Oprawcy stają się zwycięzcami bitwy o pamięć 60 lat po wyzwoleniu Auschwitz Byłem dotychczas przekonany, że w Auschwitz zginął na zawsze antysemityzm. Dziś wiem, że ginęli tam jedynie Żydzi" - powiedział Elie Wiesel. 27 stycznia w Auschwitz zebrało się kilka tysięcy tych, którzy jeszcze pamiętają. Jeszcze, bo najmłodsi z nich dobiegają osiemdziesiątki. Wkrótce pozostanie suchy zapis historyczny, modyfikowany - niczym w powieści Orwella "Rok 1984" - przez tych, którzy narzucają polityczną poprawność. Polega ona na zamienianiu historii w bezkształtną papkę strawną dla wszystkich, nikogo nie urażającą, ale i niczego nie uczącą.
Jan Paweł II w posłaniu do uczestników uroczystości w obozie Auschwitz stwierdził, że rocznica jest "wezwaniem do odpowiedzialności za kształt naszej historii". Tej odpowiedzialności nie przejawiły nie tylko telewizja ZDF, ale też większość przywódców obecnych na uroczystości. Prezydent Rosji wykorzystał okazję do zrównania "terrorystów" (co w jego interpretacji oznacza Czeczenów) z hitlerowcami. Inni patetycznie potępili antysemityzm, dyskretnie udając, że ich to nie dotyczy. Niemcy postąpili we właściwy sobie sposób: państwowa telewizja ZDF zakończyła transmisję uroczystości 60. rocznicy wyzwolenia Auschwitz o czwartej po południu. A potem w najlepszym czasie antenowym transmitowano karnawał w Kolonii.
Postantysemityzm
- Powracająca fala antysemityzmu - we Francji, Rosji czy Szwecji - jest czymś, co powinniśmy nieustannie mieć na uwadze. Nie należy liczyć na to, że tym problemem zajmie się ktoś inny. Każdy z nas jest tym innym - mówi "Wprost" Miles Lerman, twórca waszyngtońskiego Muzeum Holocaustu. Antysemityzm, utajony w drugiej połowie ubiegłego stulecia, bocznymi drzwiami wrócił do Europy na przełomie XX i XXI wieku - jako postantysemityzm. To antysemityzm, który próbuje się czymś tłumaczyć: a to polityką Izraela, a to usprawiedliwiając terror Palestyńczyków, a to posądzając Żydów o tworzenie światowego rządu. Tymczasem postantysemityzm jest zwykłym antysemityzmem, może nawet groźniejszym, bo przebranym w różne szaty.
Gdy Elie Wiesel opowiada, że spotyka francuskich Żydów, którzy "nie pytają, czy z Francji wyjeżdżać, bo o tym z powodu antysemickich ekscesów już zdecydowali, tylko o to, kiedy to zrobić", cierpnie skóra. To samo mówiono o Niemczech na początku lat 30., krótko przed nastaniem reżimu hitlerowskiego. Raport rządu francuskiego na temat przyczyn 166 aktów przemocy wobec Żydów (z około 200 w ubiegłym roku) stwierdził, że 11 było dziełem neonazistów, ponad 50 motywowano sympatią do Palestyńczyków, a resztę ogólną "niechęcią" do Żydów. Proporcja jakby żywcem przeniesiona z czasów międzywojennych, tyle że wówczas zamiast motywacji palestyńskiej pojawiała się ekonomiczna.
Współczesny postantysemityzm, zbudowany na mieszance starej ideologii i postawy antyizraelskiej, niczym się nie różni od niemieckiego antysemityzmu z epoki Hitlera - poza brakiem możliwości wprowadzenia w życie ostatecznego rozwiązania. Ale powszechna na Bliskim Wschodzie odmowa uznania istnienia Państwa Izrael to nic innego jak oczekiwanie, że taka szansa się pojawi i będzie się można cieszyć z "czystej", arabskiej Jerozolimy.
