Robert Kubica jest pierwszym Polakiem, który ma szansę stać się globalną gwiazdą
Największą sensacją w Formule 1 od dekady uznał dziennik "The New York Times" start Roberta Kubicy na włoskim torze Monza. Fernando Alonso, triumfator ubiegłorocznej Formuły 1 i faworyt w tym roku, nazwał Kubicę "gwiazdą przyszłości". Z kolei Nick Heidfeld, kolega Kubicy z zespołu BMW-Sauber, przyznał, że spodziewa się, iż "latający Polak" (takim pseudonimem coraz częściej określany jest Kubica) zostanie mistrzem świata.
Polska gwiazda globalna
Prawdziwe sukcesy dopiero przed Kubicą, ale już teraz jest on fenomenem w polskim sporcie. Właściwie ma on szanse stać się pierwszą polską gwiazdą sportu na skalę globalną. Większą od piłkarza Zbigniewa Bońka, który wprawdzie znalazł się w elicie światowego sportu, ale z powodu małej rangi piłki nożnej w USA, był nieznany na najważniejszym rynku. Kubica uprawia sport absolutnie globalny, w którym najlepsi zarabiają znacznie więcej niż w futbolu. Nasze największe gwiazdy ostatnich lat: Robert Korzeniowski, Adam Małysz czy Otylia Jędrzejczak cieszą się sławą zaledwie lokalną. Na świecie chód sportowy i skoki narciarskie mało kogo interesują, z kolei w pływaniu globalną karierę robią tylko multimedaliści pokroju Michaela Phelpsa, który na jednych zawodach walczy nawet o siedem złotych medali.
Już teraz, po pierwszym sukcesie Kubicy w F1, specjaliści wyceniają wartość marketingową polskiego kierowcy na 5 mln zł. O tym, czy zbliży się on zarobkami do poziomu Michaela Schumachera, zależy tylko od niego: od jego startów, ale także od zachowania poza torem. - Ideałem sportowca dla reklamodawców jest dziś golfista Tiger Woods. Automatycznie kojarzy się on ze zwycięstwami oraz z prestiżem, jaki daje mu golf. Do tego nie można nic zarzucić jego zachowaniu, manierom, stylowi życia - mówi "Wprost" Kevin Roberts, redaktor naczelny miesięcznika "Sport Business International". Dlatego Woods jest od lat w czołówce najbardziej wpływowych ludzi świata tygodnika "Time". - Im lepiej Kubica będzie jeździł, tym bogatsi sponsorzy będą się nim interesować. Te pieniądze uczynią z niego bogatego człowieka, a przy okazji staną się także kołem napędowym polskiego sportu, wyniosą go na wyższy poziom - podkreśla Roberts.
Polska nisza
Na 4,3 mln dolarów rocznie "Super Express" oszacował w 2005 r. dochody bramkarza Jerzego Dudka, najlepiej zarabiającego polskiego sportowca. W porównaniu z najlepszymi sportowcami globu to niewielkie pieniądze. Na liście najbogatszych sportowców magazynu "Sports Illustrated" prowadzi Woods, który rocznie zarabia 97 mln dolarów (95 proc. jego dochodów pochodzi z kontraktów reklamowych), wyprzedzając Michaela Schumachera, kierowcę F1 (80 mln dolarów), oraz innego golfistę Phila Mickelsona (45 mln dolarów). Zestawienie tych sum najlepiej pokazuje różnicę dzielącą nasz sport od światowego. Ale także tłumaczy przyczynę tego stanu rzeczy - polscy sportowcy nie odgrywają żadnej roli w najlepiej opłacanych dyscyplinach.
Na krajowej liście sportowych krezusów dominują futboliści, ale w zestawieniu światowym przedstawiciele tej dyscypliny odgrywają poślednią rolę. Dość powiedzieć, że najlepiej zarabiający piłkarz Brazylijczyk Ronaldinho został sklasyfikowany przez "Sports Illustrated" dopiero na ósmym miejscu (wyceniono go na 29 mln dolarów). Wyżej od niego jest nawet nieznany w Europie Carson Palmer, jeden z najlepszych graczy futbolu amerykańskiego.
