Benedykt XVI nawracał w Niemczech katolików na katolicyzm
Nie więcej niż pół miliona wiernych, w tym wielu z zagranicy, zgromadziła trwająca sześć dni wizyta Benedykta XVI w Bawarii. Ale nie liczba pielgrzymów, lecz jakość wyznawanej wiary jest największym problemem niemieckich katolików. Można było odnieść wrażenie, że papież przemawia do pogan, a w najlepszym wypadku do pierwszych chrześcijan.
"Wizyta papieża w kraju bezbożników" - napisała jedna z niemieckich gazet. Ci, którzy przybyli, by wysłuchać Benedykta XVI, to ludzie wierzący, katolicy. Wśród nich nie zabrakło głęboko wierzących, to prawda. Ale papież zwracał się w homiliach do wszystkich niemieckich katolików, a jest ich według oficjalnych danych ponad 26 mln, czyli 30 proc. obywateli. Benedykt XVI przyjechał do rodzinnej Bawarii i jak zauważył nie bez satysfakcji Wolfgang Huber, przewodniczący Rady Kościoła Ewangelickiego w Niemczech, postąpił słusznie, ograniczając się do tego landu. Trudno sobie wyobrazić, by tak jak w Polsce podróżował po całym kraju, a zwłaszcza po protestanckich landach północnych. W Bawarii, poza incydentem z obrzuceniem jego rodzinnego domu w Marktl am Inn woreczkami z farbą, nie spotkał się z oznakami wrogości czy niechęci.
Nieczuła północ
Podróż Benedykta XVI do Bawarii miała charakter religijny, a właściwie misyjny, bo Niemcy są dziś krajem misyjnym, a posługę kapłańską coraz częściej pełnią tam księża z zagranicy, nawet z Ameryki Południowej, ale przede wszystkim z Polski. Czy to znaczy, że Kościół pragnie nawracać wyznawców innych konfesji na katolicyzm? W żadnym razie - tutaj Kościół musi nawracać katolików na katolicyzm.
Niemieckie media poświęciły wiele miejsca wizycie papieża, więcej, niż można się było spodziewać. Ale tak jak w zachowaniu wiernych, także w prasie przeważała chłodna relacja, reportaż nad komentarzem. Tak jakby ten papież nie był Niemcem, nie był rodakiem, kochanym i podziwianym, kimś, z kogo można i powinno się być dumnym. W przeddzień wizyty konserwatywny dziennik "Die Welt" napisał: "Druga wizyta Benedykta XVI będzie wydarzeniem dla południa, a północ pozostawi nieczułą". To, że niemiecki papież w homiliach przekonywał zgromadzonych pielgrzymów do Boga, jest nie tylko symptomem głębokiego kryzysu wiary. Niemieccy katolicy coraz częściej traktują Kościół jak użyteczny urząd, instytucję zarządzającą dobroczynnością. Poza tym w Kościele chrzci się dzieci, zawiera małżeństwa i odbywa pogrzeby. Kościół katolicki prowadzi najlepsze szkoły i gimnazja, więc posyła się tam dzieci. Równocześnie coraz częściej słyszy się żądanie zreformowania Kościoła katolickiego według wzorów zaczerpniętych z Kościoła ewangelickiego, a więc zniesienia celibatu i dopuszczenia środków antykoncepcyjnych. Podnoszona jest też kwestia prawa do aborcji i małżeństw homoseksualnych.
Paradoksalnie wszystkie te "ulgi duchowe" pozwalające wiernym odciążyć sumienie nie mają najmniejszego wpływu na wzrost liczby członków Kościoła ewangelickiego. Do protestantyzmu przyznaje się 25,8 mln obywateli, prawie milion mniej niż do katolicyzmu. Na północy Niemiec, która jest protestancka, gminy ewangelickie walczą o tożsamość i tracą wiernych. Nie pomaga upolitycznienie Kościoła, sprzyjanie lewicy, a nawet ruchom lewackim. Ludzie występują z kościoła albo pozostają wobec niego obojętni, jak w dawnej NRD. Dziennikarze szukali wśród uczestników spotkań z Benedyktem XVI przedstawicieli pokolenia JP II. I znaleźli, ale nie było ich wielu. To oni koczowali całą noc na polach pod Monachium w oczekiwaniu na mszę z udziałem papieża. Chcemy uczestniczyć w radosnym święcie wiary i przeżyć to wspólnie. Papież pragnie, byśmy wrócili do Boga - mówili.
