Najlepsi menedżerowie 2003
Smaczni smakosze
Jedzą, piją, wydają i zgarniają nagrody. Robert Makłowicz i Piotr Bikont zostali nominowani do kulinarnego Oscara za książkę "Dialogi języka z podniebieniem". Składa się ona z listów i przepisów publikowanych wcześniej na łamach "Wprost". Książka sprzedaje się znakomicie, a na spotkania z autorami czytelnicy walą jak niegdyś na spotkania z kapitanem Klossem. Liczba specjalistów, którzy twierdzą, że na kuchni znają się lepiej niż Bikont i Makłowicz, jest pokaźna, ale żaden z nich nie potrafi tak smacznie jak oni sprzedać wiedzy kulinarnej (Makłowicz właśnie dostał Wiktora za swe programy). Obaj panowie przyznają, że ich życie nabrało smaku dopiero, gdy się poznali. Bikont tak naprawdę najbardziej interesuje się teatrem. Przeszedł przez Laboratorium Grotowskiego, pisze sztuki i je reżyseruje. Z kolei Makłowicz to stateczny krakowski mieszczanin. Redaktorów gmerających w jego tekstach straszy historią ważnej osoby z "Gazety Wyborczej". Wycięła ona jeden ze składników jego przepisu, co spowodowało lawinę protestów czytelników, którym ciasto nie chciało rosnąć. Bikonta i Makłowicza oprócz kuchni łączy pogarda dla odchudzania.
(RG)
Wprost za kratki
Najpopularniejsi dziennikarze siedzą za kratkami! Co prawda na razie dobrowolnie, ale... Od poniedziałku w klatce przed Sejmem dadzą się zamknąć na pół godziny Monika Olejnik, Kamil Durczok, Maciej Rybiński i wielu innych. Wśród zapuszkowanych znajdą się również Marek Król, redaktor naczelny "Wprost", oraz dziennikarze naszego tygodnika. Wszyscy weźmiemy w ten sposób udział w akcji "Super Expressu" w obronie Andrzeja Marka, dziennikarza z podszczecińskich Polic. 23 marca ma się on stawić w areszcie. Dziennikarza "Wieści Polickich" skazano na trzy miesiące więzienia za krytykę gminnego urzędnika, któremu zarzucił on promowanie za pieniądze podatników własnej osoby. Żona Marka jest w siódmym miesiącu ciąży, dlatego dziennikarz stara się o odroczenie skandalicznego wyroku. Jeśli sąd się na to nie zgodzi, będzie musiał powędrować za kratki. Wcześniej jednak, w geście solidarności, świat zza krat będą oglądać jego koledzy po piórze.
Victoria kontra Hyatt
Horror może się zdarzyć w Warszawie w trzech ostatnich dniach kwietnia. Groźba zamachów terrorystycznych, zamknięte ulice, demonstracje antyglobalistów. Wszystko przez Europejski Szczyt Gospodarczy, na który zjadą przedstawiciele około 35 krajów.
Będą: Günter Verheugen, komisarz UE ds. rozszerzenia, prezydent Portugalii, premier Finlandii, prawdopodobnie pojawią się Joschka Fischer, szef niemieckiej dyplomacji, i prezydent Niemiec Johannes Rau. Zjawi się też szef Komisji Europejskiej Romano Prodi. Wiadomo, że na szczyt wybierają się m.in. szefowie koncernów Siemens i ABB. Nie wiadomo, gdzie się pomieszczą goście. Hotel Sofitel Victoria, w którym odbędzie się forum, ma tylko 340 pokojów, 11 apartamentów oraz apartament prezydencki. VIP-om zostaną jeszcze hotele InterContinental, Radisson SAS i Holiday Inn.
Mniejsze problemy z kwaterami mają antyglobaliści. Do Warszawy wybiera się ich światowa czołówka. Wśród nich grupa Ya Basta, która cztery lata temu zorganizowała zamieszki na szczycie w Pradze. Antyglobaliści z Niemiec, Szwajcarii i Hiszpanii już zarezerwowali pokoje w luksusowym hotelu Hyatt (w strefie zero, zamkniętej i strzeżonej przez policję).
