Układ wiedeński rządzi wielkimi polityczno-biznesowo-bezpieczniackimi interesami w Polsce i za granicą Wiedeń - to słowo klucz. Tłumaczy najgłośniejsze w III RP zabójstwa. Byłego komendanta głównego policji Marka Papały. Byłego ministra sportu Jacka Dębskiego oraz Andrzeja Stuglika, byłego wysokiego funkcjonariusza kontrwywiadu PRL, potem głównego specjalisty ds. rozliczeń dewizowych w Ministerstwie Finansów. Tłumaczy też tajemnicze samobójstwo byłego wicepremiera Ireneusza Sekuły i jeszcze dziwniejsze samobójstwa w więziennych celach rezydenta polskiej mafii w Wiedniu Jeremiasza Barańskiego oraz zabójcy Jacka Dębskiego - Tadeusza Maziuka. Pozwala inaczej spojrzeć na zagadkowe wypadki, w których zginęli najpierw prezes Najwyższej Izby Kontroli Walerian Pańko, a potem prawicowy poseł Tadeusz Kowalczyk. Jest kluczem do zrozumienia interesów polskiej mafii na Zachodzie oraz powiązań z mafiami działającymi w byłym ZSRR. Jest wspólnym mianownikiem dla interesów polskich tajnych służb w firmach przez nie zakładanych bądź w spółkach należących do gangsterów oraz wydarzeń związanych z głośnymi obecnie nazwiskami: biznesmenów Andrzeja Kuny, Aleksandra Żagla i Edwarda Mazura, polityka SLD Sławomira Wiatra oraz rosyjskiego szpiega Władimira Ałganowa. Sznurki prowadzące do wszystkich tych spraw (i wielu innych) zbiegają się w Wiedniu. I sięgają lat 70., a przede wszystkim 80.
O wiedeńskim układzie tygodnik "Wprost" pisał pierwszy w artykułach "Polski kartel" (nr 14/2003) oraz "Porządek Baraniny" (nr 20/2003). W ubiegłym tygodniu wiele nowych faktów na temat wiedeńskiego układu ujawnili dziennikarze TVN w programie "Superwizjer". Dziennikarze "Wprost" dotarli do kolejnych szokujących faktów dotyczących już nie wiedeńskiego układu, ale wręcz polsko-wiedeńskiej republiki mafijnej.
Polsko-wiedeńska republika mafijna
Kiedy upadała PRL, tysiące funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, milicji i Wojskowych Służb Wewnętrznych postanowiło użyć swoich znajomości do robienia interesów. Zajęli się handlem paliwami, bronią, alkoholem, założyli firmy ochroniarskie, weszli w branżę usług finansowych, działalność parabankową, handel zagraniczny. Do udziału w wielu przedsięwzięciach, przede wszystkim handlu narkotykami i bronią, włączyli prowadzonych przez siebie tajnych współpracowników oraz kontrolowanych przez siebie przestępców. Kilka lat temu ówczesny zastępca szefa Zarządu Śledczego Urzędu Ochrony Państwa mówił "Wprost", że prawie 80 proc. znanych przywódców polskiego podziemia było informatorami bądź tajnymi współpracownikami SB, WSW i milicji. Część pracowała potem dla policji i UOP (potem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu) oraz Wojskowych Służb Informacyjnych. Centrum interesów mafii i byłych funkcjonariuszy tajnych służb PRL stał się Wiedeń.
