Niewielkie kawałki skał mogą we wschodniej Azji wywołać wojnę Pierwsza z wysp jest wielkości łóżka i wystaje nad poziom morza 7,5 cm. Druga ma rozmiar małej sypialni i jest wyższa od pierwszej. Wyspy Okinotori na Morzu Wschodniochińskim położone są 1740 km na południe od Japonii i należą do archipelagu Senkaku. W ciągu ostatnich lat rząd w Tokio wydał 600 mln USD, by wyspy te nie zatonęły (rafę osłonięto siatką, a szczyty wysp, by nie wymywały je fale, wyłożono tytanem). Kontrola nad nimi umożliwia bowiem Japonii dostęp do obszaru morskiego większego od powierzchni kraju.
Do Okinotori i archipelagu Senkaku pretensje roszczą sobie jednak także Chiny. Kiedy w kwietniu japońscy nacjonaliści przybili do wysp tabliczkę z adresem "1 wyspa Okinotori, Ogasawara, Tokio", Pekin wyraził ostry sprzeciw dyplomatyczny. Gdy kilka tygodni później wyspy odwiedził Shintaro Ishihara, nacjonalistyczny pisarz i kontrowersyjny burmistrz Tokio, akwen zaczął patrolować chiński okręt wojenny Nindiao 411. Jak tłumaczyło chińskie MSZ, jednostka popłynęła, by chronić tam "prawa i interesy chińskich rybaków, włączając w to tych z Tajwanu".
Dylemat Malakki
Nie rozstrzygniętych sporów o niewielkie wysepki i kawałki skał na morzach wschodniej i południowej Azji jest kilkadziesiąt. Prawo do wysp Spratly na Morzu Południowochińskim rości sobie aż sześć państw: Chiny, Wietnam, Filipiny, Malezja, Brunei i Indonezja. O Wyspy Paracelskie spierają się Chiny i Wietnam, trwa też spór między Tokio a Seulem o przynależność wysp Liancourt Rocks. Większość z tych wysp ma od kilkudziesięciu do kilkuset metrów kwadratowych i tworzy je wystająca z morza rafa koralowa. Stroną w tych sporach często są Chiny, które uważają wody mórz Azji za "odwieczny obszar obrony morskiej cesarstwa".
Chiny jednak stosunkowo niedawno zainteresowały się "swoimi odwiecznymi" wyspami. Na początku lat 70. w jednej z analiz Rand Corporation stwierdzono, że archipelag Senkaku ukrywa najbogatsze złoża gazu i ropy w Azji. Chiński premier Czou En-laj w rozmowie z japońskim premierem Kakuei Tanaką stwierdził wówczas, że "nie ma co się spierać o te mikroskopijne kropki na morzu. Problemem jest odkryta wokół nich nafta". Wkrótce okazało się, że kluczem do zasobów nafty są właśnie te niewielkie skały.
Pod koniec lat 90. większość krajów regionu podpisała konwencję o prawie morskim. Nie wytyczono jednak granic morskich ani obszarów wyłącznych stref ekonomicznych, decydując się na czasowe zamrożenie status quo ante. Co jakiś czas dochodziło do incydentów wokół spornych wysp. Miały one być miernikiem cierpliwości stron i ich determinacji do obrony tych terytoriów. Od kilku jednak lat Pekin coraz boleśniej odczuwa braki energii; rosnąca w tempie 9 proc. rocznie chińska gospodarka potrzebuje jej co roku o 15 proc. więcej. Pekin już zapewnił sobie dostawy z bogatej w ropę i gaz Rosji oraz państw Azji Środkowej. Trwa budowa rurociągu mającego dostarczać gaz z Kazachstanu. To jednak może nie rozwiązać chińskich problemów. Większość surowca dostarczanego do Państwa Środka musi przepłynąć przez zapchaną i atakowaną przez piratów cieśninę Malakka. Hu Jintao stwierdził niedawno, że Chiny mają "dylemat Malakki", a generał Wen Zogren dodał, że by "zapewnić sobie dalszy rozwój, Chiny muszą wyruszyć na ocean". Aby móc gospodarczo eksplorować okoliczne morza, Państwo Środka musi posiadać sporne wyspy.
