Provident uszczęśliwia Polaków, obdzierając ich ze skóry!
Aby dostać kredyt, musisz udowodnić bankowi, że go nie potrzebujesz" - mawiał John D. Rockefeller. Tego warunku nie jest w stanie spełnić dwie trzecie Polaków. Banki wolą pożyczać państwu, które zadłuża się bez opamiętania, niż obywatelom. Efekt? W Polsce powstał wyjątkowy na skalę światową rynek, na którym można zarobić krocie, pożyczając pieniądze osobom uznawanym przez banki za niewiarygodne. Tę niszę odkryła i zmonopolizowała brytyjska firma Provident. Oferuje ona pożyczki oprocentowane na horrendalnie wysokim poziomie sięgającym 231 proc. rocznie (na pół roku - 441 proc., to tzw. rzeczywista stopa oprocentowania), a mimo to ma już 750 tys. klientów! W 2002 r. udzieliła 1,2 mld zł pożyczek - o jedną trzecią więcej niż rok wcześniej. W pierwszym półroczu tego roku przychody firmy wzrosły o 30 proc., a zysk o 157 proc. (do 73 mln zł)! Na dodatek Provident ma dwa razy mniej tzw. złych kredytów niż banki. Brytyjczycy odkryli w Polsce prawdziwą żyłę złota: oferują 30 razy wyższe oprocentowanie pożyczek niż banki, a ponoszą dwa razy mniejsze koszty. Od początku działalności w Polsce firma nie zmniejszyła oprocentowania. Zysk firmy w 2002 r. był większy niż 54 z 61 banków komercyjnych. Wszystko wskazuje na to, że ten rok będzie dla firmy jeszcze lepszy.
Bardzo drogo, ale bardzo szybko
Provident rozpoczął działalność w Polsce w 1997 r. Podobne usługi oferuje od kilkudziesięciu lat w Wielkiej Brytanii. Tam jednak jest tylko jedną z kilku firm oferujących szybkie pożyczki, więc oferta jest korzystniejsza dla klientów. Wejście na nasz rynek poprzedziły badania marketingowe, które wykazały, że popyt na pożyczki nie wymagające wielu formalności jest u nas ogromny. Po sukcesie w Polsce Provident rozpoczął działalność w Czechach, na Węgrzech i Słowacji. Konkurencję ma jednak tylko w tym ostatnim kraju!
Provident udziela tylko drobnych kredytów indywidualnym klientom. Na początku pożyczano maksymalnie 2 tys. zł, teraz od 300 zł do 5 tys. zł, co najmniej na pół roku. Gotówkę klient otrzymuje w ciągu 48 godzin. Spłat dokonuje w tygodniowych ratach, które odbiera osobiście agent firmy. - Provident nie wymaga żyrantów ani zbędnych formalności. By otrzymać kredyt, wystarczy mieć stały dochód i porozmawiać w domu z naszym przedstawicielem - informuje Anna Kącka, członek zarządu Providentu. Jej zdaniem, to właśnie sprawia, że rolnik potrzebujący 500 zł na żniwa wybierze raczej szybkie i pewne - chociaż drogie - pieniądze w Providencie niż kredyt w banku, na który będzie musiał czekać wiele tygodni bez gwarancji, że go otrzyma. Ponadto klientom, którzy nie spłacają zobowiązań w terminie, nie nalicza się karnych odsetek. Przedstawiciele firmy próbują negocjować spłatę, skierowanie sprawy do sądu to dla nich ostateczność.
Rząd Providentowi
W 2002 r. największe prywatne polskie banki zanotowały najniższe zyski od 1995 r., a co piąty kredyt, którego udzieliły, był zagrożony, czyli istniało ryzyko, że nie zostanie spłacony. W tym samym czasie zysk Providentu wyniósł 100 mln zł! Aż trudno uwierzyć, że tuzy naszej bankowości odpuściły sobie tę część rynku, na której czekają setki milionów złotych. - Banki stały się de facto bankierem rządu, który jest pewnym dłużnikiem - tłumaczy Rafał Antczak, ekspert Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych. - Gdyby nie było deficytu budżetowego, w ostatnich latach na rynek trafiłoby 100 mld zł i dla takich firm jak Provident nie byłoby miejsca - dodaje.
