Polskim ustawodawcom najlepiej wychodzi produkowanie furtek ustawowych
W polskim prawie podatkowym znaleziono kilkadziesiąt furtek, przez które wyciekło kilkadziesiąt miliardów złotych. Zamknięto je? Skądże! Gdyby dziennikarze nie napisali o wadach rozporządzenia ministra finansów z 28 lipca 2003 r. o podatku akcyzowym, budżet państwa mógłby znowu stracić miliardy złotych. Wielu przedsiębiorców odliczałoby sobie nie tylko VAT, ale i akcyzę zawartą w cenie benzyn i olejów napędowych. Takich lapsusów Ministerstwa Finansów już się nawet nie chce komentować. Rodzi się pytanie, czy biorą się one z głupoty, czy też urzędnicy popełniają je z premedytacją. Z jednej strony, głupota nie zna granic i nigdy nie wiadomo, czego można się spodziewać. Z drugiej - działania z premedytacją mogą być jeszcze bardziej niebezpieczne - zarówno dla podatników, jak i dla budżetu państwa.
Furtka, czyli brama ignorantów
Wszystko zaczęło się na początku lat 90. Niedoskonałość prawa tłumaczono wówczas brakiem doświadczenia legislacyjnego i teorią zbyt szybko zmieniającej się rzeczywistości gospodarczej. Rozporządzenie ministra finansów z 30 grudnia 1989 r. w sprawie nałożenia podatku obrotowego na niektóre towary sprowadzane przez osoby fizyczne lub nadesłane tym osobom z zagranicy zwolniło od opodatkowania "osoby zagraniczne". Zaczęły więc one na masową skalę sprowadzać do Polski bez opodatkowania wyroby, które dziś określa się mianem akcyzowych. Dopiero po trzech miesiącach zamknięto tę furtkę, otwierając natychmiast inną - od podatku importowego zwolniono towary, na które w taryfie celnej ustalono zerowe stawki. W rozporządzeniu Rady Ministrów z 30 grudnia 1989 r. w sprawie ceł na towary przywożone z zagranicy ustalono zaś, że import z krajów rozwijających się jest objęty taką właśnie uprzywilejowaną stawką celną. Do Polski zaczął płynąć strumień towarów z Lesoto i Mauretanii, które były nie producentami, lecz krajami tranzytowymi, w dodatku często tylko na papierze.
Rozporządzenie ministra finansów z 18 maja 1990 r. w sprawie zwolnienia od podatku obrotowego i dochodowego podatników osiągających przychody z niektórych rodzajów nowo uruchomionej działalności gospodarczej wywołało gwałtowny wzrost liczby podmiotów zajmujących się importem towarów. Te firmy sprowadzały towary i z dużą marżą sprzedawały je przedsiębiorstwom działającym od dawna, które z kolei zbywały je prawie po kosztach nabycia. Zysk - nie opodatkowany - kumulowany był więc w nowych podmiotach, rejestrowanych na "ciocie i babcie". Zwolnienie przysługiwało na rok, dwa lata lub pięć lat, w zależności od rodzaju działalności gospodarczej. Było udzielane pod warunkiem, że podatnik co najmniej przez dwa lata po upływie okresu zwolnienia nie zaprzestanie na stałe prowadzenia działalności gospodarczej. Wyjaśnienie pojęcia "stałego zaprzestania działalności" znalazło się w kolejnym rozporządzeniu ministra finansów. Na jego podstawie uznano, że jest to "likwidacja działalności gospodarczej" oraz jej przerwanie przez zaniechanie zakupów i sprzedaży towarów handlowych, produkcji wyrobów albo świadczenia usług co najmniej przez trzy kolejne miesiące. I tak przez dwa lata po okresie zwolnienia wiele firm co trzy miesiące coś kupowało albo sprzedawało lub świadczyło jakąś usługę. Często zresztą miało to charakter czynności prawnej pozornej, a więc w świetle kodeksu cywilnego nieważnej.
