Gazprom ostrzy sobie zęby na Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo
Wystarczyło, że Michaił Kasjanow lekko nadwerężył interesy Gazpromu, a już musiał się pożegnać z fotelem premiera Rosji. Z Gazpromu żyje rosyjska władza, dlatego każda próba uderzenia w Gazprom kończy się brutalnie. Przekonali się o tym Turkmeni, Czeczeni, a ostatnio Białorusini. Podobna lekcja czeka Litwę, Ukrainę, a kto wie, czy także nie nas.
Turkmenistan - pierwsza ofiara Gazpromu
Niewiele jest na kuli ziemskiej państw, które w stosunku do liczby ludności (4,8 mln osób) miałyby tak bogate zasoby gazu (1,5 bln m3) jak Turkmenistan. Kraj ten znajduje się na skraju gospodarczej ruiny. Po rozpadzie ZSRR korzystał z sieci Gazpromu, ponieważ nie miał własnych rurociągów. Kiedy Rosjanie dowiedzieli się, że władca kraju Turkmenbasza Saparmurad Nijazow postanowił zbudować rurociąg, który miałby połączyć złoża kraju via porty tureckie z Zachodem, Gazprom szybko uruchomił własną rurę Blue Stream i zablokował Turkmenistanowi drogę nad Bosfor. Równocześnie ograniczono mu dostęp do rosyjskich rurociągów, wskutek czego eksport turkmeńskiego gazu spadł do około 25 proc. normalnego poziomu. W kraju zapanował głód. Dochody z gigantycznego eksportu gazu, pokrywające aż 55 proc. wydatków budżetowych państwa, spadły prawie o 80 proc. Turkmenistanowi groziła katastrofa. Dopiero wtedy znalazło się "rozwiązanie".
Po co konkurować, skoro możemy być "partnerami" - zaproponował Gazprom i kupił cały turkmeński gaz. Zaoferowana cena jak na standardy postsowieckie nie była niska (43 USD za 1000 m3), problem w tym, że tylko 23 USD Turkmeni dostają w walucie, a resztę - w barterze. Gazprom na turkmeńskim gazie zarabia na czysto około 3 mld USD rocznie.
Czeczenia - druga ofiara Gazpromu
Przyczyną wojny w Czeczenii też były rosyjskie interesy gazowe - dowodzą eksperci ds. energii, pracujący na zlecenie Asian Development Bank (ADB). "Trudno uznać za przypadek - napisali w raporcie - że dwa lata po tym, jak w 1992 r. Jelcyn uznał niezależność Czeczenii, rosyjskie wojska wkroczyły do Groznego, zajmując przy okazji część Gruzji."
Raport ADB zawiera udokumentowane sugestie, że atak Rosjan na Czeczenię miał związek ze ściśle tajnym spotkaniem, do którego doszło latem tamtego roku w Stambule z inicjatywy byłego generała KGB, a od października 1993 r. prezydenta Azerbejdżanu Gajdara Alijewa. W spotkaniu wzięli udział - obok przedstawicieli rządu w Baku - reprezentanci dwóch koncernów naftowych Amoco i British Petroleum (dziś to jedna firma). Chodziło o zawiązanie sojuszu w sprawie eksploatacji zasobów Morza Kaspijskiego. Poszukiwanie przez Alijewa zachodnich sojuszników było wynikiem nacisków Moskwy, która dążyła do związania Azerbejdżanu z interesami firm rosyjskich, głównie z Gazpromem. Wkrótce sformułowano umowę o współwłasności produkcji, znaną jako PSA. Porozumienie podpisał prezydent Azerbejdżanu i jedenastu przedstawicieli najpotężniejszych firm naftowych świata, wśród których obok BP znalazły się m.in. francuski koncern Total Fina Elf, norweski Statoil oraz amerykańskie koncerny Unocal i ConocoPhillips. Utworzyły one Azerbaijan International Operating Company (AIOC), międzynarodowe przedsiębiorstwo, którego głównym celem była budowa rurociągu z Baku przez Gruzję do tureckiego portu Ceyhan (stąd skrót BTC), umożliwiającego eksport ropy naftowej i gazu z bogatych złóż azerskich Morza Kaspijskiego z pominięciem sieci rurociągów Gazpromu, Łukoilu, Jukosu, Sibnieftu i innych firm rosyjskich.
