10 miejsc, które musisz zobaczyć Budrewicz odkrywa wyspę Reunion To chyba deja` vu: przecież znam to paryskie przedmieście! Leży ono co prawda kilkanaście tysięcy kilometrów od wieży Eiffla, ale przecież to Montparnasse z domieszką Dzielnicy Łacińskiej. Wyspa Reunion na Oceanie Indyjskim, posiadłość francuska od XVII wieku, obecnie to tzw. zamorski departament Francji z 5 deputowanymi i 3 senatorami w paryskim parlamencie.
Francuskość wyspy jest niepodważalna. Co czwarty z 740 tys. mieszkańców Reunionu jest czystej krwi Francuzem. Po trzech dniach pobytu w stołecznym Saint-Denis wiedziałem już, że mówi się tu prawie wyłącznie po francusku, że na co drugim rogu znajduje się bistro, że po ulicach poruszają się wyłącznie samochody francuskich marek, że Air France utrzymuje regularny kontakt z lotniskiem Charles`a de Gaulle`a, że w hotelach podają rano nie żadne breakfasty tylko, jak Pan Bóg przykazał, normalny petit-dejeuner.
Reunion nie usiłuje konkurować z sąsiadami - Mauritiusem i Madagaskarem. Pierwszy jest po prostu modny, a drugi duży i niezwykle ciekawy, lecz to odrębne światy. Kto jednak tutaj trafi, zaskoczony jest świetnym portem lotniczym, 13-kilometrową autostradą z lotniska do stolicy, no i samym Saint-Denis. Górski pejzaż, czynny dymiący wulkan Piton de la Fournaise, gorące, ale dość ostre powietrze.
Większość ulic w mieście biegnie z centrum w dół, w stronę oceanu. Nazajutrz po moim przybyciu odbywały się uroczystości przed brzydkim, pomalowanym na brązowo pomnikiem Rolanda Garrosa, pioniera lotnictwa wojskowego z pierwszej wojny światowej (sławny lotnik pochodził z Reunionu). Było dużo fanfar i werbli, maszerowali żołnierze w rozmaitych mundurach, produkowała się Legia Cudzoziemska. Saint-Denis przypominało tego dnia francuskie miasto garnizonowe w starym stylu. Co nie kłóciło się z wiedzą, iż Reunion w archipelagu Maskarenów jest nadal potężną bazą na południu Afryki, że tutaj zbiegają się nici francuskich posiadłości wyspiarskich z okolic Komorów.
W gablocie przed biurem urzędu meteorologicznego, gdzie wisi mapa regionu, zawsze stoją ludzie. Sytuacja atmosferyczna decyduje o wielu sprawach życia. Nieraz na wyspę spadał niszczycielski huragan. Nadciągał przeważnie po fali upałów, kiedy wysokie góry na wyspie kryją się w chmurach.
Podobno w taki dzień do Saint-Denis przybył chory na żółtą febrę Adam Mierosławski, brat Ludwika, słynny niegdyś żeglarz. Stąd potem wyruszał na ryzykowne rejsy przez ocean, na którym szalały cyklony i piraci. W Saint-Denis ożenił się z piękną Francuzką Rosalie Cayeux. Mierosławski dotarł kiedyś do dwóch wysp w połowie drogi między Afryką i Australią i zatknął na nich flagę Francji. Juliusz Verne w "Dzieciach kapitana Granta" wspomina o podarowaniu wyspy Amsterdam "pewnemu Polakowi, który uprawiał ją przy pomocy Malgaszów". Wyspy Amsterdam i Saint-Paul do dziś są posiadłościami Francji na Oceanie Indyjskim.
Utrzymanie francuskiego "lotniskowca" na Oceanie Indyjskim jest kosztowne. Mówi się o dwóch miliardach dolarów, które Paryż pompuje co roku w tę fortecę na wodzie. Władze Reunionu coś dokładają do tych wydatków, głównie dzięki eksportowi cukru, wanilii, olejków do perfum, tytoniu, kukurydzy i ryb.
Czy istnieją tendencje separatystyczne? Studenci miejscowego uniwersytetu, filii uniwersytetu w Marsylii, zapewniają, że Reunion nie stać na samodzielność: "Żyjemy w dużym stopniu na koszt Francji. Gdyby Francuzi odeszli, brakowałoby wszystkiego. Może zainteresowałby się nami ktoś inny, musielibyśmy się uczyć jeszcze jednego obcego języka...".