Podobny mechanizm funkcjonował w zakładach pracy chronionej. Zarządzenie ministra finansów z 16 czerwca 1993 r. w sprawie zaniechania poboru podatku od towarów i usług od zakładów pracy chronionej spowodowało, że zaczęły one masowo importować towary z zagranicy, nakładając wysoką marżę przy ich odsprzedawaniu w Polsce. Nabywcy tych dóbr z powrotem je eksportowali z zerową stawką VAT, co rodziło prawo do odzyskania z urzędów skarbowych podatku VAT zapłaconego z tytułu prowadzonej działalności gospodarczej. Obostrzenia wprowadzono dopiero zarządzeniem ministra finansów z 7 grudnia 1995 r.
Furtka graniczna
Rozporządzenie ministra finansów z 15 lutego 1991 r. w sprawie stawek podatku obrotowego od towarów sprowadzanych lub nadsyłanych z zagranicy oraz zwolnień od tego podatku opublikowane 25 lutego 1991 r. miało wielce zastanawiający termin vacatio legis - 2 marca 1991 r. Dziwnym trafem w ciągu trzech dni na przełomie lutego i marca 1991 r. na wszystkich przejściach granicznych porobiły się kolejki samochodów oczekujących na odprawę celną. Oczywiście, z technicznego punktu widzenia, niewielu przedsiębiorców, którzy dowiedzieli się 25 lutego o planowanych zmianach podatkowych, mogło zorganizować zaopatrzenie przed datą wprowadzenia nowych przepisów. W ostatnim dniu lutego na przejścia graniczne zaczęło jednak zjeżdżać o wiele więcej samochodów niż zwykle. Może więc ktoś wiedział wcześniej, a może był to przypadek? Rozporządzenie zostało zresztą znowelizowane już po 10 dniach obowiązywania - 12 marca 1991 r., a następnie 26 lipca 1991 r. Za pierwszym razem termin vacatio legis wyznaczono na 14 dni, za drugim razem nie było go wcale - rozporządzenie opublikowane 31 lipca, a zaczęło obowiązywać 1 sierpnia. Tym bardziej zastanawia nadzwyczajny termin trzydniowego vacatio legis na przełomie lutego i marca. Przywileje podatników, którzy zdążyli na granicę przed 2 marca, były jednak bronione. Stwierdzono bowiem jednoznacznie, że do sprzedaży towarów sprowadzonych z zagranicy przed 2 marca 1991 r. należy stosować wcześniejsze zasady opodatkowania.
Przy drugiej nowelizacji rozporządzenia na pięć dni - do 5 sierpnia 1991 r. - zwolniono z podatku obrotowego orzeszki ziemne, wodę mineralną, mydło, kostki szklane, krany, łożyska, transformatory i maszyny elektryczne. Na zapałki, jachty, broń, zapalniczki i kamery wideo utrzymano przez te pięć dni stawkę 25-procentową zamiast nowo wprowadzonej 40-procentowej, a na karty do gry 25-procentową zamiast 65-procentowej. Czy ktoś jest w stanie racjonalnie wytłumaczyć te posunięcia? Dlaczego zwolniono z opodatkowania orzeszki ziemne, a brazylijske już nie?
Furtka do fikcji
W latach 1995-1996 podatnicy zaoszczędzili około 3 mld zł dzięki odliczaniu od dochodu przed opodatkowaniem darowizn dla osób fizycznych. Z liberalnego punktu widzenia, wydaje się, że stało się dobrze
- podatnikom zostało w kieszeniach więcej pieniędzy - ale tylko niektórym i nie do końca tym uczciwym. Oczywiście, wielu podatników skorzystało z możliwości odliczenia sum, którymi wspierają najbliższych. Nigdy się jednak nie dowiemy, ile pieniędzy darowano fikcyjnie. Sprawa przyczyniła się do powstania niedobrych relacji między państwem i obywatelami.
