Czy Oleksy musi zniszczyć Millera, żeby zająć jego miejsce?
Gdy Leszek Miller gratulował Józefowi Oleksemu wyboru na szefa SLD na Mazowszu, ściskał rękę człowiekowi, który może go pozbawić stanowiska premiera i szefa partii. Bo to Oleksy jest obecnie najważniejszą osobą w SLD. Kiedy kilka tygodni temu były premier uczestniczył w spotkaniu z działaczami partyjnymi i biznesmenami, siedział przy stole, do którego ustawiła się długa kolejka petentów. Oleksy wysłuchiwał każdego, a niektórym obiecał, że zajmie się ich problemami. Obecną pozycję byłego premiera dobrze ilustruje krążąca po Warszawie anegdota. - Dokąd jedziemy? - pyta kierowca Józefa Oleksego. - Wszystko jedno. Wszędzie jestem potrzebny - odpowiada Oleksy.
Dwadzieścia sześć lat znajomości Millera z Oleksym to pasmo taktycznych sojuszy i wojenek. Jak w rosyjskiej kreskówce "Wilk i zając". Oleksy i Miller to się kłócą, to zastawiają na siebie pułapki, tarmoszą się, to znów godzą. Teraz może dojść do wojny na śmierć i życie, bo Miller raczej sam nie odejdzie, a Oleksy musi pokazać, że jest silny nie tylko symbolicznie. Jego kandydowanie na szefa SLD na Mazowszu było pierwszą demonstracją siły. - Oleksy dał do zrozumienia partyjnym kolegom: wy musicie mieć popleczników, którzy was będą wynosić do władzy! Tymczasem ja potrafię to zrobić sam - mówi Arkadiusz Kasznia, poseł SLD. Gdy w ubiegłym roku Oleksy spacerował po rodzinnym Nowym Sączu, ktoś krzyknął: "Oleksy na premiera!". Na to wiceprzewodniczący SLD odpowiedział: "Szukajcie, a znajdziecie. Czekajcie, a doczekacie się".
Skazani na wojnę
Wojna Oleksego z Millerem jest nieunikniona, bo SLD nie może sobie pozwolić na posiadanie słabego lidera, który w dodatku ostatnio nie walczy, tylko dryfuje. Miller już dawno nie jest kanclerzem, lecz co najwyżej szambelanem (pokojowcem). W partii ulotniła się atmosfera strachu przed jego siłą. Teraz nawet podczas jego wystąpień nie przerywa się rozmów. Obecny Miller to tylko atrapa dawnego. Miarą słabości szefa rządu jest opinia jednego z jego byłych doradców. - Na te czasy Oleksy byłby lepszym premierem niż Miller - mówi Jan Bisztyga. Tyle że Miller sam nie zrezygnuje. - Jak stary wilk będzie starał się do końca kąsać, chociaż już nie ma zębów - mówi jeden z posłów SLD. Działacze sojuszu jednak nie wiedzą, jak się pozbyć Millera. Liczą na to, że wie to Oleksy. - Jeśli były premier będzie czekał, aż władza spadnie mu z nieba, to mu nie spadnie. Tak twardy zawodnik jak Miller sam nie zrezygnuje. Jeśli Oleksy zacznie walczyć, to ma co najmniej 50 proc. szans na sukces - ocenia Jan Maria Rokita, szef klubu Platformy Obywatelskiej.