(TK)
Obława na Al-Kaidę
Amerykański oddział specjalny "121", który schwytał Saddama Husajna, bierze teraz udział w obławie na niedobitków Al-Kaidy w Afganistanie, nieopodal granicy z Pakistanem. Wspiera go kilka tysięcy pakistańskich żołnierzy, którzy toczą ciężkie walki z 400 talibami i terrorystami z różnych krajów. "Siła oporu świadczy o tym, że ochraniają kogoś bardzo ważnego" - oświadczył gen. Szaukat Sultan, rzecznik pakistańskiej armii. Od kilku dni spekuluje się, że może to być Egipcjanin Ajman al-Zawahiri, najbliższy współpracownik Osamy bin Ladena, główny strateg terrorystycznej wojny z Zachodem. W ubiegłym tygodniu Waszyngton podwoił nagrodę za pomoc w schwytaniu al-Zawahiriego - teraz wynosi ona 50 mln dolarów. "Naszą odpowiedzią na akcję Amerykanów i Pakistańczyków będą ataki na cele w krajach należących do koalicji" - zagroził w telewizji Al-Dżazira rzecznik talibów.
(AJ)
Straszenie Tajwanu
Udaremnienie wyborów prezydenckich i referendum w sprawie stosunków z Chinami - taki był cel zamachu na Chen Shui-biana, ubiegającego się o reelekcję prezydenta Tajwanu (lekko ranna została także wiceprezydent Annette Lu). Postrzelony w brzuch Chen ma się dobrze, w dodatku prawdopodobnie zamach pomógł mu wygrać z Lienem Chanem z opozycyjnej Partii Nacjonalistycznej (Kuomintang). Aby kontrowersyjne referendum było ważne, potrzebna jest 50-procentowa frekwencja. - Chen Shui-bian był pierwszym szefem reprezentującym demokratyczną opozycję na wyspie po 50 latach wojskowej dyktatury totalitarnej Kuomintangu, łagodzonej stopniowo od końca lat 80. Jego wybór w 2000 r. można porównać z polskimi wyborami 1989 r. - mówi "Wprost" prof. Krzysztof Gawlikowski z Instytutu Studiów Politycznych PAN.
Chen jest postrzegany przez Pekin jako zwolennik "dwojga Chin". To on wprowadził formułę "one China in the future", czyli zjednoczenia Chin dopiero w przyszłości, po negocjacjach, kiedy ChRL stanie się państwem demokratycznym. W styczniu 2004 r. poparcie dla jedności Państwa Środka zadeklarowała Francja. Hu Jintao, prezydent Chin, składając wizytę w Pałacu Elizejskim, usłyszał od Jacques'a Chiraca: "Referendum na Tajwanie to poważny błąd i zagrożenie stabilizacji w regionie" (Francja już w 1964 r. zerwała stosunki dyplomatyczne z Tajwanem i za "jedyne Chiny" uznała ChRL). W grudniu 2003 r. także George W. Bush zapewnił premiera Chin Wen Jiabao, że rząd USA popiera politykę "jednych Chin", a co za tym idzie, nie uznaje Tajwanu za odrębne państwo. ChRL może również liczyć na poparcie Rosji i Japonii. Stosunki dyplomatyczne z Tajpej utrzymuje 27 państw. Dla wszystkich mocarstw i ONZ Tajwan jest częścią Chin.
(KARO)
Nikotyna chroni mózg
W papierosach można się na siłę doszukać czegoś pożytecznego (poza akcyzą łatającą budżet państwa). Uczeni z USA potwierdzili, że nikotyna zapobiega niszczeniu komórek nerwowych w mózgu przez układ odpornościowy, do czego dochodzi w chorobie Alzheimera czy Parkinsona. Nie oznacza to jednak, że palenie może być zdrowe - większość palaczy umiera przedwcześnie na zawał, udar albo raka. Naukowcy próbują więc znaleźć substancję, która byłaby podobna do nikotyny, ale nie wywoływałaby szkodliwych skutków ubocznych.
