widzenia Eriki Steinbach, bylibyśmy cywilizowani, mielibyśmy świetny gust itp. Tylko że taka prawda już była - w gazecie o tym samym tytule wydawanej w Moskwie.
Sławomir Sieradzki
Huba na komputerach posłów
Firma Fujitsu Services, z którą Kancelaria Sejmu (za 9,6 mln zł) zawarła umowę, mogła przeglądać zawartość komputerów posłów bez ich wiedzy. Wyszło także na jaw, że firma nie gwarantowała poufności danych i nie odpowiadała za uszkodzenia systemu. Teraz okazuje się, że za każdą dodatkową usługę Fujitsu Services życzy sobie osobnych opłat. Tomasz Maćkała, poseł PO, prenumeruje program prawny Lex. Co miesiąc otrzymuje dyskietkę do samodzielnej, bardzo prostej instalacji. Poseł był bardzo zdziwiony, kiedy dowiedział się, że bez zgody firmy informatycznej (Fujitsu Services została kupiona przez spółkę S&T) nie może tego zrobić. A ta zażądała 60 zł za każdą aktualizację (po interwencji Kancelarii Sejmu - 30 zł). - Każde dziecko wie, że komputerem nie sposób posługiwać się efektywnie bez ściągania drobnych programów instalacyjnych. Gdyby wszyscy parlamentarzyści chcieli skorzystać z podobnej usługi, to rocznie firma zarobiłaby ponad 200 tys. zł. To absurd! - mówi Maćkała.
Socjalistyczny kapitalizm
Pracownicy przedsiębiorstw państwowych są najbardziej zadowoloną z zamiany socjalizmu na kapitalizm grupą społeczną w Polsce - wynika z ankiety Pracowni Badań Społecznych w Sopocie. Aż 79 proc. z nich popiera zmiany zapoczątkowane w 1989 r., podczas gdy wśród pracowników sektora prywatnego - 67 proc. Nic dziwnego. W III RP ziszcza się marzenie wielu pokoleń Polaków: pracować jak w socjalizmie, zarabiać jak w kapitalizmie. Będący na garnuszku państwa wypracowują zaledwie jedną trzecią tego, co sektor prywatny, a pensje mają o 15 proc. wyższe. Skąd rząd bierze na to pieniądze? Od podatników z efektywnego i dochodowego sektora prywatnego. Badania PBS potwierdzają tezę Marksa, że najbardziej zadowoleni z kapitalistycznych porządków są kapitalistyczni krwiopijcy. (AP)
Wojna na osi pokoju
Poszliśmy na tę wojnę sami, bez mandatu Rady Bezpieczeństwa i teraz sami zaprowadzimy tam pokój, a jeśli ktoś, na przykład ONZ, chce do nas dołączyć, proszę bardzo - mniej więcej taki ton miało oświadczenie George'a W. Busha na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Rozczarował się każdy, kto liczył, że Stany Zjednoczone w jakikolwiek sposób dadzą do zrozumienia, iż potrzebują pomocy. Colin Powell mówił wprost: "Nie przyszliśmy tu prosić o wsparcie w postaci dodatkowych oddziałów". Wtórował mu sekretarz obrony Donald H. Rumsfeld, twierdząc, że "z mandatem ONZ czy bez, do Iraku nie zostanie wysłanych więcej niż 15 tys. żołnierzy sił międzynarodowych". Bezpośrednio po rozmowach ze Schröderem prezydent USA spotkał się z Jacques'em Chirakiem. Atmosfera była lodowata. Po tym spotkaniu odwołano nawet zwyczajową sesję dla fotoreporterów. "Amerykanie nie przeprosili, Francja nie wybaczyła" - skwitował spotkanie "The Economist". (AJ)
Eurosekta
Kościół scjentologiczny otworzył swoją siedzibę w samym sercu dzielnicy europejskiej w Brukseli. Ta niezwykle prężna sekta uznawana jest za wyjątkowo niebezpieczną, ale belgijskie prawo nie zakazuje jej posiadania nieruchomości. Sekta nazywa swoją placówkę niewinnie: Europejskie Biuro Spraw Publicznych i Praw Człowieka. To jednak nic innego jak nowy przyczółek scjentologów w Europie. Deputowani do Parlamentu Europejskiego obawiają się, że nazwa placówki będzie przyczyną nieustannych nieporozumień i ułatwi sekcie wnikanie w struktury unii.
Richard Gere - lama
Richard Gere, największy wśród hollywoodzkich sław bojownik o niepodległość Tybetu, udowodnił niedawno, że jego zaangażowanie nie kończy się na deklaracjach. Wraz z inną gwiazdą kina, Goldie Hawn, która - podobnie jak Gere - jest długoletnią znajomą Dalajlamy, wyasygnowali milion dolarów na poprawę warunków życia w mieście McLoadganj na północy Indii. Mieszka tam wielu Tybetańczyków, którzy opuścili okupowaną przez Chiny ojczyznę. Mieści się tam również główna siedziba "emigracyjnego" rządu tybetańskiego.
