Jak z centralnej Polski dostać się nad morze i w miły sposób pozbyć się gotówki - tego nie znajdziesz w żadnym legalnym przewodniku Wyjeżdżamy z Warszawy w kierunku Gdańska. Najlepiej w niedzielę rano, bo to jedyny moment, kiedy w Warszawie nie ma korków. Do Płońska mamy dobrą dwupasmową drogę i możemy zapieprzać, aż miło. W niedzielę do południa po tej stronie drogi zwykle nie ma policji. Za zjazdem na Bydgoszcz (ok. 80 km od centrum Warszawy) warunki drogowe się pogarszają i tu radzę zwolnić.
Z Warszawy do Nidzicy: poczuj się jak porucznik Borewicz
Około 7 km za Płońskiem, tuż za wioską o nazwie Szymaki, napotykamy pierwsze kuriozum na tej trasie - restaurację w samolocie. Po lewej stronie drogi stoi stary tu sto trzydzieści coś tam, w którym można zjeść obiad już za 10 zł. Jak ktoś ma chorobę lokomocyjną i boi się wnętrza stalowego dzieła radzieckich konstruktorów, może usiąść na zewnątrz pod parasolem. Każdy, kto choć raz w życiu leciał samolotem, wie, że we wszystkich liniach lotniczych świata jedzenie jest okropne. Gorsze od żarcia w samolotach jest już tylko żarcie na dworcach PKP. Pierwsze miejsce, gdzie warto zjeść miły obiadek, to restauracja Sunset, która mieści się około ośmiu kilometrów za zjazdem na Ciechanów i Płock w miejscowości Strzegowo. Sunset to pomarańczowy budynek na łukowatym zakręcie. Nie jest tu tanio, ale ceny są do wytrzymania. Przykłady: pierś z kaczki w sosie rodzynkowym - 36 zł, lin zapiekany w śmietanie - 26 zł, polędwica w sosie pieprzowym - 36 zł, zupa grzybowa z łazankami - 9 zł. Sunset jest urządzony w klasycznym stylu "pan Heniek oglądał serial `Dynastia`". Dominują kolory miodowozłotawe, a całość przypomina wnętrze bombonierki. Wiele lat temu ludzie tak wyobrażali sobie przepych i elegancję. W miejscowości Napierki, około 3 km przed zjazdem na Nidzicę, natrafimy na coś w rodzaju skansenu PRL - zajazd Eden. Nie tylko nazwa, ale także wnętrze lokalu przypomina tandetny klub nocny z lat 70.-80. To prawdziwa perła wśród bezbarwnych barów i knajp przy trasie. W lokalu poczujesz się jak bohater jakiegoś gierkowskiego serialu (na przykład porucznik Borewicz), który po wypłacie poszedł na dziwki. Jedzonko smaczne i nieco tańsze niż w Sunsecie (jadłem flaki za 7,5 zł). Kiczowate neony i wielkie hasło "Warmia i Mazury witają" nie kuszą jednak zbyt wielu turystów. Przy Edenie można natrafić na sprzedawców miodu rezydujących "pod chmurką". Za duży słoik miodu lipowego trzeba zabulić 23 zł, a za mniejszy 14 zł.
Z Nidzicy do Elbląga: namów dzieci do zabawy w pacyfikację stoczni
W miejscowości Witramowo znajduje się nietypowa stacja benzynowa Hesso, na której parkingu w celach rekreacyjnych ustawiono wozy bojowe typu Skot. Jest to świetna okazja do krótkiej edukacji dzieciarni. Podczas gdy rodzice tankują paliwo, małolactwo może zainscenizować pacyfikację Stoczni Gdańskiej lub inne ulubione manewry generała Jaruzelskiego.
Po zabawie w zomowców jedziemy dalej na Gdańsk i docieramy do miejscowości Grabin (do Gdańska mamy jeszcze 139 km), by obejrzeć coś, co miało być polską odpowiedzią na amerykańską sieć McDonald`s. Leśne Runo to sieć barów typu fast food w swojskim wymiarze. Serwują tu dania o ciekawych nazwach - jak "zestaw drwala", "zestaw wodnika" czy "dziki gołąbek". Dla odważnych są też pierogi z opieńkami. Zdecydowanie tanio i szybko. Jeśli przegapimy Grabin, to na drugie Leśne Runo natrafimy nieco dalej za Małdytami. Słowo "sieć" w stosunku do Leśnego Runa to nadużycie. Projekt chyba nie wypalił, bo poza tą trasą na bary Runa może trafić jedynie porucznik Columbo lub drobiazgowy Sherlock Holmes. Jeśli komuś swojskość Leśnego Runa wydała się nieco sztuczna, to dwa kilometry za Grabinem znajdzie bardziej stylową Oberżę pod Mariaszkiem, gdzie jedną z atrakcji jest duże koło wodne. Fanom swojskości można polecić knajpę o odważnej nazwie Wiejskie Żarło - tuż przed wioską o nazwie Wodziany. Miłośnikom polowań przypadnie z pewnością do gustu Zajazd pod Kłobukiem znajdujący się przy trasie w okolicach Małdyt. To ceglasty budynek w stylu małej warowni. Na parkingu ładny ogródek i fontanna z trzema delfinami. W środku gorzej, czyli myśliwskie trofea wiszące na ścianach. Ciekawsze dania to baranina w sosie cheddarowym (32 zł), sarnina w sosie korniszonowym (35 zł) czy dzik marynowany w winie i warzywach (28 zł). W okolicach Elbląga czekają nas pierwsze wkurzające objazdy. Trzeba zwolnić. Będzie trochę jazdy po płytach i okolicznych wioseczkach. W pewnym miejscu droga wzniesie się dostatecznie wysoko i wówczas w ładny dzień zobaczymy panoramę Elbląga, ciekawego miasta, w którym - według statystyk - żyje najwięcej narkomanów w Polsce.
