W Polsce dla uzyskania poparcia plebsu gwałtownie atakuje się inteligencję
Posiadacze władzy lubią traktować prawdę instrumentalnie i wybiórczo. Półprawdy i nieprawdy bywają aż nazbyt często w służbie władzy, zwłaszcza gdy brakuje skutecznych mechanizmów kontrolnych i weryfikacyjnych. Dlatego zwycięstwo idei demokratycznych w XIX wieku i klęska totalitaryzmów w wieku XX to największe sukcesy ludzkości w walce o prawdę i wolność. Rzeczywista demokracja ma to do siebie, że władza nie jest bezkarna, nie jest wyłączona spod krytyki, że przestaje istnieć monopol na "jedynie słuszne" wykładnie zjawisk i problemów.
Powrót Polski na drogę wolności i demokracji po roku 1989 przyniósł ogromny sukces polityczny i ekonomiczny. Mimo różnych oporów, trudności i nieporozumień zmniejszyliśmy dystans dzielący nas od europejskiej czołówki, powróciliśmy do gospodarki rynkowej i dobrego pieniądza. Skok rozwojowy zapewnił Polsce sektor prywatny, a nie państwowe molochy utrzymywane przy życiu z pieniędzy podatników.
Odwrót
W roku 2006 mnożą się jednak symptomy schodzenia z drogi wybranej 17 lat temu. Widoczna jest tendencja do zdominowania władzy ustawodawczej przez wykonawczą i do ograniczenia niezależności sądów. Polityka kadrowa została podporządkowana partyjnym interesom. Widoczne jest coraz częściej uzurpowanie sobie przez rządzącą partię roli jedynego sprawiedliwego, ferującego wyroki odsądzające od czci i wiary mających odmienne poglądy. Dla uzyskania poparcia plebsu gwałtownie atakuje się inteligencję. Działania tego rodzaju posługują się z reguły półprawdami, o których wiadomo, że bliżej im do kłamstwa niż do prawdy.
Prawda o dziurze
Niepełna lub zafałszowana informacja jest coraz częstszym gościem w naszych mediach i to za sprawą czynników oficjalnych. Przykład pierwszy z brzegu, o którym piszę zresztą od dawna, to eksponowanie 30-miliardowego deficytu budżetowego jako czegoś pozytywnego i przemilczanie takich jego konsekwencji, jak wzrost długu publicznego i kosztów jego obsługi, obciążających każdego obywatela, włącznie z niemowlętami, kwotą około 700 zł rocznie. Co więcej, nie mówi się, że 26 mld zł płaconych corocznie wierzycielom naszego państwa tytułem odsetek i rat brakuje w budżecie na naukę, na infrastrukturę, na służbę zdrowia. Zapomina się powiedzieć, że roczne potrzeby pożyczkowe państwa wynoszą nie 30 mld zł, a 45 mld zł. Zamiast tego mamy pocieszanie się dopływem pieniędzy z Unii Europejskiej. Półprawdom, czyli kłamstwom dotyczącym sytuacji finansów publicznych, towarzyszą insynuacje i przemilczenia mające skompromitować instytucje i konkretne osoby. Całkowicie przemilczany jest fakt, że CASE (Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych) to legitymujący się ogromnym dorobkiem instytut naukowy, pracujący za wręcz śmieszne w porównaniu z efektami pieniądze. Eksponowane jest natomiast to, że instytut ten jest fundacją, i wmawia się opinii publicznej, że został założony dla zatrudnienia żony prezesa NBP. Oczywiście, przemilcza się to, że dr Ewa Balcerowicz jest świetnym organizatorem badań naukowych, że przez kilka lat pracowała w tym instytucie za darmo, że jej miesięczne wynagrodzenie nie przekracza 4 tys. zł.
Zły czas dla liberała
Taka jest prawda w wydaniu Prawa i Sprawiedliwości. Jak wygląda w wydaniu PiS swoboda prezentowania poglądów naukowych, przekonałem się osobiście 7 września tego roku. Nagrałem bowiem w tym dniu na prośbę TVP wypowiedź na temat prywatyzacji. Ponieważ jednak w kilka godzin później premier wygłosił w Sejmie filipikę w obronie ministra skarbu i jego polityki antyprywatyzacyjnej, cenzura TVP1 nie puściła już mojej wypowiedzi, nie siląc się na żadne przeproszenia i dodatkowe informacje. Ale jesteśmy przecież na wojnie o IV Rzeczpospolitą. To nie czas dla dobrych manier, zwłaszcza wobec liberałów.
