Gdyby Jan Paweł II dostał się w ręce holenderskich lekarzy, mogliby oni uznać, że jako człowiek schorowany i pozbawiony bliskiej rodziny nie powinien dłużej żyć i się męczyć. Chyba że, jak jeden z tysięcy holenderskich emerytów, nosiłby przy sobie paszport życia. To wyraźne oświadczenie, że jego właściciel nie zgadza się na eutanazję, gdyby na przykład zasłabł na ulicy i nieprzytomny trafił do szpitala. - Nigdy nie można być pewnym, czy lekarze przychodzą cię leczyć, czy zabić - tak inicjatywę paszportów życia tłumaczy Bert Dorenbos z organizacji Krzyk o Życie.
![](http://www.wprost.pl/G/wprost_gfx/1113/index1.jpg)
Kiedy holenderska minister zdrowia Els Borst-Eilers podpisywała ustawę o legalizacji eutanazji, powtórzyła ostatnie słowa Chrystusa umierającego na krzyżu: "Dokonało się". Działo się to w Wielki Piątek 2002 r., co przez Kościół katolicki zostało uznane za przejaw wyjątkowej buty i arogancji. Holandia stała się pierwszym krajem, który zalegalizował eutanazję, choć jednym z licznych, gdzie przez wiele lat praktykowano ją bezprawnie. Tak się dzieje także w Polsce. Dwa lata legalnej eutanazji w Holandii potwierdziły najgorsze obawy przeciwników tzw. miłosiernego uśmiercania: to przykrywka dla zabijania ludzi, m.in. takich, którzy cierpią na depresję.
Polska cicha eutanazja
W Polsce eutanazja jest przestępstwem, dlatego lekarze nie chcą o tym mówić, nawet jeśli znają takie wypadki. Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że za "zabójstwo na żądanie", czyli eutanazję, w III RP skazano zaledwie jedną osobę - pielęgniarza z Poznania, który w 1993 r. wstrzyknął choremu śmiertelną dawkę potasu. O przeprowadzanie eutanazji oskarżano też trzech lekarzy z Gdańska i Kielc, ale sprawy umorzono wobec braku dowodów. Dwa lata temu pisaliśmy ("Domy okradania starców", nr 34/2002) o prawdopodobnej eutanazji w domu starców w miejscowości Łomna Las. Jedna z pensjonariuszek, Jadwiga Sokołowska, zmarła tam następnego dnia po przywiezieniu jej przez rodzinę. Wcześniej przeszła operację usunięcia wyrostka robaczkowego, ale ze szpitala została wypisana bez żadnych komplikacji i w dobrym stanie. W tym samym domu w dziwnych okolicznościach zmarł też Leszek Sadowski. Prokuratura z Nowego Dworu Mazowieckiego prowadziła śledztwo, m. in. pod kątem eutanazji, lecz umorzyła je z braku dowodów.
Prof. Franciszek Kokot ze Śląskiej Akademii Medycznej twierdzi, że skoro na Zachodzie lekarze często dokonują eutanazji dla pieniędzy, tak samo jest zapewne w Polsce. Zanim jeszcze w Holandii eutanazja stała się legalna, była szeroko praktykowana, i to najczęściej za pieniądze. W anonimowej ankiecie przeprowadzonej wśród kilkuset holenderskich lekarzy, którym w latach 1990-1995 zmarło 6 tys. pacjentów, wyszło na jaw, że 1466 z nich po prostu uśmiercono, w tym co trzeciego bez jego woli i zgody. - Na podstawie zagranicznych statystyk można sądzić, że wypadki eutanazji zdarzają się i u nas, na przykład w hospicjach, ale nie ma na to żadnych dowodów - mówi "Wprost" prof. Franciszek Kokot. Prof. Jacek Łuczak, pionier polskiej medycyny paliatywnej, uważa, że w Polsce eutanazja może być praktykowana. Twierdzi on, że gdyby u nas zalegalizowano eutanazję, przy niewydolnym systemie opieki zdrowotnej i ubezpieczeń nadużycia zdarzałyby się na znacznie większą skalę niż w Holandii.