Polski sport od lat największe sukcesy odnosi w dyscyplinach niszowych. Prawdziwą gwiazdą na skalę światową była lekkoatletka Irena Szewińska, która w latach 60. i 70. kolekcjonowała medale i rekordy na najważniejszych zawodach w jednej z najbardziej prestiżowych dyscyplin. Po niej światową karierę zrobili Zbigniew Boniek i do pewnego stopnia Wanda Panfil, która zdominowała biegi długodystansowe na początku lat 90. Oprócz nich polskich sportowców stać było na pojedyncze spektakularne sukcesy (rekord świata w pływaniu Artura Wojdata, miejsca na podium w Tour de France Lecha Piaseckiego i Zenona Jaskuły, walki Andrzeja Gołoty z Riddickiem Bowie, występy Józefa Młynarczyka i Jerzego Dudka w finałach piłkarskiej Ligi Mistrzów), ale żaden z nich nie był w stanie utrzymać najwyższego poziomu na tyle długo, by się stać gwiazdą światowego sportu.
Wystarczy spojrzeć na listę zwycięzców tradycyjnego plebiscytu "Przeglądu Sportowego" na najlepszego sportowca roku, aby dostrzec specyfikę polskiego sportu - od czasu triumfów Wandy Panfil w 1990 r. i 1991 r. dominują na niej dżudocy (jest ich tam aż trzech), widnieje na niej także specjalistka od strzelania z karabinka pneumatycznego (Renata Mauer), żużlowiec Tomasz Gollob czy zapaśnik Andrzej Wroński. W XXI wieku triumfy w plebiscycie odnosili tylko Małysz i Jędrzejczak, a więc sportowcy, których sukcesy za granicą tłumów nie porywają.
Kubica już przez zakwalifikowanie się do wyścigów F1 znalazł się w elicie światowego sportu, czyli w miejscu, w którym Polacy w ogóle się nie pojawiają. W ostatnich latach na podobny pułap, niestety teoretycznie, wspięli się tylko Cezary Trybański i Maciej Lampe, którzy podpisali kontrakty z koszykarskimi klubami ligi NBA. W jakimś sensie dotyczy to też tenisistek Agnieszki Radwańskiej i Marty Domachowskiej, występujących w największych turniejach tenisowych, oraz kilku piłkarzy będących w składach klubów, które zakwalifikowały się do Ligi Mistrzów. Wszyscy pełnią tam jednak rolę statystów. Głód prawdziwego sukcesu odczuwamy do tego stopnia, że awans Radwańskiej do trzeciej rundy Wimbledonu stał się niemal pretekstem do ogłoszenia w Polsce święta narodowego. Na tym tle Kubica szokuje, bo w trzecim starcie znalazł się na podium. Fernando Alonso, obecny mistrz świata, potrzebował do tego 18 startów.
Trzeba pamiętać, że sukcesy Kubicy to pokłosie nie tylko jego wielkiego talentu, ale także zmian w wyścigach samochodowych, jakie od dwóch lat wprowadza Bernie Ecclestone, władca absolutny tych zawodów. F1 była zawsze sportem silnie akcentującym hierarchię. Dlatego tak długo w wyścigach Grand Prix jeździł Jacques Villeneuve (właśnie jego zastąpił Kubica). Dlatego wciąż ściga się David Coulthard. Ci zawodnicy już na początku kariery osiągnęli wielkie sukcesy i w ten sposób zapewnili sobie niemal dożywotnie kontrakty, mimo że już nie mają wyników. Ecclestone od pewnego czasu wymusza na szefach poszczególnych stajni F1 stawianie na młodych kierowców. Jako pierwszy z tej szansy skorzystał Alonso - wystarczyło, że ten 20-latek kilka razy popisał się jako kierowca testowy, by wskoczyć do składu Renault. Swą szansę wykorzystał, zostając po trzech latach startów mistrzem świata F1. Jego przykład podziałał na szefów innych teamów - uznali oni, że brak doświadczenia w startach wcale nie jest przeszkodą w odnoszeniu sukcesów i zaczęli starych mistrzów zastępować młodymi wilkami.