Z Elbląga do Gdańska: zadzwoń z krainy Putina
Tuż za Nowym Dworem Gdańskim skręcamy w kierunku Stegny. Ta droga doprowadzi nas najszybciej na plaże Mierzei Wiślanej. Uwaga, w wiosce Rybin nie wolno zrobić sobie skrótu na Sztutowo! To pułapka, w którą wpada wielu turystów. Od wiosny most w Sztutowie (gdzie swego czasu kręcono sceny do serialu "Czterej pancerni i pies") jest nieprzejezdny. Niby są znaki, ale co jakiś czas ktoś zabawny usuwa tablice ostrzegawcze. Walimy więc prosto do Stegny, a w Stegnie skręcamy na Krynicę Morską. Krynica jest oczywiście najbardziej popularnym i najbardziej zatłoczonym kurortem. Warto się więc zatrzymać w mniejszych Kątach Rybackich. Jest tam ładna plaża, gdzie przez cały sezon działa wesoły namiot z didżejem i atrakcjami typu karaoke czy wybory miss.
Wszystkim turystom o temperamencie Indiany Jonesa można polecić ostatnią na Mierzei Wiślanej miejscowość Piaski, gdzie znajduje się najkrótszy odcinek granicy z Rosją. Telefony komórkowe głupieją i witają abonentów już w krainie Putina. Szybko więc zawracamy i jedziemy do Gdańska. Po drodze w Sztutowie natrafimy na dyskotekę Alga (gdzie często koncertują zespoły hiphopowe, a także odbywają się ostre imprezy w stylu wybory miss mokrego podkoszulka). W budynku jest także niedrogi hotel, restauracja i bowling.
W Gdańsku warto zerknąć na starówkę, ale nie po to, by gapić się na Złotą Bramę, Neptuna czy Dwór Artusa, ale by dotrzeć na ulicę Tkacką 27/28, gdzie znajduje się najsłynniejszy nocny klub Kabaret Ewan. To polski odpowiednik paryskiego Crazy Horse. W lokalu pracuje na stałe 18 utalentowanych dziewcząt, które prezentują ciekawe erotyczne programy taneczne. Klub słynie z organizacji atrakcyjnych wieczorów kawalerskich. Stały się one tak modne, że ostatnio przyjeżdżają na nie nawet klienci z Albionu. Uwaga, to nie jest tandetny klub z rurką! Zamiast rurki jest scena i przedstawienia. Ostatnio na przykład parodia "Słonecznego patrolu". Szczegóły można sobie zobaczyć na stronie internetowej klubu (www.kabaretewan.pl).
Na dobrą i tanią rybkę warto wpaść kilka kroków dalej, do lokalu państwa Rzepnickich (Złota Rybka, ul. Piwna 50/51). Szczególnie smaczna jest tu sola w sosie koperkowym. Tuż obok, w tajemniczej piwnicy, znajduje się klub muzyczny Yesterday, w którym wielokrotnie sam nadużywałem napojów wyskokowych.
Z Gdańska do Gdyni: zobacz, gdzie mieszkają milionerzy
Z Gdańska przenosimy się do Sopotu. Jeśli mamy gotówkę i jesteśmy głodni, to polecam Wieloryba (ul. Podjazd 2), gdzie można zamówić największe żeberka w Trójmieście. Największym sopockim kiczem w stylu dawnej Cepelii są karczmy góralskie oferujące góralskie żarcie i pseudogóralską obsługę. Ciekawe, kiedy jakaś checz kaszubska powstanie w Zakopanem? W Sopocie warto choć na chwile zajrzeć do słynnego Grand Hotelu, gdzie w czasie wojny słynna reżyserka Leni Riefenstahl miała randki z Hitlerem, a po wojnie równie słynny Stanisław Mikulski kręcił przygody kapitana Klossa. W ekskluzywnym Grand Hotelu sypiały największe gwiazdy epoki PRL, takie jak Helena Vondrackova, Jiri Korn czy Boney M., ale mało kto wie, że także anarchistyczny zespół Dezerter.
