Na arenie międzynarodowej Rosja zdegradowała swe reakcje do gangsterskich demonstracji - jak w wypadku Polski Zachód wolał konsumować korzyści o charakterze geopolitycznym, które osiągnął dzięki pieriestrojce, niż eliminować w Rosji i na terytorium postsowieckim totalitaryzm. Zachodnie rządy i grupy biznesowe zwiedzione pragmatyzmem podjęły współpracę z sowieckimi przywódcami i ich "prawowitymi następcami", pomagając im w ten sposób znaleźć się w nowym otoczeniu. To był poważny błąd. W następnych latach zostały obnażone dramatyczne słabości takiej polityki. Jej negatywne konsekwencje ponoszą dziś i Rosjanie, i społeczność międzynarodowa. Jeśli nie zacznie się im przeciwdziałać, będzie tylko gorzej.
Zasłona dymna Gorbaczowa
Michaił Gorbaczow, ostatni przywódca ZSRR, wycofał Rosję z zimnej wojny, której nie była w stanie wygrać. Ogłosił bankructwo systemu i przekazał do dyspozycji wierzycieli część zasobów finansowych, m.in. terytoria opuszczone przez wojska radzieckie. Był pewny, że obywatele ZSRR nie zrobią mu przykrych niespodzianek i że w dużej mierze są odporni na wirusa demokracji. Jego szef Jurij Andropow zadbał, by "usunąć dysydentów z historii". Jednocześ-nie on i generałowie z KGB jako władcy patrzący w przyszłość prowadzili już od lat 60. prywatne interesy za granicą. Później zostały one ujawnione pod postacią tysięcy spółek joint venture, które przejęły wszystkie sektory handlu zagranicznego oraz biznes międzynarodowy i zapoczątkowały działalność większości dobrze prosperujących segmentów rosyjskiego biznesu. Nomenklatura zmodernizowała się, by zachować władzę i wpływy w nowych realiach.
Sowiecka klasa rządząca, nazywana nomenklaturą, budowała swą pozycję, stosując podwójną strategię - opresji wobec obywateli własnego państwa i zewnętrznej ekspansji. Pierwszeństwo miało zachowanie własnej pozycji, a działania Moskwy na forum międzynarodowym były, jak twierdził amerykański historyk i dyplomata George Kennan, pochodną "wewnętrznej natury" reżimu sowieckiego. W latach 1985-1991 nomenklatura - ukryta za zasłoną dymną pieriestrojkowej retoryki - zdołała na nowo okrzepnąć, zmodernizować się, niewiarygodnie wzbogacić i dokonać zmian pokoleniowych. Pułkownicy KGB i aktywiści Komsomołu zastąpili generałów i sekretarzy partii. Ani Rosja, ani żadne inne państwo WNP nie wprowadziło antykomunistycznych porządków tak, jak uczyniły to wschodnie Niemcy, Czechy i Polska. Droga stała więc w Rosji otworem dla restauracji ancien r�gimeŐu, zastosowania odwetu i powrotu do tradycyjnej polityki nomenklatury, tyle że w zmodernizowanej postaci. Nawet rywalizacja Gorbaczowa i Jelcyna była jedynie walką konkurencyjnych grup nomenklatury. Nic nowego od czasów Lenina i Trockiego. Powstanie "systemu" Putina było finalizacją procesu restauracji nomenklatury.
Gangsterska dyplomacja
Dziś Rosja znowu znajduje się pod całkowitą władzą nomenklatury, z jej praktykami rekrutacji do własnych szeregów, postawami i wzorami zachowań wyraźnie przypominającymi model z czasów sowieckich.
Jak było do przewidzenia, przyniosło to koniec demokratyzacji i społeczeństwa obywatelskiego w kraju oraz agresywne antyzachodnie tendencje w polityce zagranicznej Rosji. Takie zdobycze, jak dostęp do informacji za pośrednictwem Internetu i telewizji satelitarnej oraz swoboda podróżowania, z których korzysta niewielka mniejszość Rosjan, są przytłoczone przez arbitralne sprawowanie władzy, potężną rządową propagandę i poszerzającą się przemoc ze strony państwa. W Rosji państwowy terror stał się ciągłą praktyką, a na arenie międzynarodowej kraj zdegradował swe reakcje do typowych gangsterskich demonstracji. Niczym innym nie są działania wobec Polski.