Fot: Z. Furman
Powrót Polski na drogę wolności i demokracji po roku 1989 przyniósł ogromny sukces polityczny i ekonomiczny. Mimo różnych oporów, trudności i nieporozumień zmniejszyliśmy dystans dzielący nas od europejskiej czołówki, powróciliśmy do gospodarki rynkowej i dobrego pieniądza. Skok rozwojowy zapewnił Polsce sektor prywatny, a nie państwowe molochy utrzymywane przy życiu z pieniędzy podatników.
Odwrót
W roku 2006 mnożą się jednak symptomy schodzenia z drogi wybranej 17 lat temu. Widoczna jest tendencja do zdominowania władzy ustawodawczej przez wykonawczą i do ograniczenia niezależności sądów. Polityka kadrowa została podporządkowana partyjnym interesom. Widoczne jest coraz częściej uzurpowanie sobie przez rządzącą partię roli jedynego sprawiedliwego, ferującego wyroki odsądzające od czci i wiary mających odmienne poglądy. Dla uzyskania poparcia plebsu gwałtownie atakuje się inteligencję. Działania tego rodzaju posługują się z reguły półprawdami, o których wiadomo, że bliżej im do kłamstwa niż do prawdy.
Prawda o dziurze
Niepełna lub zafałszowana informacja jest coraz częstszym gościem w naszych mediach i to za sprawą czynników oficjalnych. Przykład pierwszy z brzegu, o którym piszę zresztą od dawna, to eksponowanie 30-miliardowego deficytu budżetowego jako czegoś pozytywnego i przemilczanie takich jego konsekwencji, jak wzrost długu publicznego i kosztów jego obsługi, obciążających każdego obywatela, włącznie z niemowlętami, kwotą około 700 zł rocznie. Co więcej, nie mówi się, że 26 mld zł płaconych corocznie wierzycielom naszego państwa tytułem odsetek i rat brakuje w budżecie na naukę, na infrastrukturę, na służbę zdrowia. Zapomina się powiedzieć, że roczne potrzeby pożyczkowe państwa wynoszą nie 30 mld zł, a 45 mld zł. Zamiast tego mamy pocieszanie się dopływem pieniędzy z Unii Europejskiej. Półprawdom, czyli kłamstwom dotyczącym sytuacji finansów publicznych, towarzyszą insynuacje i przemilczenia mające skompromitować instytucje i konkretne osoby. Całkowicie przemilczany jest fakt, że CASE (Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych) to legitymujący się ogromnym dorobkiem instytut naukowy, pracujący za wręcz śmieszne w porównaniu z efektami pieniądze. Eksponowane jest natomiast to, że instytut ten jest fundacją, i wmawia się opinii publicznej, że został założony dla zatrudnienia żony prezesa NBP. Oczywiście, przemilcza się to, że dr Ewa Balcerowicz jest świetnym organizatorem badań naukowych, że przez kilka lat pracowała w tym instytucie za darmo, że jej miesięczne wynagrodzenie nie przekracza 4 tys. zł.
Zły czas dla liberała
Taka jest prawda w wydaniu Prawa i Sprawiedliwości. Jak wygląda w wydaniu PiS swoboda prezentowania poglądów naukowych, przekonałem się osobiście 7 września tego roku. Nagrałem bowiem w tym dniu na prośbę TVP wypowiedź na temat prywatyzacji. Ponieważ jednak w kilka godzin później premier wygłosił w Sejmie filipikę w obronie ministra skarbu i jego polityki antyprywatyzacyjnej, cenzura TVP1 nie puściła już mojej wypowiedzi, nie siląc się na żadne przeproszenia i dodatkowe informacje. Ale jesteśmy przecież na wojnie o IV Rzeczpospolitą. To nie czas dla dobrych manier, zwłaszcza wobec liberałów.
Fot: Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 38/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.