Wedle danych brytyjskiego czasopisma medycznego "Lancet", w krajach, gdzie eutanazja jest nielegalna, uśmierca się pacjentów decyzją lekarza: poprzez klasyczną eutanazję, samobójstwo z pomocą lekarza, przedawkowanie leków przeciwbólowych bądź wstrzymanie leczenia. We Włoszech w ten sposób uśmiercany jest co tysięczny ciężko chory, w Szwajcarii - co setny. W Polsce tak może być uśmiercany co osiemdziesiąty ciężko chory. Podawanie środków, które w dawkach większych niż zalecane mogą spowodować zgon, jest w naszym kraju de facto legalne. Wystarczy, by lekarz oświadczył, że jego intencją nie było doprowadzenie do śmierci chorego, lecz uśmierzenie jego cierpień. Takiej opinii nie sposób podważyć.
Deficyt współczucia
Gdyby eutanazję w Polsce zalegalizowano, mogłoby się u nas dziać to, co w swojej antyutopii "Bóg zapłacz!" opisał Włodzimierz Kowalewski. Starych schorowanych ludzi lekarze nakłaniali, żeby w tzw. pięknym pokoju pozwolili się dobrowolnie uśmiercić. Nie ma żadnych dowodów na to, że ciężko chorzy pacjenci w naszym kraju chcą, by odebrano im życie. - Nigdy żaden pacjent nie zgłosił się do mnie z prośbą, by mu skrócić życie, choć od ponad czterdziestu lat leczę chorych na nowotwory, a od ponad dwudziestu lat jestem kierownikiem kliniki chirurgii onkologicznej - mówi prof. Andrzej Kopacz z Akademii Medycznej w Gdańsku. Mimo takich opinii w Polsce nie brakuje zwolenników eutanazji. W niedawnych badaniach CBOS popiera ją od 37 proc. do 50 proc. Polaków. Różnice wynikają ze sformułowania pytań: jeśli mówi się o "skróceniu cierpienia", poparcie jest wyższe, jeśli o "skróceniu życia" - niższe. Gdy w 2000 r. przeprowadzono sondaż wśród studentów medycyny Uniwersytetu Jagiellońskiego, za legalizacją eutanazji opowiedziało się 41 proc. z nich. Z badań prof. Łuczaka wynika, że w razie legalizacji eutanazji co dziesiąty polski lekarz byłby gotów ją praktykować.
Zwolennicy eutanazji w Polsce lubią się powoływać na przypadek Stanisławy Umińskiej. W 1924 r. Umińska, gwiazda międzywojennego teatru, zastrzeliła swojego kochanka Jana Żyznowskiego. Cierpiał on z powodu raka wątroby. Aktorka została uniewinniona przez sąd. Po wyjściu na wolność zamknęła się w klasztorze.
Zdaniem prof. Jacka Łuczaka, zdecydowanego przeciwnika rozwiązań holenderskich, "w Polsce powinno funkcjonować prawo do odmowy uporczywej terapii, czyli prób ożywiania chorego w stanie agonii". W każdym innym wypadku odstąpienie od leczenia byłoby niedopuszczalne. Jednym z pacjentów prof. Łuczaka jest 39-letni chory z guzem mózgu. Praktycznie nie ma on szans na wyleczenie, więc w Holandii poddano by go eutanazji. Cieszy się on życiem mimo bólu, bo z wielkim oddaniem zajmuje się nim żona. Nie żyje w komforcie, ale żyje. Uśmiercanie takich ludzi nie ma sensu, tym bardziej że nawet najdotkliwszy ból można już uśmierzyć. Przyczyną stosowania eutanazji nie jest więc współczucie i chęć ulżenia w cierpieniu, lecz deficyt współczucia i wygoda.
Eutanazja z samotności
W marcu 1998 r. dr Philip Sartorius zabił zastrzykiem senatora Edwarda Brongersmę. Nie był on ciężko chory, lecz "odczuwał zmęczenie życiem". Sartorius został przez sąd uniewinniony, a dla zwolenników eutanazji stał się wręcz bohaterem. W jego obronę zaangażowała się m.in. minister zdrowia Els Borst-Eilers. Poparła ona pomysł przepisywania trucizny "bardzo starym ludziom, którzy mają już dość życia, nawet jeśli byliby fizycznie zdrowi". Z badań założyciela pierwszego w Holandii hospicjum Polaka dr. Zbigniewa Żylicza wynika, że 80 proc. osób, które poprosiły o eutanazję, kiedy objęto je opieką paliatywną, zmieniły zdanie. Willy Ebbers, przełożona pielęgniarek w hospicjum Zeisterwoude, opowiada "Wprost", że żaden z pacjentów, który życzył sobie eutanazji, a później trafił do jej ośrodka, po otrzymaniu pomocy i opieki nie ponawiał już prośby o uśmiercenie. - Kiedyś przez pół godziny rozmawiałem z nowo przywiezionym pacjentem, któremu nie chciało się żyć. Później ze łzami w oczach dziękował mi za przywrócenie mu woli życia. Po prostu wcześniej nikt z nim serdecznie nie porozmawiał - opowiada "Wprost" dr Żylicz.