Karty bojowe
Problem wysp nie byłby tak gorący, gdyby nie toczący się w Azji wyścig zbrojeń. Ostatni raport Pentagonu nie pozostawia na Chinach suchej nitki: "Chińskie wydatki wojskowe są prawdopodobnie dwu- lub trzykrotnie większe od oficjalnie deklarowanych" - czytamy w dokumencie. W obawie przed Chinami zbroją się Japonia, Tajwan i Korea, a także Indonezja, Malezja i Indie. Według Zbigniewa Brzezińskiego, sytuacja w Azji podobna jest do tej w Europie sprzed pierwszej wojny światowej. "Chiny w roli rosnącej potęgi przypominają cesarskie Niemcy, które zazdrościły Wielkiej Brytanii, wrogo odnosiły się do Francji i gardziły Rosją; Państwo Środka pragmatycznie odnosi się do USA w regionie Pacyfiku, nerwowo zachowuje się wobec Japonii i lekceważy Rosję" - mówi Brzeziński. Niewielkie wyspy na morzach Azji mogą się okazać zapalnikiem przyszłej wojny, tak jak zamach na następcę tronu Austro-Węgier arcyksięcia Franciszka Ferdynanda wywołał I wojnę światową.
Konflikt wojskowy jest możliwy. Świadczy o tym chociażby spór Chin z Wietnamem o Wyspy Paracelskie. Chińscy historycy twierdzą, że wyspy te odkryli ich żeglarze jeszcze w epoce dynastii Han (206 r. p.n.e. - 220 r. n.e.) i je zagospodarowali. Podobnie uważają Wietnamczycy, którzy wskazują także na fakt, że wyspy są naturalnym przedłużeniem ich szelfu kontynentalnego. Sprawę rozwiązała w latach 70. armia ChRL, dokonując desantu na część wysp archipelagu. Akt ten do dziś określany jest w chińskiej prasie jako "jedna z najpiękniejszych kart bojowych w historii ChALW".
Potyczki wśród skał
Wokół spornych wysp cały czas dochodzi do potyczek. W 2001 r. niedaleko Senkaku Japończycy zatopili północnokoreański okręt podwodny. Wedle nich, przypłynął on w ten rejon z portu w Chinach. W maju 1999 r. Filipiny oskarżyły Chiny o zatopienie ich okrętu niedaleko wysp Spratly. Pekin przystąpił też do eksploatacji podwodnych złóż ropy i gazu. Aby nie prowokować Japończyków, pierwszych odwiertów dokonano w odległości kilkudziesięciu kilometrów od Senkaku, a firmował je Royal Dutch Shell i amerykański Unocal. Z kolei Wietnamowi Pekin zaproponował wspólne wydobywanie ropy w regionie Paraceli.
Oficjalnie Chiny przekonują, że - tak jak Zheng He, cesarski admirał z XV w., wielki podróżnik - chcą "budować pokojowe stosunki oparte na przyjaźni i poszanowaniu praw". Po cichu Pekin domaga się uznania jego praw do większości akwenu mórz południowej i wschodniej Azji. Być może historia się powtórzy i chińskie plany spalą na panewce. Pięćdziesiąt lat po ostatniej wyprawie Zhenga He spalono jego flotę i zabroniono budowy statków większych niż trójmasztowce. Kilkadziesiąt lat później żaden Chińczyk nie mógł wypłynąć statkiem mającym więcej niż jeden maszt.
Dylemat Malakki
Nie rozstrzygniętych sporów o niewielkie wysepki i kawałki skał na morzach wschodniej i południowej Azji jest kilkadziesiąt. Prawo do wysp Spratly na Morzu Południowochińskim rości sobie aż sześć państw: Chiny, Wietnam, Filipiny, Malezja, Brunei i Indonezja. O Wyspy Paracelskie spierają się Chiny i Wietnam, trwa też spór między Tokio a Seulem o przynależność wysp Liancourt Rocks. Większość z tych wysp ma od kilkudziesięciu do kilkuset metrów kwadratowych i tworzy je wystająca z morza rafa koralowa. Stroną w tych sporach często są Chiny, które uważają wody mórz Azji za "odwieczny obszar obrony morskiej cesarstwa".
Chiny jednak stosunkowo niedawno zainteresowały się "swoimi odwiecznymi" wyspami. Na początku lat 70. w jednej z analiz Rand Corporation stwierdzono, że archipelag Senkaku ukrywa najbogatsze złoża gazu i ropy w Azji. Chiński premier Czou En-laj w rozmowie z japońskim premierem Kakuei Tanaką stwierdził wówczas, że "nie ma co się spierać o te mikroskopijne kropki na morzu. Problemem jest odkryta wokół nich nafta". Wkrótce okazało się, że kluczem do zasobów nafty są właśnie te niewielkie skały.