Nawet Władimir Putin, nieskory zwykle do przeprosin, poczuł się zmuszony do stwierdzenia w Auschwitz, iż jest mu wstyd za przejawy rosyjskiego antysemityzmu. Trudno mu było tego nie powiedzieć, skoro liczna grupa parlamentarzystów Dumy tydzień przed uroczystością oskarżyła Żydów o prowokowanie antysemityzmu dla niecnych politycznych celów, żądając rozwiązania wszystkich organizacji żydowskich w Rosji.
Obok trwania wciąż ideologii ostatecznego rozwiązania próbuje się podważyć wyjątkowość Holocaustu. Postantysemityzm polega m.in. na tym, że prawie każda zbrodnia na większą skalę, a nawet represja w odwecie za akty krwawego terroru, jest nazywana holocaustem. Zrelatywizowanie Holocaustu zwalnia od wyciągnięcia wniosków ze straszliwej lekcji Auschwitz.
W arabskich telewizjach i na stronach internetowych nie sposób znaleźć choćby wzmianki o uroczystościach w Auschwitz. Pojawiły się natomiast protesty społeczności arabskiej w Wielkiej Brytanii, że nie zauważa się holocaustu Palestyńczyków, który należy natychmiast uczcić. Naturalnie dołączyła do nich grupka lewicowych durniów, obrażających się, gdy zarzuca się im antysemityzm, ale w istocie prowokujących antysemickie zachowania przez nieustanne usprawiedliwianie palestyńskiego terroryzmu i atakowanie Izraela.
Dwie nie odrobione lekcje Holocaustu
- Dwie najważniejsze lekcje, jakie powinniśmy wyciągnąć z historii Holocaustu, to po pierwsze, że reżim, który prześladuje swoich obywateli, z czasem będzie prześladować obywateli innych państw. Po drugie, jeśli gdzieś rodzi się totalitarny reżim, to należy podjąć z nim walkę od razu; koszty interwencji podjętej za późno będą zawsze bardzo wysokie - podkreśla w rozmowie z "Wprost" Richard Perle, były przewodniczący Rady Polityki Obronnej.
Próby powtórzenia zbrodni mających cechy Holocaustu już były. Niebywałe masakry motywowane czynnikami rasowymi przeprowadzano w Afryce (Rwanda i Uganda). Niczym innym nie jest odbywająca się na naszych oczach rzeź w sudańskim Darfurze. Naśladować Adolfa Hitlera całkiem skutecznie próbował Saddam Husajn, gazując tysiącami Kurdów i szyitów. Kiedy jednak Amerykanie obalili totalitarny reżim w Iraku, natychmiast odezwały się protesty ze strony państw jak najbardziej demokratycznych. Nie pomagały odkrywane masowe groby ofiar. Podobnie jak dziś nie widać politycznej woli zakończenia masakry w Sudanie. Latami ciągnie się też proces Slobodana Milos˙evicia, który w sercu Europy naśladował metody czystek etnicznych, a zbrodniarze wojenni ukrywają się w dawnej Jugosławii tak skutecznie jak gen. Ratko Mladić, otrzymujący do niedawna na swoje konto generalską emeryturę.
Przeróżne nawiedzone organizacje oskarżają za to ludzi, którzy zdecydowali się na bombardowanie Belgradu, by przerwać masakrę Albańczyków w Kosowie. Przed Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości próbowano też skierować akt oskarżenia przeciwko prezydentowi Bushowi i premierowi Blairowi za wyzwolenie Irakijczyków spod panowania reżimu Husajna.
Ofiary jako oprawcy
Pranie pamięci o Zagładzie, zamazuje granicę oddzielającą oprawców i ofiary. Żenująca debata w Parlamencie Europejskim dowodziła przede wszystkim dramatycznej i szkodliwej ignorancji historycznej, polegającej na niezrozumieniu istoty totalitaryzmu. To nie jacyś anonimowi naziści stworzyli obozy zagłady. Wyrastały one z samej istoty totalitarnego państwa niemieckiego. Koszmar Holocaustu polegał na biurokratyzacji i banalizacji zbrodni. Ludzie w tym systemie stawali się numerami, a cały aparat państwa - od architektów projektujących obozy, przez firmy korzystające z niewolniczej pracy, aż po tysiące ludzi otrzymujących zabrane mordowanym przedmioty - uczestniczył w zbrodni.