Były premier najwyraźniej ma ochotę znowu być szefem rządu. Na razie Oleksy tylko żartuje: "Zrobię to, czego będzie chciał naród". Jego stronnicy nie mają wątpliwości, że za jowialnością kryje się twardy gracz, który miał swój udział w ujawnianiu faktów i afer osłabiających pozycję Millera. Obecnie Oleksy jest dla Millera znacznie poważniejszym przeciwnikiem niż Aleksander Kwaśniewski. Prezydent nie mógł zastąpić Millera ani w partii, ani w rządzie, Oleksy może to zrobić. - Zapach krwi już czuć, a to znaczy, że będzie też trup - mówi o zbliżającej się wojnie Millera z Oleksym bliski współpracownik tego ostatniego. Tym bardziej że Miller nigdy nie był tak słaby, a Oleksy tak silny. I to nie tylko dlatego, że zajmuje obecnie trzy gabinety: szefa Komisji Europejskiej w Sejmie i dwa w siedzibie SLD na Rozbrat - wiceprzewodniczącego partii i szefa Mazowsza. Miller liczy jeszcze na to, że Oleksy może zostać wyeliminowany z politycznych rozgrywek. Już trzy lata temu sąd uznał byłego premiera za kłamcę lustracyjnego. Oleksy odwołał się do Sądu Najwyższego - proces jeszcze się nie zakończył.
Siłą Oleksego jest to, że podniósł się z upadku po oskarżeniu o szpiegostwo w grudniu 1995 r. Innym jego atutem jest to, iż jest lubiany nawet przez politycznych przeciwników. Lubią go również dziennikarze i hierarchia kościelna. W rodzinnym Nowym Sączu jest uważany za nieformalnego przywódcę wszystkich miejscowych polityków. Na pytanie, kto jest najwybitniejszą postacią w ich regionie, dziewięciu na dziesięciu nowosądeczan odpowiada: Józef Oleksy. - To polityk o bardzo szerokiej wiedzy, poczuciu humoru, świetny mówca używający staropolskich, zapomnianych słów - chwali byłego premiera biskup polowy Leszek Sławoj Głódź.
Beton kontra zuchwalec
Leszek Miller mawia, że znają się z Oleksym jak łyse konie. Spotkali się w 1977 r. w Komitecie Centralnym. - Wiedziałem wtedy tylko tyle, że Miller zajmuje się sprawami młodzieży - wspomina Oleksy. Po raz drugi spotkali się w 1984 r., kiedy Oleksy został kierownikiem Biura Centralnej Komisji Rewizyjnej PZPR. Wpadł wtedy na pomysł sprawdzenia, czy partia realizuje podjęte uchwały i rozpoczął kontrolę wydziałów w KC. Zaczął od Wydziału Młodzieży i Kultury Fizycznej, którym kierował Miller. - Miller długo mi wypominał tę kontrolę, chociaż raport nie był dramatyczny. Pomysł, by kontrolować wydziały KC, odebrano jednak wtedy jako przejaw mojego zuchwalstwa - opowiada Oleksy. Potem został usunięty z KC i jak Miller zesłany na prowincję - Oleksy był I sekretarzem KW PZPR w Białej Podlaskiej, Miller w Skierniewicach. Wówczas w ich stosunkach zapanował rozejm. Prywatnie byli sąsiadami - ich mieszkania dzieliły dwa bloki.
Pod koniec PRL Miller zaczął robić wielką karierę dzięki poparciu gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Został sekretarzem KC PZPR, a potem członkiem Biura Politycznego KC. - Kiedy Jaruzelski odwiedził Skierniewice i zjadł z nim obiad, był to sygnał, że Miller wkrótce awansuje - mówi Oleksy. Jego samego do stolicy ściągnął Mieczysław Rakowski. Kiedy Rakowski został premierem, mianował Oleksego ministrem odpowiedzialnym za kontakty ze związkami zawodowymi. Teraz mówi, że właściwie był ministrem do spraw "Solidarności".
4 czerwca 1989 r. Miller przegrał w wyborach do Senatu, natomiast Oleksy dostał się do Sejmu. Gdy jako poseł chodził na odprawy do KC PZPR, otrzymywał nagany za pomysły tworzenia nowej formacji na bazie klubu parlamentarnego. Ganił go Miller, który w wywiadzie rzece "Dogońmy Europę" tak wspomina tamte czasy: "Relacje były coraz trudniejsze: kierownictwo partii chciało jednego, a kierownictwo klubu realizowało coś innego". Millera i Oleksego pogodził Kwaśniewski. W 1991 r. to on został przewodniczącym powstałej wtedy SdRP. Oleksy był jego zastępcą, a Miller sekretarzem generalnym partii. Wkrótce doszło do awantury o tzw. moskiewską pożyczkę. Oleksy zażądał od Millera wyjaśnień w tej sprawie. Miller powiedział na to, że nie będzie się nikomu tłumaczył. - Niektórzy uznali mnie wtedy za kalającego własne gniazdo. Jednak uważam, że miałem rację - mówi Oleksy.