Głuchota na Boga
Papież tłumaczył zgromadzonym w Ratyzbonie 200 tys. wiernych, czym jest chrzest. Brzmiało to tak, jakby uczył dzieci katechizmu. "Chrześcijański chrzest oznacza - tłumaczył - że Jezus Chrystus nas, żeby tak powiedzieć, sam adoptował jako rodzeństwo i dlatego jako dzieci należymy do rodziny bożej. W ten sposób uczynił z nas wszystkich wielką rodzinę w ogólnoświatowej wspólnocie Kościoła". Mówił to do wiernych, a można było odnieść wrażenie, że mówi do plemienia pogan. I dlatego nie mogą dziwić inne słowa papieża: "Wierzycie w Boga. Ale w jakiego Boga? W stwórczy rozum, od którego wszystko pochodzi i z którego wywodzimy się my". Wybitny uczony, teolog, intelektualista przemawiał do Niemców prostymi słowami w nadziei, że go zrozumieją. Nie należy się temu dziwić, bycie katolikiem w Niemczech nie jest równoznaczne z wiarą w stwórczą moc Boga. Dlatego w innym miejscu Benedykt XVI równie przystępnie tłumaczył wiernym, że teoria ewolucji nie jest jedynym słusznym wyjaśnieniem istnienia człowieka.
Hasło pielgrzymki Benedykta XVI do Bawarii brzmiało: "Kto wierzy, nie jest samotny", a najcięższym zarzutem pod adresem wiernych była "głuchota na Boga". Pielgrzymka do sanktuarium w Altštting miała na celu ożywienie kultu maryjnego, przywrócenie Matki Boskiej niemieckim katolikom. W homiliach papież tłumaczył, że Maryja była matką Boga, że odgrywa rolę adwokata w naszych prośbach i modlitwach do niego. Choć do cudownej figury Czarnej Madonny w Altštting co roku pielgrzymują tysiące wiernych z całego świata, dla przeciętnego niemieckiego katolika Matka Boska jest tylko matką Chrystusa, kobietą, która go urodziła, tak jak dla protestantów nie uznających jej świętości.
Papież w swoich wystąpieniach skarżył się na upadek wartości w zachodnim świecie. Zwrócił uwagę, że narody Azji i Afryki są pod wrażeniem dobroczynnej działalności niemieckiego Kościoła katolickiego, ale jednocześnie przeraża ich ten rodzaj rozsądkowego myślenia, usuwający całkowicie Boga z pola widzenia człowieka i traktujący to jako najwyższy stopień rozumu, który chce się wprowadzić do ich kultur. Wierni wraz z papieżem modlili się za europejskich polityków, aby nie zapomnieli o chrześcijańskich korzeniach naszego kontynentu.
Cień islamu
Sprawom międzynarodowym papież poświęcił niewiele miejsca, a i tak wywołał burzę. Media europejskie wyciągnęły z wykładu Benedykta XVI wygłoszonego na uniwersytecie w Ratyzbonie fragmenty dotyczące islamu. Zwłaszcza ten, który przypomina słowa cesarza bizantyjskiego Manuela II Paleologa o Mahomecie. Według niego, Mahomet przyniósł tylko rzeczy złe i nieludzkie. A także inny fragment wykładu, w którym papież stwierdził, że "Boga nie cieszy krew, wiara jest owocem ducha, nie ciała". Upowszechnione słowa papieża wywołały falę protestów wśród muzułmanów mieszkających w Europie. Mimo oświadczenia Watykanu, że papież nie miał zamiaru obrazić islamu, napięcie rośnie z dnia na dzień. Najprawdopodobniej dojdzie też do odwołania planowanej na listopad wizyty papieża w Turcji.