Na czym polega propaganda nienawiści od Goebbelsa do bin Ladena? Jak przeciwdziałać ksenofobii i rasizmowi? Jak zmienił się świat po
11 września? - takie pytania stawiano podczas międzynarodowej konferencji Tolerancja.pl. w krakowskiej Willi Decjusza. - Żyjemy w dziwnym świecie, w którym coraz więcej państw podpisuje Kartę Narodów Zjednoczonych, ale nie zmniejsza się nasza nietolerancja - stwierdził Andrew C. Koss, radca ds. publicznych ambasady USA. Uczestnicy debaty, m.in. prezes IPN prof. Leon Kieres, Mark Potok z Southern Poverty Law Center w Alabamie i dziennikarz "Gazety Wyborczej" Konstanty Gebert, opisywali tolerancję na podstawie tego, co im się przytrafiło. - Jeżeli 60 proc. Polaków uważa, że należy przyjmować uchodźców, to znaczy, że jesteśmy tolerancyjni. Niestety, często tylko w deklaracjach - zauważyła Agnieszka Siarkiewicz z warszawskiego oddziału UNHCR. W spotkaniu prowadzonym przez Marka Króla, redaktora naczelnego "Wprost", uczestniczyli również przedstawiciele Stowarzyszenia Romów w Polsce, Ormiańskiego Towarzystwa Kulturalnego, Amnesty International i Żydowskiego Instytutu Historycznego. (JK)
FSO życie po życiu
Po ośmiu dniach przebywania w stanie śmierci klinicznej żerańska fabryka Dae-woo-FSO powróciła do życia. Kiedy 18 września podczas walnego zebrania akcjonariuszy FSO reprezentant centrali Dae-woo Motor z Seulu nie zgodził się na plan ratunkowy dla fabryki, zawisła nad nią groźba upadłości i utraty czekającego na realizację kontraktu na dostawę 100 tys. aut na Ukrainę. Naprędce wysłany do Seulu wiceminister gospodarki Jacek Piechota zdołał jednak do piątku 26 września przekonać syndyka Daewoo Motor, koreański Exim Bank oraz ubezpieczyciela kredytów eksportowych KEICO do zaakceptowania porozumienia. W efekcie około 700 mln USD długu FSO ma być zamienione na akcje i objęte przez Daewoo Motor (jednego z głównych wierzycieli polskiej spółki). Wcześniej na restrukturyzację zadłużenia w wysokości 591 mln zł zgodziło się sześć polskich banków i Ministerstwo Skarbu Państwa. Koreańczycy obiecali Piechocie, że zrobią wszystko, by na tę operację zgodził się sąd sprawujący zarząd komisaryczny nad Daewoo Motor. Jeśli nie dostarczą zgody sądu na wznawiane w poniedziałek 29 września WZA polskiej spółki, jej przyszłość znów będzie zagrożona. Jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie, za kilkanaście miesięcy z żerańskich taśm zaczną zjeżdżać (obok lanosów i matizów) brytyjskie rovery. (KT)
Ręce precz od sojuszy!
Okładką ilustrującą artykuł "Niemiecki koń trojański" (nr 38) ugodziliśmy w sojusze. Godzenie w sojusze było jedną z najcięższych zbrodni w czasach PRL. Tym bardziej że miłość do głównego sojusznika - ZSRR -
nakazywała konstytucja (od 1976 r.). Prawodawstwo demokratycz-
nej Rzeczypospolitej Polskiej za godzenie w sojusze nie karze, ale w głowach wielu wciąż tkwi tamten zakaz (kłania się homo sovieticus). Tym, którzy ośmielają się pokazywać, że sojusznicy zachowują się nie fair, ochotnicy sojuszniczej czujności sami wymierzają karę. Przykre, że są nimi prawomyślni w starym stylu publicyści. Bo przecież są wykształceni, jeżdżą po świecie i wiedzą, co to jest wolna prasa. Niczym słynna w czasach PRL prokurator Wiesława Bardonowa, za godzenie w sojusze zaatakowali nas Piotr Buras w "Rzeczpospolitej" i Jarosław Giziński w "Newsweeku". Zrobili to z włas-nej i nieprzymuszonej woli, bo przecież na poglądy Burasa nie ma wpływu to, że współpracuje z finansowanym przez niemiecki rząd Centrum Studiów Międzynarodowych, podobnie jak na poglądy Gizińskiego nie ma najmniejszego wpływu niemiecki wydawca "Newsweeka" - Axel Springer.
Czyżby słynne biuro prasy nieboszczki monopartii (decydujące o tym, co wolno pisać) przeniosło się do Berlina lub jego niemieckich ekspozytur w Polsce? Podobieństwo działania i myślenia jest zaskakujące. Oskarżono nas oto o stosowanie metod propagandy stalinowskiej (dlaczego nie goebbelsowskiej?), zimnowojennej, nie wspominając już o takich drobiazgach jak zły smak. Pisząc prawdę, byliśmy stronniczy. Gdybyśmy - tak jak nasi krytycy - prezentowali zakłamany punkt widzenia Eriki Steinbach, bylibyśmy cywilizowani, mielibyśmy świetny gust itp. Tylko że taka prawda już była - w gazecie o tym samym tytule wydawanej w Moskwie.