Z przebiegu debaty w Parlamencie Europejskim można odnieść wrażenie, że wszystkiemu winien był Adolf Hitler, człowiek nieznanego pochodzenia, oraz kilku jego kolegów. Naród niemiecki składał się zaś z samych antyfaszystów wyczekujących wyzwolenia. Naziści nie mieli narodowości, a Hitler nie został wybrany na kanclerza przez miliony Niemców.
Za kilka tygodni będziemy obchodzili rocznicę bombardowania Drezna, a od dawna odzywają się głosy, że była to zbrodnia wojenna, za którą ówcześni alianci mają przepraszać Niemców. Potem rozlegną się żale związane ze zniszczeniem Berlina. W konsekwencji wcale nie jest wykluczone, że w Europie obowiązująca będzie taka wizja II wojny światowej, w której ofiarami byli Żydzi (temu na szczęście nie da się zaprzeczyć) oraz Niemcy i homoseksualiści. A winowajcami jacyś nieokreśleni naziści (w tym może Polacy?).
Co najmniej od kilku lat przekonanie Niemców, że ich pokolenie nie musi już pamiętać o II wojnie światowej, zderza się z dramatyczną listą nie zamkniętych rachunków. Przyłożył się do tego system komunistyczny, który zniewolił środkową i wschodnią Europę, okrywając dzieje zagłady Żydów i historię obozów koncentracyjnych zasłoną kłamstwa. W efekcie "New York Times", komentując rocznicę, oznajmia: "O ile dla Rosji obchody są upamiętnieniem jej roli jako wyzwoliciela obozu, o tyle dla Polski i innych krajów Europy Środkowej są elementem stopniowego uznawania swojego wspólnictwa w morderstwie i okazją do zbliżenia się do Europy". A komentator francuskiej telewizji, nadając z Auschwitz, pyta byłych więźniów, czy "są skłonni wybaczyć Polakom i Niemcom". To nie jest głupota i niewiedza - jak chcielibyśmy wierzyć - to zła wola i historyczny rewizjonizm najgorszego gatunku.
"Po Auschwitz nie jest możliwa poezja" - oznajmił Theodor W. Adorno. Okazuje się, że to nieprawda - jest możliwy nawet karnawał w Kolonii. Pytanie tylko, czy kryzys wartości we współczesnej Europie nie bierze się właśnie z tego, że Auschwitz niczego nas nie nauczył. Hitleryzm był rewolucją nihilizmu, komunizm zaś - rewolucją apokaliptycznego kłamstwa. Obserwacja obchodów 60. rocznicy wyzwolenia Auschwitz każe zadać sobie pytanie, czy zwycięzcami bitwy o pamięć nie okazali się jednak ówcześni oprawcy.
Postantysemityzm
- Powracająca fala antysemityzmu - we Francji, Rosji czy Szwecji - jest czymś, co powinniśmy nieustannie mieć na uwadze. Nie należy liczyć na to, że tym problemem zajmie się ktoś inny. Każdy z nas jest tym innym - mówi "Wprost" Miles Lerman, twórca waszyngtońskiego Muzeum Holocaustu. Antysemityzm, utajony w drugiej połowie ubiegłego stulecia, bocznymi drzwiami wrócił do Europy na przełomie XX i XXI wieku - jako postantysemityzm. To antysemityzm, który próbuje się czymś tłumaczyć: a to polityką Izraela, a to usprawiedliwiając terror Palestyńczyków, a to posądzając Żydów o tworzenie światowego rządu. Tymczasem postantysemityzm jest zwykłym antysemityzmem, może nawet groźniejszym, bo przebranym w różne szaty.
