Paweł Smoleński umieścił nas w "Gazecie Wyborczej" w poczcie oprawców Wujców. Tak, przyznajemy się, to my, Mazurek i Zalewski, wespół w zespół zabranialiśmy Pawełkowi Wujcowi w latach 70. trzymać psa, to my - jako ośmiolatkowie - a nie niedawny koalicjant Ludwiki Wujec Ireneusz Tondera w 1979 r. zorganizowaliśmy bojówki, napadliśmy i pobiliśmy Henryka Wujca. To my (lat dziesięć) internowaliśmy Wujców, dwa lata później jako prokuratorzy oskarżaliśmy Henryka i przez całe lata 80. szkalowaliśmy go w "Trybunie Ludu". Wreszcie, przebrawszy się za Wrzodaka, opluwaliśmy go w latach ostatnich. A teraz wymyśliliśmy Partię Ludzi o Czystych Wujcach. Biedny ten Smoleński, wszędzie my. List otworzy - z koperty Zalewski wygląda, do lodówki zajrzy - a tam Mazurek! Paweł, spokojnie, to można leczyć...
A wydawało nam się, że Henryka Wujca przed nami bronić nie trzeba, bo go osobiście bardzo lubimy, a Ludwiki Wujec trzeba bronić nie przed nami, a przed prokuratorem, który postawił jej zarzuty. No, ale skoro do obrony bierze się taki as dziennikarstwa śledczego, który po półrocznym dochodzeniu opisał sprawę Rywina tak, jak my trzy miesiące wcześniej po śledztwie piętnastominutowym, to nie ma się co dziwić. Ma prawo niczego nie rozumieć.
Skoro już przy tej "Gazecie..." jesteśmy, to odnotujmy ciekawy artykuł z "Gazety Stołecznej". Okazało się, że spółdzielnia Dembud kupiła kamienicę na Woli i zamiast ją wyremontować, chce zburzyć. Konserwatorzy zabytków i Żydzi (bo to okolice dawnego getta) się oburzają, a "Wyborcza" przypomina, co to takiego ten Dembud: spółdzielnia, która dała mieszkania byłym prezydentom stolicy Piskorskiemu i Kozakowi oraz szefom mafii. A jej szef Witold Romanowski był radnym. I koniec. Że był radnym Unii Wolności - ani słowa. Że mieszkania kupiła tam cała śmietanka tej partii z pewnym Bardzo Mądrym Profesorem na czele - też nic. Ciekawe... Smoleński robił "Stołecznej" research?
Marne dwie godziny trwało przemówienie Jarosława Kaczyńskiego, który przedstawił projekt nowej konstytucji wykoncypowany przez PiS. Trzeba wzmocnić prezydenta, rozpędzić Krajową Radę Tego i Owego, przeprowadzić dekomunizację i rozliczyć afery. Tym ostatnim miałaby się zająć Komisja Prawdy i Sprawiedliwości. A Ministerstwa Prawdy nie chcieliby powołać?
Kalinowski ocalony! Wielka akcja Waldemara Pawlaka, Zdzisława Podkańskiego i ich popleczników skończyła się klęską, bo Kalinowski dostał wotum zaufania, choć wyrzucono mu dwóch zastępców: Kłopotka i Dobrosza, ponoć za pieniactwo. I tak emisja serialu "Odwoływanie Kalinowskiego" została zawieszona do kwietnia, do kongresu ludowców. Przerwali ją na 54 odcinku. To i tak nic w porównaniu z procesem lustracyjnym Oleksego.
A sukces z tego był taki, że sporo chłopów pokazano w telewizorze. I trzeba im przyznać, że potrafią dbać o wizerunek. Dowód tego dał Zdzisław Podkański, który zwrócił się do ekip telewizyjnych tymi słowy: "Weźcie nagrajcie mie jeszcze raz, bo mie się nos poci".
Lech Kaczyński też dba o wizerunek. Zdaniem "Trybuny", zatrudnił w warszawskim ratuszu Małgorzatę Raczyńską, dziennikarkę Radia dla Ciebie. Pani ta przeprowadzała w radiu wywiady z wiceprezydentem Skrzypkiem, a nawet spijała na antenie słowa z ust samego Lecha Kaczyńskiego. No proszę, to jednak ten PiS to nie takie ostatnie ofermy. Raz im się udało coś, co komuniści uskuteczniają od dobrych kilku lat!
Relacja naszego człowieka: "Widziałem, jak w "Szpilce" (wciąż modna warszawska knajpa - wyjaśnienie dla czytelników spoza) czekała na Ziobrę nieprawdopodobnie piękna blondynka. I czekała tak ze 20 minut!" Rany boskie, jak to telewizja ludzi wynosi. Czy my nie moglibyśmy choć "Rolniczego kwadransa" poprowadzić?!