Gorąca zimna wojna
W 1993 r. SdRP wygrała wybory, a Oleksy został marszałkiem Sejmu. Mówi, że to ulubiona funkcja w jego dotychczasowej karierze. Kiedy tworzony był rząd Waldemara Pawlaka, Kwaśniewski zdecydował, że Miller będzie ministrem pracy. - Miller był wtedy traktowany jako przedstawiciel partyjnego betonu, ale Kwaśniewski uznał, że trzeba dać mu szansę - wspomina Oleksy. Gdy Pawlaka zmuszono do ustąpienia, PSL postawiło warunek, że premierem może być tylko Oleksy. "Oleksy trochę się krygował. Jak to Oleksy" - wspomina w swojej książce Miller. Pod koniec 1995 r. Oleksy został oskarżony o współpracę z rosyjskim wywiadem. Po wszczęciu śledztwa podał się do dymisji. Miesiąc później partia stanęła za nim murem - został jej nowym szefem (Kwaśniewski został prezydentem). - Kiedy mnie zaatakowano, Miller się bardzo ładnie zachowywał i był solidarny - przyznaje dziś Oleksy.
W gabinecie Włodzimierza Cimoszewicza Miller był szefem URM, ale po reformie rządu miał wrócić do resortu pracy. To mógł być początek końca jego kariery. - Wbrew wcześniejszym ustaleniom wysunąłem kandydaturę Millera na szefa MSWiA - opowiada Oleksy, sugerując, że to on wypromował przyszłego kanclerza. Byłoby ironią losu, gdyby go także obalił. Kiedy tylko Miller urósł w siłę, zaczął mówić o konieczności zmiany pokoleniowej w kierownictwie partii, co było pretekstem do odsunięcia Oleksego.
Od wygranych wyborów w 2001 r. Oleksy uchodzi za głównego kontestatora wodzowskiego stylu Millera. W rewanżu, gdy Oleksy chciał zostać szefem Klubu Parlamentarnego SLD, Miller postawił na Jaskiernię. Chciał, by Oleksy wystartował w wyborach na prezydenta Warszawy. Wobec pewnej przegranej z Lechem Kaczyńskim Miller liczył na osłabienie rywala. Oleksy wymigał się od kandydowania. Wybrał perspektywiczne przewodzenie Komisji Europejskiej w Sejmie. Za organizację pracy komisji chwali go nawet opozycja. - Może mu odpowiada, że opozycja atakuje rząd? - zastanawia się Paweł Poncyliusz, poseł PiS z Komisji Europejskiej.
Dotychczas ani Miller, ani Oleksy nie zdecydowali się na wykorzystanie przewagi do ostatecznego pogrążenia rywala. Zgodnie z filozofią Pawlaków i Karguli, dla których stary i znany wróg był lepszy od nowego nieprzewidywalnego. Problemem jest to, czy osłabiony Miller znajdzie dla siebie miejsce w polskiej polityce i czy wzmocniony Oleksy pozwoli mu to miejsce zająć. - Czy ja wyglądam na drapieżnika? - pyta Oleksy. W świecie zwierząt często te najgroźniejsze wyglądają bardzo niewinnie.