Gdy Elie Wiesel opowiada, że spotyka francuskich Żydów, którzy "nie pytają, czy z Francji wyjeżdżać, bo o tym z powodu antysemickich ekscesów już zdecydowali, tylko o to, kiedy to zrobić", cierpnie skóra. To samo mówiono o Niemczech na początku lat 30., krótko przed nastaniem reżimu hitlerowskiego. Raport rządu francuskiego na temat przyczyn 166 aktów przemocy wobec Żydów (z około 200 w ubiegłym roku) stwierdził, że 11 było dziełem neonazistów, ponad 50 motywowano sympatią do Palestyńczyków, a resztę ogólną "niechęcią" do Żydów. Proporcja jakby żywcem przeniesiona z czasów międzywojennych, tyle że wówczas zamiast motywacji palestyńskiej pojawiała się ekonomiczna.
Współczesny postantysemityzm, zbudowany na mieszance starej ideologii i postawy antyizraelskiej, niczym się nie różni od niemieckiego antysemityzmu z epoki Hitlera - poza brakiem możliwości wprowadzenia w życie ostatecznego rozwiązania. Ale powszechna na Bliskim Wschodzie odmowa uznania istnienia Państwa Izrael to nic innego jak oczekiwanie, że taka szansa się pojawi i będzie się można cieszyć z "czystej", arabskiej Jerozolimy.
Nawet Władimir Putin, nieskory zwykle do przeprosin, poczuł się zmuszony do stwierdzenia w Auschwitz, iż jest mu wstyd za przejawy rosyjskiego antysemityzmu. Trudno mu było tego nie powiedzieć, skoro liczna grupa parlamentarzystów Dumy tydzień przed uroczystością oskarżyła Żydów o prowokowanie antysemityzmu dla niecnych politycznych celów, żądając rozwiązania wszystkich organizacji żydowskich w Rosji.
Obok trwania wciąż ideologii ostatecznego rozwiązania próbuje się podważyć wyjątkowość Holocaustu. Postantysemityzm polega m.in. na tym, że prawie każda zbrodnia na większą skalę, a nawet represja w odwecie za akty krwawego terroru, jest nazywana holocaustem. Zrelatywizowanie Holocaustu zwalnia od wyciągnięcia wniosków ze straszliwej lekcji Auschwitz.
W arabskich telewizjach i na stronach internetowych nie sposób znaleźć choćby wzmianki o uroczystościach w Auschwitz. Pojawiły się natomiast protesty społeczności arabskiej w Wielkiej Brytanii, że nie zauważa się holocaustu Palestyńczyków, który należy natychmiast uczcić. Naturalnie dołączyła do nich grupka lewicowych durniów, obrażających się, gdy zarzuca się im antysemityzm, ale w istocie prowokujących antysemickie zachowania przez nieustanne usprawiedliwianie palestyńskiego terroryzmu i atakowanie Izraela.
Dwie nie odrobione lekcje Holocaustu
- Dwie najważniejsze lekcje, jakie powinniśmy wyciągnąć z historii Holocaustu, to po pierwsze, że reżim, który prześladuje swoich obywateli, z czasem będzie prześladować obywateli innych państw. Po drugie, jeśli gdzieś rodzi się totalitarny reżim, to należy podjąć z nim walkę od razu; koszty interwencji podjętej za późno będą zawsze bardzo wysokie - podkreśla w rozmowie z "Wprost" Richard Perle, były przewodniczący Rady Polityki Obronnej.
Próby powtórzenia zbrodni mających cechy Holocaustu już były. Niebywałe masakry motywowane czynnikami rasowymi przeprowadzano w Afryce (Rwanda i Uganda). Niczym innym nie jest odbywająca się na naszych oczach rzeź w sudańskim Darfurze. Naśladować Adolfa Hitlera całkiem skutecznie próbował Saddam Husajn, gazując tysiącami Kurdów i szyitów. Kiedy jednak Amerykanie obalili totalitarny reżim w Iraku, natychmiast odezwały się protesty ze strony państw jak najbardziej demokratycznych. Nie pomagały odkrywane masowe groby ofiar. Podobnie jak dziś nie widać politycznej woli zakończenia masakry w Sudanie. Latami ciągnie się też proces Slobodana Milos˙evicia, który w sercu Europy naśladował metody czystek etnicznych, a zbrodniarze wojenni ukrywają się w dawnej Jugosławii tak skutecznie jak gen. Ratko Mladić, otrzymujący do niedawna na swoje konto generalską emeryturę.