W czasie wizyty papieża w Bawarii - doniósł tygodnik "Der Spiegel" - po Niemczech krążył islamobil będący połączeniem meczetu z przyczepą kempingową. Jest to multimedialny punkt informacyjny mający "z pomocą Allaha przybliżyć islam zachodniemu społeczeństwu". Z pojazdu wysuwa się minaret i kopuła meczetu. Czy ktoś może sobie wyobrazić podobną akcję propagandową katolików lub protestantów na drogach i ulicach Iranu albo nawet Turcji? Podczas gdy kościoły chrześcijańskie są w odwrocie, na ich miejsce wkraczają minarety. Czy nie nadeszła pora, abyśmy wzięli na poważnie dramatyczne ostrzeżenia zmarłej niedawno słynnej dziennikarki Oriany Fallaci o grożącej nam ekspansji islamu?
"Wizyta papieża w kraju bezbożników" - napisała jedna z niemieckich gazet. Ci, którzy przybyli, by wysłuchać Benedykta XVI, to ludzie wierzący, katolicy. Wśród nich nie zabrakło głęboko wierzących, to prawda. Ale papież zwracał się w homiliach do wszystkich niemieckich katolików, a jest ich według oficjalnych danych ponad 26 mln, czyli 30 proc. obywateli. Benedykt XVI przyjechał do rodzinnej Bawarii i jak zauważył nie bez satysfakcji Wolfgang Huber, przewodniczący Rady Kościoła Ewangelickiego w Niemczech, postąpił słusznie, ograniczając się do tego landu. Trudno sobie wyobrazić, by tak jak w Polsce podróżował po całym kraju, a zwłaszcza po protestanckich landach północnych. W Bawarii, poza incydentem z obrzuceniem jego rodzinnego domu w Marktl am Inn woreczkami z farbą, nie spotkał się z oznakami wrogości czy niechęci.
Nieczuła północ
Podróż Benedykta XVI do Bawarii miała charakter religijny, a właściwie misyjny, bo Niemcy są dziś krajem misyjnym, a posługę kapłańską coraz częściej pełnią tam księża z zagranicy, nawet z Ameryki Południowej, ale przede wszystkim z Polski. Czy to znaczy, że Kościół pragnie nawracać wyznawców innych konfesji na katolicyzm? W żadnym razie - tutaj Kościół musi nawracać katolików na katolicyzm.
Niemieckie media poświęciły wiele miejsca wizycie papieża, więcej, niż można się było spodziewać. Ale tak jak w zachowaniu wiernych, także w prasie przeważała chłodna relacja, reportaż nad komentarzem. Tak jakby ten papież nie był Niemcem, nie był rodakiem, kochanym i podziwianym, kimś, z kogo można i powinno się być dumnym. W przeddzień wizyty konserwatywny dziennik "Die Welt" napisał: "Druga wizyta Benedykta XVI będzie wydarzeniem dla południa, a północ pozostawi nieczułą". To, że niemiecki papież w homiliach przekonywał zgromadzonych pielgrzymów do Boga, jest nie tylko symptomem głębokiego kryzysu wiary. Niemieccy katolicy coraz częściej traktują Kościół jak użyteczny urząd, instytucję zarządzającą dobroczynnością. Poza tym w Kościele chrzci się dzieci, zawiera małżeństwa i odbywa pogrzeby. Kościół katolicki prowadzi najlepsze szkoły i gimnazja, więc posyła się tam dzieci. Równocześnie coraz częściej słyszy się żądanie zreformowania Kościoła katolickiego według wzorów zaczerpniętych z Kościoła ewangelickiego, a więc zniesienia celibatu i dopuszczenia środków antykoncepcyjnych. Podnoszona jest też kwestia prawa do aborcji i małżeństw homoseksualnych.
Paradoksalnie wszystkie te "ulgi duchowe" pozwalające wiernym odciążyć sumienie nie mają najmniejszego wpływu na wzrost liczby członków Kościoła ewangelickiego. Do protestantyzmu przyznaje się 25,8 mln obywateli, prawie milion mniej niż do katolicyzmu. Na północy Niemiec, która jest protestancka, gminy ewangelickie walczą o tożsamość i tracą wiernych. Nie pomaga upolitycznienie Kościoła, sprzyjanie lewicy, a nawet ruchom lewackim. Ludzie występują z kościoła albo pozostają wobec niego obojętni, jak w dawnej NRD. Dziennikarze szukali wśród uczestników spotkań z Benedyktem XVI przedstawicieli pokolenia JP II. I znaleźli, ale nie było ich wielu. To oni koczowali całą noc na polach pod Monachium w oczekiwaniu na mszę z udziałem papieża. Chcemy uczestniczyć w radosnym święcie wiary i przeżyć to wspólnie. Papież pragnie, byśmy wrócili do Boga - mówili.