To miasto jako centrum wielkich interesów (ciemnych i jasnych) pojawiło się przy okazji przesłuchań przed sejmową komisją śledczą ds. Orlenu. "Nie utrzymywałem ani biznesowych, ani towarzyskich, ani żadnych innych kontaktów z Jeremiaszem Barańskim [pseudonim Baranina]. Próby łączenia mnie ze środowiskiem Barańskiego są kłamstwem nie opartym na żadnej przesłance". Oświadczenia takiej treści odczytali przed komisją Aleksander Żagiel i Andrzej Kuna, działający w Wiedniu polscy biznesmeni. Reporterzy "Superwizjera" TVN pokazali dokument z archiwum Baraniny, w którym nazwiska Kuny i Żagla znalazły się obok jego współpracowników w Polsce. Dziennikarze "Wprost" dotarli z kolei do informacji, które Baranina przekazywał tajnym służbom Austrii i Niemiec (roztaczającym nad nim parasol ochronny). Jak ustaliliśmy, te same informacje przekazano oficerom Centralnego Biura Śledczego badającym kulisy śmierci ministra Jacka Dębskiego oraz generała Marka Papały.
Z dokumentów niemieckich i austriackich służb wynika, że to Jeremiasz Barański zdradził im kulisy rzekomego eksportu do Jugosławii blachy okrętowej z Huty Częstochowa, kupionej przez Andrzeja Kunę w połowie lat 90. Baranina szczegółowo opisał przestępczy proceder polegający na sfałszowaniu przez Kunę dokumentów eksportowych i skierowaniu blachy do Stoczni Szczecińskiej zamiast do Jugosławii. Polska prokuratura oskarżyła Andrzeja Kunę o oszustwo, a sąd wymierzył mu karę dwóch lat pozbawienia wolności (z zawieszeniem na trzy lata). - Widzieliśmy się kilka razy z panem Barańskim, ale żadnego interesu z nim nie zrobiliśmy - mówi "Wprost" Aleksander Żagiel.
Kuna & Fanchini
Dziennikarze "Wprost" ustalili, że Kuna i jego wspólnik utrzymywali kontakty z Riccardem Fanchinim (Marianem Koziną), pochodzącym z Polski gangsterem, który był szefem Baraniny. W latach 90. Fanchini zdobył taką pozycję w międzynarodowym świecie przestępczym jak słynny Toto Rina we włoskiej mafii. Był on jedynym w Europie bossem podziemia, którego włoska mafia uznawała za równoprawnego partnera. Podobny status miał Fanchini w mafiach rosyjskiej oraz amerykańskiej, a także w narkotykowych kartelach z Cali i Medellin. Ustaliliśmy, że Kuna i Żagiel bawili się we Włoszech na weselnym przyjęciu Fanchiniego, na którym była tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. - Byliśmy na weselu. No i co z tego, tam było jeszcze 450 innych osób - bagatelizuje Żagiel.
Gdy Żagiel wraz z Kuną zaczęli prowadzić interesy w Niemczech i Belgii, weszli na teren kontrolowany przez Fanchiniego i jego człowieka Barańskiego. Oficerowie CBŚ, z którymi rozmawialiśmy, mają dowody na to, że Fanchini pozwolił im działać na swoim terenie tylko dlatego, że albo mu się opłacali, albo prowadzili wspólne interesy. Fanchini i Baranina oraz bracia Kuny - Paweł i Bartłomiej - przede wszystkim handlowali papierosami z przemytu. Towar Barańskiego rozprowadzała po Europie firma Terpol - Import-Export-Transit z Wiednia, należąca do braci Kunów. W tym procederze uczestniczyła też nie istniejąca już warszawska filia dużej belgijskiej firmy transportowej, w 1998 r. włączona w sieć interesów Baraniny i Fanchiniego.
Sieć interesów
Interesy z Andrzejem Kuną i Aleksandrem Żaglem robił także Marek Zabrzeski, obecny zarządca firmy Nieruchomości Royal Wilanów Jolanty Kwaśniewskiej. Kuna i Żagiel sprzedawali mu buty z Austrii. To Zabrzeski zorganizował głośne spotkanie opłatkowe w warszawskim hotelu Holiday Inn, na którym wspólnie z Jolantą Kwaśniewską byli m.in. Sławomir Wiatr, Andrzej Kuna, Aleksander Żagiel oraz Edward Mazur, podejrzewany przez CBŚ o związek z zabójstwem gen. Marka Papały.