Przeróżne nawiedzone organizacje oskarżają za to ludzi, którzy zdecydowali się na bombardowanie Belgradu, by przerwać masakrę Albańczyków w Kosowie. Przed Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości próbowano też skierować akt oskarżenia przeciwko prezydentowi Bushowi i premierowi Blairowi za wyzwolenie Irakijczyków spod panowania reżimu Husajna.
Ofiary jako oprawcy
Pranie pamięci o Zagładzie, zamazuje granicę oddzielającą oprawców i ofiary. Żenująca debata w Parlamencie Europejskim dowodziła przede wszystkim dramatycznej i szkodliwej ignorancji historycznej, polegającej na niezrozumieniu istoty totalitaryzmu. To nie jacyś anonimowi naziści stworzyli obozy zagłady. Wyrastały one z samej istoty totalitarnego państwa niemieckiego. Koszmar Holocaustu polegał na biurokratyzacji i banalizacji zbrodni. Ludzie w tym systemie stawali się numerami, a cały aparat państwa - od architektów projektujących obozy, przez firmy korzystające z niewolniczej pracy, aż po tysiące ludzi otrzymujących zabrane mordowanym przedmioty - uczestniczył w zbrodni.
Z przebiegu debaty w Parlamencie Europejskim można odnieść wrażenie, że wszystkiemu winien był Adolf Hitler, człowiek nieznanego pochodzenia, oraz kilku jego kolegów. Naród niemiecki składał się zaś z samych antyfaszystów wyczekujących wyzwolenia. Naziści nie mieli narodowości, a Hitler nie został wybrany na kanclerza przez miliony Niemców.
Za kilka tygodni będziemy obchodzili rocznicę bombardowania Drezna, a od dawna odzywają się głosy, że była to zbrodnia wojenna, za którą ówcześni alianci mają przepraszać Niemców. Potem rozlegną się żale związane ze zniszczeniem Berlina. W konsekwencji wcale nie jest wykluczone, że w Europie obowiązująca będzie taka wizja II wojny światowej, w której ofiarami byli Żydzi (temu na szczęście nie da się zaprzeczyć) oraz Niemcy i homoseksualiści. A winowajcami jacyś nieokreśleni naziści (w tym może Polacy?).
Co najmniej od kilku lat przekonanie Niemców, że ich pokolenie nie musi już pamiętać o II wojnie światowej, zderza się z dramatyczną listą nie zamkniętych rachunków. Przyłożył się do tego system komunistyczny, który zniewolił środkową i wschodnią Europę, okrywając dzieje zagłady Żydów i historię obozów koncentracyjnych zasłoną kłamstwa. W efekcie "New York Times", komentując rocznicę, oznajmia: "O ile dla Rosji obchody są upamiętnieniem jej roli jako wyzwoliciela obozu, o tyle dla Polski i innych krajów Europy Środkowej są elementem stopniowego uznawania swojego wspólnictwa w morderstwie i okazją do zbliżenia się do Europy". A komentator francuskiej telewizji, nadając z Auschwitz, pyta byłych więźniów, czy "są skłonni wybaczyć Polakom i Niemcom". To nie jest głupota i niewiedza - jak chcielibyśmy wierzyć - to zła wola i historyczny rewizjonizm najgorszego gatunku.
