Z prochu powstałeś, w diament się obrócisz! Rusty VandenBiesen nie chciał zostać pochowany na cmentarzu ani spocząć w urnie, którą rodzina trzymałaby nad kominkiem. Wpadł na pomysł przekształcania ludzkich prochów w syntetyczne diamenty.
Założył z trzema wspólnikami firmę, którą nazwali LifeGem Memorials z siedzibą w Chicago. Kiedy zaczynał badania, nie wiedział nic ani o biochemii, ani o produkcji diamentów. Po trzech latach prób ze spalaniem szczątków zwierzęcych, głównie świń, w laboratorium pod Monachium w Niemczech z węgla uzyskanego z kremacji ludzkich zwłok udało się wyprodukować sztuczny diament.
W naturalnych warunkach krystalizacja węgla w diament trwa kilka milionów lat i wymaga wysokiej temperatury i ciś-nienia. W warunkach laboratoryjnych produkcję syntetycznych diamentów rozpoczęła w 1950 r. firma General Electric. Najpierw służyły one do produkcji wierteł i narzędzi do cięcia, dopiero później pojawiła się biżuteria. Rusty VandenBiesen wraz ze wspólnikami opracował technologię pozwalającą uzyskać z ciała ludzkiego, zawierającego 15 proc. węgla, od 50 do 100 kamieni różnej wielkości. Ich produkcja trwa około 16 tygodni.
Kremacja z certyfikatem
Produkcja nekrobiżuterii rozpoczyna się już podczas kremacji zwłok, gdy technicy kontrolują poziom tlenu, by nie dopuścić do zmiany węgla w CO2. W odpowiednim momencie spalanie zostaje przerwane i technik zbiera powstały węgiel (w postaci ciemnego proszku). Jego część zostaje przechowana i oddana rodzinie, a część - po opatrzeniu numerem identyfikacyjnym - wysyłana jest do laboratorium w Pensylwanii. Tam proszek ogrzewa się do temperatury około 3 tys. stopni Celsjusza. Dzięki temu zostaje on oczyszczony m.in. z wapna, żelaza oraz aluminium i zamieniony w grafit. Ten z kolei wysłany jest do laboratorium w Niemczech albo do ośrodka pod Moskwą, gdzie w autoklawach przez 7-10 dni znowu poddaje się go działaniu wysokiego ciśnienia (80 tys. atmosfer) i temperatury (3 tys. stopni Celsjusza). W ten sposób w laboratoriach są odtwarzane procesy zachodzące w naturze. Następnie diamenty poddaje się obróbce i wysyła do Nowego Jorku, gdzie European Gemological Laboratory (EGL/USA) wydaje certyfikat stwierdzający, że kamień jest "wytworzonym przez człowieka diamentem", i opisuje jego jakość. Diament dostaje też certyfikat International Gemological Center LTD.
LifeGem oferuje diamenty o wielkości 0,25-1,3 karata, ale zapowiada, że wkrótce będzie w stanie wyprodukować trzykaratowy syntetyczny diament. Wielkość diamentu zależy od tego, jak długo grafit pozostaje pod ciśnieniem: im dłużej, tym większy. Kamień wyjmowany spod prasy jest surowym kryształem, który zostaje poddany obróbce zgodnie z życzeniami klienta (można zażyczyć sobie wygrawerowanie inskrypcji). Cena zależy od rozmiarów: kamień o wielkości 0,25-0,29 karata kosztuje 2 299 USD, a jednokaratowy - 15 tys. USD. To znacznie więcej, niż płaci się za naturalne diamenty (kamień o wielkości 0,25 karata kosztuje 700 USD). Diamenty wytwarzane są w różnych kolorach - pierwsze miały naturalny kolor niebieski (ze względu na śladową obecność boru w ciele), potem zaczęto oferować czerwone, żółte i zielone. Mark Gershburg, dyrektor EGL, twierdzi, że łatwo odróżnić diament naturalny od syntetycznego, ale nie jest możliwe odróżnienie kamienia wyprodukowanego z prochów i zwykłego syntetyku. Minimalne zamówienie to dwa diamenty, ale - jak mówi Greg Herro, jeden z właścicieli firmy LifeGem - wszystkie zamówienia przyjęte do tej pory były większe.
Zamówienia na dwa lata
W związku ze wzrostem kosztów usług pogrzebowych w USA (pogrzeb kosztuje tam około 6 tys. dolarów), coraz więcej osób decyduje się na znacznie tańszą kremację (około tysiąca dolarów). W całym kraju kremacji poddawanych jest 26 proc. zwłok. Przewiduje się, że w 2010 r. ten odsetek wzrośnie do 40 proc. Diamenty ze zwłok zmarłych krewnych oferuje ponad 200 zakładów pogrzebowych w USA. LifeGem Memorials ma już zamówienia na następne dwa lata i świadczy usługi także w Kanadzie, Holandii i Japonii.