(JAS)
Winny Tutanchamon
Już starożytni Egipcjanie wiedzieli, co dobre. Uczone z Hiszpanii ustaliły, że grób faraona Tutanchamona był zaopatrzony w solidny zapas czerwonego wina. W Egipcie było ono napojem zarezerwowanym dla arystokracji i królów. Opis umieszczany na naczyniach przypominał etykiety współczesnych butelek: nazwa produktu, rocznik, region, a nawet imię producenta. Nie było tylko informacji o kolorze trunku. Udało się je zdobyć dopiero dzięki nowoczesnej analizie chemicznej. Czerwone wino, zdaniem lekarzy, chroni serce przed miażdżycą. Tutanchamonowi jednak nie pomogło, bo zmarł, mając zaledwie 20 lat (w XIV wieku p.n.e.).
(JAS)
Arkadius jak Marilyn Monroe
Arkadius stworzy kolekcję wiosenno-letnią dla firmy Ravel. - Negocjacje były trudne, bo chodziło o duże pieniądze - mówi Zbigniew Wandzel, prezes Ravela. Trzydzieści modeli ubrań (w cenach 100-200 zł) będzie sprzedawanych w sieci Ravela w Polsce, na Litwie i w Czechach. Wszystkie wzory dżinsów, kurtek, bluz i koszulek nawiązują do popartowskiego stylu Andy'ego Warhola - zamiast różnokolorowych twarzy Marilyn Monroe widać samego Arkadiusa.
(PK)
Teraz cybermuzyka
Już ponad 50 mln piosenek w postaci plików komputerowych sprzedała w Internecie firma Apple (nie licząc 100 mln, które rozdaje w ramach promocji z Pepsi). Prowadzony przez Apple sklep internetowy iTunes bije konkurencję na głowę - sławny Napster sprzedał w sumie zaledwie 5 mln utworów, czyli tyle, ile iTunes w ciągu dwóch tygodni. W ten sposób Apple udowadnia, że jest w stanie dokonać tego, co nie udało się wytwórniom muzycznym - przekonać internautów, żeby zamiast kopiować za darmo pirackie pliki, zapłacili po 99 centów za pliki legalne (wytwórnie wolą grozić sądem). Znów okazało się, że prawa rynku działają lepiej niż prawo karne.
(JAS)
Robot pasyjny
Po sukcesie "Pasji" główną inspiracją filmowców staje się Biblia. Mel Gibson w jednym z wywiadów przyznał, że coraz bardziej interesuje go historia powstania Machabeuszów, rozgrywająca się w Jerozolimie prawie dwa wieki przed Chrystusem. W tej pełnej zwrotów akcji i scen batalistycznych opowieści o narodzie wybranym Gibson będzie mógł częściej korzystać z efektów specjalnych. Choć i w "Pasji", jak widać, zdarzało mu się zastępować aktora grającego Jezusa robotem. W ślady Gibsona chcą iść producenci z Hollywood. Jeszcze pół roku temu kpili z "Pasji", a dziś gorączkowo wertują Biblię w poszukiwaniu filmowych tematów. Skoro historia Chrystusa zarabia setki milionów dolarów, może widzowie równie chętnie zobaczyliby opowieści o Jonaszu, Mojżeszu albo Samsonie?
(KŚ)
Bohater tygodnia Kapitan Jan Żbik
Ta postać z wydawanego w czasach PRL komiksu powróciła razem ze swoimi twórcami: Bogusławem Polchem i Grzegorzem Rosińskim, którzy byli gośćmi IV Warszawskich Spotkań Komiksowych. Kapitan Żbik (jak wyliczyli jego biografowie) przyszedł na świat w roku 1937 bądź 1940 w wiosce koło Zielonej Góry. O wstąpieniu do Milicji Obywatelskiej zdecydował po dramatycznej przygodzie: jako dziecko wspólnie z wioskowym milicjantem Wackiem obezwładnił byłego esesmana, który szukał zakopanych w lesie dokumentów.