Z Sopotu przebijamy się powoli do Gdyni. Osobnicy o mocnych nerwach mogą zajrzeć do klubu nocnego Las Vegas (tuż przy pierwszym zjeździe z obwodnicy za drogą do centrum), w którym kilka lat temu zastrzelono bossa mafii samochodowej Nikosia. W Gdyni wspinamy się obowiązkowo na Kamienną Górę. To ładny punkt widokowy, ale także szpanerska dzielnica miasta, gdzie swoje wille mają aktualni milionerzy - jak Ryszard Krauze (Prokom Software), byli milionerzy - jak Janusz Leksztoń (ElGaz), czy artyści - jak Jerzy Gruza. Tu również znajduje się knajpa, która w latach 80. nazywała się Panorama i była miejscem spotkań złotej gdyńskiej młodzieży (teraz jest po stu remontach i funkcjonuje pod inną nazwą). Kręcono w niej wiele teledysków i sceny do serialu "07, zgłoś się". W Gdyni fanatycy sztuki filmowej mogą się wybrać na rogatki miasta i zobaczyć ruiny Hollywood, które nie powstało. Przy ulicy Północnej 1d (boczna od Hutniczej) stoją fundamenty pierwszej prywatnej fabryki snów, którą na początku lat 90. zaczął budować Janusz Leksztoń. Wielkie studia filmowe nie powstały, a Leksztoń (producent pieców gazowych) wylądował na ponad rok w pierdlu.
Z Gdyni do Władysławowa: odwiedź willę Eriki Steinbach
Z Gdyni jedziemy do Władysławowa, ale nie pchamy się główną trasą na Szczecin (którą jadą wszyscy), tylko z ulicy Hutniczej przebijamy się przez Kosakowo i boczną trasą docieramy do Rumi. Tam szukamy na rogatkach miasta ulicy Dębogórskiej. Przy jej końcu, tuż za znakiem informującym o wyjeździe z Rumi, skręcamy w lewo w boczną brukowaną drogę. Krętą brzozową aleją pamiętającą czasy okupacji dojeżdżamy do końca, gdzie znajduje się ogrodzona siatką okazała willa w kolorze piaskowym. To miejsce, gdzie w czasie wojny mieszkała kontrowersyjna gwiazda niemieckich wypędzonych Erika Steinbach. Obecnie willa nie jest dostępna, bowiem mieści się tam firma obsługująca ujęcie wody dla Gdyni. Z Rumi polecam skok do Rewy na cypel (raj dla uprawiających ekstremalne sporty wodne). Półwysep Helski jest oklepany jak monciak w Sopocie czy kolumna Zygmunta w Warszawie. Jadąc przez Pierwoszyno, zaliczamy po drodze awaryjne lotnisko, które z pewnością się przyda, gdy zaktywizuje się w Polsce Al-Kaida. W Rewie parkujemy samochód na podwórku u Kaszuba (5 zł za godzinkę) i idziemy spacerkiem na piaszczysty cypel, który na kilka kilometrów wbija się w morze (dawno temu podobno można było tak dojść do Jastarni). Tu podziwiamy wspaniałe widoczki i oddajemy się rozkoszom, takim jak pływanie na desce ze spadochronem (warunki lepsze niż na greckiej wyspie Rodos). Możemy też naśladować święte osoby i udawać, że chodzimy stopami po wodzie. Patrząc z daleka pod odpowiednim kątem, ulega się takiemu złudzeniu, gdyż część cypla pokrywa płytka woda. Z Rewy walimy drogą na Puck do Żelistrzewa, gdzie w barze Country państwa Zelewskich już od pięciu lat odbywają się Ogólnopolskie Zawody we Wbijaniu Gwoździ. Jest to nieco zwariowana impreza z dobrą muzyką. Być może warto zainteresować nią naszych znerwicowanych polityków. Niech zamiast wbijać nam propagandę polityczną do głowy, powbijają sobie gwoździe. Wbijanie gwoździ odbywa się w trzech kategoriach (mężczyźni, kobiety, dzieci), a sztuka polega na precyzyjnym wbiciu długiego gwoździa w pieniek jednym uderzeniem. Country Bar to klimatyczne miejsce, gdzie często grają na żywo zespoły bluesowe, a harleyowcy upijają się do twardego zwału.
Zwolennicy bardziej wyszukanych klimatów mogą podjechać kilka kilometrów drogą na Puck - do zamku w Rzucewie. Tam natrafią na zabytkowy zespół pałacowo-parkowy nad samym morzem. Wybrane dania: dzwonko z łososia w sosie cytrynowym z masłem avocado (29 zł), steki z jelenia z sosem z czarnej porzeczki (58 zł), comber z królika na sosie z borowików (53 zł). W zamku są też pokoje gościnne (za pokój dwuosobowy 290 zł, za apartament 440 zł), a także winiarnia, korty tenisowe i stadnina.
Z Rzucewa drogą przez Puck dojeżdżamy do Władysławowa. Popularny wśród turystów Władek to rybacka stolica Kaszub, zwykle w sezonie niemiłosiernie zatłoczona. Ciekawi najnowszych dziejów Polski powinni zajrzeć do miejscowego portu, gdzie cumują ładne jachty i mniej ładne kutry rybackie i gdzie kilka lat temu odbyła się oryginalna bitwa na jaja i wyzwiska pomiędzy kobiecą załogą holenderskiego statku aborcyjnego Langenort a bojową Młodzieżą Wszechpolską dowodzoną przez posła LPR Roberta Strąka.
