53 proc. mieszkańców stolicy nie urodziło się w tym mieście Dajcie mi swoich zmęczonych, biednych, wasze uciśnione masy pragnące oddychać wolnością". Taki napis widnieje na nowojorskiej Statui Wolności. Przez wieki była to pierwsza rzecz, jaką widzieli przypływający do Stanów Zjednoczonych imigranci. Na warszawskiej kolumnie Zygmunta mogłaby się znaleźć sentencja: "Dajcie mi swoich ambitnych, wykształconych, młodych, chcących robić karierę i się bogacić". Te słowa pasowałyby do Warszawy dlatego, że jest najbardziej imigranckim miastem w Polsce - wynika z badań Instytutu Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Większość mieszkańców stolicy - 53 proc. - nie urodziła się w tym mieście. Na Ursynowie czy Bemowie warszawiakiem z urodzenia jest tylko co trzeci mieszkaniec.
Warszawiacy z wyboru zdominowali tych z urodzenia nie tylko liczebnie, ale także pod względem wykształcenia, aspiracji i prestiżu wykonywanego zawodu. W kadrze kierowniczej i administracyjnej oraz w tzw. wolnych zawodach przybyszów jest prawie dwie trzecie. Prof. Wisła Surażska, socjolog z Centrum Badań Regionalnych, powołuje się na badania, z których wynika, że o ile w innych miastach dominuje społeczność tubylców, o tyle w Warszawie przeważają nomadowie. Specjalnie dla "Wprost" znani warszawiacy "z importu", m.in. kard. Józef Glemp, Otylia Jędrzejczak, Zygmunt Solorz-Żak i Kuba Wojewódzki, opowiadają, jak trafili do stolicy i jak przeprowadzka pomogła im w karierze.
Desant nomadów
Prezydent Warszawy Lech Kaczyński przyznaje, że wybierając współpracowników, nie dbał o to, czy dana osoba to warszawiak od pokoleń, czy od kilku lat. Dwóch z czterech wiceprezydentów miasta pochodzi spoza stolicy: Władysław Stasiak z Dolnego Śląska, a Sławomir Skrzypek z Górnego Śląska. Spoza Warszawy jest także szef biura prasowego warszawskiego ratusza Paweł Kowal i dyrektor biura prawnego Marcin Dziurda. Rzeczniczka prasowa Anna Kamińska, chociaż urodziła się w stolicy, wychowywała się poza nią. Szef warszawskiej straży miejskiej Witold Marczuk pochodzi z Lubartowa, a komendant stołecznej policji Ryszard Siewierski z Lwówka Śląskiego. - Warszawiacy spoza Warszawy to osoby bardzo ambitne i zdolne. Charakteryzują się dużą siłą przebicia i umiejętnościami kształtowania rzeczywistości. Przybywając do stolicy, zwiększają dynamikę rozwoju miasta - ocenia prezydent Kaczyński.
Gdy po wygranych wyborach Lech Kaczyński powierzył Jarosławowi Zielińskiemu stanowisko burmistrza Śródmieścia, uznano to za desant w stylu śląskiego desantu z czasów Gierka. Obejmując rządy w Śródmieściu, Zieliński nie zrezygnował z mandatu radnego rodzinnych Suwałk, bo nie był pewien, czy zostanie zaakceptowany. Lech Kaczyński uznał jednak, że tylko osoba spoza Warszawy może rozbić tzw. układ warszawski. I tak się stało.
Niewarszawski rząd dusz w Warszawie
Warszawiacy z wyboru coraz częściej wkraczają w sferę symboliczną dla mieszkańców stolicy. Podczas meczu inaugurującego sezon piłkarskiej ekstraklasy w podstawowej jedenastce Legii Warszawa nie było ani jednego zawodnika urodzonego w stolicy. Paweł Kowal, jeden z głównych twórców koncepcji Muzeum Powstania Warszawskiego, do stolicy przyjechał siedem lat temu. Także "Życiem Warszawy", najstarszym stołecznym dziennikiem, kierują osoby z innych miast (nie mówiąc o mediach ogólnopolskich, w tym o "Wprost", gdzie przewaga przybyszów jest wręcz miażdżąca). Andrzej Załucki, redaktor naczelny, cztery lata temu przyjechał z Kielc, jego zastępca pochodzi z Krakowa, a sekretarz redakcji z Radomska. Szef działu warszawskiego gazety urodził się w Nowym Sączu.
