Irakijczycy nie życzą sobie teokracji Zwodnicza mogła być kampania wyborcza pełna religijnych symboli. Plakaty zdobiły wersety Koranu, zdjźcia świźtych meczetów i duchownych. "Oddając głos na naszą listź, popierasz pochód islamu przez kraj" - głosił plakat jednej z najważniejszych partii szyickich Al-Daawy. "Wyrażamy uznanie dla roli duchownych i najwyższych władz religijnych" - napisano na innym afiszu. Nawet na plakatach Listy Irackiej premiera Ijada Allawiego, która skupiła kandydatów różnych odłamów religijnych i etnicznych, znajdowały siź portrety szyickich duchownych w czarnych turbanach i zakwefionych kandydatek do parlamentu. Szyici stanowią około 60 proc. Irakijczyków, a przy niemal całkowitym bojkocie głosowania przez sunnitów byli murowanymi zwyciźzcami pierwszych od 50 lat wolnych wyborów parlamentarnych w Iraku.
Kampania strachu
Czy to wszystko oznacza, że Irakijczycy nie wyobrażają sobie rozdziału państwa od religii, a szyici wprowadzą rządy teokratyczne na modłź irańską? - A cóż miało siź znaleźć na plakatach jak nie przemawiające do wyobraźni symbole? Nazwiska wiźkszości kandydatów ludzie poznali dopiero w dniu głosowania - mówi Farid Ajar, rzecznik irackiej Niezależnej Komisji Wyborczej. Jedną z najściślej strzeżonych tajemnic były też adresy lokali wyborczych - ujawniono je dzień przed głosowaniem.
- Kampania była koszmarem dla mojej rodziny. Bliscy dzwonili do mnie co godzina, sprawdzając, czy żyjź - opowiada kandydatka Al-Daawy Nawal Abdul Radha, która jako jedna z nielicznych ośmieliła siź prowadzić kampaniź wyborczą. Była jedną z dwóch tysiźcy kobiet ubiegających siź o mandat do Zgromadzenia Narodowego. - To, co odbyło siź przed 30 stycznia, bardziej przypominało kampaniź strachu niż kampaniź wyborczą - potwierdza Abeer Abeer al Sahalani, kandydat Narodowego Sojuszu Demokratycznego. - Nie miałem odwagi, by na ulicach przekonywać wyborców - przyznaje. Poza wynajźciem ochroniarzy koniecznym środkiem ostrożności było ograniczenie wychodzenia z domu przed dziesiątą rano, bo do wiźkszości zamachów dochodzi wcześniej. Abeer, podobnie jak Farid, jest przekonany, że zamieszczanie na plakatach symboli religijnych ma niewiele wspólnego z zamiarem łączenia spraw religii z państwowymi.
Mąż szyita, żona sunnitka
Ważnym wydarzeniem świadczącym o tym, że Irakijczycy chcą budować państwo świeckie, była deklaracja najwiźkszych partii szyickich. Ogłosiły one, że przywódcami kraju nie bźdą duchowni. - Postanowiliśmy, że w rządzie nie bździe turbanów - oświadczył Adnan Ali z Al-Daawy. Przez ostatnie miesiące za najwiźksze zagrożenie na drodze do irackiej demokracji uznawano chźć czźści szyickich elit do budowy państwa teokratycznego. W ten sposób szyici mieliby sobie powetować dekady dyskryminacji w czasach reżimu. Decyzja, by na urząd premiera nie powoływać duchownego, oznacza, że Abdel Aziz al-Hakim, przywódca Najwyższej Rady Rewolucji Islamskiej typowany na szefa rządu, nie zajmie tego stanowiska. Deklaracja ugrupowań szyickich to nie tylko ukłon w stronź sunnitów. "To odrzucenie koncepcji państwa teokratycznego, jakim jest Iran, którego rząd udziela wsparcia moralnego i materialnego dwu najwiźkszym szyickim partiom Iraku Al-Daawie i Najwyższej Radzie Rewolucji Islamskiej" - skomentował dziennik "International Herald Tribune".
W dodatku przywódcy szyiccy zapowiedzieli, że bez wzglźdu na wynik wyborów zaproszą sunnitów do współtworzenia nowej konstytucji. - Podziały miźdzy odłamami islamu nie są tak głźbokie, jak zwykliście uważać na Zachodzie - mówi dr Ali Dabbagh, dyrektor Election Information Network, którą utworzyły 154 pozarządowe organizacje irackie i zagraniczne. Zakładano, że ponad 10 tys. ochotników EIN bździe monitorowało przebieg wyborów
30 stycznia. - Na pewno nie grozi nam wybuch wojny domowej z powodu waśni religijnych. Dlaczego? Jestem szyitą, a moja żona sunnitką. Mieszane małżeństwa zdarzają siź we wszystkich frakcjach religijnych i grupach etnicznych w Iraku - mówi Dabbagh. Jest przekonany, że próba wskrzeszenia konfliktu religijnego "była dziełem Saddama i jego faszystowskiej partii Baas". - Dyktator używał tego rodzaju segregacji jako narzździa do wzmocnienia swojej władzy. W tej materii nie osiągnął jednak zbyt wiele - mówi Ali Dabbagh.