"Po Auschwitz nie jest możliwa poezja" - oznajmił Theodor W. Adorno. Okazuje się, że to nieprawda - jest możliwy nawet karnawał w Kolonii. Pytanie tylko, czy kryzys wartości we współczesnej Europie nie bierze się właśnie z tego, że Auschwitz niczego nas nie nauczył. Hitleryzm był rewolucją nihilizmu, komunizm zaś - rewolucją apokaliptycznego kłamstwa. Obserwacja obchodów 60. rocznicy wyzwolenia Auschwitz każe zadać sobie pytanie, czy zwycięzcami bitwy o pamięć nie okazali się jednak ówcześni oprawcy.
Czego nie nauczył nas Auschwitz? |
---|
RICHARD VON WEIZSECKER prezydent Niemiec w latach 1984-1994 Nie możemy i nie chcemy milczeć o zgrozie Auschwitz. Nie nauczyliśmy się jednak wspólnie o tym rozmawiać, przede wszystkim z młodzieżą. Powinna ona wyciągać nauki z Auschwitz, mimo że jest całkowicie niewinna. Dźwiga jednak odpowiedzialność za naszą wspólną przyszłość. CLAUDE LANZMANN reżyser m.in. filmów "Shoah", "Dlaczego Izrael", "Tsahal", "Sobibór" Po koszmarnym doświadczeniu, jakim była zagłada Żydów w Auschwitz, nie nauczono się dwóch rzeczy. Po pierwsze, tak naprawdę bardzo mało ludzi spojrzało w oczy zgrozie - z braku odwagi czy też braku świadomości. Większość ulega pokusie odwrócenia wzroku, ucieczki przed straszną prawdą. Z tego właśnie powodu zrobiłem film "Shoah". Skądinąd powinien on być częściej wyświetlany w Polsce - kraju, który uczynił znaczące postępy w zwalczaniu antysemityzmu. Po drugie, według wszelkich zasad logiki, drastyczny przykład masowej eksterminacji Żydów w Auschwitz powinien w teorii i praktyce raz na zawsze zlikwidować plagę antysemityzmu, ponieważ to właśnie nastroje antysemickie doprowadziły do tej niewyobrażalnej tragedii. A tak nie jest: fale antysemityzmu regularnie pojawiają się na świecie. Czy kiedyś to się skończy? Mogę tylko mieć taką nadzieję. I z całą determinacją uczyć tego, czego - to najokrutniejszy chyba paradoks - nie nauczył nas Auschwitz. W nocy z 25 na 26 stycznia 2005 r. w Paryżu wyświetlono mój film "Shoah", który obejrzało już 4 mln osób. Było to dwa dni przed obchodami 60. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. To ważne obchody, bo tych, którzy przeżyli, za 10 lat już nie będzie. Dlatego trzeba uświadamiać młodzież. W przeciwnym razie Auschwitz niewiele nas nauczy. Bo zło i barbarzyństwo jest w sercu człowieka, czego dowodzą choćby zbrodnie ludobójstwa w Ruandzie, gdzie przecież nie wiedziano o Auschwitz. RICHARD PERLE zastępca sekretarza obrony w administracji Ronalda Reagana, członek i były przewodniczący Rady Polityki Obronnej Niepokojące jest ostatnio to, że w wielu krajach odradza się antysemityzm, często przedstawiany w zawoalowanej formie jako niechęć do polityki Ariela Szarona czy polityki rządu Izraela w ogóle. Jeszcze bardziej niepokojące wydają się próby negowania istnienia tej nowej fali antysemityzmu, mimo że dowody są niepodważalne. Wystarczy przyjrzeć się liczbie antysemickich incydentów we Francji. A jednak żaden rząd nie wydaje się zmartwiony takim stanem rzeczy. Jeśli jednak nie uznaje się istnienia problemu, nie można mu zaradzić. W wielu państwach europejskich istnieją prawa umożliwiające ściganie kłamstw oświęcimskich czy osób publicznie nawołujących do nienawiści rasowej bądź antysemityzmu. Powinny