We Władysławowie natkniemy się też na inny monstrualny pomnik głupoty i kiczu - hotel Pekin (za rondem w kierunku Jastrzębiej Góry). Turyści robią sobie tam zdjęcia i opowiadają znajomym, że byli w Chinach.
Z Władysławowa do Mielna: Spotkaj się z Księżną
Z Władka śmigamy do Jastrzębiej i dalej w kierunku zachodnim malowniczymi terenami dawnych PGR-ów docieramy do Łeby. Tu miłośnicy ekstremalnych rozrywek powinni zaliczyć nocny lokal Gewalia, prowadzony przez byłą księżną Łeby Grażynę Ruszewską. W lokalu, który działa już od trzydziestu lat, tańczące gołe panie nie mają żadnych tajemnic. No cóż, żeby jednak zabawić się grzesznie w Gewalii, trzeba mieć pieniądze. Tymczasem w opinii właścicieli knajp nad morze w tym sezonie przyjechali wyjątkowo biedni wczasowicze. Sam zaobserwowałem, że wielu z nich w czasie wypoczynku zajmuje się zbieraniem puszek po piwie, aby potem je sprzedać, a pieniądze przepić. Tym samym przyjezdni robią zdrową konkurencję miejscowym menelom, a dostęp do puszek staje się trudniejszy niż dostęp do Leszka Millera.
Z Łeby robimy przerzut do Mielna. W Mielnie warto się udać głównym deptakiem (ul. Kościuszki) do końca, gdzie pod numerem czternastym, tuż przy wejściu na plażę, znajduje się sympatyczny lokal Villa Rafa. Udało się tam zrealizować pomysł ze słonecznej Italii. W specjalnych piecach opalanych drewnem są przygotowywane smaczne dania, na przykład pstrąg w warzywach (10 zł), a także kilkadziesiąt rodzajów pizzy. Villa Rafa nie tylko gastronomię, ale także pokoje gościnne ma w przyzwoitych cenach (pokój jednoosobowy 150 zł, apartament 300 zł). Dla miłośników pięknych widoków godnym polecenia miejscem będzie lokal Meduza, zbudowany na wydmie przy promenadzie. Tu polecam powolne sączenie drinków i konsumpcję słodkiego tiramisu.
Z Mielna do Międzyzdrojów: obejrzyj sutki Dominiki
Z Mielna trasą na Kołobrzeg i Międzyzdroje przenosimy się do kolejnego słynnego kurortu - Niechorza. Tu koniecznie trzeba zawitać do dyskoteki Bałtyk (ul. Nadmorska 5), gdzie oprócz dyskotek i imprez funkcjonuje jedyny w okolicy bar topless. Bar pojawił się w Bałtyku już kilka lat temu i od razu wzbudził spore zainteresowanie męskiej klienteli. Gwiazdą tego sezonu jest długonoga blondynka Dominika, której wspaniałe brązowe sutki robią szokujące wrażenie na gościach. W Bałtyku ciekawy jest też bar w głównej sali zbudowany w formie okrętu oraz taras widokowy i przeszklona sala dla VIP-ów. Atutem miejsca jest bezpośrednie zejście do plaży. W klubie Bałtyk wielokrotnie organizowano wybory miss tańców go go, także w międzynarodowej obsadzie (Niemcy, Rosja, Litwa, Białoruś, Polska). Ogólnie ceny w Niechorzu i pobliskiej Pogorzelicy są przystępne, natomiast w Rewalu i Pobierowie - wysokie. Niechorze jest przyjazne dla normalnych ludzi i nie ma tu szpanerstwa znanego z innych kurortów (Międzyzdroje!), można względnie tanio wypocząć, a także się zabawić. Mocną stroną tych okolic są piękne dziewczyny, które przyjeżdżają tu z całej Polski w ilościach wręcz hurtowych. Naszą długą trasę dopełniamy wizytą w Międzyzdrojach. Miłośnicy gangsterskich legend powinni odwiedzić słynną dyskotekę Scena, gdzie jeszcze kilka lat temu bawił się znany gangster Oczko, a także cała wierchuszka mafii z Pruszkowa. Scena znajduje się przy głównym deptaku naprzeciwko amfiteatru, w połowie drogi między molem a hotelem Amber Baltic. Nazwa klubu pochodzi od obrotowej sceny, która stanowi główny parkiet taneczny lokalu. Obecnie obrotową scenę rzadko się włącza (w trosce o bezpieczeństwo balangowiczów), ale na specjalne życzenie jest to możliwe. Klub istnieje od 20 lat i zawsze był tu dobrze zaopatrzony barek i piękne dziewczyny. W czasach prosperity gangu pruszkowskiego zdarzało się, że bossowie mafii bawili się tu do godziny 15 następnego dnia. Obecnie to zwykła i dobra dyskoteka, która słynie ze sprawnych barmanów (kilku z nich codziennie robi popisy żonglerskie na oczach gości). Międzyzdroje to do dziś ulubione miejsce wypoczynku warszawki, ale także gangsterki z całego kraju. W dawnych czasach obowiązywało niepisane prawo, że w Międzyzdrojach się wypoczywa, a nie strzela. Dochodziło do zabawnych sytuacji, kiedy to gangsterzy z konkurencyjnych ekip bawili się wspólnie w Międzyzdrojach, a tuż po wyjeździe z kurortu strzelali do siebie. Jeśli ktoś lubi szpanować na deptaku i napinać mięśnie, pokazując całemu światu swe tatuaże i złote łańcuchy, to jest to idealne miejsce dla niego.