Dlaczego przybysze wygrywają w rywalizacji z tubylcami? Przede wszystkim są lepiej wykształceni: dyplom uczelni ma 17 proc. rdzennych mieszkańców stolicy i 25 proc. warszawiaków napływowych. W grupie osób poniżej 30 lat ta przewaga jest prawie dwukrotnie wyższa niż wśród pozostałych (odpowiednio: 36 proc. i 19 proc.). Wśród przybyszów jest czterokrotnie mniej osób z wykształceniem podstawowym niż wśród rdzennych mieszkańców miasta. Bogdan Cichomski, socjolog z UW i współautor interdyscyplinarnego studium metropolii warszawskiej, twierdzi, że przybysze wiedzą, iż nie tylko muszą się legitymować lepszym wykształceniem od miejscowych, ale też wykazać silniejszą motywację do osiągnięcia sukcesu.
Wyniki badań socjologów potwierdzają obserwacje analityków rynku pracy. Joanna Pisanko, ekspert ds. rynku pracy z firmy HRK, mówi, że już decyzja o opuszczeniu rodzinnego miasta czy wsi wymaga odwagi i samozaparcia. - Siłą rzeczy, wśród osób przyjeżdżających do Warszawy dominują ludzie mający silną motywację do osiągnięcia sukcesu. Część chce udowodnić rdzennym warszawiakom, że choć nie ukończyli renomowanych stołecznych szkół, nie są gorsi - mówi Joanna Pisanko.
Warszawa kariery
Co przyciąga przybyszów do Warszawy? Prof. Wisła Surażska uważa, że to wciąż jedyne miasto w Polsce, gdzie dość łatwo jest znaleźć pracę. W Warszawie bezrobocie wynosi zaledwie 5,7 proc., podczas gdy w całym kraju bez pracy jest około 18 proc. Polaków. Osoby gorzej wykształcone przyjeżdżają tu do pracy na budowie czy w supermarkecie, z kolei ludzie wykształceni, z ambicjami, przybywają do stolicy robić karierę. Z badań Instytutu Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że w Warszawie w tzw. zawodach prestiżu (politycy, menedżerowie, wolne zawody itp.) pracuje dwukrotnie więcej osób niż w pozostałej części kraju. Najlepiej radzą sobie pod tym względem przybysze z Dolnego Śląska, Wielkopolski i Pomorza.
Z badań Tatiany Klonowicz i Krzysztofa Krejtza ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej wynika, że mieszkańcy stolicy (również przybysze) postrzegają Warszawę jako miasto kariery, rozwoju, dynamizmu, nowoczesności i modnego stylu życia. Przybysze zwracają uwagę na to, że w Warszawie bardzo łatwo jest się zaaklimatyzować.
Wykorzenieni
Pozycja stolicy Polski nie jest wcale wyjątkowa na tle europejskich metropolii. - Podobną moc przyciągania jak Warszawa mają Praga, Budapeszt czy Paryż. Ten ostatni, tak jak inne stolice Europy Zachodniej, największą falę przyjazdów ludności z prowincji ma już jednak za sobą - ocenia prof. Edward Ciupak, socjolog.
Francuska filozof Simone Weil pisała o potrzebie "zakorzenienia" jako o pierwszej z ludzkich potrzeb społecznych. Tymczasem przyjezdni mieszkańcy stolicy często nie utożsamiają się ze swoim nowym miastem. W badaniach socjologicznych warszawiacy skarżyli się na niedostatek bliskich więzi emocjonalnych, zanik tradycji związanych ze wspólną zabawą. - Pochodzę z Limanowej. Choć w Warszawie mieszkam od 20 lat, wciąż nie czuję się warszawianką. Gdy tylko mogę, wracam w rodzinne strony. Dopiero tam odpoczywam - mówi Dorota Gawryluk, dziennikarka TVP.
Zdaniem socjologów, paradoksalnie, brak zakorzenienia jest w dużej mierze przyczyną szybkich karier ludzi przybywających do stolicy. Nie są ograniczeni układami rodzinnymi i towarzyskimi. Skazani tylko na siebie, są bardziej aktywni i ciężej pracują. Jeśli nie znajdą pracy, nie utrzymają się; jeśli nie zarobią na mieszkanie, nie będą mogli pracować. I tak koło się zamyka. Warszawiacy spoza Warszawy są więc niejako skazani na sukces. A Warszawa jest skazana na dalszą dewarszawizację.