Po maturze zgłosił się do komendy i opowiedział swoją przygodę sprzed lat. Skierowano go do szkoły milicyjnej w Szczytnie, gdzie zaprzyjaźnił się z nastolatkami. Utworzyli oni Deżet - Drużynę Żbika pomagającą mu w tropieniu nieprawości i ubezpieczającą go w akcjach.
Po szkole Żbik służył w miasteczku w Zielonogórskiem, skąd po kilku latach przeniesiono go do Komendy Głównej w Warszawie. Tak właśnie poznaliśmy go w "Ryzyku", pierwszym komiksie z serii, wydanym w 1967 r. Żbik znał judo i świetnie strzelał, potrafił pływać kajakiem i latać awionetką, rozbrajał miny i ustępował miejsca w tramwaju, a jego popularność u płci pięknej była wyjątkowa. W tajnych misjach zwiedził Europę Wschodnią. Wszędzie poskramiał przestępców i flirtował z lokalnymi stróżkami prawa. Po wielu bezbłędnie rozwiązanych sprawach w 1978 r. (zeszyt "Granatowa cortina") awansował do stopnia majora. Sześć zeszytów później, w "Smutnym finale" (1982 r.), po 53 odcinkach i 15 latach Żbik ogłosił w liście do młodzieży, że przechodzi do innej odpowiedzialnej pracy. Być może było to związane z ogłoszonym kilka miesięcy wcześniej stanem wojennym. Żbik zniknął na wiele lat, a nam musiał wystarczać Jerzy Dziewulski.
(KŚ)
- Andrzej Budziński
prezes Rolimpex SA
Trudno o produkty mniej trendy niż elewatory czy nasiona, ale Budziński udowadnia, że na wszystkim można zarobić. - W 2003 r. zysk zwiększyliśmy dwukrotnie. Akcjonariusze na zainwestowanym kapitale zarobili 25 proc. - mówi "Wprost". Rolimpex to dziś jedna z największych w Polsce firm w branży rolniczej i spożywczej. Budziński z Rolimpeksem jest związany od 10 lat. - Zbigniew Drzymała
prezes Grupy Kapitałowej Inter Groclin Auto SA
Najlepszy właściciel klubu piłkarskiego wśród menedżerów i najlepszy menedżer wśród właścicieli klubów. W dodatku prawnuk słynnego Drzymały od wozu. Zaczynał za Gierka od sprzedaży własnoręcznie wykonanych zagłówków do foteli. Dziś 5 proc. europejskich kierowców siedzi w fotelach produkowanych przez biznesmena z Wielkopolski. Mimo recesji w branży motoryzacyjnej zwiększył w 2003 r. sprzedaż o 10 proc., a zysk o 7,9 proc. W Grodzisku Wielkopolskim Drzymała jest największym pracodawcą. Sukcesy miejscowego klubu piłkarskiego, który Drzymała kupił i z piątej ligi wprowadził do ekstraklasy, zapewniły dwunastotysięcznemu miasteczku rozgłos w Europie. - SŁawomir Frąckowiak
prezes Opoczno SA
Od układania glazury woli jazdę na nartach i żeglowanie. Nie przeszkadza mu to w doskonałym zarządzaniu krajowym potentatem w produkcji płytek ceramicznych. Dwa lata temu Opoczno zarobiło netto 4,1 mln zł; w 2003 r. - prawie 46 mln zł! - Najbardziej cieszę się ze wzrostu eksportu naszych wyrobów prawie o połowę - mówi Frąckowiak. Mimo że prezesem firmy o stuletniej historii został cztery lata temu, ten biznes zna od podszewki. Pracuje w opoczyńskich zakładach od 1983 r. i przeszedł w nich wszystkie szczeble kariery. - Paweł Dangel