Interesy z Kuną i Żaglem prowadzi Sławomir Wiatr, były pełnomocnik rządu ds. informacji europejskiej (w sierpniu 2002 r. przyznał, że był tajnym i świadomym współpracownikiem tajnych służb PRL). Wiatr był w 1990 r. współzałożycielem spółki Mitpol, której udziałowcami zostali później Kuna i Żagiel. Byli oni także właścicielami firmy Polmarck, która wraz z Mitpolem zakładała w 1991 r. spółkę Billa Polska, mającą sieć supermarketów. W Polmarcku pracował rosyjski agent Władimir Ałganow. Wiatr powiedział "Życiu Warszawy", że Ałganowa poznał już w 1989 r. - w ambasadzie radzieckiej na spotkaniu z okazji rocznicy rewolucji październikowej. "Pan Ałganow, bardzo sympatyczny i komunikatywny, zabawiał biesiadujące tam towarzystwo" - mówił Wiatr. Sławomir Wiatr w rozmowie z "Wprost" oburza się, że łączy się go z układem wiedeńskim. - Piętnaście lat temu tworzyliśmy razem koncern Billa, a co ma sieć supermarketów do służb specjalnych i panów Fanchiniego czy Barańskiego?! Rejestry handlowe są do wglądu i nikt nie znajdzie w naszych firmach mafijnych pieniędzy - mówi "Wprost" Wiatr.
Zabójczy duet
Oficerowie CBŚ zebrali dowody na to, że to spółka Fanchini - Barański (czasem działając na zlecenie innych osób, jak w wypadku gen. Marka Papały) wydała wyrok co najmniej na kilkanaście osób z Polski z kręgów biznesowo-politycznych oraz osobistych wrogów obu bossów. Ustaliliśmy, że decyzja o zabiciu Papały mogła zapaść na spotkaniu w domu trójmiejskiego gangstera Nikodema Skotarczaka (ps. Nikoś) w Gdańsku. Decyzję tę mieli wspólnie podjąć Andrzej Zieliński (ps. Słowik) z tzw. zarządu "Pruszkowa" oraz biznesmen, którego nazwisko pojawiało się już w tej sprawie. O przygotowanie zamachu mieli poprosić Baraninę, który następnie wszystko zorganizował.
Do ofiar zabójczego duetu Fanchini - Barański zalicza się - poza wspomnianymi wcześniej Sekułą, Dębskim, Papałą, Pańką i Kowalczykiem - także Mieczysława Zapióra (ps. Pancernik), byłego antyterrorystę, wspólnika Ireneusza Sekuły, świadka w śledztwie dotyczącym zabójstwa generała Papały. Na liście Fanchiniego i Baraniny znalazł się też Lesław Horbacz (ps. Siwy), przedsiębiorca ze Szczecina, były przemytnik, którego nazwisko widnieje w notatkach Baraniny obok Kuny i Żagla. Fanchini i Barański to także prawdopodobnie zleceniodawcy zabójstw Jacka Dresza i Rafała Kanigowskiego z "Pruszkowa", Andrzeja Grzymskiego (człowieka Baraniny od mokrej roboty) oraz Seweryna Parczewskiego, właściciela kantorów w Warszawie (pracowała u niego Halina G., ps. Inka, która wystawiła Jacka Dębskiego zabójcy).
Interesy Fanchiniego i Baraniny z Kuną i Żaglem nie zawsze układały się dobrze. Ustaliliśmy, że wydano zlecenie zabicia Kuny i Żagla. W 1992 r. warszawska policja zrobiła nalot na mieszkanie rezydującej w Warszawie międzynarodowej grupy handlarzy kokainą. Ale zamiast narkotyków znaleziono arsenał broni maszynowej. Zatrzymano wówczas pięciu Rosjan (wszyscy mieli austriackie paszporty), którzy przyjechali do Polski ze zleceniem zlikwidowania Andrzeja Kuny, Aleksandra Żagla oraz prowadzącego z nimi interesy Marka Herszmana (to on pośredniczył w tworzeniu przez gangsterów fundacji Bezpieczna Służba, co wyszło na jaw podczas przesłuchań przed komisją ds. Orlenu). Dwa lata później jeden z pięciu zatrzymanych Rosjan ponownie zjawił się w Warszawie, ale zginął w strzelaninie z policją.
