Jakie tajemnice zabrał do grobu Jürgen Möllemann?
Depeszowcy niemieckich rozgłośni nie nadążali z aktualizacją meldunków. O 12.16 Bundestag uchylił mandat deputowanego, nie podając jego nazwiska do publicznej wiadomości. Minutę później prokuratur w Düsseldorfie wydał nakaz rewizji w domu i biurach posła. Policjanci podjęli akcję w 13 miejscach w Niemczech, Hiszpanii, Liechtensteinie i Luksemburgu. Jeszcze nie zapakowali do skrzynek zarekwirowanych dokumentów, gdy w radio poinformowano, że Jürgen Möllemann nie żyje. O 15.15 Bundestag wrócił do sprawy Möllemanna, ale tym razem minutą ciszy uczcił śmierć kolegi parlamentarzysty...
Raz na wózku....
Gdyby przeprowadzić sondaż na temat największych wzlotów i upadków polityków w powojennej historii Niemiec, Jürgen Möllemann, były członek FDP, były minister edukacji, były szef resortu gospodarki i były wicekanclerz, a w końcu bezpartyjny, pozbawiony mandatu i godności, zająłby w nim wysokie miejsce. Błyskotliwa kariera tego nauczyciela szkoły podstawowej zaczęła się w 1972 r. Zaledwie po dwóch latach członkostwa w FDP Möllemann został najmłodszym posłem Bundestagu. W pierwszym rządzie zjednoczonych Niemiec zasiadł w gabinecie Helmuta Kohla jako szef resortu gospodarki i wicekanclerz.
Gdy wydawało się, że drzwi do najwyższych urzędów stoją przed Möllemannem otworem, jego kariera legła w gruzach. Poślizgnął się na pinch-penny, plastikowym krążku do wózków w sklepach samoobsługowych. Jeden z jego urzędników odkrył, że minister wytypował do ich produkcji firmę swego szwagra Huberta Appelhofa. Möllemann bronił się, twierdząc, że firmę wybrali jego podwładni. Ostatecznie nie wyjaśniono, czy ktoś podłożył mu świnię, czy on sam nazbyt zatroszczył się o rodzinne interesy, bo Möllemann podał się do dymisji, a kanclerz Kohl ją przyjął.
Nullemann
Dopiero wtedy okazało się, jak bardzo Möllemann był nie lubiany. "Po Möllemannie pora na fachmana" - pisała prasa. "Nullemannowi" (zeru - przyp. PC) i "największemu narcyzowi w rządzie" zarzucano dyletantyzm. Bodaj jako jedyny polityk na wiecach partyjnych lądował ze spadochronem, a jego ambicje i sukcesy były solą w oku kolegów z centrali FDP. Gdy w cień odszedł twórca polityki zagranicznej RFN Hans-Dietrich Genscher, wśród liberałów zabrakło osobowości. Szef partii Klaus Kinkel był bezwolnym wykonawcą woli Kohla. Po Kinkelu było jeszcze gorzej, partia przeżywała kryzys i straciła popularność.
O istnieniu FDP przypomniał wyborcom Möllemann. Pod jego kierownictwem liberałowie wkroczyli do Landtagu w Nadrenii Północnej-Westfalii. Z jego inspiracji na szczytach FDP nastąpiły zmiany, lecz koledzy dopilnowali, by Möllemann został jedynie wiceszefem partii. Kiedyś on sam zakpił gorzko: "Wiem, że niektórzy klaszczą podczas moich skoków dopóty, dopóki mój spadochron się nie rozwinie".
Enfant terrible
Bezpośrednim powodem drugiego upadku gwiazdy FDP było rozesłanie 8 mln ulotek do nadreńskich wyborców. Möllemann krytykował w nich premiera Izraela Ariela Szarona i Michela Friedmana, wiceszefa Centralnej Rady Żydów w Niemczech. Kierownictwo FDP uznało, że ta akcja godzi w dobre imię partii i wymusiło wystąpienie Möllemanna z jej szeregów. Prokuratura, chcąc ustalić, kto wyłożył na kampanię milion euro, wzięła interesy polityka pod lupę i doszukała się zagadkowych transferów. Möllemann był ponoć zamieszany w dostawy wozów pancernych Fuchs dla Arabii Saudyjskiej, sfinalizowane za rządów Kohla. Posądzono go również o przyjmowanie nielegalnych datków dla FDP.
Möllemann pojechał na lotnisko w Marl/Lohmüle, wiedząc o uchyleniu immunitetu i rewizji w domu. Poleciał samolotem Pilatus Porter. Skoczył z 4 tys. metrów. Świadkowie mówią, że na wysokości kilkuset metrów spadochron "się oderwał". Möllemann uderzył w ziemię z szybkością 200 km/h. Pozostawił żonę i trzy córki. Na konferencji prasowej w Berlinie szef FDP Guido Westerwelle powiedział: "Przy wszystkich politycznych różnicach FDP docenia jego zasługi. Współczujemy jego rodzinie, myślimy o niej, więcej nie mam teraz do powiedzenia". Prokurator Wolfgang Reinicke też mówi niewiele: "Może to być wypadek, samobójstwo lub śmierć z winy osób trzecich".
Enfant terrible niemieckiej sceny politycznej nie żyje. Do wyjaśnienia pozostaje wiele. Choćby to, dlaczego o umorzeniu śledztwa w sprawie stawianych Möllemannowi wcześniej zarzutów zdecydowano, nim jeszcze jego zwłoki zabrano z miejsca wypadku do kostnicy.
Więcej możesz przeczytać w 24/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.