Warszawiacy z wyboru zdominowali tych z urodzenia nie tylko liczebnie, ale także pod względem wykształcenia, aspiracji i prestiżu wykonywanego zawodu. W kadrze kierowniczej i administracyjnej oraz w tzw. wolnych zawodach przybyszów jest prawie dwie trzecie. Prof. Wisła Surażska, socjolog z Centrum Badań Regionalnych, powołuje się na badania, z których wynika, że o ile w innych miastach dominuje społeczność tubylców, o tyle w Warszawie przeważają nomadowie. Specjalnie dla "Wprost" znani warszawiacy "z importu", m.in. kard. Józef Glemp, Otylia Jędrzejczak, Zygmunt Solorz-Żak i Kuba Wojewódzki, opowiadają, jak trafili do stolicy i jak przeprowadzka pomogła im w karierze.
Desant nomadów
Prezydent Warszawy Lech Kaczyński przyznaje, że wybierając współpracowników, nie dbał o to, czy dana osoba to warszawiak od pokoleń, czy od kilku lat. Dwóch z czterech wiceprezydentów miasta pochodzi spoza stolicy: Władysław Stasiak z Dolnego Śląska, a Sławomir Skrzypek z Górnego Śląska. Spoza Warszawy jest także szef biura prasowego warszawskiego ratusza Paweł Kowal i dyrektor biura prawnego Marcin Dziurda. Rzeczniczka prasowa Anna Kamińska, chociaż urodziła się w stolicy, wychowywała się poza nią. Szef warszawskiej straży miejskiej Witold Marczuk pochodzi z Lubartowa, a komendant stołecznej policji Ryszard Siewierski z Lwówka Śląskiego. - Warszawiacy spoza Warszawy to osoby bardzo ambitne i zdolne. Charakteryzują się dużą siłą przebicia i umiejętnościami kształtowania rzeczywistości. Przybywając do stolicy, zwiększają dynamikę rozwoju miasta - ocenia prezydent Kaczyński.
Gdy po wygranych wyborach Lech Kaczyński powierzył Jarosławowi Zielińskiemu stanowisko burmistrza Śródmieścia, uznano to za desant w stylu śląskiego desantu z czasów Gierka. Obejmując rządy w Śródmieściu, Zieliński nie zrezygnował z mandatu radnego rodzinnych Suwałk, bo nie był pewien, czy zostanie zaakceptowany. Lech Kaczyński uznał jednak, że tylko osoba spoza Warszawy może rozbić tzw. układ warszawski. I tak się stało.
Niewarszawski rząd dusz w Warszawie
Warszawiacy z wyboru coraz częściej wkraczają w sferę symboliczną dla mieszkańców stolicy. Podczas meczu inaugurującego sezon piłkarskiej ekstraklasy w podstawowej jedenastce Legii Warszawa nie było ani jednego zawodnika urodzonego w stolicy. Paweł Kowal, jeden z głównych twórców koncepcji Muzeum Powstania Warszawskiego, do stolicy przyjechał siedem lat temu. Także "Życiem Warszawy", najstarszym stołecznym dziennikiem, kierują osoby z innych miast (nie mówiąc o mediach ogólnopolskich, w tym o "Wprost", gdzie przewaga przybyszów jest wręcz miażdżąca). Andrzej Załucki, redaktor naczelny, cztery lata temu przyjechał z Kielc, jego zastępca pochodzi z Krakowa, a sekretarz redakcji z Radomska. Szef działu warszawskiego gazety urodził się w Nowym Sączu.
Dlaczego przybysze wygrywają w rywalizacji z tubylcami? Przede wszystkim są lepiej wykształceni: dyplom uczelni ma 17 proc. rdzennych mieszkańców stolicy i 25 proc. warszawiaków napływowych. W grupie osób poniżej 30 lat ta przewaga jest prawie dwukrotnie wyższa niż wśród pozostałych (odpowiednio: 36 proc. i 19 proc.). Wśród przybyszów jest czterokrotnie mniej osób z wykształceniem podstawowym niż wśród rdzennych mieszkańców miasta. Bogdan Cichomski, socjolog z UW i współautor interdyscyplinarnego studium metropolii warszawskiej, twierdzi, że przybysze wiedzą, iż nie tylko muszą się legitymować lepszym wykształceniem od miejscowych, ale też wykazać silniejszą motywację do osiągnięcia sukcesu.
Wyniki badań socjologów potwierdzają obserwacje analityków rynku pracy. Joanna Pisanko, ekspert ds. rynku pracy z firmy HRK, mówi, że już decyzja o opuszczeniu rodzinnego miasta czy wsi wymaga odwagi i samozaparcia. - Siłą rzeczy, wśród osób przyjeżdżających do Warszawy dominują ludzie mający silną motywację do osiągnięcia sukcesu. Część chce udowodnić rdzennym warszawiakom, że choć nie ukończyli renomowanych stołecznych szkół, nie są gorsi - mówi Joanna Pisanko.