Pod tym względem nie mają najgorszych doświadczeń. Francuzi zadomowili się tu dawno i na dobre. Anglicy okupowali wyspę jedynie przez 6 lat (1810-1815), ale to był epizod ledwie odnotowywany w historii Reunionu. Więcej uwagi poświęca się innemu etapowi przeszłości: przez prawie trzydzieści lat (1638-1665) wyspa stanowiła kolonię karną Francji, podobno o surowym reżimie.
Francja już polikwidowała swoje kolonie na świecie (Dżibuti, ostatnia z nich, uzyskała niepodległość w 1977 r.). Wszelako w wielu z nich, głównie w Afryce, kultywuje się tradycje frankofońskie i związki z Paryżem. Niektóre dowcipni Francuzi przemianowali z kolonii w administracyjne jednostki metropolii. I tak z dnia na dzień rozmaite Gujany, Polinezje i Reuniony otrzymały status departamentów, posypali się nowi członkowie francuskiego parlamentu, prefekci etc.
Z przytulnego Saint-Denis wyruszyłem na nieodległą prowincję. Co chwila otwierają się wspaniałe widoki na ocean, na zielone płaszczyzny nadmorskie, pola trzciny cukrowej, palmy. Niespodzianką był dla mnie gwizd lokomotywy nadjeżdżającego pociągu, bo nie spodziewałem się na tych kresach aż takiej cywilizacji. Kolejna niespodzianka to wizyta w przydrożnej oberży, gdzie serwowano owoce morza i kilka gatunków rumu miejscowej produkcji (można spożywać bez obawy oślepnięcia).
Tylko nazwa miasta Le Port ma świecki charakter, pozostałe przybrzeżne miasteczka i wioski opiewają pamięć świętych Piotra, Ludwika, Andrzeja, Józefa, Pawła i kilku innych. Reunion zamieszkują w większości katolicy, ale wyznawców buddyzmu i hinduizmu też nie brakuje.
Wiecznie zielone lasy Reunionu cieszą oczy. Wyżej, gdzie się kończą, strome i łagodne zbocza pokrywa typowa roślinność wysokogórska. Trudno uwierzyć, ale gdy na dole nadciąga cyklon i chowają się gdzieś nagle wszystkie żółwie, na górze może panować mróz. Tego kontrastu pogodowego nie zobaczysz i nie przeżyjesz na sąsiednim Mauritiusie, wysmażonym słońcem placku na oceanie - to jest specialite de la maison Reunion. Pomimo to nart proponuję tu nie zabierać. Chyba że wodne.
Reunion nie usiłuje konkurować z sąsiadami - Mauritiusem i Madagaskarem. Pierwszy jest po prostu modny, a drugi duży i niezwykle ciekawy, lecz to odrębne światy. Kto jednak tutaj trafi, zaskoczony jest świetnym portem lotniczym, 13-kilometrową autostradą z lotniska do stolicy, no i samym Saint-Denis. Górski pejzaż, czynny dymiący wulkan Piton de la Fournaise, gorące, ale dość ostre powietrze.
Większość ulic w mieście biegnie z centrum w dół, w stronę oceanu. Nazajutrz po moim przybyciu odbywały się uroczystości przed brzydkim, pomalowanym na brązowo pomnikiem Rolanda Garrosa, pioniera lotnictwa wojskowego z pierwszej wojny światowej (sławny lotnik pochodził z Reunionu). Było dużo fanfar i werbli, maszerowali żołnierze w rozmaitych mundurach, produkowała się Legia Cudzoziemska. Saint-Denis przypominało tego dnia francuskie miasto garnizonowe w starym stylu. Co nie kłóciło się z wiedzą, iż Reunion w archipelagu Maskarenów jest nadal potężną bazą na południu Afryki, że tutaj zbiegają się nici francuskich posiadłości wyspiarskich z okolic Komorów.
W gablocie przed biurem urzędu meteorologicznego, gdzie wisi mapa regionu, zawsze stoją ludzie. Sytuacja atmosferyczna decyduje o wielu sprawach życia. Nieraz na wyspę spadał niszczycielski huragan. Nadciągał przeważnie po fali upałów, kiedy wysokie góry na wyspie kryją się w chmurach.