prezes TU Allianz Polska SA oraz TU Allianz Życie Polska SA
- Osobiście sprzedałem więcej polis niż wszystkie zarządy innych towarzystw ubezpieczeniowych - mówi "Wprost" (jako agent ubezpieczeniowy od połowy lat 80. pracował w Wielkiej Brytanii). Niegdyś reżyser teatralny (ukończył Państwowy Instytut Szkoły Teatralnej w Moskwie) do dziś potrafi improwizować i dopasować się do wymagań rynku. Dlatego rok 2003 był dla Grupy Allianz tak pomyślny. - Maciej Flemming
prezes Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych SA
Czy może być coś łatwiejszego niż produkcja pieniędzy? A jednak gdy siedem lat temu Flemming rozpoczął urzędowanie w gabinecie prezesa PWPW, musiał napisać podanie, by kupiono baterie do pilota firmowego telewizora. Państwowa firma była źle zarządzana i traciła kolejne kontrakty (m.in. na druk paszportów). Dziś produkowane przez nią banknoty są dwa razy bardziej trwałe niż brytyjskie, a PWPW jest jedną z najnowocześniejszych tego typu firm na świecie. - Mariusz Gajowniczek
prezes ICN Polfa Rzeszów SA
Miłośnik progresywnego metalu, w wolnych chwilach gitarzysta i perkusista. Spółką też zarządza progresywnie. - W ubiegłym roku nasza sprzedaż wzrosła o 21 proc., a zyski o 28 proc. - mówi. Jego firma rozwija się najszybciej w polskiej branży farmaceutycznej. - Franciszek Plaskura
dyrektor generalny Rettig Heating sp. z o.o.
Człowiek, który podważa teorię globalnego ocieplenia. - Od 10 lat co roku rosną nam zyski - mówi współzałożyciel i szef fińskiego Rettig Heating w Polsce, producenta grzejników Purmo. W 2003 r. jego firma dokonała prawdziwego Blitzkriegu - zwiększyła udział w rynku systemów grzewczych z 4 proc. do 45 proc. Najbardziej dumny jest ze swojego zespołu (przed dekadą firma zatrudniała 63 osoby, a dziś - 285). (KT, SOS)
Smaczni smakosze
Jedzą, piją, wydają i zgarniają nagrody. Robert Makłowicz i Piotr Bikont zostali nominowani do kulinarnego Oscara za książkę "Dialogi języka z podniebieniem". Składa się ona z listów i przepisów publikowanych wcześniej na łamach "Wprost". Książka sprzedaje się znakomicie, a na spotkania z autorami czytelnicy walą jak niegdyś na spotkania z kapitanem Klossem. Liczba specjalistów, którzy twierdzą, że na kuchni znają się lepiej niż Bikont i Makłowicz, jest pokaźna, ale żaden z nich nie potrafi tak smacznie jak oni sprzedać wiedzy kulinarnej (Makłowicz właśnie dostał Wiktora za swe programy). Obaj panowie przyznają, że ich życie nabrało smaku dopiero, gdy się poznali. Bikont tak naprawdę najbardziej interesuje się teatrem. Przeszedł przez Laboratorium Grotowskiego, pisze sztuki i je reżyseruje. Z kolei Makłowicz to stateczny krakowski mieszczanin. Redaktorów gmerających w jego tekstach straszy historią ważnej osoby z "Gazety Wyborczej". Wycięła ona jeden ze składników jego przepisu, co spowodowało lawinę protestów czytelników, którym ciasto nie chciało rosnąć. Bikonta i Makłowicza oprócz kuchni łączy pogarda dla odchudzania.