Mimo nadzwyczajnych środków ostrożności wywiad rosyjski uzyskał informacje o BTC. Zdaniem ekspertów ADB, Rosjanie stawali na głowie, by nie dopuścić do budowy rurociągu. Powstanie AIOC było de facto wyrazem sprzeciwu wobec tajnego dekretu nr 396 "O zabezpieczeniu interesów Federacji Rosyjskiej w regionie Morza Kaspijskiego", podpisanego przez Borysa Jelcyna 21 lipca 1994 r. Dlatego 3 października 1994 r. Jelcyn wydał rozkaz nalotów na Czeczenię. Wojska rosyjskie zajęły Grozny i część Gruzji, znajdując się "o rzut kamieniem" od niezależnego azjatyckiego węzła energetycznego, jakim miał być BTC. Działania wojenne miały zniechęcić inwestorów, a tym samym pomóc Gazpromowi i innym rosyjskim firmom naftowym. Chociaż plan się nie powiódł, opóźnienia budowy BTC sięgają 5-6 lat, a dramatyczną cenę zachłanności Gazpromu płaci Czeczenia.
Białoruś - trzecia ofiara Gazpromu
Gazprom żyje ze sprzedaży gazu, a z Gazpromu żyje prezydent Putin i jego ludzie. Ostatnia afera Gazpromu - zakręcenie kurków z gazem dla Białorusi - była, zdaniem ekspertów ADB, kolejnym krokiem Rosjan, by wyeliminować przeszkody na drodze do ukrócenia konkurencji ze Wschodu, próbą uszczelniania muru, przez który usiłuje się ona przedrzeć na Zachód.
Gazprom stosuje trzy ceny gazu: obowiązującą w Federacji Rosyjskiej "cenę spokoju społecznego" - 25 USD za 1000 m3, "cenę przyjaźni", obowiązującą w byłych republikach - około 45 USD za 1000 m3 oraz cenę giełdową, obowiązującą w terminowych dostawach dla Zachodu - 135 USD za 1000 m3; Polska płaci około 10-15 proc. mniej.
Aleksander Łukaszenka domagał się utrzymania preferencji przysługujących byłej republice. Gazprom odmówił. Praktycznie bez ostrzeżenia, po ukazaniu się kilku oskarżeń pod adresem Mińska, że nie płaci na czas rachunków oraz że podkrada gaz, w środku ostrej zimy kurek został zakręcony. Kilka milionów ludzi przez dwa dni było pozbawionych ogrzewania. Nieoficjalnie wiadomo, że Gazpromowi chodziło o wrogie przejęcie - za darmo lub za niewielkie pieniądze - Biełtransgazu, białoruskiego systemu rurociągów, przez który mogliby się przecisnąć dostawcy z Ukrainy lub Litwy. Każdy pretekst jest dobry: 14 marca Gazprom zerwał negocjacje cenowe. Poszło o różnicę cen - 3,22 USD na 1000 m3. Dlatego właśnie następny może być ukraiński NAK Naftohaz, litewski AB Lietuvos Dujos, a potem... Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG).
Wydarzenia na Białorusi rzucają światło na przyszłość polskiego gazownictwa. Jak to się stało, że zakręcenie kurka Białorusi zakłóciło dostawy gazu w Polsce, a nie zakłóciło ich w Niemczech? Czy Rosjanie ostrzegli Niemców o swoim kroku, a nas zlekceważyli? Zdaniem prof. Piotra Moncarza ze Stanford University (USA), wybitnego specjalisty w problematyce gazowej, "Niemcy, a ściślej Ruhrgas, liczący się udziałowiec i ważny partner handlowy Gazpromu, o decyzji wiedzieli wcześniej i przygotowali się na ten krok". Co więcej, to właśnie Niemcy naciskali na Rosjan, by ci dali Białorusi nauczkę. Rykoszet, którym został ugodzony polski przemysł, to - zdaniem ekspertów ADB - początek gry zmierzającej do przejęcia polskiego gazownictwa. Jeśli nie dojdzie do szybkiej i rzeczywistej demonopolizacji oraz prywatyzacji PGNiG, firma ta może się wkrótce znaleźć w rękach Gazpromu. Co prawda Rosjanom nie będzie łatwo wykupić PGNiG bezpośrednio, mają jednak wiernego sojusznika w Ruhrgasie, któremu Polsce trudno się będzie oprzeć.