Do prowadzenia takiej polityki niezbędny jest obraz wroga. Trzy kraje nadbałtyckie, nawet łącznie, nie spełniają wymagań wielkiej Rosji - nie ta skala. USA też się nie nadają, ale z przeciwnego powodu: prawo prezydenta Rosji do miejsca za stołem G-8 i tak jest stale podawane w wątpliwość. Po serii prób i błędów wybór Kremla padł na historycznego wroga w osobie pyszałkowatych Lachów. Pobicie w Moskwie trzech Polaków nie powinno pozostawić u przeciętnego Rosjanina wątpliwości, gdzie od tej pory znajduje się zagraniczne źródło naszych nieszczęść i przed kim zamierza nas bronić Putin.
Główna rola odgrywana w nomenklaturze przez oficerów tajnej policji bardzo ułatwiła ponowne odnalezienie się w Rosji tej grupy społecznej. Silne wpływy KGB wzmocniły jednak w rosyjskich elitach polityczną nieodpowiedzialność (gdyż tylko "szefowie są odpowiedzialni za wszystko") oraz sprzeciw wobec norm demokracji i wolnego rynku. Dzieje się to w kraju, w którym i tak brakuje podstaw kultury demokratycznej, a wzmacnianie nomenklaturowo-bezpieczniackiego układu jeszcze bardziej oddala Rosję od rozwoju opartego na zdrowych zasadach. Nadmierne dochody osiągane ze sprzedaży ropy naftowej i gazu czynią Moskwę coraz mniej podatną na żądania powrotu do standardów zachodniej cywilizacji.
Antyzachodni sojusz
Coraz wyraźniejsze są oznaki tego, że rząd Putina zamierza się jeszcze bardziej oddalić od wymagań stawianych przez instytucje europejskie. W Rosji już zyskuje na znaczeniu strategiczne zbliżenie z Chinami i autokracjami Azji Środkowej, a nawet z takimi krajami jak Iran. Rosja zamierza się stać główną współpracowniczką na płaszczyźnie politycznej i technologicznej najbardziej agresywnych antyzachodnich reżimów, nawet tych, które mają bliskie związki z międzynarodowym terroryzmem.
Priorytetem polityki zagranicznej państw demokratycznych staje się zawrócenie Rosji na drogę demokratycznego rozwoju. Trzeba udzielić temu krajowi pomocy we wprowadzaniu antykomunistycznych zmian, z którymi zwlekano w okresie pieriestrojki. Oczekiwanie, że w Rosji jakieś siły wewnętrzne mogłyby spowodować taki zwrot, jest naiwne, nawet przy założeniu, że siły międzynarodowe udzieliłyby im wsparcia. Presja wywierana na społeczeństwo przez władze jest zbyt przytłaczająca i często zbyt brutalna. Moskwa i jej wasale na obszarze byłej WNP, gdzie obowiązuje podobny system, nieraz już wykazali się gotowością użycia przeciwko opozycji najbardziej wyrafinowanych i bezwzględnych metod jej zwalczania.
Rosyjska "pomarańczowa rewolucja" (zgodne działanie wszystkich grup społecznych mające na celu odsunięcie od władzy postsowieckiej nomenklatury) może wybuchnąć tylko w rezultacie ciągłych i skonsolidowanych wysiłków z zewnątrz na rzecz zmiany obecnej struktury rosyjskiego społeczeństwa i systemu rządów w Rosji. W swej polityce wobec Rosji świat demokratyczny będzie musiał dokonać wyboru pomiędzy postawą samozadowolenia z dotychczasowych działań, sprowadzających się do kompromisowości i nieangażowania się w funkcjonowanie reżimu Putina, a postawą polegającą na ciągłym i wytrwałym stawianiu mu w bezkompromisowy sposób wymagań oraz egzekwowaniu od niego właściwych norm zachowania.
Nakłada to głównie na europejskich sąsiadów Rosji obowiązek wypracowywania demokratycznych wzorców i transferowania ich na grunt rosyjski. Wbrew rozpowszechnionym sądom ten rodzaj "eksportu" nadal jest możliwy, o czym świadczy wiele przykładów z najnowszej historii. Należy też wzmóc starania, by Rosja wzięła odpowiedzialność za politykę ZSRR. Przyczyniłoby się to do włączenia tego kraju do systemu prawa międzynarodowego i skorygowania rosyjskiego spojrzenia na historię, które tak bardzo wpływa na bieżącą politykę, zatruwając stosunki z sąsiadami.