Sukces Alonso na pewno pomógł przyspieszyć debiut dobrze spisującego się w testach Kubicy. Jednak większa niż dawniej rotacja na torach oznacza, że po kilku słabszych startach Kubica może wypaść ze składu BMW--Sauber, a na jego miejsce trafi inny młody i ambitny kierowca. Widać już nawet potencjalnego następcę - w czasie startów próbnych przed wyścigami Grand Prix rekordy szybkości bije 19-letni Sebastian Vettel, który zastąpił Kubicę w roli kierowcy testowego BMW-Sauber. Tak ostra konkurencja sprawia, że "latający Polak" nie może sobie pozwolić nawet na chwilę słabości.
Czas indywidualistów
Kubica ma szansę na karierę, o jakiej sportowcy z Polski nie mogli nawet śnić. Przykład Michaela Schumachera, który obecnie znajduje się na drugim miejscu najbogatszych sportowców świata, określa skalę marzeń. A perspektywy są jeszcze lepsze. W tegorocznym raporcie "Sport i biznes" jego autor Richard K. Miller zauważa, że coraz większą popularnością na świecie cieszą się sporty indywidualne - tenis, golf czy wyścigi samochodowe, a gorzej się mają gry zespołowe (w ten sposób Miller tłumaczy m.in. kryzys, jaki od dłuższego czasu dotyka zawodową ligę hokejową NHL). Tłumaczy to tym, że społeczeństwa krajów zachodnich coraz bardziej cenią sukces jednostki, a rzadziej premiuje się w nich zachowania zespołowe. A ponieważ w sporcie jest coraz więcej pieniędzy (od 20 lat nakłady sponsorów na sport rosną rocznie o 10 proc.), to w większości będą one płynąć właśnie do kieszeni największych indywidualności. Czy Kubica jako pierwszy Polak będzie sportowcem, który zbliży się do finansowych rekordów Schumachera i Woodsa?
Pan Formuła
Nie byłoby prawdopodobnie Roberta Kubicy, gdyby nie Bernie Ecclestone. Wprawdzie cały cykl wyścigów Grand Prix ruszył w 1950 roku, ale dopiero w latach 80., gdy przejął on nad nimi pełną kontrolę, nabrały one dzisiejszego globalnego charakteru. Najlepiej jego skuteczności dowodzą liczby. W tym roku Formula One Administration LTD, kontrolowana przez Ecclestone'a firma zarządzająca Grand Prix, zarobiła na czysto 312,7 mln dolarów, jej zysk wzrósł o 11 proc.
W latach 70. każda stajnia ówczesnej Formuły 1 działała na własną rękę. Ecclestone je zjednoczył, a dzięki temu zaczął zarabiać na wyścigach gigantyczne pieniądze. "Pan Formuła" zwiększył liczbę wyścigów do 19, pozyskał także nowe tereny - tory F1 powstały w Chinach, Brazylii, Turcji, a nawet Dubaju. Ecclestone zaczął także odważnie promować nowych kierowców. To dzięki jego polityce zaistniał Fernando Alonso, a teraz szansę startów otrzymał Kubica.
Polska gwiazda globalna
Prawdziwe sukcesy dopiero przed Kubicą, ale już teraz jest on fenomenem w polskim sporcie. Właściwie ma on szanse stać się pierwszą polską gwiazdą sportu na skalę globalną. Większą od piłkarza Zbigniewa Bońka, który wprawdzie znalazł się w elicie światowego sportu, ale z powodu małej rangi piłki nożnej w USA, był nieznany na najważniejszym rynku. Kubica uprawia sport absolutnie globalny, w którym najlepsi zarabiają znacznie więcej niż w futbolu. Nasze największe gwiazdy ostatnich lat: Robert Korzeniowski, Adam Małysz czy Otylia Jędrzejczak cieszą się sławą zaledwie lokalną. Na świecie chód sportowy i skoki narciarskie mało kogo interesują, z kolei w pływaniu globalną karierę robią tylko multimedaliści pokroju Michaela Phelpsa, który na jednych zawodach walczy nawet o siedem złotych medali.