Prawda tajnych archiwów
Wiedeński układ odegrał wielką rolę w polityczno-biznesowo-bezpieczniackich interesach prowadzonych w Polsce i za granicą pod koniec lat 80. i przez całe lata 90. Wiele wskazuje na to, że ten układ jest nadal silny i tylko w małej części przejrzysty. Dużą część wiedzy o układzie wiedeńskim zawierają archiwa tajnych służb. Problemem jest to, że materiały, które przejął Instytut Pamięci Narodowej, znalazły się w tzw. zbiorze zastrzeżonym przez szefów służb cywilnych i wojskowych. Może nadszedł czas, by je odtajnić - tylko w ten sposób przetnie się do dziś działające układy. Najciekawsze informacje są jednak w aktach operacyjnych ABW, AW oraz WSI, ale te nie ujrzą światła dziennego, bo są wykorzystywane do bieżącej pracy.
Polsko-wiedeńska republika mafijna
Kiedy upadała PRL, tysiące funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, milicji i Wojskowych Służb Wewnętrznych postanowiło użyć swoich znajomości do robienia interesów. Zajęli się handlem paliwami, bronią, alkoholem, założyli firmy ochroniarskie, weszli w branżę usług finansowych, działalność parabankową, handel zagraniczny. Do udziału w wielu przedsięwzięciach, przede wszystkim handlu narkotykami i bronią, włączyli prowadzonych przez siebie tajnych współpracowników oraz kontrolowanych przez siebie przestępców. Kilka lat temu ówczesny zastępca szefa Zarządu Śledczego Urzędu Ochrony Państwa mówił "Wprost", że prawie 80 proc. znanych przywódców polskiego podziemia było informatorami bądź tajnymi współpracownikami SB, WSW i milicji. Część pracowała potem dla policji i UOP (potem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu) oraz Wojskowych Służb Informacyjnych. Centrum interesów mafii i byłych funkcjonariuszy tajnych służb PRL stał się Wiedeń.
To miasto jako centrum wielkich interesów (ciemnych i jasnych) pojawiło się przy okazji przesłuchań przed sejmową komisją śledczą ds. Orlenu. "Nie utrzymywałem ani biznesowych, ani towarzyskich, ani żadnych innych kontaktów z Jeremiaszem Barańskim [pseudonim Baranina]. Próby łączenia mnie ze środowiskiem Barańskiego są kłamstwem nie opartym na żadnej przesłance". Oświadczenia takiej treści odczytali przed komisją Aleksander Żagiel i Andrzej Kuna, działający w Wiedniu polscy biznesmeni. Reporterzy "Superwizjera" TVN pokazali dokument z archiwum Baraniny, w którym nazwiska Kuny i Żagla znalazły się obok jego współpracowników w Polsce. Dziennikarze "Wprost" dotarli z kolei do informacji, które Baranina przekazywał tajnym służbom Austrii i Niemiec (roztaczającym nad nim parasol ochronny). Jak ustaliliśmy, te same informacje przekazano oficerom Centralnego Biura Śledczego badającym kulisy śmierci ministra Jacka Dębskiego oraz generała Marka Papały.
Z dokumentów niemieckich i austriackich służb wynika, że to Jeremiasz Barański zdradził im kulisy rzekomego eksportu do Jugosławii blachy okrętowej z Huty Częstochowa, kupionej przez Andrzeja Kunę w połowie lat 90. Baranina szczegółowo opisał przestępczy proceder polegający na sfałszowaniu przez Kunę dokumentów eksportowych i skierowaniu blachy do Stoczni Szczecińskiej zamiast do Jugosławii. Polska prokuratura oskarżyła Andrzeja Kunę o oszustwo, a sąd wymierzył mu karę dwóch lat pozbawienia wolności (z zawieszeniem na trzy lata). - Widzieliśmy się kilka razy z panem Barańskim, ale żadnego interesu z nim nie zrobiliśmy - mówi "Wprost" Aleksander Żagiel.