Michaił Gorbaczow, ostatni przywódca ZSRR, wycofał Rosję z zimnej wojny, której nie była w stanie wygrać. Ogłosił bankructwo systemu i przekazał do dyspozycji wierzycieli część zasobów finansowych, m.in. terytoria opuszczone przez wojska radzieckie. Był pewny, że obywatele ZSRR nie zrobią mu przykrych niespodzianek i że w dużej mierze są odporni na wirusa demokracji. Jego szef Jurij Andropow zadbał, by "usunąć dysydentów z historii". Jednocześ-nie on i generałowie z KGB jako władcy patrzący w przyszłość prowadzili już od lat 60. prywatne interesy za granicą. Później zostały one ujawnione pod postacią tysięcy spółek joint venture, które przejęły wszystkie sektory handlu zagranicznego oraz biznes międzynarodowy i zapoczątkowały działalność większości dobrze prosperujących segmentów rosyjskiego biznesu. Nomenklatura zmodernizowała się, by zachować władzę i wpływy w nowych realiach.
Sowiecka klasa rządząca, nazywana nomenklaturą, budowała swą pozycję, stosując podwójną strategię - opresji wobec obywateli własnego państwa i zewnętrznej ekspansji. Pierwszeństwo miało zachowanie własnej pozycji, a działania Moskwy na forum międzynarodowym były, jak twierdził amerykański historyk i dyplomata George Kennan, pochodną "wewnętrznej natury" reżimu sowieckiego. W latach 1985-1991 nomenklatura - ukryta za zasłoną dymną pieriestrojkowej retoryki - zdołała na nowo okrzepnąć, zmodernizować się, niewiarygodnie wzbogacić i dokonać zmian pokoleniowych. Pułkownicy KGB i aktywiści Komsomołu zastąpili generałów i sekretarzy partii. Ani Rosja, ani żadne inne państwo WNP nie wprowadziło antykomunistycznych porządków tak, jak uczyniły to wschodnie Niemcy, Czechy i Polska. Droga stała więc w Rosji otworem dla restauracji ancien r�gimeŐu, zastosowania odwetu i powrotu do tradycyjnej polityki nomenklatury, tyle że w zmodernizowanej postaci. Nawet rywalizacja Gorbaczowa i Jelcyna była jedynie walką konkurencyjnych grup nomenklatury. Nic nowego od czasów Lenina i Trockiego. Powstanie "systemu" Putina było finalizacją procesu restauracji nomenklatury.
Gangsterska dyplomacja
Dziś Rosja znowu znajduje się pod całkowitą władzą nomenklatury, z jej praktykami rekrutacji do własnych szeregów, postawami i wzorami zachowań wyraźnie przypominającymi model z czasów sowieckich.
Jak było do przewidzenia, przyniosło to koniec demokratyzacji i społeczeństwa obywatelskiego w kraju oraz agresywne antyzachodnie tendencje w polityce zagranicznej Rosji. Takie zdobycze, jak dostęp do informacji za pośrednictwem Internetu i telewizji satelitarnej oraz swoboda podróżowania, z których korzysta niewielka mniejszość Rosjan, są przytłoczone przez arbitralne sprawowanie władzy, potężną rządową propagandę i poszerzającą się przemoc ze strony państwa. W Rosji państwowy terror stał się ciągłą praktyką, a na arenie międzynarodowej kraj zdegradował swe reakcje do typowych gangsterskich demonstracji. Niczym innym nie są działania wobec Polski.
Do prowadzenia takiej polityki niezbędny jest obraz wroga. Trzy kraje nadbałtyckie, nawet łącznie, nie spełniają wymagań wielkiej Rosji - nie ta skala. USA też się nie nadają, ale z przeciwnego powodu: prawo prezydenta Rosji do miejsca za stołem G-8 i tak jest stale podawane w wątpliwość. Po serii prób i błędów wybór Kremla padł na historycznego wroga w osobie pyszałkowatych Lachów. Pobicie w Moskwie trzech Polaków nie powinno pozostawić u przeciętnego Rosjanina wątpliwości, gdzie od tej pory znajduje się zagraniczne źródło naszych nieszczęść i przed kim zamierza nas bronić Putin.
Główna rola odgrywana w nomenklaturze przez oficerów tajnej policji bardzo ułatwiła ponowne odnalezienie się w Rosji tej grupy społecznej. Silne wpływy KGB wzmocniły jednak w rosyjskich elitach polityczną nieodpowiedzialność (gdyż tylko "szefowie są odpowiedzialni za wszystko") oraz sprzeciw wobec norm demokracji i wolnego rynku. Dzieje się to w kraju, w którym i tak brakuje podstaw kultury demokratycznej, a wzmacnianie nomenklaturowo-bezpieczniackiego układu jeszcze bardziej oddala Rosję od rozwoju opartego na zdrowych zasadach. Nadmierne dochody osiągane ze sprzedaży ropy naftowej i gazu czynią Moskwę coraz mniej podatną na żądania powrotu do standardów zachodniej cywilizacji.
