Premier Janukowycz na antynatowskich hasłach wdrapał się na szczyt politycznej kariery
Pierwsza anarchistka Ukrainy i reżyserka wieców antynatowskich Natalia Witrenko może wreszcie odpocząć. "Dziś nie ma społecznego poparcia dla członkostwa Ukrainy w NATO" - oświadczył w Brukseli premier Wiktor Janukowycz, twierdząc, że w ostatnich dwóch latach poparcie dla akcesji spadło do 15-25 proc. Zapomniał dodać, że rosnąca niechęć Ukraińców do aliansu z NATO to konsekwencja polityki Partii Regionów, której jest liderem, i że na antynatowskich hasłach wdrapał się na szczyt politycznej kariery. Partia Regionów, pozostając po "pomarańczowej rewolucji" w opozycji, zrobiła wszystko, by przeciwstawić wschodnią i południową Ukrainę zachodniej części kraju m.in. za pomocą takich metod jak podsycanie strachu przed "wrogim Zachodem". W połączeniu z brakiem polityki informacyjnej rządów Julii Tymoszenko i Jurija Jechanurowa wpłynęło to na opłakany stan świadomości przeciętnego obywatela, przekonanego, że NATO bezpośrednio zagraża bezpieczeństwu jego rodziny i kraju.
Most (nie)porozumienia
Burzy, jaka rozpętała się po oświadczeniu premiera Ukrainy w Brukseli, nic nie zapowiadało. Niecały miesiąc temu politycy podpisali porozumienie (uniwersał) oddalające groźbę przedterminowych wyborów. Powstał rząd Janukowycza, w którym pozostali proeuropejscy ministrowie Naszej Ukrainy. Pierwsza wizyta premiera na Zachodzie miała służyć poprawie wizerunku szefa rządu, który za granicą znany był jako "niebieski" przeciwnik Juszczenki, prorosyjski kandydat fałszujący wyniki wyborów prezydenckich.
"Nie powinniśmy uprawiać polityki, która zapędzi Rosję w kozi róg w stosunkach z UE i NATO. Ukraina powinna budować most porozumienia" - argumentuje Janukowycz. Nie bardzo wiadomo, jakie brzegi miałby połączyć ów most, bo jest raczej mało prawdopodobne, aby Ukraina stała się pośrednikiem i negocjatorem w naszej części Europy. Oświadczenie Janukowycza jest także dowodem na to, że uniwersał pozostał świstkiem papieru, o czym - zdaje się - strony ugody wiedziały już w chwili jej podpisywania. Żaden z jego postulatów nie doczekał się realizacji. Za to Janukowycz mógł wymachiwać przed nosem przedstawicieli NATO dokumentem, który zobowiązuje rząd do przeprowadzenia referendum, zanim Ukraina złoży wiążące deklaracje na forum międzynarodowym.
Hasła antynatowskie to w retoryce Partii Regionów tylko jeden z argumentów na rzecz tezy, że prezydent Juszczenko niewiele wie o woli narodu, ciągnie na siłę Ukrainę w rejony Europy, do których jej obywatele nie aspirują, a referendum potwierdzi ten stan rzeczy. Niestety, prezydent mimowolnie dowodzi słuszności tej strategii. Gdy premier wygłaszał antysojusznicze deklaracje w Brukseli, prezydent przyjmował w Kijowie delegację UEFA i zapewniał o przygotowaniu Ukrainy do... organizacji finałów piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 r. Czy miał to być kolejny dowód na proeuropejskie dążenia Ukrainy? Innych gestów ze strony prezydenta nie było, a trudno przypuścić, by tak radykalne deklaracje premiera nie zostały z nim uzgodnione. A może nie zostały? Juszczenko został postawiony - za swoim przyzwoleniem lub wbrew sobie - w obliczu deklaracji całkowicie sprzecznych z dotychczasowymi celami strategicznymi państwa.