KATOLICY W NIEMCZECH |
---|
26 mln wiernych W katolickiej Bawarii w niedzielnych mszach uczestniczy 18 proc. wiernych 16,3 tys. księży W 2007 r. w bawarskiej diecezji Passau nie zostanie wyświęcony żaden nowy ksiądz. W 2003 r. w całych Niemczech wyświęcono 130 księży, 304 zmarło, 20 zrezygnowało z kapłaństwa, a 361 przeszło na emeryturę. Źródło: KAI, własne |
Głuchota na Boga
Papież tłumaczył zgromadzonym w Ratyzbonie 200 tys. wiernych, czym jest chrzest. Brzmiało to tak, jakby uczył dzieci katechizmu. "Chrześcijański chrzest oznacza - tłumaczył - że Jezus Chrystus nas, żeby tak powiedzieć, sam adoptował jako rodzeństwo i dlatego jako dzieci należymy do rodziny bożej. W ten sposób uczynił z nas wszystkich wielką rodzinę w ogólnoświatowej wspólnocie Kościoła". Mówił to do wiernych, a można było odnieść wrażenie, że mówi do plemienia pogan. I dlatego nie mogą dziwić inne słowa papieża: "Wierzycie w Boga. Ale w jakiego Boga? W stwórczy rozum, od którego wszystko pochodzi i z którego wywodzimy się my". Wybitny uczony, teolog, intelektualista przemawiał do Niemców prostymi słowami w nadziei, że go zrozumieją. Nie należy się temu dziwić, bycie katolikiem w Niemczech nie jest równoznaczne z wiarą w stwórczą moc Boga. Dlatego w innym miejscu Benedykt XVI równie przystępnie tłumaczył wiernym, że teoria ewolucji nie jest jedynym słusznym wyjaśnieniem istnienia człowieka.
Hasło pielgrzymki Benedykta XVI do Bawarii brzmiało: "Kto wierzy, nie jest samotny", a najcięższym zarzutem pod adresem wiernych była "głuchota na Boga". Pielgrzymka do sanktuarium w Altštting miała na celu ożywienie kultu maryjnego, przywrócenie Matki Boskiej niemieckim katolikom. W homiliach papież tłumaczył, że Maryja była matką Boga, że odgrywa rolę adwokata w naszych prośbach i modlitwach do niego. Choć do cudownej figury Czarnej Madonny w Altštting co roku pielgrzymują tysiące wiernych z całego świata, dla przeciętnego niemieckiego katolika Matka Boska jest tylko matką Chrystusa, kobietą, która go urodziła, tak jak dla protestantów nie uznających jej świętości.
Papież w swoich wystąpieniach skarżył się na upadek wartości w zachodnim świecie. Zwrócił uwagę, że narody Azji i Afryki są pod wrażeniem dobroczynnej działalności niemieckiego Kościoła katolickiego, ale jednocześnie przeraża ich ten rodzaj rozsądkowego myślenia, usuwający całkowicie Boga z pola widzenia człowieka i traktujący to jako najwyższy stopień rozumu, który chce się wprowadzić do ich kultur. Wierni wraz z papieżem modlili się za europejskich polityków, aby nie zapomnieli o chrześcijańskich korzeniach naszego kontynentu.
Cień islamu
Sprawom międzynarodowym papież poświęcił niewiele miejsca, a i tak wywołał burzę. Media europejskie wyciągnęły z wykładu Benedykta XVI wygłoszonego na uniwersytecie w Ratyzbonie fragmenty dotyczące islamu. Zwłaszcza ten, który przypomina słowa cesarza bizantyjskiego Manuela II Paleologa o Mahomecie. Według niego, Mahomet przyniósł tylko rzeczy złe i nieludzkie. A także inny fragment wykładu, w którym papież stwierdził, że "Boga nie cieszy krew, wiara jest owocem ducha, nie ciała". Upowszechnione słowa papieża wywołały falę protestów wśród muzułmanów mieszkających w Europie. Mimo oświadczenia Watykanu, że papież nie miał zamiaru obrazić islamu, napięcie rośnie z dnia na dzień. Najprawdopodobniej dojdzie też do odwołania planowanej na listopad wizyty papieża w Turcji.