Podobno w taki dzień do Saint-Denis przybył chory na żółtą febrę Adam Mierosławski, brat Ludwika, słynny niegdyś żeglarz. Stąd potem wyruszał na ryzykowne rejsy przez ocean, na którym szalały cyklony i piraci. W Saint-Denis ożenił się z piękną Francuzką Rosalie Cayeux. Mierosławski dotarł kiedyś do dwóch wysp w połowie drogi między Afryką i Australią i zatknął na nich flagę Francji. Juliusz Verne w "Dzieciach kapitana Granta" wspomina o podarowaniu wyspy Amsterdam "pewnemu Polakowi, który uprawiał ją przy pomocy Malgaszów". Wyspy Amsterdam i Saint-Paul do dziś są posiadłościami Francji na Oceanie Indyjskim.
Utrzymanie francuskiego "lotniskowca" na Oceanie Indyjskim jest kosztowne. Mówi się o dwóch miliardach dolarów, które Paryż pompuje co roku w tę fortecę na wodzie. Władze Reunionu coś dokładają do tych wydatków, głównie dzięki eksportowi cukru, wanilii, olejków do perfum, tytoniu, kukurydzy i ryb.
Czy istnieją tendencje separatystyczne? Studenci miejscowego uniwersytetu, filii uniwersytetu w Marsylii, zapewniają, że Reunion nie stać na samodzielność: "Żyjemy w dużym stopniu na koszt Francji. Gdyby Francuzi odeszli, brakowałoby wszystkiego. Może zainteresowałby się nami ktoś inny, musielibyśmy się uczyć jeszcze jednego obcego języka...".
Pod tym względem nie mają najgorszych doświadczeń. Francuzi zadomowili się tu dawno i na dobre. Anglicy okupowali wyspę jedynie przez 6 lat (1810-1815), ale to był epizod ledwie odnotowywany w historii Reunionu. Więcej uwagi poświęca się innemu etapowi przeszłości: przez prawie trzydzieści lat (1638-1665) wyspa stanowiła kolonię karną Francji, podobno o surowym reżimie.
Francja już polikwidowała swoje kolonie na świecie (Dżibuti, ostatnia z nich, uzyskała niepodległość w 1977 r.). Wszelako w wielu z nich, głównie w Afryce, kultywuje się tradycje frankofońskie i związki z Paryżem. Niektóre dowcipni Francuzi przemianowali z kolonii w administracyjne jednostki metropolii. I tak z dnia na dzień rozmaite Gujany, Polinezje i Reuniony otrzymały status departamentów, posypali się nowi członkowie francuskiego parlamentu, prefekci etc.
Z przytulnego Saint-Denis wyruszyłem na nieodległą prowincję. Co chwila otwierają się wspaniałe widoki na ocean, na zielone płaszczyzny nadmorskie, pola trzciny cukrowej, palmy. Niespodzianką był dla mnie gwizd lokomotywy nadjeżdżającego pociągu, bo nie spodziewałem się na tych kresach aż takiej cywilizacji. Kolejna niespodzianka to wizyta w przydrożnej oberży, gdzie serwowano owoce morza i kilka gatunków rumu miejscowej produkcji (można spożywać bez obawy oślepnięcia).
Tylko nazwa miasta Le Port ma świecki charakter, pozostałe przybrzeżne miasteczka i wioski opiewają pamięć świętych Piotra, Ludwika, Andrzeja, Józefa, Pawła i kilku innych. Reunion zamieszkują w większości katolicy, ale wyznawców buddyzmu i hinduizmu też nie brakuje.
Wiecznie zielone lasy Reunionu cieszą oczy. Wyżej, gdzie się kończą, strome i łagodne zbocza pokrywa typowa roślinność wysokogórska. Trudno uwierzyć, ale gdy na dole nadciąga cyklon i chowają się gdzieś nagle wszystkie żółwie, na górze może panować mróz. Tego kontrastu pogodowego nie zobaczysz i nie przeżyjesz na sąsiednim Mauritiusie, wysmażonym słońcem placku na oceanie - to jest specialite de la maison Reunion. Pomimo to nart proponuję tu nie zabierać. Chyba że wodne.
Więcej możesz przeczytać w 33/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.