Wiele absurdów powstało w przepisach podatkowych i celnych. O aferze alkoholowej, która powinna przejść do historii jako kuriozalny przykład bałaganu legislacyjnego, nawet nie warto wspominać. Dziś
- po spektakularnym zatrzymaniu Romana Kluski - w modzie jest sprawa opodatkowania komputerów. W tym wypadku państwo nie naraziło się na straty, lecz na śmieszność. Z podatku VAT zwolniono komputery dla szkół pochodzące z importu, co spowodowało, że krajowa produkcja pecetów była niekonkurencyjna. Polscy przedsiębiorcy w walce z głupotą urzędników wymyślili, że będą najpierw komputery eksportować, żeby potem mogli je importować. Teraz są za to ścigani. A przecież podatku VAT nie zapłaciło Ministerstwo Edukacji, czyli budżet nie stracił!
Furtka olejowa
Stefan Kisielewski stwierdził kiedyś, że socjalizm to ustrój, który bohatersko zmaga się z problemami nie znanymi w ogóle w kapitalizmie. Przypomina mi się ta mądrość, gdy obserwuję, jak jedne organy państwa zmagają się z "aferą paliwową", do której w ogóle by nie doszło, gdyby nie działalność innych organów państwa. Tak zwane "przekręty paliwowe" były możliwe tylko dlatego, że państwo postanowiło zróżnicować opodatkowanie rzeczy bardzo podobnych, jak chociażby oleje napędowe i opałowe. Olej opałowy nie różni się specjalnie od oleju napędowego, zwłaszcza letniego, bez ryzyka można go więc wykorzystywać do jazdy samochodem i dzięki temu oszczędzać, bo sprzedaż tego oleju nie jest objęta akcyzą. W efekcie zużycie oleju opałowego w Polsce było latem większe niż zimą. Z punktu widzenia finansów publicznych sensu ekonomicznego w takim zróżnicowaniu olejów nie ma żadnego, jest natomiast sens "społeczno-polityczny". Dlatego stworzono przepisy, które umożliwiły funkcjonowanie "mafii" paliwowej.
W szczytnym celu ochrony środowiska promowano produkcję olejów napędowych z komponentów pochodzących z regeneracji tak zwanych olejów przepracowanych. W Polsce jest jedna instalacja do regeneracji olejów przepracowanych w ścisłym znaczeniu pojęcia regeneracji. W przypisie (!!!) do tabeli stanowiącej załącznik do rozporządzenia do ustawy VAT malutkimi literami zaczęto dopisywać inne warunki, które mieli spełniać producenci takich olejów, by skorzystać ze zwolnienia podatkowego. Przypis ten przez kilka lat zmieniano kilkanaście razy. Dzięki temu liczba uprawnionych do skorzystania ze zwolnienia podatkowego gwałtownie wzrosła. Przy okazji wyszło na jaw, że wydano kilkadziesiąt koncesji na produkcję olejów. Prawie jak w Kuwejcie, tylko gdzie są te rafinerie? Chętnych do regenerowania olejów przepracowanych znalazło się tak wielu, gdyż ta produkcja - nie objęta akcyzą - była niezwykle opłacalna. W końcu olej przepracowany, czyli zużyty, stał się droższy od świeżego, i zaczęto go do Polski importować. Czysty absurd!
Gwiazdowski podpowiada Raczce
Furtka, czyli brama ignorantów
Wszystko zaczęło się na początku lat 90. Niedoskonałość prawa tłumaczono wówczas brakiem doświadczenia legislacyjnego i teorią zbyt szybko zmieniającej się rzeczywistości gospodarczej. Rozporządzenie ministra finansów z 30 grudnia 1989 r. w sprawie nałożenia podatku obrotowego na niektóre towary sprowadzane przez osoby fizyczne lub nadesłane tym osobom z zagranicy zwolniło od opodatkowania "osoby zagraniczne". Zaczęły więc one na masową skalę sprowadzać do Polski bez opodatkowania wyroby, które dziś określa się mianem akcyzowych. Dopiero po trzech miesiącach zamknięto tę furtkę, otwierając natychmiast inną - od podatku importowego zwolniono towary, na które w taryfie celnej ustalono zerowe stawki. W rozporządzeniu Rady Ministrów z 30 grudnia 1989 r. w sprawie ceł na towary przywożone z zagranicy ustalono zaś, że import z krajów rozwijających się jest objęty taką właśnie uprzywilejowaną stawką celną. Do Polski zaczął płynąć strumień towarów z Lesoto i Mauretanii, które były nie producentami, lecz krajami tranzytowymi, w dodatku często tylko na papierze.