być one wprowadzane w życie z większą konsekwencją. Dotychczas te regulacje były martwą literą. Na przykład we Francji przez długi czas działała rozgłośnia arabska, która otwarcie nawoływała do agresywnej walki z Żydami. Były to wprawdzie programy emitowane spoza Francji, ale odbierane na terenie całego kraju. Dopiero niedawno rząd francuski zablokował emisję jednej z takich rozgłośni, nadającej z Libanu. Wciąż działa wiele innych mediów arabskich otwarcie szerzących antysemityzm WIKTOR JUSZCZENKO prezydent Ukrainy Tragedia Auschwitz dotknęła mnie osobiście. Naprawdę nogi ugięły mi się w kolanach, kiedy po latach poszukiwań jakichś śladów mojego ojca Andrieja Juszczenki znalazłem je tutaj, w Auschwitz: Andriej Andrijewicz, więzień nr 11 367. Wtedy dopomógł mu Bóg - mój ojciec jako jeden z niewielu doczekał wyzwolenia. Słuchajmy tych, którzy przeżyli, bo mają nam wiele do powiedzenia. Dziś tracimy pamięć o wydarzeniach sprzed 60 lat, a przecież, co zresztą mocno podkreślał prezydent Kwaśniewski, musimy mówić, pamiętać i krzyczeć. Zamiast jednoczyć się w pamięci o ofiarach i nauce przyszłych pokoleń, by nigdy nie dopuściły do podobnej zbrodni, próbuje się relatywizować historię, zrównywać katów z ofiarami. To lekcja, którą musimy jeszcze odrobić. WŁADYSŁAW BARTOSZEWSKI były minister spraw zagranicznych RP W Niemczech tylko marginalne środowiska zaprzeczają prawdzie o Auschwitz. W innych krajach jest z tym znacznie gorzej. Nie pamięta się nawet, że trybunał w Norymberdze skazał zbrodniarzy hitlerowskich między innymi za założenie obozu koncentracyjnego Auschwitz. Jeśli do jakiejś deputowanej do Parlamentu Europejskiego nie docierają podstawowe fakty, to jest mniej wyedukowana od posłanki Renaty Beger. To są poglądy bliskie paranoi, a w dziedzinie paranoi to ja mogę powiedzieć, że do Oświęcimia wsadziły mnie ludziki z Marsa. MAREK BELKA premier RP Czego nie nauczył nas Auschwitz? Dobrze to ujął szef naszej dyplomacji Daniel Rotfeld w wywiadzie dla "Financial Times Deutschland": "Przez te kilkadziesiąt lat zapomnieliśmy o kształceniu młodych ludzi, kształceniu ich w pamięci o wielkiej tragedii, jaka dotknęła Europę i świat". Ci ludzie weszli teraz w wiek dorosły, to oni kreują politykę w wielu krajach, są członkami parlamentów, mają wpływ na opinię społeczną. Zapomnieliśmy o tym, że o Holocauście trzeba mówić ciągle, bo gdy przestaniemy, to pamięć wypłowieje, a prawda nie będzie jasna. To dlatego dochodzi do takich dyskusji jak ta w Parlamencie Europejskim. W gruncie rzeczy są one dosyć wstydliwe. Dlatego cały czas należy pamiętać, kształcić. Jestem przekonany, że polska młodzież wie o Auschwitz dużo, ale jednak nie tyle, ile byśmy chcieli. LECH WAŁĘSA prezydent RP w latach 1990-1995 Niestety, Auschwitz niewiele nas nauczył. Jeśli poprzednie pokolenia dopuściły się tak okropnych zbrodni jak te w obozie koncentracyjnym Auschwitz, my powinniśmy zrobić wszystko, by w przyszłości zapobiec podobnym tragediom. Tymczasem świat nadal jest pełen wojen, w których giną miliony niewinnych ludzi. Dlaczego do tego dochodzi? Głównym powodem jest to, że nie potrafimy właściwie odczytywać znaków czasu. MAREK EDELMAN przywódca powstania w getcie warszawskim Gdyby takie doświadczenie jak Auschwitz nauczyło