Zanim w Holandii zalegalizowano eutanazję, specjalna komisja rządowa zebrała dane, z których wynikało, że w 1990 r. w tym kraju przeprowadzono 25 306 zabiegów eutanazji, z czego aż w 14 691 wypadkach bez wiedzy i zgody pacjenta. Tę formę eutanazji nazywa się kryptanazją (z greckiego: kryptós - tajny, skryty i thánatos - śmierć). W rzeczywistości liczba ta powinna być wyższa, gdyż raport nie uwzględniał eutanazji noworodków, dzieci i pacjentów szpitali psychiatrycznych. Eutanazji co najmniej raz w swojej praktyce medycznej dokonało w Holandii 81 proc. lekarzy pierwszego kontaktu, zaś 41 proc. lekarzy ma na swoim koncie kryptanazje.
Holenderskie ustawodawstwo mówi, że prośba o eutanazję powinna być dobrowolna, świadoma i wielokrotnie powtarzana. Tymczasem dr Pieter Admiraal (powołujący się na rządowy raport z 2001 r.) informuje "Wprost", że oficjalnie eutanazja kryje się za 3,4 proc. zgonów, a kolejne 12 proc. zgonów to tzw. sedacja terminalna. Polega ona na tym, że pacjentowi podaje się podwyższone dawki morfiny, a następnie przestaje się go karmić i poić. Po kilku dniach chory umiera z głodu lub odwodnienia, ale nie czuje tego odurzony morfiną. Według Admiraala, rocznie pozbawia się w ten sposób życia ponad 15 tys. osób - najczęściej bez ich wiedzy i zgody.
Eutanazja z oszczędności
W czasach kiedy eutanazja nie była jeszcze legalna, holenderskie sądy były wyjątkowo pobłażliwe wobec tych, którzy pomagali innym zejść z tego świata. Dr Gertruda Postma w 1973 r. uśmierciła własną matkę, za co została skazana na miesiąc więzienia i rok dozoru sądowego. W 1985 r. w domu starców De Terp w Hadze zaczęło nagle umierać wielu pensjonariuszy. Śledztwo wykazało, że uśmiercał ich pielęgniarz, który nie miał cierpliwości do zajmowania się osobami starszymi. Został przez sąd uniewinniony, musiał jedynie zmienić miejsce pracy. Żadnej kary nie wymierzono pielęgniarzom z oddziału neurochirurgii Wolnego Uniwersytetu w Amsterdamie, którzy twierdzili, że nie mogli znieść widoku nieprzytomnych chorych i "aby uwolnić ich od cierpień", wstrzykiwali im środki porażające oddech i akcję serca. Aż 77 proc. Holendrów aprobowało takie zachowanie. Powstało wtedy kilkadziesiąt społecznych komitetów na rzecz uniewinnienia pielęgniarzy. Nie przeszkadzało im to, że prawo do wykonywania eutanazji mają w Holandii tylko lekarze, a nie pielęgniarze.
- To, że obok eutanazji mamy do czynienia z kryptanazją (eutanazją niedobrowolną), wynika z samej logiki uśmiercania ludzi chorych. Ten, kto wierzy i głosi, że pozbawienie człowieka życia, aby uwolnić go od cierpień, jest dobrodziejstwem, nie ma prawa pozbawić niektórych cierpiących tego dobrodziejstwa tylko dlatego, że nie są w stanie sami o to poprosić - mówi "Wprost" prof. Ryszard Fenigsen, lekarz polskiego pochodzenia, który 19 lat przepracował w Holandii. Trudno się dziwić, że coraz więcej holenderskich obywateli w podeszłym wieku korzysta z opieki zdrowotnej w sąsiednich Niemczech, bo obawiają się uśmiercenia w imię ulżenia im w cierpieniach.