Łyżka demokracji
- Jeśli szyici nie zagwarantują sunnitom głosu podczas pisania nowej konstytucji, ich marginalizacji mogą zapobiec Amerykanie, używając swoich wpływów - uważa Phebe Marr, autorka "Współczesnej historii Iraku", analityk waszyngtońskiego Instytutu Pokoju. - Kwestia współpracy szyitów z sunnitami na pewno nie skończy siź na wyborach - podkreśla Marr.
Ile istnień ludzkich kosztowały pierwsze od 50 lat wolne wybory w Iraku? Liczenie ofiar potrwa z pewnością dłużej niż zliczanie głosów, a liczby te bźdą figurowały obok siebie w podrźcznikach historii tego kraju. Nie ma co liczyć, że po wyborach zamachy skończą siź z dnia na dzień. Przeciwnie - wielu analityków prognozuje, że bździe ich wiźcej. Pod tym wzglźdem Irak szybko siź nie zmieni. Irakijczycy jednak, nim poszli do urn, udowodnili, że demokracja nie jest im obca. Stąd próby respektowania praw mniejszości. Wiźkszość irackich polityków podkreślała do znudzenia, że 30 stycznia bździe dla Iraku doświadczeniem przełomowym. Teraz, kiedy mieszkańcy tego kraju dostali narzździe, którym jest możliwość sprawowania demokratycznych rządów, pozostaje im najtrudniejsze - nauczyć siź nim posługiwać. - Z demokracją jest jak z łyżką. Można ją podarować człowiekowi, który nigdy jej nie używał, ale nie powinno siź oczekiwać, że natychmiast zacznie siź nią posługiwać skutecznie i z gracją - powtarzał przez ostatnie miesiące w rozmowach z "Wprost" Ismael Zajer, redaktor naczelny dziennika "Al-Sabah al-Dżedid".
Czy to wszystko oznacza, że Irakijczycy nie wyobrażają sobie rozdziału państwa od religii, a szyici wprowadzą rządy teokratyczne na modłź irańską? - A cóż miało siź znaleźć na plakatach jak nie przemawiające do wyobraźni symbole? Nazwiska wiźkszości kandydatów ludzie poznali dopiero w dniu głosowania - mówi Farid Ajar, rzecznik irackiej Niezależnej Komisji Wyborczej. Jedną z najściślej strzeżonych tajemnic były też adresy lokali wyborczych - ujawniono je dzień przed głosowaniem.
- Kampania była koszmarem dla mojej rodziny. Bliscy dzwonili do mnie co godzina, sprawdzając, czy żyjź - opowiada kandydatka Al-Daawy Nawal Abdul Radha, która jako jedna z nielicznych ośmieliła siź prowadzić kampaniź wyborczą. Była jedną z dwóch tysiźcy kobiet ubiegających siź o mandat do Zgromadzenia Narodowego. - To, co odbyło siź przed 30 stycznia, bardziej przypominało kampaniź strachu niż kampaniź wyborczą - potwierdza Abeer Abeer al Sahalani, kandydat Narodowego Sojuszu Demokratycznego. - Nie miałem odwagi, by na ulicach przekonywać wyborców - przyznaje. Poza wynajźciem ochroniarzy koniecznym środkiem ostrożności było ograniczenie wychodzenia z domu przed dziesiątą rano, bo do wiźkszości zamachów dochodzi wcześniej. Abeer, podobnie jak Farid, jest przekonany, że zamieszczanie na plakatach symboli religijnych ma niewiele wspólnego z zamiarem łączenia spraw religii z państwowymi.