Około 7 km za Płońskiem, tuż za wioską o nazwie Szymaki, napotykamy pierwsze kuriozum na tej trasie - restaurację w samolocie. Po lewej stronie drogi stoi stary tu sto trzydzieści coś tam, w którym można zjeść obiad już za 10 zł. Jak ktoś ma chorobę lokomocyjną i boi się wnętrza stalowego dzieła radzieckich konstruktorów, może usiąść na zewnątrz pod parasolem. Każdy, kto choć raz w życiu leciał samolotem, wie, że we wszystkich liniach lotniczych świata jedzenie jest okropne. Gorsze od żarcia w samolotach jest już tylko żarcie na dworcach PKP. Pierwsze miejsce, gdzie warto zjeść miły obiadek, to restauracja Sunset, która mieści się około ośmiu kilometrów za zjazdem na Ciechanów i Płock w miejscowości Strzegowo. Sunset to pomarańczowy budynek na łukowatym zakręcie. Nie jest tu tanio, ale ceny są do wytrzymania. Przykłady: pierś z kaczki w sosie rodzynkowym - 36 zł, lin zapiekany w śmietanie - 26 zł, polędwica w sosie pieprzowym - 36 zł, zupa grzybowa z łazankami - 9 zł. Sunset jest urządzony w klasycznym stylu "pan Heniek oglądał serial `Dynastia`". Dominują kolory miodowozłotawe, a całość przypomina wnętrze bombonierki. Wiele lat temu ludzie tak wyobrażali sobie przepych i elegancję. W miejscowości Napierki, około 3 km przed zjazdem na Nidzicę, natrafimy na coś w rodzaju skansenu PRL - zajazd Eden. Nie tylko nazwa, ale także wnętrze lokalu przypomina tandetny klub nocny z lat 70.-80. To prawdziwa perła wśród bezbarwnych barów i knajp przy trasie. W lokalu poczujesz się jak bohater jakiegoś gierkowskiego serialu (na przykład porucznik Borewicz), który po wypłacie poszedł na dziwki. Jedzonko smaczne i nieco tańsze niż w Sunsecie (jadłem flaki za 7,5 zł). Kiczowate neony i wielkie hasło "Warmia i Mazury witają" nie kuszą jednak zbyt wielu turystów. Przy Edenie można natrafić na sprzedawców miodu rezydujących "pod chmurką". Za duży słoik miodu lipowego trzeba zabulić 23 zł, a za mniejszy 14 zł.
Z Nidzicy do Elbląga: namów dzieci do zabawy w pacyfikację stoczni
W miejscowości Witramowo znajduje się nietypowa stacja benzynowa Hesso, na której parkingu w celach rekreacyjnych ustawiono wozy bojowe typu Skot. Jest to świetna okazja do krótkiej edukacji dzieciarni. Podczas gdy rodzice tankują paliwo, małolactwo może zainscenizować pacyfikację Stoczni Gdańskiej lub inne ulubione manewry generała Jaruzelskiego.
Po zabawie w zomowców jedziemy dalej na Gdańsk i docieramy do miejscowości Grabin (do Gdańska mamy jeszcze 139 km), by obejrzeć coś, co miało być polską odpowiedzią na amerykańską sieć McDonald`s. Leśne Runo to sieć barów typu fast food w swojskim wymiarze. Serwują tu dania o ciekawych nazwach - jak "zestaw drwala", "zestaw wodnika" czy "dziki gołąbek". Dla odważnych są też pierogi z opieńkami. Zdecydowanie tanio i szybko. Jeśli przegapimy Grabin, to na drugie Leśne Runo natrafimy nieco dalej za Małdytami. Słowo "sieć" w stosunku do Leśnego Runa to nadużycie. Projekt chyba nie wypalił, bo poza tą trasą na bary Runa może trafić jedynie porucznik Columbo lub drobiazgowy Sherlock Holmes. Jeśli komuś swojskość Leśnego Runa wydała się nieco sztuczna, to dwa kilometry za Grabinem znajdzie bardziej stylową Oberżę pod Mariaszkiem, gdzie jedną z atrakcji jest duże koło wodne. Fanom swojskości można polecić knajpę o odważnej nazwie Wiejskie Żarło - tuż przed wioską o nazwie Wodziany. Miłośnikom polowań przypadnie z pewnością do gustu Zajazd pod Kłobukiem znajdujący się przy trasie w okolicach Małdyt. To ceglasty budynek w stylu małej warowni. Na parkingu ładny ogródek i fontanna z trzema delfinami. W środku gorzej, czyli myśliwskie trofea wiszące na ścianach. Ciekawsze dania to baranina w sosie cheddarowym (32 zł), sarnina w sosie korniszonowym (35 zł) czy dzik marynowany w winie i warzywach (28 zł). W okolicach Elbląga czekają nas pierwsze wkurzające objazdy. Trzeba zwolnić. Będzie trochę jazdy po płytach i okolicznych wioseczkach. W pewnym miejscu droga wzniesie się dostatecznie wysoko i wówczas w ładny dzień zobaczymy panoramę Elbląga, ciekawego miasta, w którym - według statystyk - żyje najwięcej narkomanów w Polsce.