Antyzachodni sojusz
Coraz wyraźniejsze są oznaki tego, że rząd Putina zamierza się jeszcze bardziej oddalić od wymagań stawianych przez instytucje europejskie. W Rosji już zyskuje na znaczeniu strategiczne zbliżenie z Chinami i autokracjami Azji Środkowej, a nawet z takimi krajami jak Iran. Rosja zamierza się stać główną współpracowniczką na płaszczyźnie politycznej i technologicznej najbardziej agresywnych antyzachodnich reżimów, nawet tych, które mają bliskie związki z międzynarodowym terroryzmem.
Priorytetem polityki zagranicznej państw demokratycznych staje się zawrócenie Rosji na drogę demokratycznego rozwoju. Trzeba udzielić temu krajowi pomocy we wprowadzaniu antykomunistycznych zmian, z którymi zwlekano w okresie pieriestrojki. Oczekiwanie, że w Rosji jakieś siły wewnętrzne mogłyby spowodować taki zwrot, jest naiwne, nawet przy założeniu, że siły międzynarodowe udzieliłyby im wsparcia. Presja wywierana na społeczeństwo przez władze jest zbyt przytłaczająca i często zbyt brutalna. Moskwa i jej wasale na obszarze byłej WNP, gdzie obowiązuje podobny system, nieraz już wykazali się gotowością użycia przeciwko opozycji najbardziej wyrafinowanych i bezwzględnych metod jej zwalczania.
Rosyjska "pomarańczowa rewolucja" (zgodne działanie wszystkich grup społecznych mające na celu odsunięcie od władzy postsowieckiej nomenklatury) może wybuchnąć tylko w rezultacie ciągłych i skonsolidowanych wysiłków z zewnątrz na rzecz zmiany obecnej struktury rosyjskiego społeczeństwa i systemu rządów w Rosji. W swej polityce wobec Rosji świat demokratyczny będzie musiał dokonać wyboru pomiędzy postawą samozadowolenia z dotychczasowych działań, sprowadzających się do kompromisowości i nieangażowania się w funkcjonowanie reżimu Putina, a postawą polegającą na ciągłym i wytrwałym stawianiu mu w bezkompromisowy sposób wymagań oraz egzekwowaniu od niego właściwych norm zachowania.
Nakłada to głównie na europejskich sąsiadów Rosji obowiązek wypracowywania demokratycznych wzorców i transferowania ich na grunt rosyjski. Wbrew rozpowszechnionym sądom ten rodzaj "eksportu" nadal jest możliwy, o czym świadczy wiele przykładów z najnowszej historii. Należy też wzmóc starania, by Rosja wzięła odpowiedzialność za politykę ZSRR. Przyczyniłoby się to do włączenia tego kraju do systemu prawa międzynarodowego i skorygowania rosyjskiego spojrzenia na historię, które tak bardzo wpływa na bieżącą politykę, zatruwając stosunki z sąsiadami.
Jerzy Pomianowski redaktor naczelny miesięcznika "Nowaja Polsza" |
---|
Polityka Władimira Putina jest pełna sprzeczności. Prezydent Rosji, dochodząc do władzy w 2000 r., twierdził, że wprowadzi w kraju "dyktaturę prawa". Jego ówczesne zapewnienia brzmią niewiarygodnie w obliczu aktów pobicia Polaków w Moskwie. Te działania nie mają przecież nic wspólnego z prawem ani nawet z szanującą się dyktaturą. Można więc podejrzewać, że to dość toporna prowokacja. Jak mogło dojść do tak oczywistego błędu? Toć systematyczne i bezkarne akty gwałtu kompromitują politykę kraju, w którym bije się dyplomatów, nie zaś kraj ich pochodzenia. Najwidoczniej prezydent Putin znajduje się - jak mówią szachiści - w dużym niedoczasie, musi podejmować kluczowe decyzje w pośpiechu. Prowadził dotychczas politykę europejską, ignorując w istocie unię, licząc się tylko z Jackiem Chirakiem i Gerhardem Schroederem. Tymczasem po wrześniowych wyborach w Niemczech Schroeder prawie na pewno znajdzie się w opozycji, Chirac ma niewielkie szanse na trzecią prezydencką kadencję, a następcy tego duetu nie będą chyba już tak chętni do flirtów z Moskwą kosztem własnych sojuszników. Stąd pośpiech i nieprzebieranie w środkach, mających na celu testowanie (póki czas) chęci UE do solidarności