"Większość mieszkańców wspólnoty postrzega Polskę jako wichrzyciela. Ciężko wam będzie zmienić ten wizerunek" - powiedział Günter Verheugen, komisarz Unii Europejskiej ds. rozszerzenia, odpowiadając na pytania dziennikarzy "Wprost" podczas spotkania w naszej redakcji. Poniżej - fragmenty debaty
Jedna unia
1 maja stanie się faktem historyczne rozszerzenie Unii Europejskiej na wschód Europy. Nie przewiduję, aby przyjęcie 10 nowych krajów do wspólnoty zachwiało jej jednością. Podziały wewnątrz unii to rzecz normalna. Rok temu Europę skłóciła wojna w Iraku. Mimo sugestii Donalda Rumsfelda UE nie podzieliła się na starych i nowych członków. Przecież w jednym obozie były Wielka Brytania, Włochy, Hiszpania, Polska, a w drugim - Francja i Niemcy. Podobnie rzecz ma się ze sporem o projekt unijnej konstytucji. W trakcie prac Konwentu Europejskiego nie zdarzyło się, aby z jednej strony byli przedstawiciele piętnastu państw UE, a z drugiej - reprezentanci dziesiątki wstępującej do wspólnoty. Potem 23 kraje popierały konstytucyjne zapisy dotyczące systemu głosowania z regułą podwójnej większości, a tylko dwa kraje - Polska i Hiszpania - się tym przepisom sprzeciwiały (teraz - po 14 marca - być może będzie to już tylko jeden kraj).
Konstytucja kontynentu
Mam nadzieję, że uda nam się uchwalić konstytucję - gdyby do tego nie doszło, ponieślibyśmy dużą porażką. Mieszkańcy Europy straciliby wiarę w demokrację i skuteczność UE. Muszę natomiast powiedzieć, że polskie postrzeganie dyskusji konstytucyjnej nie jest właściwe - 23 kraje wyraziły chęć poparcia propozycji konwentu dotyczącej głosowania z regułą podwójnej większości. Obawiam się, że z tego powodu większość mieszkańców wspólnoty postrzega Polskę jako wichrzyciela. I ciężko wam będzie zmienić ten wizerunek, jeśli nie zademonstrujecie woli znalezienia porozumienia. Jako stary przyjaciel Polski dam wam radę: musicie zrozumieć, że kompromis w sprawie konstytucji nie oznacza słabości. W ramach integracji żadne państwo nie może realizować 100 proc. swoich żądań. Należy bronić własnych interesów, ale zawsze lepiej z czegoś zrezygnować na rzecz znalezienia wspólnego stanowiska, realizując 95 proc. swoich oczekiwań. Duch wspólnoty europejskiej jest ważniejszy niż partykularne interesy.
Centrum i peryferia
Mam wieloletnie doświadczenie w pracy w strukturach UE. Zdążyłem się nauczyć, że podstawą jej istnienia jest współpraca wszystkich państw członkowskich. Nie obawiałbym się zdominowania UE przez jakiekolwiek kraje, a jako członek Komisji Europejskiej nie jestem tym zainteresowany. Francja, Niemcy i Wielka Brytania to największe kraje unii, nic więc dziwnego, że mają duży wpływ na to, co się w niej dzieje. Te trzy państwa znajdują się w bardzo niewdzięcznej sytuacji; są silnie krytykowane z tego powodu, że nie biorą pełnej odpowiedzialności za działalność UE. Gdy jednak to uczynią, każda ich inicjatywa spotyka się z oskarżeniami o próbę zdominowania unii. W UE powstanie kilka ośrodków ciążenia, które mogą reprezentować wolę poszczególnych regionów Europy: na południu, na wschodzie, na północy. Jednym z nich będzie Polska. To logiczne i naturalne, że Polska stanie się ważnym graczem w tej części Europy. Spodziewam się, że Polska, Francja i Niemcy wkrótce wezmą na swoje barki brzemię wspólnej odpowiedzialności. Miejsce waszego kraju znajduje się w centrum Europy, nie na jej peryferiach.
Socjalny, czyli europejski
Mój szacunek wzbudzają wyniki gospodarcze osiągane przez USA i niektóre kraje azjatyckie. Nie sądzę jednak, żeby ktokolwiek w Europie chciał wprowadzić model wzorowany na USA, Japonii czy - tym bardziej - Chinach. Jeśli przeanalizujemy wskaźniki jakości życia w tych krajach, przekonamy się, że wcale nie są one lepsze niż w unii. Chiny i Indie mają wprawdzie bardzo wysoką stopę wzrostu gospodarczego, ale trzeba pamiętać, że startują z niskiego poziomu. W USA 35 mln ludzi nie ma ubezpieczenia zdrowotnego. Czy w związku z tym mamy zrezygnować z systemu powszechnej służby zdrowia? Dlatego nie sądzę, że powinniśmy kopiować cudze wzorce. Powinniśmy rozwijać model europejski, ale trzeba się skupić na jego polepszeniu: tworzeniu miejsc pracy, inwestycjach w edukację, rozwoju badań naukowych.
Mózgi do Ameryki
Nikt nie kwestionuje mocnych stron Ameryki, ale warto zwrócić uwagę na dwie kwestie. Amerykańska polityka migracyjna przyciąga młodych, utalentowanych ludzi z całego świata, w tym z Polski. Przyciąga ich do siebie niskimi podatkami i wysokimi zarobkami. Tak więc Europa płaci za ich edukację, a USA wyciągają z tego korzyści. Amerykanie mają też przewagę, ponieważ są bardziej mobilni. W USA to normalne, że ludzie jeżdżą po całym kraju w poszukiwaniu pracy. Tymczasem w Europie wszyscy mieszkają tam, gdzie mieszkali ich przodkowie, rzadko się przeprowadzają. To jeden z naszych dużych problemów. Nie zgadzam się z poglądem, że Europie brak celów. UE jest cały czas pełna pomysłów, innowacji, rozwija się. Spójrzcie na Polskę, Czechy, Węgry! W ostatnich 15 latach przeszliście wyjątkową w skali światowej transformację. A przecież te kraje leżą w Europie. Dlatego uważam, że nasz model się nie wypalił. Wierzę w Europę!
Więcej możesz przeczytać w 13/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.