Kuna & Fanchini
Dziennikarze "Wprost" ustalili, że Kuna i jego wspólnik utrzymywali kontakty z Riccardem Fanchinim (Marianem Koziną), pochodzącym z Polski gangsterem, który był szefem Baraniny. W latach 90. Fanchini zdobył taką pozycję w międzynarodowym świecie przestępczym jak słynny Toto Rina we włoskiej mafii. Był on jedynym w Europie bossem podziemia, którego włoska mafia uznawała za równoprawnego partnera. Podobny status miał Fanchini w mafiach rosyjskiej oraz amerykańskiej, a także w narkotykowych kartelach z Cali i Medellin. Ustaliliśmy, że Kuna i Żagiel bawili się we Włoszech na weselnym przyjęciu Fanchiniego, na którym była tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. - Byliśmy na weselu. No i co z tego, tam było jeszcze 450 innych osób - bagatelizuje Żagiel.
Gdy Żagiel wraz z Kuną zaczęli prowadzić interesy w Niemczech i Belgii, weszli na teren kontrolowany przez Fanchiniego i jego człowieka Barańskiego. Oficerowie CBŚ, z którymi rozmawialiśmy, mają dowody na to, że Fanchini pozwolił im działać na swoim terenie tylko dlatego, że albo mu się opłacali, albo prowadzili wspólne interesy. Fanchini i Baranina oraz bracia Kuny - Paweł i Bartłomiej - przede wszystkim handlowali papierosami z przemytu. Towar Barańskiego rozprowadzała po Europie firma Terpol - Import-Export-Transit z Wiednia, należąca do braci Kunów. W tym procederze uczestniczyła też nie istniejąca już warszawska filia dużej belgijskiej firmy transportowej, w 1998 r. włączona w sieć interesów Baraniny i Fanchiniego.
Sieć interesów
Interesy z Andrzejem Kuną i Aleksandrem Żaglem robił także Marek Zabrzeski, obecny zarządca firmy Nieruchomości Royal Wilanów Jolanty Kwaśniewskiej. Kuna i Żagiel sprzedawali mu buty z Austrii. To Zabrzeski zorganizował głośne spotkanie opłatkowe w warszawskim hotelu Holiday Inn, na którym wspólnie z Jolantą Kwaśniewską byli m.in. Sławomir Wiatr, Andrzej Kuna, Aleksander Żagiel oraz Edward Mazur, podejrzewany przez CBŚ o związek z zabójstwem gen. Marka Papały.
Interesy z Kuną i Żaglem prowadzi Sławomir Wiatr, były pełnomocnik rządu ds. informacji europejskiej (w sierpniu 2002 r. przyznał, że był tajnym i świadomym współpracownikiem tajnych służb PRL). Wiatr był w 1990 r. współzałożycielem spółki Mitpol, której udziałowcami zostali później Kuna i Żagiel. Byli oni także właścicielami firmy Polmarck, która wraz z Mitpolem zakładała w 1991 r. spółkę Billa Polska, mającą sieć supermarketów. W Polmarcku pracował rosyjski agent Władimir Ałganow. Wiatr powiedział "Życiu Warszawy", że Ałganowa poznał już w 1989 r. - w ambasadzie radzieckiej na spotkaniu z okazji rocznicy rewolucji październikowej. "Pan Ałganow, bardzo sympatyczny i komunikatywny, zabawiał biesiadujące tam towarzystwo" - mówił Wiatr. Sławomir Wiatr w rozmowie z "Wprost" oburza się, że łączy się go z układem wiedeńskim. - Piętnaście lat temu tworzyliśmy razem koncern Billa, a co ma sieć supermarketów do służb specjalnych i panów Fanchiniego czy Barańskiego?! Rejestry handlowe są do wglądu i nikt nie znajdzie w naszych firmach mafijnych pieniędzy - mówi "Wprost" Wiatr.