Pod koniec lat 90. większość krajów regionu podpisała konwencję o prawie morskim. Nie wytyczono jednak granic morskich ani obszarów wyłącznych stref ekonomicznych, decydując się na czasowe zamrożenie status quo ante. Co jakiś czas dochodziło do incydentów wokół spornych wysp. Miały one być miernikiem cierpliwości stron i ich determinacji do obrony tych terytoriów. Od kilku jednak lat Pekin coraz boleśniej odczuwa braki energii; rosnąca w tempie 9 proc. rocznie chińska gospodarka potrzebuje jej co roku o 15 proc. więcej. Pekin już zapewnił sobie dostawy z bogatej w ropę i gaz Rosji oraz państw Azji Środkowej. Trwa budowa rurociągu mającego dostarczać gaz z Kazachstanu. To jednak może nie rozwiązać chińskich problemów. Większość surowca dostarczanego do Państwa Środka musi przepłynąć przez zapchaną i atakowaną przez piratów cieśninę Malakka. Hu Jintao stwierdził niedawno, że Chiny mają "dylemat Malakki", a generał Wen Zogren dodał, że by "zapewnić sobie dalszy rozwój, Chiny muszą wyruszyć na ocean". Aby móc gospodarczo eksplorować okoliczne morza, Państwo Środka musi posiadać sporne wyspy.
Karty bojowe
Problem wysp nie byłby tak gorący, gdyby nie toczący się w Azji wyścig zbrojeń. Ostatni raport Pentagonu nie pozostawia na Chinach suchej nitki: "Chińskie wydatki wojskowe są prawdopodobnie dwu- lub trzykrotnie większe od oficjalnie deklarowanych" - czytamy w dokumencie. W obawie przed Chinami zbroją się Japonia, Tajwan i Korea, a także Indonezja, Malezja i Indie. Według Zbigniewa Brzezińskiego, sytuacja w Azji podobna jest do tej w Europie sprzed pierwszej wojny światowej. "Chiny w roli rosnącej potęgi przypominają cesarskie Niemcy, które zazdrościły Wielkiej Brytanii, wrogo odnosiły się do Francji i gardziły Rosją; Państwo Środka pragmatycznie odnosi się do USA w regionie Pacyfiku, nerwowo zachowuje się wobec Japonii i lekceważy Rosję" - mówi Brzeziński. Niewielkie wyspy na morzach Azji mogą się okazać zapalnikiem przyszłej wojny, tak jak zamach na następcę tronu Austro-Węgier arcyksięcia Franciszka Ferdynanda wywołał I wojnę światową.
Konflikt wojskowy jest możliwy. Świadczy o tym chociażby spór Chin z Wietnamem o Wyspy Paracelskie. Chińscy historycy twierdzą, że wyspy te odkryli ich żeglarze jeszcze w epoce dynastii Han (206 r. p.n.e. - 220 r. n.e.) i je zagospodarowali. Podobnie uważają Wietnamczycy, którzy wskazują także na fakt, że wyspy są naturalnym przedłużeniem ich szelfu kontynentalnego. Sprawę rozwiązała w latach 70. armia ChRL, dokonując desantu na część wysp archipelagu. Akt ten do dziś określany jest w chińskiej prasie jako "jedna z najpiękniejszych kart bojowych w historii ChALW".
Potyczki wśród skał
Wokół spornych wysp cały czas dochodzi do potyczek. W 2001 r. niedaleko Senkaku Japończycy zatopili północnokoreański okręt podwodny. Wedle nich, przypłynął on w ten rejon z portu w Chinach. W maju 1999 r. Filipiny oskarżyły Chiny o zatopienie ich okrętu niedaleko wysp Spratly. Pekin przystąpił też do eksploatacji podwodnych złóż ropy i gazu. Aby nie prowokować Japończyków, pierwszych odwiertów dokonano w odległości kilkudziesięciu kilometrów od Senkaku, a firmował je Royal Dutch Shell i amerykański Unocal. Z kolei Wietnamowi Pekin zaproponował wspólne wydobywanie ropy w regionie Paraceli.
Oficjalnie Chiny przekonują, że - tak jak Zheng He, cesarski admirał z XV w., wielki podróżnik - chcą "budować pokojowe stosunki oparte na przyjaźni i poszanowaniu praw". Po cichu Pekin domaga się uznania jego praw do większości akwenu mórz południowej i wschodniej Azji. Być może historia się powtórzy i chińskie plany spalą na panewce. Pięćdziesiąt lat po ostatniej wyprawie Zhenga He spalono jego flotę i zabroniono budowy statków większych niż trójmasztowce. Kilkadziesiąt lat później żaden Chińczyk nie mógł wypłynąć statkiem mającym więcej niż jeden maszt.
Więcej możesz przeczytać w 33/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.