Już teraz, po pierwszym sukcesie Kubicy w F1, specjaliści wyceniają wartość marketingową polskiego kierowcy na 5 mln zł. O tym, czy zbliży się on zarobkami do poziomu Michaela Schumachera, zależy tylko od niego: od jego startów, ale także od zachowania poza torem. - Ideałem sportowca dla reklamodawców jest dziś golfista Tiger Woods. Automatycznie kojarzy się on ze zwycięstwami oraz z prestiżem, jaki daje mu golf. Do tego nie można nic zarzucić jego zachowaniu, manierom, stylowi życia - mówi "Wprost" Kevin Roberts, redaktor naczelny miesięcznika "Sport Business International". Dlatego Woods jest od lat w czołówce najbardziej wpływowych ludzi świata tygodnika "Time". - Im lepiej Kubica będzie jeździł, tym bogatsi sponsorzy będą się nim interesować. Te pieniądze uczynią z niego bogatego człowieka, a przy okazji staną się także kołem napędowym polskiego sportu, wyniosą go na wyższy poziom - podkreśla Roberts.
Polska nisza
Na 4,3 mln dolarów rocznie "Super Express" oszacował w 2005 r. dochody bramkarza Jerzego Dudka, najlepiej zarabiającego polskiego sportowca. W porównaniu z najlepszymi sportowcami globu to niewielkie pieniądze. Na liście najbogatszych sportowców magazynu "Sports Illustrated" prowadzi Woods, który rocznie zarabia 97 mln dolarów (95 proc. jego dochodów pochodzi z kontraktów reklamowych), wyprzedzając Michaela Schumachera, kierowcę F1 (80 mln dolarów), oraz innego golfistę Phila Mickelsona (45 mln dolarów). Zestawienie tych sum najlepiej pokazuje różnicę dzielącą nasz sport od światowego. Ale także tłumaczy przyczynę tego stanu rzeczy - polscy sportowcy nie odgrywają żadnej roli w najlepiej opłacanych dyscyplinach.
Na krajowej liście sportowych krezusów dominują futboliści, ale w zestawieniu światowym przedstawiciele tej dyscypliny odgrywają poślednią rolę. Dość powiedzieć, że najlepiej zarabiający piłkarz Brazylijczyk Ronaldinho został sklasyfikowany przez "Sports Illustrated" dopiero na ósmym miejscu (wyceniono go na 29 mln dolarów). Wyżej od niego jest nawet nieznany w Europie Carson Palmer, jeden z najlepszych graczy futbolu amerykańskiego.
Polski sport od lat największe sukcesy odnosi w dyscyplinach niszowych. Prawdziwą gwiazdą na skalę światową była lekkoatletka Irena Szewińska, która w latach 60. i 70. kolekcjonowała medale i rekordy na najważniejszych zawodach w jednej z najbardziej prestiżowych dyscyplin. Po niej światową karierę zrobili Zbigniew Boniek i do pewnego stopnia Wanda Panfil, która zdominowała biegi długodystansowe na początku lat 90. Oprócz nich polskich sportowców stać było na pojedyncze spektakularne sukcesy (rekord świata w pływaniu Artura Wojdata, miejsca na podium w Tour de France Lecha Piaseckiego i Zenona Jaskuły, walki Andrzeja Gołoty z Riddickiem Bowie, występy Józefa Młynarczyka i Jerzego Dudka w finałach piłkarskiej Ligi Mistrzów), ale żaden z nich nie był w stanie utrzymać najwyższego poziomu na tyle długo, by się stać gwiazdą światowego sportu.