Zabójczy duet
Oficerowie CBŚ zebrali dowody na to, że to spółka Fanchini - Barański (czasem działając na zlecenie innych osób, jak w wypadku gen. Marka Papały) wydała wyrok co najmniej na kilkanaście osób z Polski z kręgów biznesowo-politycznych oraz osobistych wrogów obu bossów. Ustaliliśmy, że decyzja o zabiciu Papały mogła zapaść na spotkaniu w domu trójmiejskiego gangstera Nikodema Skotarczaka (ps. Nikoś) w Gdańsku. Decyzję tę mieli wspólnie podjąć Andrzej Zieliński (ps. Słowik) z tzw. zarządu "Pruszkowa" oraz biznesmen, którego nazwisko pojawiało się już w tej sprawie. O przygotowanie zamachu mieli poprosić Baraninę, który następnie wszystko zorganizował.
Do ofiar zabójczego duetu Fanchini - Barański zalicza się - poza wspomnianymi wcześniej Sekułą, Dębskim, Papałą, Pańką i Kowalczykiem - także Mieczysława Zapióra (ps. Pancernik), byłego antyterrorystę, wspólnika Ireneusza Sekuły, świadka w śledztwie dotyczącym zabójstwa generała Papały. Na liście Fanchiniego i Baraniny znalazł się też Lesław Horbacz (ps. Siwy), przedsiębiorca ze Szczecina, były przemytnik, którego nazwisko widnieje w notatkach Baraniny obok Kuny i Żagla. Fanchini i Barański to także prawdopodobnie zleceniodawcy zabójstw Jacka Dresza i Rafała Kanigowskiego z "Pruszkowa", Andrzeja Grzymskiego (człowieka Baraniny od mokrej roboty) oraz Seweryna Parczewskiego, właściciela kantorów w Warszawie (pracowała u niego Halina G., ps. Inka, która wystawiła Jacka Dębskiego zabójcy).
Interesy Fanchiniego i Baraniny z Kuną i Żaglem nie zawsze układały się dobrze. Ustaliliśmy, że wydano zlecenie zabicia Kuny i Żagla. W 1992 r. warszawska policja zrobiła nalot na mieszkanie rezydującej w Warszawie międzynarodowej grupy handlarzy kokainą. Ale zamiast narkotyków znaleziono arsenał broni maszynowej. Zatrzymano wówczas pięciu Rosjan (wszyscy mieli austriackie paszporty), którzy przyjechali do Polski ze zleceniem zlikwidowania Andrzeja Kuny, Aleksandra Żagla oraz prowadzącego z nimi interesy Marka Herszmana (to on pośredniczył w tworzeniu przez gangsterów fundacji Bezpieczna Służba, co wyszło na jaw podczas przesłuchań przed komisją ds. Orlenu). Dwa lata później jeden z pięciu zatrzymanych Rosjan ponownie zjawił się w Warszawie, ale zginął w strzelaninie z policją.
Prawda tajnych archiwów
Wiedeński układ odegrał wielką rolę w polityczno-biznesowo-bezpieczniackich interesach prowadzonych w Polsce i za granicą pod koniec lat 80. i przez całe lata 90. Wiele wskazuje na to, że ten układ jest nadal silny i tylko w małej części przejrzysty. Dużą część wiedzy o układzie wiedeńskim zawierają archiwa tajnych służb. Problemem jest to, że materiały, które przejął Instytut Pamięci Narodowej, znalazły się w tzw. zbiorze zastrzeżonym przez szefów służb cywilnych i wojskowych. Może nadszedł czas, by je odtajnić - tylko w ten sposób przetnie się do dziś działające układy. Najciekawsze informacje są jednak w aktach operacyjnych ABW, AW oraz WSI, ale te nie ujrzą światła dziennego, bo są wykorzystywane do bieżącej pracy.
Więcej możesz przeczytać w 5/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.