Rozporządzenie ministra finansów z 18 maja 1990 r. w sprawie zwolnienia od podatku obrotowego i dochodowego podatników osiągających przychody z niektórych rodzajów nowo uruchomionej działalności gospodarczej wywołało gwałtowny wzrost liczby podmiotów zajmujących się importem towarów. Te firmy sprowadzały towary i z dużą marżą sprzedawały je przedsiębiorstwom działającym od dawna, które z kolei zbywały je prawie po kosztach nabycia. Zysk - nie opodatkowany - kumulowany był więc w nowych podmiotach, rejestrowanych na "ciocie i babcie". Zwolnienie przysługiwało na rok, dwa lata lub pięć lat, w zależności od rodzaju działalności gospodarczej. Było udzielane pod warunkiem, że podatnik co najmniej przez dwa lata po upływie okresu zwolnienia nie zaprzestanie na stałe prowadzenia działalności gospodarczej. Wyjaśnienie pojęcia "stałego zaprzestania działalności" znalazło się w kolejnym rozporządzeniu ministra finansów. Na jego podstawie uznano, że jest to "likwidacja działalności gospodarczej" oraz jej przerwanie przez zaniechanie zakupów i sprzedaży towarów handlowych, produkcji wyrobów albo świadczenia usług co najmniej przez trzy kolejne miesiące. I tak przez dwa lata po okresie zwolnienia wiele firm co trzy miesiące coś kupowało albo sprzedawało lub świadczyło jakąś usługę. Często zresztą miało to charakter czynności prawnej pozornej, a więc w świetle kodeksu cywilnego nieważnej.
Podobny mechanizm funkcjonował w zakładach pracy chronionej. Zarządzenie ministra finansów z 16 czerwca 1993 r. w sprawie zaniechania poboru podatku od towarów i usług od zakładów pracy chronionej spowodowało, że zaczęły one masowo importować towary z zagranicy, nakładając wysoką marżę przy ich odsprzedawaniu w Polsce. Nabywcy tych dóbr z powrotem je eksportowali z zerową stawką VAT, co rodziło prawo do odzyskania z urzędów skarbowych podatku VAT zapłaconego z tytułu prowadzonej działalności gospodarczej. Obostrzenia wprowadzono dopiero zarządzeniem ministra finansów z 7 grudnia 1995 r.
Furtka graniczna
Rozporządzenie ministra finansów z 15 lutego 1991 r. w sprawie stawek podatku obrotowego od towarów sprowadzanych lub nadsyłanych z zagranicy oraz zwolnień od tego podatku opublikowane 25 lutego 1991 r. miało wielce zastanawiający termin vacatio legis - 2 marca 1991 r. Dziwnym trafem w ciągu trzech dni na przełomie lutego i marca 1991 r. na wszystkich przejściach granicznych porobiły się kolejki samochodów oczekujących na odprawę celną. Oczywiście, z technicznego punktu widzenia, niewielu przedsiębiorców, którzy dowiedzieli się 25 lutego o planowanych zmianach podatkowych, mogło zorganizować zaopatrzenie przed datą wprowadzenia nowych przepisów. W ostatnim dniu lutego na przejścia graniczne zaczęło jednak zjeżdżać o wiele więcej samochodów niż zwykle. Może więc ktoś wiedział wcześniej, a może był to przypadek? Rozporządzenie zostało zresztą znowelizowane już po 10 dniach obowiązywania - 12 marca 1991 r., a następnie 26 lipca 1991 r. Za pierwszym razem termin vacatio legis wyznaczono na 14 dni, za drugim razem nie było go wcale - rozporządzenie opublikowane 31 lipca, a zaczęło obowiązywać 1 sierpnia. Tym bardziej zastanawia nadzwyczajny termin trzydniowego vacatio legis na przełomie lutego i marca. Przywileje podatników, którzy zdążyli na granicę przed 2 marca, były jednak bronione. Stwierdzono bowiem jednoznacznie, że do sprzedaży towarów sprowadzonych z zagranicy przed 2 marca 1991 r. należy stosować wcześniejsze zasady opodatkowania.