Turkmenistan - pierwsza ofiara Gazpromu
Niewiele jest na kuli ziemskiej państw, które w stosunku do liczby ludności (4,8 mln osób) miałyby tak bogate zasoby gazu (1,5 bln m3) jak Turkmenistan. Kraj ten znajduje się na skraju gospodarczej ruiny. Po rozpadzie ZSRR korzystał z sieci Gazpromu, ponieważ nie miał własnych rurociągów. Kiedy Rosjanie dowiedzieli się, że władca kraju Turkmenbasza Saparmurad Nijazow postanowił zbudować rurociąg, który miałby połączyć złoża kraju via porty tureckie z Zachodem, Gazprom szybko uruchomił własną rurę Blue Stream i zablokował Turkmenistanowi drogę nad Bosfor. Równocześnie ograniczono mu dostęp do rosyjskich rurociągów, wskutek czego eksport turkmeńskiego gazu spadł do około 25 proc. normalnego poziomu. W kraju zapanował głód. Dochody z gigantycznego eksportu gazu, pokrywające aż 55 proc. wydatków budżetowych państwa, spadły prawie o 80 proc. Turkmenistanowi groziła katastrofa. Dopiero wtedy znalazło się "rozwiązanie".
Po co konkurować, skoro możemy być "partnerami" - zaproponował Gazprom i kupił cały turkmeński gaz. Zaoferowana cena jak na standardy postsowieckie nie była niska (43 USD za 1000 m3), problem w tym, że tylko 23 USD Turkmeni dostają w walucie, a resztę - w barterze. Gazprom na turkmeńskim gazie zarabia na czysto około 3 mld USD rocznie.
Czeczenia - druga ofiara Gazpromu
Przyczyną wojny w Czeczenii też były rosyjskie interesy gazowe - dowodzą eksperci ds. energii, pracujący na zlecenie Asian Development Bank (ADB). "Trudno uznać za przypadek - napisali w raporcie - że dwa lata po tym, jak w 1992 r. Jelcyn uznał niezależność Czeczenii, rosyjskie wojska wkroczyły do Groznego, zajmując przy okazji część Gruzji."
Raport ADB zawiera udokumentowane sugestie, że atak Rosjan na Czeczenię miał związek ze ściśle tajnym spotkaniem, do którego doszło latem tamtego roku w Stambule z inicjatywy byłego generała KGB, a od października 1993 r. prezydenta Azerbejdżanu Gajdara Alijewa. W spotkaniu wzięli udział - obok przedstawicieli rządu w Baku - reprezentanci dwóch koncernów naftowych Amoco i British Petroleum (dziś to jedna firma). Chodziło o zawiązanie sojuszu w sprawie eksploatacji zasobów Morza Kaspijskiego. Poszukiwanie przez Alijewa zachodnich sojuszników było wynikiem nacisków Moskwy, która dążyła do związania Azerbejdżanu z interesami firm rosyjskich, głównie z Gazpromem. Wkrótce sformułowano umowę o współwłasności produkcji, znaną jako PSA. Porozumienie podpisał prezydent Azerbejdżanu i jedenastu przedstawicieli najpotężniejszych firm naftowych świata, wśród których obok BP znalazły się m.in. francuski koncern Total Fina Elf, norweski Statoil oraz amerykańskie koncerny Unocal i ConocoPhillips. Utworzyły one Azerbaijan International Operating Company (AIOC), międzynarodowe przedsiębiorstwo, którego głównym celem była budowa rurociągu z Baku przez Gruzję do tureckiego portu Ceyhan (stąd skrót BTC), umożliwiającego eksport ropy naftowej i gazu z bogatych złóż azerskich Morza Kaspijskiego z pominięciem sieci rurociągów Gazpromu, Łukoilu, Jukosu, Sibnieftu i innych firm rosyjskich.