czegoś świat, nie doczekalibyśmy się wydarzeń w Kambodży, Ghanie, Ruandzie i wielu innych krajach. Nie dochodziłoby na taką skalę do ludobójstwa, nie mielibyśmy tak wielkiego problemu z terroryzmem. Taki już jest człowiek, że nie potrafi się odpowiednio przeciwstawić dyktaturze i zagrożeniom, jakie ona niesie. Może teraz, kiedy się tyle o tym mówi, coś się zmieni. ROMA LIGOCKA pisarka Auschwitz nie nauczył nas, żeby w człowieku dostrzegać człowieka, a nie jego narodowość, rasę, klasę, wyznanie. Jestem wstrząśnięta tym, co się ostatnio dzieje. Zakłamuje się historię i odsuwa od siebie odpowiedzialność za Holocaust. Dla mnie jest jasne, że winnymi zbrodni są ci Niemcy, którzy jej dokonali, a nie jacyś naziści czy hitlerowcy. Dziennikarka z Francji pytała mnie o polski antysemityzm i przypominała o pogromach w Polsce. Świadczy to o kompletnym zachwianiu proporcji. Nie można porównywać eksterminacji całego narodu z pogromami, które zdarzały się w różnych miejscach, także we Francji. BOGUSŁAW SONIK poseł do Parlamentu Europejskiego (Platforma Obywatelska) Zapomnieliśmy, że Auschwitz był przede wszystkim tragedią całej ludzkości. Dziś tę tragedię próbuje się traktować instrumentalnie. Robią to ci politycy europejscy, którzy nie potrafią otwarcie mówić o faktach, wszystko starają się przekazywać językiem politycznej poprawności. W ten sposób zamazuje się historię. To obraca się przeciw Polakom. We Francji Auschwitz jest postrzegany jako gehenna wyłącznie Żydów. Polacy często przedstawiani są jako antysemici, którzy pomagali Niemcom w wykonaniu ich zbrodniczego planu. Odpowiedzialność za Auschwitz próbuje się przenosić także na Polskę. Myślę, że część Europy ma nam za złe, że jesteśmy tak chrześcijańscy i przywiązani do tradycji. MILES LERMAN honorowy przewodniczący amerykańskiej Rady Muzeum Pamięci o Holocauście Dowiedzieliśmy się czegoś o ludzkości - że łatwiej jest nienawidzić, niż kochać i łatwiej jest nauczyć, jak nienawidzić, niż jak kochać. Oświęcim był tak traumatycznym doświadczeniem, tak wielką tragedią, że musimy umieć to wykorzystać. Musimy pamiętać go nie tylko jako nieustającą przestrogę i płomień potępienia, ale również jako lekcję. Nie tylko Żydzi czy Polacy, ale cała ludzkość powinna wiedzieć, że ta tragedia nie może się powtórzyć. Nigdy więcej. Na szczęście żyjemy w czasach, w których pamięć Holocaustu nie jest ukrywana i w wielu miejscach na świecie żyją jeszcze ludzie walczący o to, by ta tragedia nie poszła w zapomnienie. JOACHIM FEST niemiecki historyk, autor książek "Hitler i upadek III Rzeszy" oraz "Hitler - droga do władzy" Jeżeli ktoś myślał, że Oświęcim moralnie czegoś nas nauczył, to się pomylił. Zło nie zniknęło z tego świata. Doskonale pokazuje to wiele wydarzeń po II wojnie światowej. Zło nie przestało istnieć. Nie zniknęli dyktatorzy. Mimo przestrogi, jaką niesie z sobą Oświęcim, wielokrotnie po wojnie dochodziło do aktów ludobójstwa. Wspomnę tylko Ruandę i reżim w Kambodży. W niektórych rejonach świata wojny nadal wykorzystywane są do rozwiązywania problemów. Jestem pesymistą. Według mnie, doświadczenie Auschwitz niewiele człowieka zmieniło na lepsze, a raczej na gorsze. |
Więcej możesz przeczytać w 5/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.