Z Elbląga do Gdańska: zadzwoń z krainy Putina
Tuż za Nowym Dworem Gdańskim skręcamy w kierunku Stegny. Ta droga doprowadzi nas najszybciej na plaże Mierzei Wiślanej. Uwaga, w wiosce Rybin nie wolno zrobić sobie skrótu na Sztutowo! To pułapka, w którą wpada wielu turystów. Od wiosny most w Sztutowie (gdzie swego czasu kręcono sceny do serialu "Czterej pancerni i pies") jest nieprzejezdny. Niby są znaki, ale co jakiś czas ktoś zabawny usuwa tablice ostrzegawcze. Walimy więc prosto do Stegny, a w Stegnie skręcamy na Krynicę Morską. Krynica jest oczywiście najbardziej popularnym i najbardziej zatłoczonym kurortem. Warto się więc zatrzymać w mniejszych Kątach Rybackich. Jest tam ładna plaża, gdzie przez cały sezon działa wesoły namiot z didżejem i atrakcjami typu karaoke czy wybory miss.
Wszystkim turystom o temperamencie Indiany Jonesa można polecić ostatnią na Mierzei Wiślanej miejscowość Piaski, gdzie znajduje się najkrótszy odcinek granicy z Rosją. Telefony komórkowe głupieją i witają abonentów już w krainie Putina. Szybko więc zawracamy i jedziemy do Gdańska. Po drodze w Sztutowie natrafimy na dyskotekę Alga (gdzie często koncertują zespoły hiphopowe, a także odbywają się ostre imprezy w stylu wybory miss mokrego podkoszulka). W budynku jest także niedrogi hotel, restauracja i bowling.
W Gdańsku warto zerknąć na starówkę, ale nie po to, by gapić się na Złotą Bramę, Neptuna czy Dwór Artusa, ale by dotrzeć na ulicę Tkacką 27/28, gdzie znajduje się najsłynniejszy nocny klub Kabaret Ewan. To polski odpowiednik paryskiego Crazy Horse. W lokalu pracuje na stałe 18 utalentowanych dziewcząt, które prezentują ciekawe erotyczne programy taneczne. Klub słynie z organizacji atrakcyjnych wieczorów kawalerskich. Stały się one tak modne, że ostatnio przyjeżdżają na nie nawet klienci z Albionu. Uwaga, to nie jest tandetny klub z rurką! Zamiast rurki jest scena i przedstawienia. Ostatnio na przykład parodia "Słonecznego patrolu". Szczegóły można sobie zobaczyć na stronie internetowej klubu (www.kabaretewan.pl).
Na dobrą i tanią rybkę warto wpaść kilka kroków dalej, do lokalu państwa Rzepnickich (Złota Rybka, ul. Piwna 50/51). Szczególnie smaczna jest tu sola w sosie koperkowym. Tuż obok, w tajemniczej piwnicy, znajduje się klub muzyczny Yesterday, w którym wielokrotnie sam nadużywałem napojów wyskokowych.
Z Gdańska do Gdyni: zobacz, gdzie mieszkają milionerzy
Z Gdańska przenosimy się do Sopotu. Jeśli mamy gotówkę i jesteśmy głodni, to polecam Wieloryba (ul. Podjazd 2), gdzie można zamówić największe żeberka w Trójmieście. Największym sopockim kiczem w stylu dawnej Cepelii są karczmy góralskie oferujące góralskie żarcie i pseudogóralską obsługę. Ciekawe, kiedy jakaś checz kaszubska powstanie w Zakopanem? W Sopocie warto choć na chwile zajrzeć do słynnego Grand Hotelu, gdzie w czasie wojny słynna reżyserka Leni Riefenstahl miała randki z Hitlerem, a po wojnie równie słynny Stanisław Mikulski kręcił przygody kapitana Klossa. W ekskluzywnym Grand Hotelu sypiały największe gwiazdy epoki PRL, takie jak Helena Vondrackova, Jiri Korn czy Boney M., ale mało kto wie, że także anarchistyczny zespół Dezerter.
Z Sopotu przebijamy się powoli do Gdyni. Osobnicy o mocnych nerwach mogą zajrzeć do klubu nocnego Las Vegas (tuż przy pierwszym zjeździe z obwodnicy za drogą do centrum), w którym kilka lat temu zastrzelono bossa mafii samochodowej Nikosia. W Gdyni wspinamy się obowiązkowo na Kamienną Górę. To ładny punkt widokowy, ale także szpanerska dzielnica miasta, gdzie swoje wille mają aktualni milionerzy - jak Ryszard Krauze (Prokom Software), byli milionerzy - jak Janusz Leksztoń (ElGaz), czy artyści - jak Jerzy Gruza. Tu również znajduje się knajpa, która w latach 80. nazywała się Panorama i była miejscem spotkań złotej gdyńskiej młodzieży (teraz jest po stu remontach i funkcjonuje pod inną nazwą). Kręcono w niej wiele teledysków i sceny do serialu "07, zgłoś się". W Gdyni fanatycy sztuki filmowej mogą się wybrać na rogatki miasta i zobaczyć ruiny Hollywood, które nie powstało. Przy ulicy Północnej 1d (boczna od Hutniczej) stoją fundamenty pierwszej prywatnej fabryki snów, którą na początku lat 90. zaczął budować Janusz Leksztoń. Wielkie studia filmowe nie powstały, a Leksztoń (producent pieców gazowych) wylądował na ponad rok w pierdlu.
