11 tysięcy miejsc pracy postanowił przenieść z Polski do Czech i Niemiec minister finansów Andrzej Raczko
Andrzej Raczko zachowuje się jak szef agencji inwestycji zagranicznych - niemieckiej lub czeskiej. Wskutek jego decyzji o utrzymaniu wysokiej stawki akcyzy na produkowane w Polsce piwo za Odrę i nad Wełtawę zostanie przeniesionych z Polski kilka tysięcy miejsc pracy! Po podobnej decyzji szwedzkiego ministra finansów, który w 1995 r. nie zdecydował się na dostosowanie przepisów fiskalnych dotyczących piwa do unijnych standardów, prywatny import piwa z Niemiec wzrósł w Szwecji niemal o 700 proc.! Skończyło się to zamykaniem szwedzkich browarów.
Podatki, którymi obłożone jest piwo, są w Polsce najwyższe w naszym regionie. Kupując półlitrowe piwo o pięcioprocentowej zawartości alkoholu, oddajemy fiskusowi aż 43 grosze. W Niemczech ten podatek to zaledwie 18 gr, w Czechach - 19 gr, na Słowacji - 20 gr, a na Litwie - 21 gr. Przed tańszym piwem od sąsiadów chroniły nas dotychczas ograniczenia w prywatnym imporcie. Każdy z nas może przewieźć przez granicę zaledwie pięć litrów piwa. Po 1 maja będzie to już 110 litrów.
Na początku roku Ministerstwo Finansów ustami urzędników obiecywało, że obniży akcyzę na piwo tak, by polskie browary mogły konkurować z piwem przywożonym z Niemiec, Czech czy Słowacji. W zeszłym tygodniu minister finansów Andrzej Raczko wycofał się z obietnicy i zaproponował utrzymanie wysokiej akcyzy. - To odbije się niekorzystnie na sprzedaży polskich browarów. Wymusi na producentach drastyczną redukcję zatrudnienia i zmniejszenie inwestycji - zapowiada Nico Nusmeier, prezes Grupy Żywiec. Według Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego w Polsce, utrzymanie obecnego poziomu akcyzy może spowodować dwudziestoprocentowy spadek sprzedaży piwa (budżet straci na tym ponad miliard złotych) i utratę 11 tys. miejsc pracy w browarach i firmach pośrednio związanych z produkcją piwa. - Te miejsca pracy nie znikną, tylko zostaną przeniesione do Niemiec i Czech - uważa Paweł Sudoł, prezes Kompanii Piwowarskiej.
Ważenie zysków
O 38 proc. zmniejsza 1 kwietnia akcyzę na piwo Finlandia, gdyż tamtejsi politycy boją się, że w przeciwnym wypadku obywatele będą jeździć na zakupy do sąsiedniej Estonii. Finowie wyciągnęli wnioski z tego, co przytrafiło się Szwedom i Duńczykom. W Szwecji prywatny import piwa stanowi dziś już prawie jedną piątą rynku. Zjawisko prywatnego importu stworzyło wiele miejsc pracy, ale w szarej strefie. Małe rodzinne firmy prywatnymi samochodami dostawczymi przewożą do Szwecji przepisowe 110 litrów piwa, które następnie rozprowadzają po restauracjach i pubach. Takiej konkurencji nie wytrzymują miejscowe browary. W listopadzie ubiegłego roku Carlsberg zamknął swoją fabrykę w Sztokholmie. Pracę straciło 300 Szwedów. Zyskało 300 Niemców, bo produkcję koncern przeniósł do Falkenbergu. Podobne kłopoty mają Duńczycy, gdzie udział prywatnego importu wynosi już prawie jedną czwartą rynku piwa.
Pomocna dłoń fiskusa
Dlaczego polski minister finansów postanowił zarżnąć kurę znoszącą złote jaja, jaką jest polski przemysł piwowarski? W 2003 r. z tytułu akcyzy i podatku VAT browary odprowadziły do budżetu 5 mld zł. To 3 proc. wszystkich dochodów państwa. Na spotkaniu w Mikołajkach 12 marca Andrzej Raczko tłumaczył przedstawicielom branży piwowarskiej, że akcyza musi być dostosowana do potrzeb budżetu i możliwości finansowych browarów. Innymi słowy, Raczko uważa działające w Polsce browary za bogate firmy, które mają na tyle duże zyski, że będą mogły obniżyć ceny, płacąc jednocześ-nie wyższą akcyzę. To ekonomiczna bzdura, bo na konkurencyjnym rynku (a wśród browarów panuje konkurencja wręcz doskonała) marża jest minimalna. Jeśli więc polskie browary będą płacić podatki dwa razy wyższe niż niemieckie, czeskie czy słowackie, muszą przegrać walkę na rynku.