(RG)
Wprost za kratki
Najpopularniejsi dziennikarze siedzą za kratkami! Co prawda na razie dobrowolnie, ale... Od poniedziałku w klatce przed Sejmem dadzą się zamknąć na pół godziny Monika Olejnik, Kamil Durczok, Maciej Rybiński i wielu innych. Wśród zapuszkowanych znajdą się również Marek Król, redaktor naczelny "Wprost", oraz dziennikarze naszego tygodnika. Wszyscy weźmiemy w ten sposób udział w akcji "Super Expressu" w obronie Andrzeja Marka, dziennikarza z podszczecińskich Polic. 23 marca ma się on stawić w areszcie. Dziennikarza "Wieści Polickich" skazano na trzy miesiące więzienia za krytykę gminnego urzędnika, któremu zarzucił on promowanie za pieniądze podatników własnej osoby. Żona Marka jest w siódmym miesiącu ciąży, dlatego dziennikarz stara się o odroczenie skandalicznego wyroku. Jeśli sąd się na to nie zgodzi, będzie musiał powędrować za kratki. Wcześniej jednak, w geście solidarności, świat zza krat będą oglądać jego koledzy po piórze.
Victoria kontra Hyatt
Horror może się zdarzyć w Warszawie w trzech ostatnich dniach kwietnia. Groźba zamachów terrorystycznych, zamknięte ulice, demonstracje antyglobalistów. Wszystko przez Europejski Szczyt Gospodarczy, na który zjadą przedstawiciele około 35 krajów.
Będą: Günter Verheugen, komisarz UE ds. rozszerzenia, prezydent Portugalii, premier Finlandii, prawdopodobnie pojawią się Joschka Fischer, szef niemieckiej dyplomacji, i prezydent Niemiec Johannes Rau. Zjawi się też szef Komisji Europejskiej Romano Prodi. Wiadomo, że na szczyt wybierają się m.in. szefowie koncernów Siemens i ABB. Nie wiadomo, gdzie się pomieszczą goście. Hotel Sofitel Victoria, w którym odbędzie się forum, ma tylko 340 pokojów, 11 apartamentów oraz apartament prezydencki. VIP-om zostaną jeszcze hotele InterContinental, Radisson SAS i Holiday Inn.
Mniejsze problemy z kwaterami mają antyglobaliści. Do Warszawy wybiera się ich światowa czołówka. Wśród nich grupa Ya Basta, która cztery lata temu zorganizowała zamieszki na szczycie w Pradze. Antyglobaliści z Niemiec, Szwajcarii i Hiszpanii już zarezerwowali pokoje w luksusowym hotelu Hyatt (w strefie zero, zamkniętej i strzeżonej przez policję).
(TK)
Obława na Al-Kaidę
Amerykański oddział specjalny "121", który schwytał Saddama Husajna, bierze teraz udział w obławie na niedobitków Al-Kaidy w Afganistanie, nieopodal granicy z Pakistanem. Wspiera go kilka tysięcy pakistańskich żołnierzy, którzy toczą ciężkie walki z 400 talibami i terrorystami z różnych krajów. "Siła oporu świadczy o tym, że ochraniają kogoś bardzo ważnego" - oświadczył gen. Szaukat Sultan, rzecznik pakistańskiej armii. Od kilku dni spekuluje się, że może to być Egipcjanin Ajman al-Zawahiri, najbliższy współpracownik Osamy bin Ladena, główny strateg terrorystycznej wojny z Zachodem. W ubiegłym tygodniu Waszyngton podwoił nagrodę za pomoc w schwytaniu al-Zawahiriego - teraz wynosi ona 50 mln dolarów. "Naszą odpowiedzią na akcję Amerykanów i Pakistańczyków będą ataki na cele w krajach należących do koalicji" - zagroził w telewizji Al-Dżazira rzecznik talibów.