Z Gdyni do Władysławowa: odwiedź willę Eriki Steinbach
Z Gdyni jedziemy do Władysławowa, ale nie pchamy się główną trasą na Szczecin (którą jadą wszyscy), tylko z ulicy Hutniczej przebijamy się przez Kosakowo i boczną trasą docieramy do Rumi. Tam szukamy na rogatkach miasta ulicy Dębogórskiej. Przy jej końcu, tuż za znakiem informującym o wyjeździe z Rumi, skręcamy w lewo w boczną brukowaną drogę. Krętą brzozową aleją pamiętającą czasy okupacji dojeżdżamy do końca, gdzie znajduje się ogrodzona siatką okazała willa w kolorze piaskowym. To miejsce, gdzie w czasie wojny mieszkała kontrowersyjna gwiazda niemieckich wypędzonych Erika Steinbach. Obecnie willa nie jest dostępna, bowiem mieści się tam firma obsługująca ujęcie wody dla Gdyni. Z Rumi polecam skok do Rewy na cypel (raj dla uprawiających ekstremalne sporty wodne). Półwysep Helski jest oklepany jak monciak w Sopocie czy kolumna Zygmunta w Warszawie. Jadąc przez Pierwoszyno, zaliczamy po drodze awaryjne lotnisko, które z pewnością się przyda, gdy zaktywizuje się w Polsce Al-Kaida. W Rewie parkujemy samochód na podwórku u Kaszuba (5 zł za godzinkę) i idziemy spacerkiem na piaszczysty cypel, który na kilka kilometrów wbija się w morze (dawno temu podobno można było tak dojść do Jastarni). Tu podziwiamy wspaniałe widoczki i oddajemy się rozkoszom, takim jak pływanie na desce ze spadochronem (warunki lepsze niż na greckiej wyspie Rodos). Możemy też naśladować święte osoby i udawać, że chodzimy stopami po wodzie. Patrząc z daleka pod odpowiednim kątem, ulega się takiemu złudzeniu, gdyż część cypla pokrywa płytka woda. Z Rewy walimy drogą na Puck do Żelistrzewa, gdzie w barze Country państwa Zelewskich już od pięciu lat odbywają się Ogólnopolskie Zawody we Wbijaniu Gwoździ. Jest to nieco zwariowana impreza z dobrą muzyką. Być może warto zainteresować nią naszych znerwicowanych polityków. Niech zamiast wbijać nam propagandę polityczną do głowy, powbijają sobie gwoździe. Wbijanie gwoździ odbywa się w trzech kategoriach (mężczyźni, kobiety, dzieci), a sztuka polega na precyzyjnym wbiciu długiego gwoździa w pieniek jednym uderzeniem. Country Bar to klimatyczne miejsce, gdzie często grają na żywo zespoły bluesowe, a harleyowcy upijają się do twardego zwału.
Zwolennicy bardziej wyszukanych klimatów mogą podjechać kilka kilometrów drogą na Puck - do zamku w Rzucewie. Tam natrafią na zabytkowy zespół pałacowo-parkowy nad samym morzem. Wybrane dania: dzwonko z łososia w sosie cytrynowym z masłem avocado (29 zł), steki z jelenia z sosem z czarnej porzeczki (58 zł), comber z królika na sosie z borowików (53 zł). W zamku są też pokoje gościnne (za pokój dwuosobowy 290 zł, za apartament 440 zł), a także winiarnia, korty tenisowe i stadnina.
Z Rzucewa drogą przez Puck dojeżdżamy do Władysławowa. Popularny wśród turystów Władek to rybacka stolica Kaszub, zwykle w sezonie niemiłosiernie zatłoczona. Ciekawi najnowszych dziejów Polski powinni zajrzeć do miejscowego portu, gdzie cumują ładne jachty i mniej ładne kutry rybackie i gdzie kilka lat temu odbyła się oryginalna bitwa na jaja i wyzwiska pomiędzy kobiecą załogą holenderskiego statku aborcyjnego Langenort a bojową Młodzieżą Wszechpolską dowodzoną przez posła LPR Roberta Strąka.
We Władysławowie natkniemy się też na inny monstrualny pomnik głupoty i kiczu - hotel Pekin (za rondem w kierunku Jastrzębiej Góry). Turyści robią sobie tam zdjęcia i opowiadają znajomym, że byli w Chinach.
