Kapitaliści sami sprzedadzą sznur, na którym się ich powiesi - twierdził Lenin. Aktual-ność tej tezy potwierdza północnokoreański dyktator Kim Dzong Il.
Kolejne rundy negocjacji mocarstw z Kimem to w istocie handlowanie atomowym sznurem. O Ukochanym Przywódcy pisze się na Zachodzie, albo drwiąc z parareligijnego kultu, albo wyliczając miliony ofiar jego rządów. Waldemar Dziak pokusił się o biografię bardzo serio. Solidnie udokumentowaną i uciekającą od łatwego ośmieszania. Kim Dzong Il i jego ojciec Kim Ir Sen stworzyli zadziwiającą rodzinną satrapię, kraj, w którym karze się obywateli za to, że portrety wodzów - obowiązkowo wiszące w każdym domu - nie są na czas odkurzane.
Jeżeli zgodnie z najpopularniejszą definicją za totalitaryzm uznamy ustrój, w którym polityka wkracza w prywatne życie obywatela, to Kimom udało się zbudować totalitarną utopię. Waldemar Dziak udowadnia jednak, że Wielki Wódz, otoczony boską czcią, musi się liczyć z regułami gry politycznej, tworzyć zaplecze dla swojej władzy i nieustannie bać się o jej utrzymanie. Portret Kima to wizerunek inteligentnego i zręcznego paranoika straszącego świat bronią masowego rażenia, utrzymującego się z pomocy humanitarnej zastraszanych państw. Czytając książkę Dziaka, zaczynamy rozumieć, dlaczego Stany Zjednoczone nie zdecydowały się na wojnę z północnokoreańską satrapią. I dlaczego zbrodniarza z Phenianu uznają za partnera jako tako obliczalnego. Szkoda tylko, że wydawca książki nie zadbał o usunięcie z tekstu nużących powtórzeń. Bez nich tę psychoanalizę chorej władzy czytałoby się jednym tchem.
(JMN)
Waldemar Jan Dziak, "Kim Jong Il", wydawnictwo Trio, Instytut Studiów Politycznych PAN, Warszawa 2004
Jeżeli zgodnie z najpopularniejszą definicją za totalitaryzm uznamy ustrój, w którym polityka wkracza w prywatne życie obywatela, to Kimom udało się zbudować totalitarną utopię. Waldemar Dziak udowadnia jednak, że Wielki Wódz, otoczony boską czcią, musi się liczyć z regułami gry politycznej, tworzyć zaplecze dla swojej władzy i nieustannie bać się o jej utrzymanie. Portret Kima to wizerunek inteligentnego i zręcznego paranoika straszącego świat bronią masowego rażenia, utrzymującego się z pomocy humanitarnej zastraszanych państw. Czytając książkę Dziaka, zaczynamy rozumieć, dlaczego Stany Zjednoczone nie zdecydowały się na wojnę z północnokoreańską satrapią. I dlaczego zbrodniarza z Phenianu uznają za partnera jako tako obliczalnego. Szkoda tylko, że wydawca książki nie zadbał o usunięcie z tekstu nużących powtórzeń. Bez nich tę psychoanalizę chorej władzy czytałoby się jednym tchem.
(JMN)
Waldemar Jan Dziak, "Kim Jong Il", wydawnictwo Trio, Instytut Studiów Politycznych PAN, Warszawa 2004
Więcej możesz przeczytać w 13/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.