Schylanie karku
Wydaje się, że po kryzysie gazowym ostatniej zimy, kiedy Gazprom zakręcił Europie kurki, a Ukraina została oskarżona o podkradanie gazu, po podpisaniu między Ukrainą i Rosją niechlubnych umów i po kolejnych podwyżkach cen, sen z powiek spędza Janukowyczowi przetrwanie zimy. Dlatego jego brukselskie deklaracje trzeba odczytywać jako ukłon w stronę północnego sąsiada. Nie zmienia to faktu, że Ukraina coraz niżej schyla kark. Jakie mogą być zyski z tej raczej niewygodnej postawy? Nie chodzi tu o korzyści dla społeczeństwa, bo Gazprom nie zmieni polityki używania gazowego kurka w charakterze straszaka, ale o dopuszczenie alternatywnych spółek do handlu surowcami. Do tej pory ukraińskie przedsiębiorstwa i odbiorcy detaliczni byli skazani na pośrednictwo jednej spółki, zarejestrowanej w Szwajcarii Ros-UkrEnergo, która miesza gaz w sobie tylko znanych proporcjach, dyktuje ceny i raz po raz doprowadza do politycznych zawirowań. Wielkoprzemysłowi odbiorcy surowców ze wschodniej Ukrainy, z szarą eminencją Partii Regionów oligarchą Renatem Achmetowem na czele, nie chcą już korzystać z usług monopolistycznego pośrednika, lecz bezpośrednio z Gazpromem podpisywać umowy i negocjować ceny. W tym świetle brukselskie wystąpienie Janukowycza jest kolejnym etapem procesu rozpoczętego jego pierwszą wizytą zagraniczną w Moskwie, a kontynuowanego przez ministra paliw i energetyki Jurija Bojkę w rozmowach z Rosjanami na temat "mniej europejskich" cen na surowce energetyczne sprzedawane Ukrainie.
Zawieszenie aplikacji do NATO w przededniu szczytu sojuszu w Rydze zdejmuje z barków sekretarza generalnego Jaapa de Hoop Scheffera ciężar negocjacji "Planu działań na rzecz członkostwa". Szły one i tak na tyle opornie, że było wiadomo, że akcesja Ukrainy zostanie przesunięta. Teraz Komunistyczna Partia Ukrainy, koalicjant Partii Regionów, nie będzie już musiała organizować na Krymie antynatowskich protestów - czy to z okazji manewrów wojskowych, czy w ramach weekendowych atrakcji, jak niedawno w Sewastopolu.
Kosmiczne pakty
Proces stowarzyszeniowy z UE i akcesja do Światowej Organizacji Handlu nie doczekały się tak złej jak NATO opinii w społeczeństwie. Negocjacje z nimi toczą się jednak tak samo mozolnie jak natowskie, tym bardziej że z żadnej strony Ukraina nie otrzymuje od dłuższego czasu zachęcających sygnałów. Janukowycz dość jasno dał do zrozumienia, że ważniejsze są dla niego stosunki z Rosją. Opozycja Julii Tymoszenko oceniła, że od podpisania uniwersału intencje Partii Regionów nie pozostawiały wątpliwości: "Właśnie dlatego, że mieli tak bluźniercze podejście do sprawy, byli gotowi podpisać nie tylko wstąpienie do NATO, a i do jakichkolwiek kosmicznych wojsk międzyplanetarnych, byle tylko zdobyć władzę".
Nasza Ukraina płaci słoną cenę za zgodę na udział w komunistyczno-regionalnej koalicji i może tylko liczyć na to, że jej elektorat będzie mieć krótką pamięć.
Most (nie)porozumienia
Burzy, jaka rozpętała się po oświadczeniu premiera Ukrainy w Brukseli, nic nie zapowiadało. Niecały miesiąc temu politycy podpisali porozumienie (uniwersał) oddalające groźbę przedterminowych wyborów. Powstał rząd Janukowycza, w którym pozostali proeuropejscy ministrowie Naszej Ukrainy. Pierwsza wizyta premiera na Zachodzie miała służyć poprawie wizerunku szefa rządu, który za granicą znany był jako "niebieski" przeciwnik Juszczenki, prorosyjski kandydat fałszujący wyniki wyborów prezydenckich.
"Nie powinniśmy uprawiać polityki, która zapędzi Rosję w kozi róg w stosunkach z UE i NATO. Ukraina powinna budować most porozumienia" - argumentuje Janukowycz. Nie bardzo wiadomo, jakie brzegi miałby połączyć ów most, bo jest raczej mało prawdopodobne, aby Ukraina stała się pośrednikiem i negocjatorem w naszej części Europy. Oświadczenie Janukowycza jest także dowodem na to, że uniwersał pozostał świstkiem papieru, o czym - zdaje się - strony ugody wiedziały już w chwili jej podpisywania. Żaden z jego postulatów nie doczekał się realizacji. Za to Janukowycz mógł wymachiwać przed nosem przedstawicieli NATO dokumentem, który zobowiązuje rząd do przeprowadzenia referendum, zanim Ukraina złoży wiążące deklaracje na forum międzynarodowym.