Warszawa kariery
Co przyciąga przybyszów do Warszawy? Prof. Wisła Surażska uważa, że to wciąż jedyne miasto w Polsce, gdzie dość łatwo jest znaleźć pracę. W Warszawie bezrobocie wynosi zaledwie 5,7 proc., podczas gdy w całym kraju bez pracy jest około 18 proc. Polaków. Osoby gorzej wykształcone przyjeżdżają tu do pracy na budowie czy w supermarkecie, z kolei ludzie wykształceni, z ambicjami, przybywają do stolicy robić karierę. Z badań Instytutu Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że w Warszawie w tzw. zawodach prestiżu (politycy, menedżerowie, wolne zawody itp.) pracuje dwukrotnie więcej osób niż w pozostałej części kraju. Najlepiej radzą sobie pod tym względem przybysze z Dolnego Śląska, Wielkopolski i Pomorza.
Z badań Tatiany Klonowicz i Krzysztofa Krejtza ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej wynika, że mieszkańcy stolicy (również przybysze) postrzegają Warszawę jako miasto kariery, rozwoju, dynamizmu, nowoczesności i modnego stylu życia. Przybysze zwracają uwagę na to, że w Warszawie bardzo łatwo jest się zaaklimatyzować.
Wykorzenieni
Pozycja stolicy Polski nie jest wcale wyjątkowa na tle europejskich metropolii. - Podobną moc przyciągania jak Warszawa mają Praga, Budapeszt czy Paryż. Ten ostatni, tak jak inne stolice Europy Zachodniej, największą falę przyjazdów ludności z prowincji ma już jednak za sobą - ocenia prof. Edward Ciupak, socjolog.
Francuska filozof Simone Weil pisała o potrzebie "zakorzenienia" jako o pierwszej z ludzkich potrzeb społecznych. Tymczasem przyjezdni mieszkańcy stolicy często nie utożsamiają się ze swoim nowym miastem. W badaniach socjologicznych warszawiacy skarżyli się na niedostatek bliskich więzi emocjonalnych, zanik tradycji związanych ze wspólną zabawą. - Pochodzę z Limanowej. Choć w Warszawie mieszkam od 20 lat, wciąż nie czuję się warszawianką. Gdy tylko mogę, wracam w rodzinne strony. Dopiero tam odpoczywam - mówi Dorota Gawryluk, dziennikarka TVP.
Zdaniem socjologów, paradoksalnie, brak zakorzenienia jest w dużej mierze przyczyną szybkich karier ludzi przybywających do stolicy. Nie są ograniczeni układami rodzinnymi i towarzyskimi. Skazani tylko na siebie, są bardziej aktywni i ciężej pracują. Jeśli nie znajdą pracy, nie utrzymają się; jeśli nie zarobią na mieszkanie, nie będą mogli pracować. I tak koło się zamyka. Warszawiacy spoza Warszawy są więc niejako skazani na sukces. A Warszawa jest skazana na dalszą dewarszawizację.
OTYLIA JĘDRZEJCZAK, mistrzyni świata i mistrzyni olimpijska w pływaniu. Urodziłam się w Rudzie Śląskiej. Do Warszawy przeniosłam się w 2001 r., kiedy dostałam się na AWF. Chciałam mieć lepsze warunki treningowe. Nie żałuję, że odrzuciłam propozycję trenowania w Stanach Zjednoczonych i zostałam w Polsce. Początkowo obawiałam się przeprowadzki do Warszawy, ale teraz jestem bardzo zadowolona, bo dobrze się tutaj czuję. Lubię Warszawę i sądzę, że z wzajemnością. Zostałam przecież wybrana na najlepszego sportowca tego miasta. |
---|
|
|
---|
KUBA WOJEWÓDZKI, dziennikarz radiowy i telewizyjny. Urodziłem się w Koszalinie, a do Warszawy przeprowadziłem się jako małe dziecko, kiedy mój ojciec, prawnik, dostał pracę w stolicy. Taki awans społeczny. I choć jestem 40-letnim warszawiakiem, tak naprawdę się nim nie czuję. Epitety w stylu "warszawka" albo "prawdziwy warszawiak" budzą zawsze moją podejrzliwość. |
|
---|
SŁAWOMIR SKRZYPEK, wiceprezydent Warszawy. Urodziłem się w Katowicach. Warszawę odwiedzałem często w czasie stanu wojennego. Jako młody działacz podziemia odbywałem wiele spotkań i poszukiwałem kontaktów. Z każdej wizyty przywoziłem ważne dla mnie lektury. Na stałe związałem się ze stolicą na początku lat 90., kiedy podjąłem pracę w Kancelarii Prezydenta. Warszawa jest dla mnie drugim miastem rodzinnym: stąd pochodzi moja żona, tutaj urodzili się synowie |