Dwadzieścia sześć lat znajomości Millera z Oleksym to pasmo taktycznych sojuszy i wojenek. Jak w rosyjskiej kreskówce "Wilk i zając". Oleksy i Miller to się kłócą, to zastawiają na siebie pułapki, tarmoszą się, to znów godzą. Teraz może dojść do wojny na śmierć i życie, bo Miller raczej sam nie odejdzie, a Oleksy musi pokazać, że jest silny nie tylko symbolicznie. Jego kandydowanie na szefa SLD na Mazowszu było pierwszą demonstracją siły. - Oleksy dał do zrozumienia partyjnym kolegom: wy musicie mieć popleczników, którzy was będą wynosić do władzy! Tymczasem ja potrafię to zrobić sam - mówi Arkadiusz Kasznia, poseł SLD. Gdy w ubiegłym roku Oleksy spacerował po rodzinnym Nowym Sączu, ktoś krzyknął: "Oleksy na premiera!". Na to wiceprzewodniczący SLD odpowiedział: "Szukajcie, a znajdziecie. Czekajcie, a doczekacie się".
Skazani na wojnę
Wojna Oleksego z Millerem jest nieunikniona, bo SLD nie może sobie pozwolić na posiadanie słabego lidera, który w dodatku ostatnio nie walczy, tylko dryfuje. Miller już dawno nie jest kanclerzem, lecz co najwyżej szambelanem (pokojowcem). W partii ulotniła się atmosfera strachu przed jego siłą. Teraz nawet podczas jego wystąpień nie przerywa się rozmów. Obecny Miller to tylko atrapa dawnego. Miarą słabości szefa rządu jest opinia jednego z jego byłych doradców. - Na te czasy Oleksy byłby lepszym premierem niż Miller - mówi Jan Bisztyga. Tyle że Miller sam nie zrezygnuje. - Jak stary wilk będzie starał się do końca kąsać, chociaż już nie ma zębów - mówi jeden z posłów SLD. Działacze sojuszu jednak nie wiedzą, jak się pozbyć Millera. Liczą na to, że wie to Oleksy. - Jeśli były premier będzie czekał, aż władza spadnie mu z nieba, to mu nie spadnie. Tak twardy zawodnik jak Miller sam nie zrezygnuje. Jeśli Oleksy zacznie walczyć, to ma co najmniej 50 proc. szans na sukces - ocenia Jan Maria Rokita, szef klubu Platformy Obywatelskiej.
Były premier najwyraźniej ma ochotę znowu być szefem rządu. Na razie Oleksy tylko żartuje: "Zrobię to, czego będzie chciał naród". Jego stronnicy nie mają wątpliwości, że za jowialnością kryje się twardy gracz, który miał swój udział w ujawnianiu faktów i afer osłabiających pozycję Millera. Obecnie Oleksy jest dla Millera znacznie poważniejszym przeciwnikiem niż Aleksander Kwaśniewski. Prezydent nie mógł zastąpić Millera ani w partii, ani w rządzie, Oleksy może to zrobić. - Zapach krwi już czuć, a to znaczy, że będzie też trup - mówi o zbliżającej się wojnie Millera z Oleksym bliski współpracownik tego ostatniego. Tym bardziej że Miller nigdy nie był tak słaby, a Oleksy tak silny. I to nie tylko dlatego, że zajmuje obecnie trzy gabinety: szefa Komisji Europejskiej w Sejmie i dwa w siedzibie SLD na Rozbrat - wiceprzewodniczącego partii i szefa Mazowsza. Miller liczy jeszcze na to, że Oleksy może zostać wyeliminowany z politycznych rozgrywek. Już trzy lata temu sąd uznał byłego premiera za kłamcę lustracyjnego. Oleksy odwołał się do Sądu Najwyższego - proces jeszcze się nie zakończył.
Siłą Oleksego jest to, że podniósł się z upadku po oskarżeniu o szpiegostwo w grudniu 1995 r. Innym jego atutem jest to, iż jest lubiany nawet przez politycznych przeciwników. Lubią go również dziennikarze i hierarchia kościelna. W rodzinnym Nowym Sączu jest uważany za nieformalnego przywódcę wszystkich miejscowych polityków. Na pytanie, kto jest najwybitniejszą postacią w ich regionie, dziewięciu na dziesięciu nowosądeczan odpowiada: Józef Oleksy. - To polityk o bardzo szerokiej wiedzy, poczuciu humoru, świetny mówca używający staropolskich, zapomnianych słów - chwali byłego premiera biskup polowy Leszek Sławoj Głódź.