Wystarczy spojrzeć na listę zwycięzców tradycyjnego plebiscytu "Przeglądu Sportowego" na najlepszego sportowca roku, aby dostrzec specyfikę polskiego sportu - od czasu triumfów Wandy Panfil w 1990 r. i 1991 r. dominują na niej dżudocy (jest ich tam aż trzech), widnieje na niej także specjalistka od strzelania z karabinka pneumatycznego (Renata Mauer), żużlowiec Tomasz Gollob czy zapaśnik Andrzej Wroński. W XXI wieku triumfy w plebiscycie odnosili tylko Małysz i Jędrzejczak, a więc sportowcy, których sukcesy za granicą tłumów nie porywają.
Kubica już przez zakwalifikowanie się do wyścigów F1 znalazł się w elicie światowego sportu, czyli w miejscu, w którym Polacy w ogóle się nie pojawiają. W ostatnich latach na podobny pułap, niestety teoretycznie, wspięli się tylko Cezary Trybański i Maciej Lampe, którzy podpisali kontrakty z koszykarskimi klubami ligi NBA. W jakimś sensie dotyczy to też tenisistek Agnieszki Radwańskiej i Marty Domachowskiej, występujących w największych turniejach tenisowych, oraz kilku piłkarzy będących w składach klubów, które zakwalifikowały się do Ligi Mistrzów. Wszyscy pełnią tam jednak rolę statystów. Głód prawdziwego sukcesu odczuwamy do tego stopnia, że awans Radwańskiej do trzeciej rundy Wimbledonu stał się niemal pretekstem do ogłoszenia w Polsce święta narodowego. Na tym tle Kubica szokuje, bo w trzecim starcie znalazł się na podium. Fernando Alonso, obecny mistrz świata, potrzebował do tego 18 startów.
Trzeba pamiętać, że sukcesy Kubicy to pokłosie nie tylko jego wielkiego talentu, ale także zmian w wyścigach samochodowych, jakie od dwóch lat wprowadza Bernie Ecclestone, władca absolutny tych zawodów. F1 była zawsze sportem silnie akcentującym hierarchię. Dlatego tak długo w wyścigach Grand Prix jeździł Jacques Villeneuve (właśnie jego zastąpił Kubica). Dlatego wciąż ściga się David Coulthard. Ci zawodnicy już na początku kariery osiągnęli wielkie sukcesy i w ten sposób zapewnili sobie niemal dożywotnie kontrakty, mimo że już nie mają wyników. Ecclestone od pewnego czasu wymusza na szefach poszczególnych stajni F1 stawianie na młodych kierowców. Jako pierwszy z tej szansy skorzystał Alonso - wystarczyło, że ten 20-latek kilka razy popisał się jako kierowca testowy, by wskoczyć do składu Renault. Swą szansę wykorzystał, zostając po trzech latach startów mistrzem świata F1. Jego przykład podziałał na szefów innych teamów - uznali oni, że brak doświadczenia w startach wcale nie jest przeszkodą w odnoszeniu sukcesów i zaczęli starych mistrzów zastępować młodymi wilkami.
Sukces Alonso na pewno pomógł przyspieszyć debiut dobrze spisującego się w testach Kubicy. Jednak większa niż dawniej rotacja na torach oznacza, że po kilku słabszych startach Kubica może wypaść ze składu BMW--Sauber, a na jego miejsce trafi inny młody i ambitny kierowca. Widać już nawet potencjalnego następcę - w czasie startów próbnych przed wyścigami Grand Prix rekordy szybkości bije 19-letni Sebastian Vettel, który zastąpił Kubicę w roli kierowcy testowego BMW-Sauber. Tak ostra konkurencja sprawia, że "latający Polak" nie może sobie pozwolić nawet na chwilę słabości.