Ewa Domańska
Kalifornia
Autorka jest adiunktem w Instytucie Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu; przygotowuje do druku książkę m.in. na temat nekrobiżuterii
W naturalnych warunkach krystalizacja węgla w diament trwa kilka milionów lat i wymaga wysokiej temperatury i ciś-nienia. W warunkach laboratoryjnych produkcję syntetycznych diamentów rozpoczęła w 1950 r. firma General Electric. Najpierw służyły one do produkcji wierteł i narzędzi do cięcia, dopiero później pojawiła się biżuteria. Rusty VandenBiesen wraz ze wspólnikami opracował technologię pozwalającą uzyskać z ciała ludzkiego, zawierającego 15 proc. węgla, od 50 do 100 kamieni różnej wielkości. Ich produkcja trwa około 16 tygodni.
Kremacja z certyfikatem
Produkcja nekrobiżuterii rozpoczyna się już podczas kremacji zwłok, gdy technicy kontrolują poziom tlenu, by nie dopuścić do zmiany węgla w CO2. W odpowiednim momencie spalanie zostaje przerwane i technik zbiera powstały węgiel (w postaci ciemnego proszku). Jego część zostaje przechowana i oddana rodzinie, a część - po opatrzeniu numerem identyfikacyjnym - wysyłana jest do laboratorium w Pensylwanii. Tam proszek ogrzewa się do temperatury około 3 tys. stopni Celsjusza. Dzięki temu zostaje on oczyszczony m.in. z wapna, żelaza oraz aluminium i zamieniony w grafit. Ten z kolei wysłany jest do laboratorium w Niemczech albo do ośrodka pod Moskwą, gdzie w autoklawach przez 7-10 dni znowu poddaje się go działaniu wysokiego ciśnienia (80 tys. atmosfer) i temperatury (3 tys. stopni Celsjusza). W ten sposób w laboratoriach są odtwarzane procesy zachodzące w naturze. Następnie diamenty poddaje się obróbce i wysyła do Nowego Jorku, gdzie European Gemological Laboratory (EGL/USA) wydaje certyfikat stwierdzający, że kamień jest "wytworzonym przez człowieka diamentem", i opisuje jego jakość. Diament dostaje też certyfikat International Gemological Center LTD.
LifeGem oferuje diamenty o wielkości 0,25-1,3 karata, ale zapowiada, że wkrótce będzie w stanie wyprodukować trzykaratowy syntetyczny diament. Wielkość diamentu zależy od tego, jak długo grafit pozostaje pod ciśnieniem: im dłużej, tym większy. Kamień wyjmowany spod prasy jest surowym kryształem, który zostaje poddany obróbce zgodnie z życzeniami klienta (można zażyczyć sobie wygrawerowanie inskrypcji). Cena zależy od rozmiarów: kamień o wielkości 0,25-0,29 karata kosztuje 2 299 USD, a jednokaratowy - 15 tys. USD. To znacznie więcej, niż płaci się za naturalne diamenty (kamień o wielkości 0,25 karata kosztuje 700 USD). Diamenty wytwarzane są w różnych kolorach - pierwsze miały naturalny kolor niebieski (ze względu na śladową obecność boru w ciele), potem zaczęto oferować czerwone, żółte i zielone. Mark Gershburg, dyrektor EGL, twierdzi, że łatwo odróżnić diament naturalny od syntetycznego, ale nie jest możliwe odróżnienie kamienia wyprodukowanego z prochów i zwykłego syntetyku. Minimalne zamówienie to dwa diamenty, ale - jak mówi Greg Herro, jeden z właścicieli firmy LifeGem - wszystkie zamówienia przyjęte do tej pory były większe.
Zamówienia na dwa lata
W związku ze wzrostem kosztów usług pogrzebowych w USA (pogrzeb kosztuje tam około 6 tys. dolarów), coraz więcej osób decyduje się na znacznie tańszą kremację (około tysiąca dolarów). W całym kraju kremacji poddawanych jest 26 proc. zwłok. Przewiduje się, że w 2010 r. ten odsetek wzrośnie do 40 proc. Diamenty ze zwłok zmarłych krewnych oferuje ponad 200 zakładów pogrzebowych w USA. LifeGem Memorials ma już zamówienia na następne dwa lata i świadczy usługi także w Kanadzie, Holandii i Japonii.
Ewa Domańska
Kalifornia
Autorka jest adiunktem w Instytucie Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu; przygotowuje do druku książkę m.in. na temat nekrobiżuterii
Więcej możesz przeczytać w 13/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.