Przy drugiej nowelizacji rozporządzenia na pięć dni - do 5 sierpnia 1991 r. - zwolniono z podatku obrotowego orzeszki ziemne, wodę mineralną, mydło, kostki szklane, krany, łożyska, transformatory i maszyny elektryczne. Na zapałki, jachty, broń, zapalniczki i kamery wideo utrzymano przez te pięć dni stawkę 25-procentową zamiast nowo wprowadzonej 40-procentowej, a na karty do gry 25-procentową zamiast 65-procentowej. Czy ktoś jest w stanie racjonalnie wytłumaczyć te posunięcia? Dlaczego zwolniono z opodatkowania orzeszki ziemne, a brazylijske już nie?
Furtka do fikcji
W latach 1995-1996 podatnicy zaoszczędzili około 3 mld zł dzięki odliczaniu od dochodu przed opodatkowaniem darowizn dla osób fizycznych. Z liberalnego punktu widzenia, wydaje się, że stało się dobrze
- podatnikom zostało w kieszeniach więcej pieniędzy - ale tylko niektórym i nie do końca tym uczciwym. Oczywiście, wielu podatników skorzystało z możliwości odliczenia sum, którymi wspierają najbliższych. Nigdy się jednak nie dowiemy, ile pieniędzy darowano fikcyjnie. Sprawa przyczyniła się do powstania niedobrych relacji między państwem i obywatelami.
Wiele absurdów powstało w przepisach podatkowych i celnych. O aferze alkoholowej, która powinna przejść do historii jako kuriozalny przykład bałaganu legislacyjnego, nawet nie warto wspominać. Dziś
- po spektakularnym zatrzymaniu Romana Kluski - w modzie jest sprawa opodatkowania komputerów. W tym wypadku państwo nie naraziło się na straty, lecz na śmieszność. Z podatku VAT zwolniono komputery dla szkół pochodzące z importu, co spowodowało, że krajowa produkcja pecetów była niekonkurencyjna. Polscy przedsiębiorcy w walce z głupotą urzędników wymyślili, że będą najpierw komputery eksportować, żeby potem mogli je importować. Teraz są za to ścigani. A przecież podatku VAT nie zapłaciło Ministerstwo Edukacji, czyli budżet nie stracił!
Furtka olejowa
Stefan Kisielewski stwierdził kiedyś, że socjalizm to ustrój, który bohatersko zmaga się z problemami nie znanymi w ogóle w kapitalizmie. Przypomina mi się ta mądrość, gdy obserwuję, jak jedne organy państwa zmagają się z "aferą paliwową", do której w ogóle by nie doszło, gdyby nie działalność innych organów państwa. Tak zwane "przekręty paliwowe" były możliwe tylko dlatego, że państwo postanowiło zróżnicować opodatkowanie rzeczy bardzo podobnych, jak chociażby oleje napędowe i opałowe. Olej opałowy nie różni się specjalnie od oleju napędowego, zwłaszcza letniego, bez ryzyka można go więc wykorzystywać do jazdy samochodem i dzięki temu oszczędzać, bo sprzedaż tego oleju nie jest objęta akcyzą. W efekcie zużycie oleju opałowego w Polsce było latem większe niż zimą. Z punktu widzenia finansów publicznych sensu ekonomicznego w takim zróżnicowaniu olejów nie ma żadnego, jest natomiast sens "społeczno-polityczny". Dlatego stworzono przepisy, które umożliwiły funkcjonowanie "mafii" paliwowej.