|
---|
WŁADYSŁAW STASIAK, wiceprezydent Warszawy. Pochodzę z Wrocławia. Do Warszawy przyjechałem na stałe dokładnie 4 września 1991 r. To data otwarcia Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, do której uczęszczałem. Po jej ukończeniu rozpocząłem pracę w Najwyższej Izbie Kontroli. Mieszkam w Warszawie od 14 lat i zdążyłem się do niej przywiązać. Wydaje mi się, że społeczeństwo stolicy, mimo stałego napływu nowych mieszkańców, zaczyna się powoli integrować, a Warszawa odzyskuje swoją tożsamość. Najlepszym przykładem były obchody 60. rocznicy powstania warszawskiego, które przyciągnęły nie tylko rdzennych mieszkańców miasta. |
|
---|
MACIEJ GRZYWACZEWSKI, dyrektor TVP 1. Moi rodzice są warszawiakami. Krótko po wojnie znaleźli się jednak w Gdańsku. Mama trafiła tam przez obóz w Ravensbrźck. Ojciec, powstaniec warszawski, był strażakiem w Katowicach, ale w końcu przyjechał do Gdańska i tam się urodziłem. Trójmiasto jest świetnym miejscem do mieszkania i podejrzewam, że kiedyś tam wrócę. Zawsze będę się czuł gdańszczaninem. Na razie jednak związałem się z Warszawą, bo Polska rozwija się centralnie i stolica przyciąga jak magnes. |
|
---|
ZYGMUNT SOLORZ-ŻAK, założyciel i główny udziałowiec Telewizji Polsat. Pochodzę z Radomia. Wyjechałem stamtąd, gdy miałem 20 lat. Zanim trafiłem do Warszawy, długo mieszkałem za granicą. Przeprowadziłem się do stolicy, bo tak było wygodniej: miała tu siedzibę Centrala Handlu Zagranicznego, za której pośrednictwem sprowadzałem do Polski samochody za dewizy. Nie miałem problemu z aklimatyzacją w Warszawie i zdążyłem się związać z tym miastem. |
|
---|
KARD. JÓZEF GLEMP, prymas Polski. Wprawdzie urodziłem się i wychowałem w okolicach Inowrocławia, ale gdy przyjechałem do stolicy, miałem wrażenie, że to miasto jest mi bliskie. Pewnie dzięki temu, że już wtedy dobrze znałem jego historię, zwłaszcza dramatyczne dzieje w trakcie powstań kościuszkowskiego i listopadowego. Miałem też bliskie relacje z walczącymi w powstaniu warszawskim. Szybko zrozumiałem to miasto, a dziś czuję się, jakbym się tu urodził. Mam tu swoje ulubione miejsca, takie jak katedra, kościół św. Marcina czy św. Anny, a także podwarszawskie Laski. Nie mam wątpliwości, że z biegiem czasu stałem się warszawiakiem. |
|
---|
MUNIEK STASZCZYK, lider zespołu T.Love. Przyjechałem do Warszawy w 1982 r. na studia. Zawsze ceniłem to miasto ze względu na jego bohaterską historię. Wielu warszawskich znajomych miał mój ojciec, m.in. słynnego przed laty boksera Jerzego Kuleja. Emocjonalne piosenki o Warszawie były szczere. Urodziłem się w Częstochowie, ale dobrze czuję się w stolicy. Mieszkałem już chyba we wszystkich dzielnicach, a żonę mam z Żoliborza. Ale już moi znajomi rzadko pochodzą z Warszawy: może jeden na dziesięciu. Żyję w mieście, które jest hybrydą kapitalizmu i socjalizmu. Nie jest piękne, ale ma duszę. |
|
---|
ANDRZEJ PODSIADŁO, prezes banku PKO BP. Do Warszawy przyjechałem w 1968 r. z Dąbrowy Górniczej - jako świeżo upieczony maturzysta. Ukończyłem ekonometrię na Wydziale Finansów i Statystyki w Szkole Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie, obecnej SGH. Całe moje życie zawodowe jest związane z Warszawą - najpierw na uczelni, później w resortach rządowych, wreszcie w sektorze bankowym. Niewątpliwie Warszawa, jako stolica i centrum życia politycznego, gospodarczego i kulturalnego, jest miastem, które oferuje najwięcej możliwości rozwoju zarówno zawodowego, jak i intelektualnego. Myślę, że to właśnie ta różnorodność przyciąga ludzi do Warszawy. Tak też było ze mną. |
Więcej możesz przeczytać w 33/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.