Beton kontra zuchwalec
Leszek Miller mawia, że znają się z Oleksym jak łyse konie. Spotkali się w 1977 r. w Komitecie Centralnym. - Wiedziałem wtedy tylko tyle, że Miller zajmuje się sprawami młodzieży - wspomina Oleksy. Po raz drugi spotkali się w 1984 r., kiedy Oleksy został kierownikiem Biura Centralnej Komisji Rewizyjnej PZPR. Wpadł wtedy na pomysł sprawdzenia, czy partia realizuje podjęte uchwały i rozpoczął kontrolę wydziałów w KC. Zaczął od Wydziału Młodzieży i Kultury Fizycznej, którym kierował Miller. - Miller długo mi wypominał tę kontrolę, chociaż raport nie był dramatyczny. Pomysł, by kontrolować wydziały KC, odebrano jednak wtedy jako przejaw mojego zuchwalstwa - opowiada Oleksy. Potem został usunięty z KC i jak Miller zesłany na prowincję - Oleksy był I sekretarzem KW PZPR w Białej Podlaskiej, Miller w Skierniewicach. Wówczas w ich stosunkach zapanował rozejm. Prywatnie byli sąsiadami - ich mieszkania dzieliły dwa bloki.
Pod koniec PRL Miller zaczął robić wielką karierę dzięki poparciu gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Został sekretarzem KC PZPR, a potem członkiem Biura Politycznego KC. - Kiedy Jaruzelski odwiedził Skierniewice i zjadł z nim obiad, był to sygnał, że Miller wkrótce awansuje - mówi Oleksy. Jego samego do stolicy ściągnął Mieczysław Rakowski. Kiedy Rakowski został premierem, mianował Oleksego ministrem odpowiedzialnym za kontakty ze związkami zawodowymi. Teraz mówi, że właściwie był ministrem do spraw "Solidarności".
4 czerwca 1989 r. Miller przegrał w wyborach do Senatu, natomiast Oleksy dostał się do Sejmu. Gdy jako poseł chodził na odprawy do KC PZPR, otrzymywał nagany za pomysły tworzenia nowej formacji na bazie klubu parlamentarnego. Ganił go Miller, który w wywiadzie rzece "Dogońmy Europę" tak wspomina tamte czasy: "Relacje były coraz trudniejsze: kierownictwo partii chciało jednego, a kierownictwo klubu realizowało coś innego". Millera i Oleksego pogodził Kwaśniewski. W 1991 r. to on został przewodniczącym powstałej wtedy SdRP. Oleksy był jego zastępcą, a Miller sekretarzem generalnym partii. Wkrótce doszło do awantury o tzw. moskiewską pożyczkę. Oleksy zażądał od Millera wyjaśnień w tej sprawie. Miller powiedział na to, że nie będzie się nikomu tłumaczył. - Niektórzy uznali mnie wtedy za kalającego własne gniazdo. Jednak uważam, że miałem rację - mówi Oleksy.
Gorąca zimna wojna
W 1993 r. SdRP wygrała wybory, a Oleksy został marszałkiem Sejmu. Mówi, że to ulubiona funkcja w jego dotychczasowej karierze. Kiedy tworzony był rząd Waldemara Pawlaka, Kwaśniewski zdecydował, że Miller będzie ministrem pracy. - Miller był wtedy traktowany jako przedstawiciel partyjnego betonu, ale Kwaśniewski uznał, że trzeba dać mu szansę - wspomina Oleksy. Gdy Pawlaka zmuszono do ustąpienia, PSL postawiło warunek, że premierem może być tylko Oleksy. "Oleksy trochę się krygował. Jak to Oleksy" - wspomina w swojej książce Miller. Pod koniec 1995 r. Oleksy został oskarżony o współpracę z rosyjskim wywiadem. Po wszczęciu śledztwa podał się do dymisji. Miesiąc później partia stanęła za nim murem - został jej nowym szefem (Kwaśniewski został prezydentem). - Kiedy mnie zaatakowano, Miller się bardzo ładnie zachowywał i był solidarny - przyznaje dziś Oleksy.