Na koniec historia dziennikarska. Pewna nieustraszona redaktor "Vivy!", ale to nie ta blondynka, przeprowadziła wywiad właśnie ze Zbigniewem Ziobrą (który to wywiad zresztą na łamach się nie ukazał). Rozzłoszczona postanowiła przygwoździć Ziobrę (rocznik 1970). "Czy pan chociaż za komuny siedział w więzieniu?!" - łupnęła w jego czuły punkt. I zbaraniały poseł PiS musiał ze skruchą przyznać: "Nie. Nie walczyłem też w powstaniu styczniowym i nie broniłem Westerplatte".
A wydawało nam się, że Henryka Wujca przed nami bronić nie trzeba, bo go osobiście bardzo lubimy, a Ludwiki Wujec trzeba bronić nie przed nami, a przed prokuratorem, który postawił jej zarzuty. No, ale skoro do obrony bierze się taki as dziennikarstwa śledczego, który po półrocznym dochodzeniu opisał sprawę Rywina tak, jak my trzy miesiące wcześniej po śledztwie piętnastominutowym, to nie ma się co dziwić. Ma prawo niczego nie rozumieć.
Skoro już przy tej "Gazecie..." jesteśmy, to odnotujmy ciekawy artykuł z "Gazety Stołecznej". Okazało się, że spółdzielnia Dembud kupiła kamienicę na Woli i zamiast ją wyremontować, chce zburzyć. Konserwatorzy zabytków i Żydzi (bo to okolice dawnego getta) się oburzają, a "Wyborcza" przypomina, co to takiego ten Dembud: spółdzielnia, która dała mieszkania byłym prezydentom stolicy Piskorskiemu i Kozakowi oraz szefom mafii. A jej szef Witold Romanowski był radnym. I koniec. Że był radnym Unii Wolności - ani słowa. Że mieszkania kupiła tam cała śmietanka tej partii z pewnym Bardzo Mądrym Profesorem na czele - też nic. Ciekawe... Smoleński robił "Stołecznej" research?
Marne dwie godziny trwało przemówienie Jarosława Kaczyńskiego, który przedstawił projekt nowej konstytucji wykoncypowany przez PiS. Trzeba wzmocnić prezydenta, rozpędzić Krajową Radę Tego i Owego, przeprowadzić dekomunizację i rozliczyć afery. Tym ostatnim miałaby się zająć Komisja Prawdy i Sprawiedliwości. A Ministerstwa Prawdy nie chcieliby powołać?
Kalinowski ocalony! Wielka akcja Waldemara Pawlaka, Zdzisława Podkańskiego i ich popleczników skończyła się klęską, bo Kalinowski dostał wotum zaufania, choć wyrzucono mu dwóch zastępców: Kłopotka i Dobrosza, ponoć za pieniactwo. I tak emisja serialu "Odwoływanie Kalinowskiego" została zawieszona do kwietnia, do kongresu ludowców. Przerwali ją na 54 odcinku. To i tak nic w porównaniu z procesem lustracyjnym Oleksego.
A sukces z tego był taki, że sporo chłopów pokazano w telewizorze. I trzeba im przyznać, że potrafią dbać o wizerunek. Dowód tego dał Zdzisław Podkański, który zwrócił się do ekip telewizyjnych tymi słowy: "Weźcie nagrajcie mie jeszcze raz, bo mie się nos poci".
Lech Kaczyński też dba o wizerunek. Zdaniem "Trybuny", zatrudnił w warszawskim ratuszu Małgorzatę Raczyńską, dziennikarkę Radia dla Ciebie. Pani ta przeprowadzała w radiu wywiady z wiceprezydentem Skrzypkiem, a nawet spijała na antenie słowa z ust samego Lecha Kaczyńskiego. No proszę, to jednak ten PiS to nie takie ostatnie ofermy. Raz im się udało coś, co komuniści uskuteczniają od dobrych kilku lat!
Relacja naszego człowieka: "Widziałem, jak w "Szpilce" (wciąż modna warszawska knajpa - wyjaśnienie dla czytelników spoza) czekała na Ziobrę nieprawdopodobnie piękna blondynka. I czekała tak ze 20 minut!" Rany boskie, jak to telewizja ludzi wynosi. Czy my nie moglibyśmy choć "Rolniczego kwadransa" poprowadzić?!
Na koniec historia dziennikarska. Pewna nieustraszona redaktor "Vivy!", ale to nie ta blondynka, przeprowadziła wywiad właśnie ze Zbigniewem Ziobrą (który to wywiad zresztą na łamach się nie ukazał). Rozzłoszczona postanowiła przygwoździć Ziobrę (rocznik 1970). "Czy pan chociaż za komuny siedział w więzieniu?!" - łupnęła w jego czuły punkt. I zbaraniały poseł PiS musiał ze skruchą przyznać: "Nie. Nie walczyłem też w powstaniu styczniowym i nie broniłem Westerplatte".
Więcej możesz przeczytać w 40/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.