Najbardziej zadowolone z decyzji Andrzeja Raczki będą niemieckie browary. W 2002 r. wprowadzono tam bardzo wysoką opłatę (podyktowaną względami ochrony środowiska) od każdej wyprodukowanej aluminiowo-stalowej puszki piwa. W efekcie produkcja piwa w puszkach spadła w Niemczech o około 70 proc. W Polsce takich opłat nie ma, więc po 1 maja niemieckie firmy uruchomią ograniczane dotąd moce produkcyjne. Konkurencję na równych warunkach polskie browary bez problemu by wytrzymały. Kiedy jednak zagraniczne firmy wspiera polski fiskus, wygrać starcie będzie im bardzo trudno.
Podatki, którymi obłożone jest piwo, są w Polsce najwyższe w naszym regionie. Kupując półlitrowe piwo o pięcioprocentowej zawartości alkoholu, oddajemy fiskusowi aż 43 grosze. W Niemczech ten podatek to zaledwie 18 gr, w Czechach - 19 gr, na Słowacji - 20 gr, a na Litwie - 21 gr. Przed tańszym piwem od sąsiadów chroniły nas dotychczas ograniczenia w prywatnym imporcie. Każdy z nas może przewieźć przez granicę zaledwie pięć litrów piwa. Po 1 maja będzie to już 110 litrów.
Na początku roku Ministerstwo Finansów ustami urzędników obiecywało, że obniży akcyzę na piwo tak, by polskie browary mogły konkurować z piwem przywożonym z Niemiec, Czech czy Słowacji. W zeszłym tygodniu minister finansów Andrzej Raczko wycofał się z obietnicy i zaproponował utrzymanie wysokiej akcyzy. - To odbije się niekorzystnie na sprzedaży polskich browarów. Wymusi na producentach drastyczną redukcję zatrudnienia i zmniejszenie inwestycji - zapowiada Nico Nusmeier, prezes Grupy Żywiec. Według Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego w Polsce, utrzymanie obecnego poziomu akcyzy może spowodować dwudziestoprocentowy spadek sprzedaży piwa (budżet straci na tym ponad miliard złotych) i utratę 11 tys. miejsc pracy w browarach i firmach pośrednio związanych z produkcją piwa. - Te miejsca pracy nie znikną, tylko zostaną przeniesione do Niemiec i Czech - uważa Paweł Sudoł, prezes Kompanii Piwowarskiej.
Ważenie zysków
O 38 proc. zmniejsza 1 kwietnia akcyzę na piwo Finlandia, gdyż tamtejsi politycy boją się, że w przeciwnym wypadku obywatele będą jeździć na zakupy do sąsiedniej Estonii. Finowie wyciągnęli wnioski z tego, co przytrafiło się Szwedom i Duńczykom. W Szwecji prywatny import piwa stanowi dziś już prawie jedną piątą rynku. Zjawisko prywatnego importu stworzyło wiele miejsc pracy, ale w szarej strefie. Małe rodzinne firmy prywatnymi samochodami dostawczymi przewożą do Szwecji przepisowe 110 litrów piwa, które następnie rozprowadzają po restauracjach i pubach. Takiej konkurencji nie wytrzymują miejscowe browary. W listopadzie ubiegłego roku Carlsberg zamknął swoją fabrykę w Sztokholmie. Pracę straciło 300 Szwedów. Zyskało 300 Niemców, bo produkcję koncern przeniósł do Falkenbergu. Podobne kłopoty mają Duńczycy, gdzie udział prywatnego importu wynosi już prawie jedną czwartą rynku piwa.
Pomocna dłoń fiskusa
Dlaczego polski minister finansów postanowił zarżnąć kurę znoszącą złote jaja, jaką jest polski przemysł piwowarski? W 2003 r. z tytułu akcyzy i podatku VAT browary odprowadziły do budżetu 5 mld zł. To 3 proc. wszystkich dochodów państwa. Na spotkaniu w Mikołajkach 12 marca Andrzej Raczko tłumaczył przedstawicielom branży piwowarskiej, że akcyza musi być dostosowana do potrzeb budżetu i możliwości finansowych browarów. Innymi słowy, Raczko uważa działające w Polsce browary za bogate firmy, które mają na tyle duże zyski, że będą mogły obniżyć ceny, płacąc jednocześ-nie wyższą akcyzę. To ekonomiczna bzdura, bo na konkurencyjnym rynku (a wśród browarów panuje konkurencja wręcz doskonała) marża jest minimalna. Jeśli więc polskie browary będą płacić podatki dwa razy wyższe niż niemieckie, czeskie czy słowackie, muszą przegrać walkę na rynku.
Najbardziej zadowolone z decyzji Andrzeja Raczki będą niemieckie browary. W 2002 r. wprowadzono tam bardzo wysoką opłatę (podyktowaną względami ochrony środowiska) od każdej wyprodukowanej aluminiowo-stalowej puszki piwa. W efekcie produkcja piwa w puszkach spadła w Niemczech o około 70 proc. W Polsce takich opłat nie ma, więc po 1 maja niemieckie firmy uruchomią ograniczane dotąd moce produkcyjne. Konkurencję na równych warunkach polskie browary bez problemu by wytrzymały. Kiedy jednak zagraniczne firmy wspiera polski fiskus, wygrać starcie będzie im bardzo trudno.
Więcej możesz przeczytać w 13/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.