W przyszłym roku rząd zamierza pożyczyć przynajmniej 40 mld zł, więc przyszłość Providentu wygląda znakomicie. Tym bardziej że właściwie nie ma on konkurencji. Pożyczek udziela jeszcze tylko kilkanaście mniejszych firm, ale działają one lokalnie. - Lichwa jest pożytecznym zjawiskiem. Ludzie potrzebują pieniędzy, więc je dostają, a gospodarka na tym zyskuje - przekonuje Krzysztof Rybiński, ekonomista z BPH PBK. Ma rację. 94 proc. klientów Providentu deklaruje, że są zadowoleni z usług tej firmy. Brytyjczycy dokonali rzeczy niemożliwej: obdzierają klientów ze skóry, a klienci są im za to wdzięczni.
Bardzo drogo, ale bardzo szybko
Provident rozpoczął działalność w Polsce w 1997 r. Podobne usługi oferuje od kilkudziesięciu lat w Wielkiej Brytanii. Tam jednak jest tylko jedną z kilku firm oferujących szybkie pożyczki, więc oferta jest korzystniejsza dla klientów. Wejście na nasz rynek poprzedziły badania marketingowe, które wykazały, że popyt na pożyczki nie wymagające wielu formalności jest u nas ogromny. Po sukcesie w Polsce Provident rozpoczął działalność w Czechach, na Węgrzech i Słowacji. Konkurencję ma jednak tylko w tym ostatnim kraju!
Provident udziela tylko drobnych kredytów indywidualnym klientom. Na początku pożyczano maksymalnie 2 tys. zł, teraz od 300 zł do 5 tys. zł, co najmniej na pół roku. Gotówkę klient otrzymuje w ciągu 48 godzin. Spłat dokonuje w tygodniowych ratach, które odbiera osobiście agent firmy. - Provident nie wymaga żyrantów ani zbędnych formalności. By otrzymać kredyt, wystarczy mieć stały dochód i porozmawiać w domu z naszym przedstawicielem - informuje Anna Kącka, członek zarządu Providentu. Jej zdaniem, to właśnie sprawia, że rolnik potrzebujący 500 zł na żniwa wybierze raczej szybkie i pewne - chociaż drogie - pieniądze w Providencie niż kredyt w banku, na który będzie musiał czekać wiele tygodni bez gwarancji, że go otrzyma. Ponadto klientom, którzy nie spłacają zobowiązań w terminie, nie nalicza się karnych odsetek. Przedstawiciele firmy próbują negocjować spłatę, skierowanie sprawy do sądu to dla nich ostateczność.
Rząd Providentowi
W 2002 r. największe prywatne polskie banki zanotowały najniższe zyski od 1995 r., a co piąty kredyt, którego udzieliły, był zagrożony, czyli istniało ryzyko, że nie zostanie spłacony. W tym samym czasie zysk Providentu wyniósł 100 mln zł! Aż trudno uwierzyć, że tuzy naszej bankowości odpuściły sobie tę część rynku, na której czekają setki milionów złotych. - Banki stały się de facto bankierem rządu, który jest pewnym dłużnikiem - tłumaczy Rafał Antczak, ekspert Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych. - Gdyby nie było deficytu budżetowego, w ostatnich latach na rynek trafiłoby 100 mld zł i dla takich firm jak Provident nie byłoby miejsca - dodaje.
W przyszłym roku rząd zamierza pożyczyć przynajmniej 40 mld zł, więc przyszłość Providentu wygląda znakomicie. Tym bardziej że właściwie nie ma on konkurencji. Pożyczek udziela jeszcze tylko kilkanaście mniejszych firm, ale działają one lokalnie. - Lichwa jest pożytecznym zjawiskiem. Ludzie potrzebują pieniędzy, więc je dostają, a gospodarka na tym zyskuje - przekonuje Krzysztof Rybiński, ekonomista z BPH PBK. Ma rację. 94 proc. klientów Providentu deklaruje, że są zadowoleni z usług tej firmy. Brytyjczycy dokonali rzeczy niemożliwej: obdzierają klientów ze skóry, a klienci są im za to wdzięczni.
Więcej możesz przeczytać w 40/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.