Sławomir Sieradzki
Huba na komputerach posłów
Firma Fujitsu Services, z którą Kancelaria Sejmu (za 9,6 mln zł) zawarła umowę, mogła przeglądać zawartość komputerów posłów bez ich wiedzy. Wyszło także na jaw, że firma nie gwarantowała poufności danych i nie odpowiadała za uszkodzenia systemu. Teraz okazuje się, że za każdą dodatkową usługę Fujitsu Services życzy sobie osobnych opłat. Tomasz Maćkała, poseł PO, prenumeruje program prawny Lex. Co miesiąc otrzymuje dyskietkę do samodzielnej, bardzo prostej instalacji. Poseł był bardzo zdziwiony, kiedy dowiedział się, że bez zgody firmy informatycznej (Fujitsu Services została kupiona przez spółkę S&T) nie może tego zrobić. A ta zażądała 60 zł za każdą aktualizację (po interwencji Kancelarii Sejmu - 30 zł). - Każde dziecko wie, że komputerem nie sposób posługiwać się efektywnie bez ściągania drobnych programów instalacyjnych. Gdyby wszyscy parlamentarzyści chcieli skorzystać z podobnej usługi, to rocznie firma zarobiłaby ponad 200 tys. zł. To absurd! - mówi Maćkała.
Socjalistyczny kapitalizm
Pracownicy przedsiębiorstw państwowych są najbardziej zadowoloną z zamiany socjalizmu na kapitalizm grupą społeczną w Polsce - wynika z ankiety Pracowni Badań Społecznych w Sopocie. Aż 79 proc. z nich popiera zmiany zapoczątkowane w 1989 r., podczas gdy wśród pracowników sektora prywatnego - 67 proc. Nic dziwnego. W III RP ziszcza się marzenie wielu pokoleń Polaków: pracować jak w socjalizmie, zarabiać jak w kapitalizmie. Będący na garnuszku państwa wypracowują zaledwie jedną trzecią tego, co sektor prywatny, a pensje mają o 15 proc. wyższe. Skąd rząd bierze na to pieniądze? Od podatników z efektywnego i dochodowego sektora prywatnego. Badania PBS potwierdzają tezę Marksa, że najbardziej zadowoleni z kapitalistycznych porządków są kapitalistyczni krwiopijcy. (AP)
Wojna na osi pokoju
Poszliśmy na tę wojnę sami, bez mandatu Rady Bezpieczeństwa i teraz sami zaprowadzimy tam pokój, a jeśli ktoś, na przykład ONZ, chce do nas dołączyć, proszę bardzo - mniej więcej taki ton miało oświadczenie George'a W. Busha na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Rozczarował się każdy, kto liczył, że Stany Zjednoczone w jakikolwiek sposób dadzą do zrozumienia, iż potrzebują pomocy. Colin Powell mówił wprost: "Nie przyszliśmy tu prosić o wsparcie w postaci dodatkowych oddziałów". Wtórował mu sekretarz obrony Donald H. Rumsfeld, twierdząc, że "z mandatem ONZ czy bez, do Iraku nie zostanie wysłanych więcej niż 15 tys. żołnierzy sił międzynarodowych". Bezpośrednio po rozmowach ze Schröderem prezydent USA spotkał się z Jacques'em Chirakiem. Atmosfera była lodowata. Po tym spotkaniu odwołano nawet zwyczajową sesję dla fotoreporterów. "Amerykanie nie przeprosili, Francja nie wybaczyła" - skwitował spotkanie "The Economist". (AJ)
Eurosekta
Kościół scjentologiczny otworzył swoją siedzibę w samym sercu dzielnicy europejskiej w Brukseli. Ta niezwykle prężna sekta uznawana jest za wyjątkowo niebezpieczną, ale belgijskie prawo nie zakazuje jej posiadania nieruchomości. Sekta nazywa swoją placówkę niewinnie: Europejskie Biuro Spraw Publicznych i Praw Człowieka. To jednak nic innego jak nowy przyczółek scjentologów w Europie. Deputowani do Parlamentu Europejskiego obawiają się, że nazwa placówki będzie przyczyną nieustannych nieporozumień i ułatwi sekcie wnikanie w struktury unii.
Richard Gere - lama
Richard Gere, największy wśród hollywoodzkich sław bojownik o niepodległość Tybetu, udowodnił niedawno, że jego zaangażowanie nie kończy się na deklaracjach. Wraz z inną gwiazdą kina, Goldie Hawn, która - podobnie jak Gere - jest długoletnią znajomą Dalajlamy, wyasygnowali milion dolarów na poprawę warunków życia w mieście McLoadganj na północy Indii. Mieszka tam wielu Tybetańczyków, którzy opuścili okupowaną przez Chiny ojczyznę. Mieści się tam również główna siedziba "emigracyjnego" rządu tybetańskiego.
Więcej możesz przeczytać w 40/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.