Mimo nadzwyczajnych środków ostrożności wywiad rosyjski uzyskał informacje o BTC. Zdaniem ekspertów ADB, Rosjanie stawali na głowie, by nie dopuścić do budowy rurociągu. Powstanie AIOC było de facto wyrazem sprzeciwu wobec tajnego dekretu nr 396 "O zabezpieczeniu interesów Federacji Rosyjskiej w regionie Morza Kaspijskiego", podpisanego przez Borysa Jelcyna 21 lipca 1994 r. Dlatego 3 października 1994 r. Jelcyn wydał rozkaz nalotów na Czeczenię. Wojska rosyjskie zajęły Grozny i część Gruzji, znajdując się "o rzut kamieniem" od niezależnego azjatyckiego węzła energetycznego, jakim miał być BTC. Działania wojenne miały zniechęcić inwestorów, a tym samym pomóc Gazpromowi i innym rosyjskim firmom naftowym. Chociaż plan się nie powiódł, opóźnienia budowy BTC sięgają 5-6 lat, a dramatyczną cenę zachłanności Gazpromu płaci Czeczenia.
Białoruś - trzecia ofiara Gazpromu
Gazprom żyje ze sprzedaży gazu, a z Gazpromu żyje prezydent Putin i jego ludzie. Ostatnia afera Gazpromu - zakręcenie kurków z gazem dla Białorusi - była, zdaniem ekspertów ADB, kolejnym krokiem Rosjan, by wyeliminować przeszkody na drodze do ukrócenia konkurencji ze Wschodu, próbą uszczelniania muru, przez który usiłuje się ona przedrzeć na Zachód.
Gazprom stosuje trzy ceny gazu: obowiązującą w Federacji Rosyjskiej "cenę spokoju społecznego" - 25 USD za 1000 m3, "cenę przyjaźni", obowiązującą w byłych republikach - około 45 USD za 1000 m3 oraz cenę giełdową, obowiązującą w terminowych dostawach dla Zachodu - 135 USD za 1000 m3; Polska płaci około 10-15 proc. mniej.
Aleksander Łukaszenka domagał się utrzymania preferencji przysługujących byłej republice. Gazprom odmówił. Praktycznie bez ostrzeżenia, po ukazaniu się kilku oskarżeń pod adresem Mińska, że nie płaci na czas rachunków oraz że podkrada gaz, w środku ostrej zimy kurek został zakręcony. Kilka milionów ludzi przez dwa dni było pozbawionych ogrzewania. Nieoficjalnie wiadomo, że Gazpromowi chodziło o wrogie przejęcie - za darmo lub za niewielkie pieniądze - Biełtransgazu, białoruskiego systemu rurociągów, przez który mogliby się przecisnąć dostawcy z Ukrainy lub Litwy. Każdy pretekst jest dobry: 14 marca Gazprom zerwał negocjacje cenowe. Poszło o różnicę cen - 3,22 USD na 1000 m3. Dlatego właśnie następny może być ukraiński NAK Naftohaz, litewski AB Lietuvos Dujos, a potem... Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG).
Wydarzenia na Białorusi rzucają światło na przyszłość polskiego gazownictwa. Jak to się stało, że zakręcenie kurka Białorusi zakłóciło dostawy gazu w Polsce, a nie zakłóciło ich w Niemczech? Czy Rosjanie ostrzegli Niemców o swoim kroku, a nas zlekceważyli? Zdaniem prof. Piotra Moncarza ze Stanford University (USA), wybitnego specjalisty w problematyce gazowej, "Niemcy, a ściślej Ruhrgas, liczący się udziałowiec i ważny partner handlowy Gazpromu, o decyzji wiedzieli wcześniej i przygotowali się na ten krok". Co więcej, to właśnie Niemcy naciskali na Rosjan, by ci dali Białorusi nauczkę. Rykoszet, którym został ugodzony polski przemysł, to - zdaniem ekspertów ADB - początek gry zmierzającej do przejęcia polskiego gazownictwa. Jeśli nie dojdzie do szybkiej i rzeczywistej demonopolizacji oraz prywatyzacji PGNiG, firma ta może się wkrótce znaleźć w rękach Gazpromu. Co prawda Rosjanom nie będzie łatwo wykupić PGNiG bezpośrednio, mają jednak wiernego sojusznika w Ruhrgasie, któremu Polsce trudno się będzie oprzeć.
Więcej możesz przeczytać w 13/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.