W szczytnym celu ochrony środowiska promowano produkcję olejów napędowych z komponentów pochodzących z regeneracji tak zwanych olejów przepracowanych. W Polsce jest jedna instalacja do regeneracji olejów przepracowanych w ścisłym znaczeniu pojęcia regeneracji. W przypisie (!!!) do tabeli stanowiącej załącznik do rozporządzenia do ustawy VAT malutkimi literami zaczęto dopisywać inne warunki, które mieli spełniać producenci takich olejów, by skorzystać ze zwolnienia podatkowego. Przypis ten przez kilka lat zmieniano kilkanaście razy. Dzięki temu liczba uprawnionych do skorzystania ze zwolnienia podatkowego gwałtownie wzrosła. Przy okazji wyszło na jaw, że wydano kilkadziesiąt koncesji na produkcję olejów. Prawie jak w Kuwejcie, tylko gdzie są te rafinerie? Chętnych do regenerowania olejów przepracowanych znalazło się tak wielu, gdyż ta produkcja - nie objęta akcyzą - była niezwykle opłacalna. W końcu olej przepracowany, czyli zużyty, stał się droższy od świeżego, i zaczęto go do Polski importować. Czysty absurd!
Gwiazdowski podpowiada Raczce
Jak sprytni wiercĄ dziurki w budŻecie Bioakcyza Na nieopodatkowaniu komponentów do produkcji nowego wynalazku, jakim są tzw. biopaliwa, budżet ma tracić, według ministerialnych rachunków, ponad miliard złotych rocznie. Można postawić na to, że straci więcej. Polak przecież potrafi, co już udowodnił przy okazji ucieczki przed akcyzą przy różnych produktach naftowych. Utrzymywanie zróżnicowania stawek akcyzy na podobne do siebie towary będzie w dalszym ciągu sprzyjało nadużyciom. Samozatrudnionko Żeby się ustrzec przed przechodzeniem na samozatrudnienie najlepiej zarabiających podatników, chcących płacić 19-procentowy podatek dla przedsiębiorców, rząd planuje wprowadzenie bzdury w postaci wymogu wcześniejszego prowadzenia działalności gospodarczej w wypadku tych, którzy mieliby z tej stawki korzystać. Co bardziej zapobiegliwi rejestrują siebie i ciocie już teraz. Będą pewnie sprzedawali usługi "wystawiania faktur". RyczaŁcik dla wybranych Warszawka od dawna plotkowała o "pożarze" na planie zdjęciowym "Quo vadis", nabijał się z niego Juliusz Machulski w "Superprodukcji". Dziś prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie, a rząd zamierza objąć 20-procentowym ryczałtem usługi w zakresie PR, księgowości i prawa. Nawet jeśli nie przejdzie podatek 19-procentowy dla wszystkich przedsiębiorców, to pewnie przejdzie ten ryczałcik. Agencje PR będą wymyślały kolejne pożary, księgowi będą je księgowali, a prawnicy będą bronili tych zaksięgowanych kosztów, pobierając wynagrodzenie dwa razy niżej opodatkowane niż dotychczas. Istne eldorado. Vacik Stawki podatku VAT pozostają zróżnicowane. Uwaga podatników skupia się więc na tym, jak zakwalifikować własną działalność, żeby płacić niższy podatek. Na przykład wafle cukiernicze od wafli spożywczych - inaczej opodatkowanych - różnią się... stopniem wilgotności. A woda, jak wiadomo, ma tę właściwość, że paruje... Pieniądze co prawda tej właściwości nie mają, ale za sprawą nieszczelnego systemu podatkowego potrafią wyparować z kasy państwa. Dziurki europejskie Wystarczy zrobić w tamie małą dziurę i wycieknie przez nią cała woda. W ustawodawstwie państw europejskich jest wiele takich "dziurek", z których mogą już korzystać obywatele Rzeczypospolitej. Można na przykład osiągnąć efektywną stopę podatkową niższą niż 5 proc. Ale o tym innym razem. |
Więcej możesz przeczytać w 40/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.