(AJ)
Straszenie Tajwanu
Udaremnienie wyborów prezydenckich i referendum w sprawie stosunków z Chinami - taki był cel zamachu na Chen Shui-biana, ubiegającego się o reelekcję prezydenta Tajwanu (lekko ranna została także wiceprezydent Annette Lu). Postrzelony w brzuch Chen ma się dobrze, w dodatku prawdopodobnie zamach pomógł mu wygrać z Lienem Chanem z opozycyjnej Partii Nacjonalistycznej (Kuomintang). Aby kontrowersyjne referendum było ważne, potrzebna jest 50-procentowa frekwencja. - Chen Shui-bian był pierwszym szefem reprezentującym demokratyczną opozycję na wyspie po 50 latach wojskowej dyktatury totalitarnej Kuomintangu, łagodzonej stopniowo od końca lat 80. Jego wybór w 2000 r. można porównać z polskimi wyborami 1989 r. - mówi "Wprost" prof. Krzysztof Gawlikowski z Instytutu Studiów Politycznych PAN.
Chen jest postrzegany przez Pekin jako zwolennik "dwojga Chin". To on wprowadził formułę "one China in the future", czyli zjednoczenia Chin dopiero w przyszłości, po negocjacjach, kiedy ChRL stanie się państwem demokratycznym. W styczniu 2004 r. poparcie dla jedności Państwa Środka zadeklarowała Francja. Hu Jintao, prezydent Chin, składając wizytę w Pałacu Elizejskim, usłyszał od Jacques'a Chiraca: "Referendum na Tajwanie to poważny błąd i zagrożenie stabilizacji w regionie" (Francja już w 1964 r. zerwała stosunki dyplomatyczne z Tajwanem i za "jedyne Chiny" uznała ChRL). W grudniu 2003 r. także George W. Bush zapewnił premiera Chin Wen Jiabao, że rząd USA popiera politykę "jednych Chin", a co za tym idzie, nie uznaje Tajwanu za odrębne państwo. ChRL może również liczyć na poparcie Rosji i Japonii. Stosunki dyplomatyczne z Tajpej utrzymuje 27 państw. Dla wszystkich mocarstw i ONZ Tajwan jest częścią Chin.
(KARO)
Nikotyna chroni mózg
W papierosach można się na siłę doszukać czegoś pożytecznego (poza akcyzą łatającą budżet państwa). Uczeni z USA potwierdzili, że nikotyna zapobiega niszczeniu komórek nerwowych w mózgu przez układ odpornościowy, do czego dochodzi w chorobie Alzheimera czy Parkinsona. Nie oznacza to jednak, że palenie może być zdrowe - większość palaczy umiera przedwcześnie na zawał, udar albo raka. Naukowcy próbują więc znaleźć substancję, która byłaby podobna do nikotyny, ale nie wywoływałaby szkodliwych skutków ubocznych.
(JAS)
Winny Tutanchamon
Już starożytni Egipcjanie wiedzieli, co dobre. Uczone z Hiszpanii ustaliły, że grób faraona Tutanchamona był zaopatrzony w solidny zapas czerwonego wina. W Egipcie było ono napojem zarezerwowanym dla arystokracji i królów. Opis umieszczany na naczyniach przypominał etykiety współczesnych butelek: nazwa produktu, rocznik, region, a nawet imię producenta. Nie było tylko informacji o kolorze trunku. Udało się je zdobyć dopiero dzięki nowoczesnej analizie chemicznej. Czerwone wino, zdaniem lekarzy, chroni serce przed miażdżycą. Tutanchamonowi jednak nie pomogło, bo zmarł, mając zaledwie 20 lat (w XIV wieku p.n.e.).
(JAS)
Arkadius jak Marilyn Monroe
Arkadius stworzy kolekcję wiosenno-letnią dla firmy Ravel. - Negocjacje były trudne, bo chodziło o duże pieniądze - mówi Zbigniew Wandzel, prezes Ravela. Trzydzieści modeli ubrań (w cenach 100-200 zł) będzie sprzedawanych w sieci Ravela w Polsce, na Litwie i w Czechach. Wszystkie wzory dżinsów, kurtek, bluz i koszulek nawiązują do popartowskiego stylu Andy'ego Warhola - zamiast różnokolorowych twarzy Marilyn Monroe widać samego Arkadiusa.