starych jej członków z nowymi państwami. Polska jest najważniejszym z nich. I jest na podorędziu Zdziwiło mnie, że człowiek światły i dobry myśliwy, Bronisław Komorowski, spudłował tak jawnie, twierdząc, że polska polityka wobec Wschodu poniosła klęskę, bo w Moskwie biją naszych. W stolicy Rosji biją Polaków, bowiem nasza polityka okazała się skuteczna. Owocem naszych starań jest pojawienie się nowego podmiotu na Wschodzie - niepodległej i demokratycznej Ukrainy. Ani nam, ani całej unii nie grozi już (odpukajmy) widmo nowego imperium wzdłuż całej wschodniej ściany. Nie wolno tylko zatrzymywać się w pół drogi, trzeba dalej wspierać rozwój tego państwa. Udział Ukraińców w przetargu na Hutę Częstochowa, projekt zakupu FSO - to tylko początek, ale dobry. Rurociąg z Odessy do Brodów, a potem do Gdańska to solidna droga do odzyskania niezawisłości energetycznej. Co budzi niepokój - i nie tylko piszącego te słowa - to myśl, że te pierwsze owoce i sukcesy polityki wschodniej ostatnich lat zostaną zniszczone tylko po to, aby dokopać Kwaśniewskiemu, który - trudno i darmo - walnie przyczynił się do fortunnej zmiany fatalnej pozycji geopolitycznej Polski. Niedaremnie to na nim skrupiły się dąsy Putina i groźby Gleba Pawłowskiego. Zachodzę w głowę, dlaczego nasi patrioci basują galwanizatorom imperium. Czemu to politycy - którzy po wyborach zapewne obejmą władzę - już dawno nie zaczęli rozmów z Angelą Merkel i Nicolasem Sarkozym o naszych przyszłych stosunkach i o ich stosunkach z Rosją. Z Moskwą trzeba rozmawiać, to jasne, byle nie w cztery oczy. I pamiętać, że prócz nacjonal-bolszewików mieszkają tam też przyjaciele - Moskale. |
|
---|
Richard Pipes historyk, autor książki "Rosja bolszewików" Rosja gniewa się na Polskę od dawna, zaczęło się od waszego wstąpienia do NATO, które Moskwa ciągle postrzega jako swego głównego wroga. Później doszło polskie zaangażowanie na Ukrainie. Dlatego nie chce mi się wierzyć, by polskich dyplomatów i dziennikarza w Moskwie bili chuligani, te działania były prawdopodobnie motywowane przez polityków. Ten akt pokazuje zmianę stosunków polsko-rosyjskich. W czasach ZSRR było to niemożliwe z oczywistych powodów. Za Jelcyna stosunki między waszymi krajami w pewnym stopniu się ociepliły, ale Putin odbudowuje imperialne ambicje Rosji i Polska jako zdrajca rasy słowiańskiej, który przyjął katolicyzm, świetnie nadaje się na wroga. Władysław Bartoszewski były minister spraw zagranicznych Od czasów Iwana Groźnego stosunki polsko-rosyjskie nie były bezproblemowe i boję się, że prędko nie będą. Nie znaczy to, że Polska nic nie może zrobić. Kto się jednak sam nie szanuje, tego i inni nie szanują. Przypominałem o tym już wtedy, gdy prezydent Aleksander Kwaśniewski i Wojciech Jaruzelski wybierali się do Moskwy. Zdania nie zmieniam. Andre Glucksmann filozof, autor książki "Dostojewski na Manhattanie" Bić i zastraszać to tradycyjna metoda działań Rosjan. Ataki na Polaków w Moskwie to próba wywierania wpływu przez Putina na Unię Europejską. W ten sposób chce skłonić Zachód, by nie próbował się wtrącać w sprawy Rosji. Tej strategii Rosjanie używają w chwilach słabości. Wyraźnie widać, że rosyjski niedźwiedź jest coraz słabszy. Jego pozycja słabnie właściwie od 1956 r., kiedy wybuchły strajki w Poznaniu i Budapeszcie. Spod kontroli Moskwy wyrwały się najpierw kraje Europy Środkowej, a niedawno Gruzja i Ukraina. To pokazuje, że autorytarny styl sprawowania władzy na Kremlu się nie sprawdza. Putin to widzi i reaguje agresją, której ofiarami są Polacy, główni - według niego - winowajcy. Notował Agaton Koziński |
PUTIN I JEGO DRUŻYNA |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 33/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.