Zwolennicy eutanazji, nazywani eutanazistami, nie ukrywają, że uśmiercanie ludzi jest dobrodziejstwem dla budżetu państwa. - To dobry sposób na usunięcie nadmiaru osób starszych w społeczeństwach zachodnich, których utrzymanie kosztuje przecież innych - otwarcie mówi dr Admiraal. Kiedy dr Żylicz pracował jeszcze w holenderskim szpitalu, po powrocie z urlopu stwierdził, że zastępujący go lekarz poddał eutanazji jego pacjentkę, mimo że wcale o to nie prosiła. "Ona i tak by umarła, a ja potrzebowałem wolnego łóżka. Poza tym na jej leczenie trzeba byłoby wydawać coraz więcej pieniędzy, co było po prostu nieopłacalne" - wyjaśnił lekarz Żyliczowi.
W ramach oszczędności zwolennicy eutanazji chcą ją rozszerzyć na upośledzone dzieci i chorych umysłowo. W rzeczywistości byłoby to zalegalizowanie już istniejącej praktyki. Dr Admiraal otwarcie przyznaje, że uśmiercanie upośledzonych dzieci i ludzi chorych umysłowo jest powszechne, że sam to robił. Niemiecki dziennik "Süddeutsche Zeitung" w marcu 2000 r. podał, że 40 proc. zgonów wszystkich osób upośledzonych umysłowo w Holandii nastąpiło w wyniku eutanazji.
![](http://www.wprost.pl/G/wprost_gfx/1113/s62w.jpg)
Zgoda na niszczenie "bezwartościowego życia"
Eutanazja nie jest niczym nowym w dziejach ludzkości. Już w starożytnej Grecji chore noworodki porzucano na zboczach góry Tajget na pastwę dzikich zwierząt. W nagrodzonym Złotą Palmą w Cannes filmie "Ballada o Narayamie" przedstawiono stary japoński zwyczaj, wedle którego po narodzeniu dziecka starcy powyżej 70. roku życia udawali się na górę Narayama, by tam umrzeć. Ojciec współczesnej medycyny, Hipokrates, w swojej przysiędze z przełomu V i IV wieku p.n.e. zdecydowanie sprzeciwiał się eutanazji. Zakaz eutanazji został później wzmocniony przez chrześcijaństwo. Święty Augustyn pisał: "Nigdy nie wolno zabić drugiego człowieka, nawet gdyby sam tego chciał".
W XVI wieku Marcin Luter napisał, że dziecko upośledzone jest massa carnis (kupą mięsa) pozbawioną duszy, więc zabicie go nie jest grzechem. Termin eutanazja upowszechnił w XVII w. Francis Bacon, opisując w "Nowej Atlantydzie" idealne społeczeństwo, w którym lekarze mieliby prawo skracać życie osobom nieuleczalnie chorym. W XIX wieku zwolennikami eutanazji byli filozof i socjolog August Comte, a przede wszystkim Fryderyk Nietzsche, który domagał się jej "dla chorych, którzy mają nieprzyzwoitość żyć długo, nikczemnie wegetują, zatraciwszy poczucie przyzwoitości". W 1920 r. ukazała się praca profesorów Karla Bindinga i Alfreda Hochego "Zgoda na niszczenie bezwartościowego życia". Uznali oni, że można pozbawiać życia "nieuleczalnie chorych - na ich prośbę, a znajdujących się w śpiączce i psychicznie chorych - bez ich zgody". Praktyczna realizacja postulatów Bindinga i Hochego dokonała się za rządów Adolfa Hitlera. Przykładem tego może być tzw. projekt T-4. W szpitalu w Hadamarze tylko od stycznia do sierpnia 1941 r. zabito 10 tys. chorych psychicznie. Likwidowano również dzieci: na początku upośledzone umysłowo, później także sprawiające kłopoty wychowawcze. O wydaniu "skierowania na eutanazję" mógł zadecydować kształt małżowiny usznej. W III Rzeszy z pomocą lekarzy zabito 275 tys. - 400 tys. osób. Po tym, jak podczas procesów norymberskich potępiono eutanazję jako działalność zbrodniczą, znalazła się ona w odwrocie. Jej cichy powrót po II wojnie światowej dokonał się pod humanitarnymi hasłami ulżenia cierpieniu i godnej śmierci.