(PK)
Teraz cybermuzyka
Już ponad 50 mln piosenek w postaci plików komputerowych sprzedała w Internecie firma Apple (nie licząc 100 mln, które rozdaje w ramach promocji z Pepsi). Prowadzony przez Apple sklep internetowy iTunes bije konkurencję na głowę - sławny Napster sprzedał w sumie zaledwie 5 mln utworów, czyli tyle, ile iTunes w ciągu dwóch tygodni. W ten sposób Apple udowadnia, że jest w stanie dokonać tego, co nie udało się wytwórniom muzycznym - przekonać internautów, żeby zamiast kopiować za darmo pirackie pliki, zapłacili po 99 centów za pliki legalne (wytwórnie wolą grozić sądem). Znów okazało się, że prawa rynku działają lepiej niż prawo karne.
(JAS)
Robot pasyjny
Po sukcesie "Pasji" główną inspiracją filmowców staje się Biblia. Mel Gibson w jednym z wywiadów przyznał, że coraz bardziej interesuje go historia powstania Machabeuszów, rozgrywająca się w Jerozolimie prawie dwa wieki przed Chrystusem. W tej pełnej zwrotów akcji i scen batalistycznych opowieści o narodzie wybranym Gibson będzie mógł częściej korzystać z efektów specjalnych. Choć i w "Pasji", jak widać, zdarzało mu się zastępować aktora grającego Jezusa robotem. W ślady Gibsona chcą iść producenci z Hollywood. Jeszcze pół roku temu kpili z "Pasji", a dziś gorączkowo wertują Biblię w poszukiwaniu filmowych tematów. Skoro historia Chrystusa zarabia setki milionów dolarów, może widzowie równie chętnie zobaczyliby opowieści o Jonaszu, Mojżeszu albo Samsonie?
(KŚ)
Bohater tygodnia Kapitan Jan Żbik
Ta postać z wydawanego w czasach PRL komiksu powróciła razem ze swoimi twórcami: Bogusławem Polchem i Grzegorzem Rosińskim, którzy byli gośćmi IV Warszawskich Spotkań Komiksowych. Kapitan Żbik (jak wyliczyli jego biografowie) przyszedł na świat w roku 1937 bądź 1940 w wiosce koło Zielonej Góry. O wstąpieniu do Milicji Obywatelskiej zdecydował po dramatycznej przygodzie: jako dziecko wspólnie z wioskowym milicjantem Wackiem obezwładnił byłego esesmana, który szukał zakopanych w lesie dokumentów.
Po maturze zgłosił się do komendy i opowiedział swoją przygodę sprzed lat. Skierowano go do szkoły milicyjnej w Szczytnie, gdzie zaprzyjaźnił się z nastolatkami. Utworzyli oni Deżet - Drużynę Żbika pomagającą mu w tropieniu nieprawości i ubezpieczającą go w akcjach.
Po szkole Żbik służył w miasteczku w Zielonogórskiem, skąd po kilku latach przeniesiono go do Komendy Głównej w Warszawie. Tak właśnie poznaliśmy go w "Ryzyku", pierwszym komiksie z serii, wydanym w 1967 r. Żbik znał judo i świetnie strzelał, potrafił pływać kajakiem i latać awionetką, rozbrajał miny i ustępował miejsca w tramwaju, a jego popularność u płci pięknej była wyjątkowa. W tajnych misjach zwiedził Europę Wschodnią. Wszędzie poskramiał przestępców i flirtował z lokalnymi stróżkami prawa. Po wielu bezbłędnie rozwiązanych sprawach w 1978 r. (zeszyt "Granatowa cortina") awansował do stopnia majora. Sześć zeszytów później, w "Smutnym finale" (1982 r.), po 53 odcinkach i 15 latach Żbik ogłosił w liście do młodzieży, że przechodzi do innej odpowiedzialnej pracy. Być może było to związane z ogłoszonym kilka miesięcy wcześniej stanem wojennym. Żbik zniknął na wiele lat, a nam musiał wystarczać Jerzy Dziewulski.
(KŚ)
Więcej możesz przeczytać w 13/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.