Z Władysławowa do Mielna: Spotkaj się z Księżną
Z Władka śmigamy do Jastrzębiej i dalej w kierunku zachodnim malowniczymi terenami dawnych PGR-ów docieramy do Łeby. Tu miłośnicy ekstremalnych rozrywek powinni zaliczyć nocny lokal Gewalia, prowadzony przez byłą księżną Łeby Grażynę Ruszewską. W lokalu, który działa już od trzydziestu lat, tańczące gołe panie nie mają żadnych tajemnic. No cóż, żeby jednak zabawić się grzesznie w Gewalii, trzeba mieć pieniądze. Tymczasem w opinii właścicieli knajp nad morze w tym sezonie przyjechali wyjątkowo biedni wczasowicze. Sam zaobserwowałem, że wielu z nich w czasie wypoczynku zajmuje się zbieraniem puszek po piwie, aby potem je sprzedać, a pieniądze przepić. Tym samym przyjezdni robią zdrową konkurencję miejscowym menelom, a dostęp do puszek staje się trudniejszy niż dostęp do Leszka Millera.
Z Łeby robimy przerzut do Mielna. W Mielnie warto się udać głównym deptakiem (ul. Kościuszki) do końca, gdzie pod numerem czternastym, tuż przy wejściu na plażę, znajduje się sympatyczny lokal Villa Rafa. Udało się tam zrealizować pomysł ze słonecznej Italii. W specjalnych piecach opalanych drewnem są przygotowywane smaczne dania, na przykład pstrąg w warzywach (10 zł), a także kilkadziesiąt rodzajów pizzy. Villa Rafa nie tylko gastronomię, ale także pokoje gościnne ma w przyzwoitych cenach (pokój jednoosobowy 150 zł, apartament 300 zł). Dla miłośników pięknych widoków godnym polecenia miejscem będzie lokal Meduza, zbudowany na wydmie przy promenadzie. Tu polecam powolne sączenie drinków i konsumpcję słodkiego tiramisu.
Z Mielna do Międzyzdrojów: obejrzyj sutki Dominiki
Z Mielna trasą na Kołobrzeg i Międzyzdroje przenosimy się do kolejnego słynnego kurortu - Niechorza. Tu koniecznie trzeba zawitać do dyskoteki Bałtyk (ul. Nadmorska 5), gdzie oprócz dyskotek i imprez funkcjonuje jedyny w okolicy bar topless. Bar pojawił się w Bałtyku już kilka lat temu i od razu wzbudził spore zainteresowanie męskiej klienteli. Gwiazdą tego sezonu jest długonoga blondynka Dominika, której wspaniałe brązowe sutki robią szokujące wrażenie na gościach. W Bałtyku ciekawy jest też bar w głównej sali zbudowany w formie okrętu oraz taras widokowy i przeszklona sala dla VIP-ów. Atutem miejsca jest bezpośrednie zejście do plaży. W klubie Bałtyk wielokrotnie organizowano wybory miss tańców go go, także w międzynarodowej obsadzie (Niemcy, Rosja, Litwa, Białoruś, Polska). Ogólnie ceny w Niechorzu i pobliskiej Pogorzelicy są przystępne, natomiast w Rewalu i Pobierowie - wysokie. Niechorze jest przyjazne dla normalnych ludzi i nie ma tu szpanerstwa znanego z innych kurortów (Międzyzdroje!), można względnie tanio wypocząć, a także się zabawić. Mocną stroną tych okolic są piękne dziewczyny, które przyjeżdżają tu z całej Polski w ilościach wręcz hurtowych. Naszą długą trasę dopełniamy wizytą w Międzyzdrojach. Miłośnicy gangsterskich legend powinni odwiedzić słynną dyskotekę Scena, gdzie jeszcze kilka lat temu bawił się znany gangster Oczko, a także cała wierchuszka mafii z Pruszkowa. Scena znajduje się przy głównym deptaku naprzeciwko amfiteatru, w połowie drogi między molem a hotelem Amber Baltic. Nazwa klubu pochodzi od obrotowej sceny, która stanowi główny parkiet taneczny lokalu. Obecnie obrotową scenę rzadko się włącza (w trosce o bezpieczeństwo balangowiczów), ale na specjalne życzenie jest to możliwe. Klub istnieje od 20 lat i zawsze był tu dobrze zaopatrzony barek i piękne dziewczyny. W czasach prosperity gangu pruszkowskiego zdarzało się, że bossowie mafii bawili się tu do godziny 15 następnego dnia. Obecnie to zwykła i dobra dyskoteka, która słynie ze sprawnych barmanów (kilku z nich codziennie robi popisy żonglerskie na oczach gości). Międzyzdroje to do dziś ulubione miejsce wypoczynku warszawki, ale także gangsterki z całego kraju. W dawnych czasach obowiązywało niepisane prawo, że w Międzyzdrojach się wypoczywa, a nie strzela. Dochodziło do zabawnych sytuacji, kiedy to gangsterzy z konkurencyjnych ekip bawili się wspólnie w Międzyzdrojach, a tuż po wyjeździe z kurortu strzelali do siebie. Jeśli ktoś lubi szpanować na deptaku i napinać mięśnie, pokazując całemu światu swe tatuaże i złote łańcuchy, to jest to idealne miejsce dla niego.
Więcej możesz przeczytać w 33/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.