Czas indywidualistów
Kubica ma szansę na karierę, o jakiej sportowcy z Polski nie mogli nawet śnić. Przykład Michaela Schumachera, który obecnie znajduje się na drugim miejscu najbogatszych sportowców świata, określa skalę marzeń. A perspektywy są jeszcze lepsze. W tegorocznym raporcie "Sport i biznes" jego autor Richard K. Miller zauważa, że coraz większą popularnością na świecie cieszą się sporty indywidualne - tenis, golf czy wyścigi samochodowe, a gorzej się mają gry zespołowe (w ten sposób Miller tłumaczy m.in. kryzys, jaki od dłuższego czasu dotyka zawodową ligę hokejową NHL). Tłumaczy to tym, że społeczeństwa krajów zachodnich coraz bardziej cenią sukces jednostki, a rzadziej premiuje się w nich zachowania zespołowe. A ponieważ w sporcie jest coraz więcej pieniędzy (od 20 lat nakłady sponsorów na sport rosną rocznie o 10 proc.), to w większości będą one płynąć właśnie do kieszeni największych indywidualności. Czy Kubica jako pierwszy Polak będzie sportowcem, który zbliży się do finansowych rekordów Schumachera i Woodsa?
CHAMPIONI PRZY KASIE Najbogatsi sportowcy (roczne dochody w mln USD) |
---|
|
LIGA MISTRZÓW ZARABIANIA Dochody najważniejszych rozgrywek sportowych |
---|
|
Pan Formuła
Nie byłoby prawdopodobnie Roberta Kubicy, gdyby nie Bernie Ecclestone. Wprawdzie cały cykl wyścigów Grand Prix ruszył w 1950 roku, ale dopiero w latach 80., gdy przejął on nad nimi pełną kontrolę, nabrały one dzisiejszego globalnego charakteru. Najlepiej jego skuteczności dowodzą liczby. W tym roku Formula One Administration LTD, kontrolowana przez Ecclestone'a firma zarządzająca Grand Prix, zarobiła na czysto 312,7 mln dolarów, jej zysk wzrósł o 11 proc.
W latach 70. każda stajnia ówczesnej Formuły 1 działała na własną rękę. Ecclestone je zjednoczył, a dzięki temu zaczął zarabiać na wyścigach gigantyczne pieniądze. "Pan Formuła" zwiększył liczbę wyścigów do 19, pozyskał także nowe tereny - tory F1 powstały w Chinach, Brazylii, Turcji, a nawet Dubaju. Ecclestone zaczął także odważnie promować nowych kierowców. To dzięki jego polityce zaistniał Fernando Alonso, a teraz szansę startów otrzymał Kubica.
MILIONERZY ZŁOTÓWKOWI Najlepiej zarabiający polscy sportowcy w 2005 r. (w milionach złotych) |
---|
1. Jerzy Dudek (piłka nożna) - 13,5 2. Dariusz Michalczewski (boks) - 12 3. Sebastian Jankowski (futbol amerykański) - 7,14 4. Jacek Bąk (piłka nożna) - 6,306 5. Cezary Trybański (koszykówka) - 4,480 6. Jacek Krzynówek (piłka nożna) - 4,214 7. Bartosz Bosacki (piłka nożna) - 4,061 8. Artur Wichniarek (piłka nożna) - 4 9. Grzegorz Rasiak (piłka nożna) - 3,95 10. Adam Małysz (narciarstwo klasyczne) - 3,880 11. Tomasz Adamek (boks) - 3,400 12. Kamil Kosowski (piłka nożna) - 3,390 13. Maciej Lampe (koszykówka) - 3,190 14. Tomasz Wałdoch (piłka nożna) - 3,150 15. Michał Żewłakow (piłka nożna) - 3,137 16. Tomasz Hajto (piłka nożna)- 3,092 17. Andrzej Niedzielan (piłka nożna) - 3 18. Maciej Żurawski (piłka nożna) - 2, 966 19. Sebastian Mila (piłka nożna) - 2,673 20. Mirosław Szymkowiak (piłka nożna) - 2,6 Źródło: "Super Express" |
Więcej możesz przeczytać w 38/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.