Zwolennikom eutanazji argumentów dostarcza eugenika (dosłownie: dobre pochodzenie), zajmująca się poprawianiem ludzkich cech dziedzicznych. Twórcą eugeniki był Francis Galton (1822-1911), kuzyn Karola Darwina. Pisał on, że eugenika "bardziej przydatnym rasom i liniom krwi powinna umożliwić szybsze zdobycie przewagi nad mniej przydatnymi". Eugenika negatywna polegała na eliminowaniu ujemnych cech dziedzicznych poprzez sterylizację lub oddzielenie od społeczeństwa. W latach 1935-1976 eugenikę negatywną stosowano w Szwecji, kiedy to sterylizacji poddano 62 tys. osób, co wyszło na jaw dopiero w 1997 r. Eugenikę negatywną stosowano też w Norwegii, Finlandii i Estonii. Aż do 1943 r. w USA obowiązywało prawo pozwalające na sterylizację osób niezdatnych genetycznie do prokreacji, zwłaszcza pacjentów zakładów psychiatrycznych. Eugenika pozytywna polega na wprowadzaniu i wzmacnianiu cech biologicznych i psychicznych uznawanych za korzystne.
![](http://www.wprost.pl/G/wprost_gfx/1113/s63w.jpg)
Śmierć dwudziestokrotnie tańsza niż życie
"Nikomu, nawet na żądanie, nie dam śmiercionośnej trucizny"- mówią lekarze, powtarzając słowa przysięgi Hipokratesa. Coraz więcej z nich tę przysięgę łamie. Według danych "British Medical Journal", już ponad połowa angielskich lekarzy popiera eutanazję, a aż jedna trzecia gotowa jest jej dokonać. Podobnie jest w Australii. Z badań amerykańskiego National Health Association wynika, że swoich pacjentów uśmierciło na ich prośbę 5-8 proc. lekarzy (13 proc. onkologów). Jeszcze w 1977 r. skracanie życia cierpiącym popierało 38 proc. Amerykanów, a obecnie - 64 proc. Prawo do "samobójstwa z pomocą lekarza" udało się jednak przegłosować jedynie w stanie Oregon. We Francji eutanazję popiera 38 proc. obywateli, zaś połowa badanych w szczególnie ciężkich przypadkach. W Europie oprócz Holandii eutanazja jest legalna (od września 2002 roku) w Belgii.
Badania przeprowadzone w czternastu głównych amerykańskich ośrodkach medycyny paliatywnej dowodzą, że cierpiący, mając wybór między życiem a śmiercią, prawie zawsze wybierają życie. Zwolennicy eutanazji to ignorują, bo wygodniej i taniej jest uśmiercić cierpiących. Według amerykańskich danych, jeden dzień opieki w hospicjum kosztuje przecież prawie dwadzieścia razy więcej niż przepisywana na receptę śmiertelna dawka barbituranów.
Mariusz Cieślik
Grzegorz Górny
Współpraca: Maciej Bodasiński
Dobra śmierć |
---|
Słowo "eutanazja" pochodzi od greckiego euthánatos i oznacza "dobrą śmierć". Według encyklopedii PWN, jest to "powodowane współczuciem zabicie człowieka, który cierpi i jest nieuleczalnie chory". Według klasyfikacji Josepha Fletchera, eutanazja dzieli się na czynną lub bierną (w zależności od tego, czy lekarz aktywnie uśmierci pacjenta, czy też zaniecha leczenia) oraz dobrowolną lub niedobrowolną (w zależności od tego, czy odbywa się za wiedzą i zgodą chorego, czy też nie). Kathleen M. Foley z Memorial Sloan-Kettering Cancer Center w Nowym Jorku definiuje eutanazję jako "leczenie cierpienia przez eliminację pacjenta". W polskim prawie eutanazja została określona jako "zabicie człowieka na jego żądanie pod wpływem współczucia". |
Doktor śmierć |
---|
Największym zwolennikiem eutanazji jest dr Jack Kevorkian, Amerykanin ormiańskiego pochodzenia, z wykształcenia patolog. Już jako student prosił pielęgniarki, by informowały go o każdym zgonie na oddziale, gdyż chciał być obecny przy śmierci pacjentów. Często fotografował dno źrenicy oka osoby umierającej. Zasłynął również jako autor obrazów, na których malował odcięte głowy, trupie czaszki i gnijące zwłoki. Skonstruował specjalną "maszynę śmierci" do przeprowadzania eutanazji. Dokonywane przez siebie uśmiercanie pacjentów filmował kamerą wideo. Jeden z takich filmów wyemitowała telewizja CBS. Sekcje zwłok ofiar Kevorkiana wykazały, że 20 proc. z nich nie cierpiało na żadne choroby. Obecnie odsiaduje on w więzieniu wyrok za morderstwo. |
Więcej możesz przeczytać w 13/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.