W gabinecie Włodzimierza Cimoszewicza Miller był szefem URM, ale po reformie rządu miał wrócić do resortu pracy. To mógł być początek końca jego kariery. - Wbrew wcześniejszym ustaleniom wysunąłem kandydaturę Millera na szefa MSWiA - opowiada Oleksy, sugerując, że to on wypromował przyszłego kanclerza. Byłoby ironią losu, gdyby go także obalił. Kiedy tylko Miller urósł w siłę, zaczął mówić o konieczności zmiany pokoleniowej w kierownictwie partii, co było pretekstem do odsunięcia Oleksego.
Od wygranych wyborów w 2001 r. Oleksy uchodzi za głównego kontestatora wodzowskiego stylu Millera. W rewanżu, gdy Oleksy chciał zostać szefem Klubu Parlamentarnego SLD, Miller postawił na Jaskiernię. Chciał, by Oleksy wystartował w wyborach na prezydenta Warszawy. Wobec pewnej przegranej z Lechem Kaczyńskim Miller liczył na osłabienie rywala. Oleksy wymigał się od kandydowania. Wybrał perspektywiczne przewodzenie Komisji Europejskiej w Sejmie. Za organizację pracy komisji chwali go nawet opozycja. - Może mu odpowiada, że opozycja atakuje rząd? - zastanawia się Paweł Poncyliusz, poseł PiS z Komisji Europejskiej.
Dotychczas ani Miller, ani Oleksy nie zdecydowali się na wykorzystanie przewagi do ostatecznego pogrążenia rywala. Zgodnie z filozofią Pawlaków i Karguli, dla których stary i znany wróg był lepszy od nowego nieprzewidywalnego. Problemem jest to, czy osłabiony Miller znajdzie dla siebie miejsce w polskiej polityce i czy wzmocniony Oleksy pozwoli mu to miejsce zająć. - Czy ja wyglądam na drapieżnika? - pyta Oleksy. W świecie zwierząt często te najgroźniejsze wyglądają bardzo niewinnie.
OLEKSY W GRZE Józef Oleksy urodził się w 1946 r. w Nowym Sączu 1968 - w wieku 22 lat wstępuje do PZPR 1969 - kończy Wydział Handlu Zagranicznego SGPiS w Warszawie, rozpoczyna pracę naukową na uczelni i studia doktorskie z ekonomii 1977 - pracuje m.in. w Wydziale Pracy Ideowo-Wychowawczej KC PZPR 1981 - kieruje Biurem Centralnej Komisji Rewizyjnej PZPR 1987-1989 - pełni funkcję sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Białej Podlaskiej 1989 - uczestniczy w obradach "okrągłego stołu", zostaje ministrem ds. współpracy ze związkami zawodowymi w rządzie Mieczysława Rakowskiego 1990 - wstępuje do Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej 1993 - zostaje wiceprzewodniczącym SdRP 1995-1996 - sprawuje urząd premiera rządu RP. Gdy Prokuratura Warszawskiego Okręgu Wojskowego wszczyna śledztwo w sprawie jego domniemanego szpiegostwa, podaje się do dymisji. Postępowanie kończy się umorzeniem - z powodu braku dowodów winy zostaje oczyszczony z zarzutów 1996-1997 - pełni funkcję przewodniczącego SdRP 1999 - wchodzi w skład zarządu krajowego Sojuszu Lewicy Demokratycznej, zostaje wiceprzewodniczącym partii 2003 - staje na czele mazowieckiego SLD Od 1989 r. jest posłem na Sejm, w latach 1993-1995 był marszałkiem Sejmu, obecnie przewodniczy sejmowej Komisji Europejskiej. |
Więcej możesz przeczytać w 40/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.