W czasie wizyty papieża w Bawarii - doniósł tygodnik "Der Spiegel" - po Niemczech krążył islamobil będący połączeniem meczetu z przyczepą kempingową. Jest to multimedialny punkt informacyjny mający "z pomocą Allaha przybliżyć islam zachodniemu społeczeństwu". Z pojazdu wysuwa się minaret i kopuła meczetu. Czy ktoś może sobie wyobrazić podobną akcję propagandową katolików lub protestantów na drogach i ulicach Iranu albo nawet Turcji? Podczas gdy kościoły chrześcijańskie są w odwrocie, na ich miejsce wkraczają minarety. Czy nie nadeszła pora, abyśmy wzięli na poważnie dramatyczne ostrzeżenia zmarłej niedawno słynnej dziennikarki Oriany Fallaci o grożącej nam ekspansji islamu?
MIECZ MAHOMETA |
---|
Niespodziewanie gwałtowne reakcje wywołał wykład papieża na uniwersytecie w Ratyzbonie, na temat relacji wiary i rozumu, szczególnie zdanie, iż nie można niczym uzasadnić szerzenia wiary przy użyciu przemocy. Cytując fragmenty pochodzącego z dialogu między bizantyjskim cesarzem Manuelem II Paleologiem a wykształconym Persem, m.in. na temat dżihadu, czyli świętej wojny w islamie, Benedykt XVI powiedział: "Boga nie cieszy krew. Ktokolwiek ma doprowadzić kogoś do wiary, potrzebuje zdolności dobrego przemawiania i odpowiedniego rozumowania, bez przemocy i gróźb. W religii nie ma przymusu". "Nie trzeba silnej ręki ani żadnej broni, ani innych sposobów grożenia komuś śmiercią" - podkreślił, cytując bizantyjskiego cesarza. Ta krytyka religijnego fundamentalizmu wywołała protesty w świecie islamu. Muzułmanie w Azji, krajach arabskich, a także w Europie zażądali przeprosin od papieża. W słowach Benedykta XVI dopatrzono się wezwania do "średniowiecznych wojen krzyżowych", zarzucano mu przyłączenie się do "syjonistyczno-amerykańskiego sojuszu przeciwko islamowi". "Papież powinien skorygować swe wypowiedzi i przestać zadawać ciosy islamowi" - powiedział Ismail Hanija, palestyński premier z ramienia radykalnego Hamasu. Brytyjscy muzułmanie wyrazili żal, że Benedykt XVI w kwestii stosunku do islamu "nie poszedł w ślady swego poprzednika". Przypomnieli, że Jan Paweł II nigdy nie podpisywał się pod stereotypem, który każe widzieć w islamie religię gloryfikującą przemoc. Benedykt XVI mówił też w Ratyzbonie o potrzebie "prawdziwego dialogu kultur i religii". Nowe tysiąclecie zaczęło się jednak raczej pod znakiem "walki kultur", i to nierównej. W lutym muzułmanie na całym świecie gwałtownie protestowali przeciwko opublikowaniu przez pewną duńską gazetę satyrycznych rysunków Mahometa. Podpalano europejskie ambasady, rozbijano witryny zachodnich sklepów i wydawnictw, wzywano do bojkotu towarów z Danii. Demonstracje, po części organizowane przez władze, wywołały ogólnoświatową debatę na temat granic satyry. W odpowiedzi na karykatury Mahometa irańska gazeta "Hamsharis" rozpisała konkurs na satyryczne rysunki o Holocauście. We wrześniu niektóre z nich przedrukowała inna duńska gazeta. Reakcje na Zachodzie sprowadziły się do wzruszenia ramion i uwag o "braku smaku". W Hiszpanii, Francji, Niemczech otwierane są nowe islamskie szkoły. W państwach muzułmańskich prawo zakazuje propagowania innych religii i karze takie próby śmiercią. Dwa i pół miesiąca przed wizytą w Turcji papież, przynajmniej jak napisał watykanista włoskiej gazety "La Repubblica" Marco Politi, "ekskomunikował miecz Mahometa". |
Więcej możesz przeczytać w 38/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.