Hasła antynatowskie to w retoryce Partii Regionów tylko jeden z argumentów na rzecz tezy, że prezydent Juszczenko niewiele wie o woli narodu, ciągnie na siłę Ukrainę w rejony Europy, do których jej obywatele nie aspirują, a referendum potwierdzi ten stan rzeczy. Niestety, prezydent mimowolnie dowodzi słuszności tej strategii. Gdy premier wygłaszał antysojusznicze deklaracje w Brukseli, prezydent przyjmował w Kijowie delegację UEFA i zapewniał o przygotowaniu Ukrainy do... organizacji finałów piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 r. Czy miał to być kolejny dowód na proeuropejskie dążenia Ukrainy? Innych gestów ze strony prezydenta nie było, a trudno przypuścić, by tak radykalne deklaracje premiera nie zostały z nim uzgodnione. A może nie zostały? Juszczenko został postawiony - za swoim przyzwoleniem lub wbrew sobie - w obliczu deklaracji całkowicie sprzecznych z dotychczasowymi celami strategicznymi państwa.
Schylanie karku
Wydaje się, że po kryzysie gazowym ostatniej zimy, kiedy Gazprom zakręcił Europie kurki, a Ukraina została oskarżona o podkradanie gazu, po podpisaniu między Ukrainą i Rosją niechlubnych umów i po kolejnych podwyżkach cen, sen z powiek spędza Janukowyczowi przetrwanie zimy. Dlatego jego brukselskie deklaracje trzeba odczytywać jako ukłon w stronę północnego sąsiada. Nie zmienia to faktu, że Ukraina coraz niżej schyla kark. Jakie mogą być zyski z tej raczej niewygodnej postawy? Nie chodzi tu o korzyści dla społeczeństwa, bo Gazprom nie zmieni polityki używania gazowego kurka w charakterze straszaka, ale o dopuszczenie alternatywnych spółek do handlu surowcami. Do tej pory ukraińskie przedsiębiorstwa i odbiorcy detaliczni byli skazani na pośrednictwo jednej spółki, zarejestrowanej w Szwajcarii Ros-UkrEnergo, która miesza gaz w sobie tylko znanych proporcjach, dyktuje ceny i raz po raz doprowadza do politycznych zawirowań. Wielkoprzemysłowi odbiorcy surowców ze wschodniej Ukrainy, z szarą eminencją Partii Regionów oligarchą Renatem Achmetowem na czele, nie chcą już korzystać z usług monopolistycznego pośrednika, lecz bezpośrednio z Gazpromem podpisywać umowy i negocjować ceny. W tym świetle brukselskie wystąpienie Janukowycza jest kolejnym etapem procesu rozpoczętego jego pierwszą wizytą zagraniczną w Moskwie, a kontynuowanego przez ministra paliw i energetyki Jurija Bojkę w rozmowach z Rosjanami na temat "mniej europejskich" cen na surowce energetyczne sprzedawane Ukrainie.
Zawieszenie aplikacji do NATO w przededniu szczytu sojuszu w Rydze zdejmuje z barków sekretarza generalnego Jaapa de Hoop Scheffera ciężar negocjacji "Planu działań na rzecz członkostwa". Szły one i tak na tyle opornie, że było wiadomo, że akcesja Ukrainy zostanie przesunięta. Teraz Komunistyczna Partia Ukrainy, koalicjant Partii Regionów, nie będzie już musiała organizować na Krymie antynatowskich protestów - czy to z okazji manewrów wojskowych, czy w ramach weekendowych atrakcji, jak niedawno w Sewastopolu.
Kosmiczne pakty
Proces stowarzyszeniowy z UE i akcesja do Światowej Organizacji Handlu nie doczekały się tak złej jak NATO opinii w społeczeństwie. Negocjacje z nimi toczą się jednak tak samo mozolnie jak natowskie, tym bardziej że z żadnej strony Ukraina nie otrzymuje od dłuższego czasu zachęcających sygnałów. Janukowycz dość jasno dał do zrozumienia, że ważniejsze są dla niego stosunki z Rosją. Opozycja Julii Tymoszenko oceniła, że od podpisania uniwersału intencje Partii Regionów nie pozostawiały wątpliwości: "Właśnie dlatego, że mieli tak bluźniercze podejście do sprawy, byli gotowi podpisać nie tylko wstąpienie do NATO, a i do jakichkolwiek kosmicznych wojsk międzyplanetarnych, byle tylko zdobyć władzę".
Nasza Ukraina płaci słoną cenę za zgodę na udział w komunistyczno-regionalnej koalicji i może tylko liczyć na to, że jej elektorat będzie mieć krótką pamięć.
Więcej możesz przeczytać w 38/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.