Mąż szyita, żona sunnitka
Ważnym wydarzeniem świadczącym o tym, że Irakijczycy chcą budować państwo świeckie, była deklaracja najwiźkszych partii szyickich. Ogłosiły one, że przywódcami kraju nie bźdą duchowni. - Postanowiliśmy, że w rządzie nie bździe turbanów - oświadczył Adnan Ali z Al-Daawy. Przez ostatnie miesiące za najwiźksze zagrożenie na drodze do irackiej demokracji uznawano chźć czźści szyickich elit do budowy państwa teokratycznego. W ten sposób szyici mieliby sobie powetować dekady dyskryminacji w czasach reżimu. Decyzja, by na urząd premiera nie powoływać duchownego, oznacza, że Abdel Aziz al-Hakim, przywódca Najwyższej Rady Rewolucji Islamskiej typowany na szefa rządu, nie zajmie tego stanowiska. Deklaracja ugrupowań szyickich to nie tylko ukłon w stronź sunnitów. "To odrzucenie koncepcji państwa teokratycznego, jakim jest Iran, którego rząd udziela wsparcia moralnego i materialnego dwu najwiźkszym szyickim partiom Iraku Al-Daawie i Najwyższej Radzie Rewolucji Islamskiej" - skomentował dziennik "International Herald Tribune".
W dodatku przywódcy szyiccy zapowiedzieli, że bez wzglźdu na wynik wyborów zaproszą sunnitów do współtworzenia nowej konstytucji. - Podziały miźdzy odłamami islamu nie są tak głźbokie, jak zwykliście uważać na Zachodzie - mówi dr Ali Dabbagh, dyrektor Election Information Network, którą utworzyły 154 pozarządowe organizacje irackie i zagraniczne. Zakładano, że ponad 10 tys. ochotników EIN bździe monitorowało przebieg wyborów
30 stycznia. - Na pewno nie grozi nam wybuch wojny domowej z powodu waśni religijnych. Dlaczego? Jestem szyitą, a moja żona sunnitką. Mieszane małżeństwa zdarzają siź we wszystkich frakcjach religijnych i grupach etnicznych w Iraku - mówi Dabbagh. Jest przekonany, że próba wskrzeszenia konfliktu religijnego "była dziełem Saddama i jego faszystowskiej partii Baas". - Dyktator używał tego rodzaju segregacji jako narzździa do wzmocnienia swojej władzy. W tej materii nie osiągnął jednak zbyt wiele - mówi Ali Dabbagh.
Łyżka demokracji
- Jeśli szyici nie zagwarantują sunnitom głosu podczas pisania nowej konstytucji, ich marginalizacji mogą zapobiec Amerykanie, używając swoich wpływów - uważa Phebe Marr, autorka "Współczesnej historii Iraku", analityk waszyngtońskiego Instytutu Pokoju. - Kwestia współpracy szyitów z sunnitami na pewno nie skończy siź na wyborach - podkreśla Marr.
Ile istnień ludzkich kosztowały pierwsze od 50 lat wolne wybory w Iraku? Liczenie ofiar potrwa z pewnością dłużej niż zliczanie głosów, a liczby te bźdą figurowały obok siebie w podrźcznikach historii tego kraju. Nie ma co liczyć, że po wyborach zamachy skończą siź z dnia na dzień. Przeciwnie - wielu analityków prognozuje, że bździe ich wiźcej. Pod tym wzglźdem Irak szybko siź nie zmieni. Irakijczycy jednak, nim poszli do urn, udowodnili, że demokracja nie jest im obca. Stąd próby respektowania praw mniejszości. Wiźkszość irackich polityków podkreślała do znudzenia, że 30 stycznia bździe dla Iraku doświadczeniem przełomowym. Teraz, kiedy mieszkańcy tego kraju dostali narzździe, którym jest możliwość sprawowania demokratycznych rządów, pozostaje im najtrudniejsze - nauczyć siź nim posługiwać. - Z demokracją jest jak z łyżką. Można ją podarować człowiekowi, który nigdy jej nie używał, ale nie powinno siź oczekiwać, że natychmiast zacznie siź nią posługiwać skutecznie i z gracją - powtarzał przez ostatnie miesiące w rozmowach z "Wprost" Ismael Zajer, redaktor naczelny dziennika "Al-Sabah al-Dżedid".
Cień Saddama |
---|
Bakhtiar Amin iracki minister praw człowieka, dyrektor Międzynarodowego Związku dla Sprawiedliwości, który koordynuje sieć 275 organizacji pozarządowych ze 120 państw Półtora miliona upośledzonych fizycznie lub psychicznie w efekcie tortur, półtora miliona wysiedlonych, milion ludzi, którzy po prostu zniknęli z powierzchni ziemi - to dziedzictwo, jakie pozostało nam po czasach reżimu. By Irak stał się wolnym i demokratycznym krajem, rząd wyłoniony po wyborach 30 stycznia musi się uporać z przeszłością, ze schedą po Saddamie Husajnie. Do tej pory zlokalizowaliśmy ponad 290 masowych grobów, w których pogrzebano 300 tys. ciał. W sumie może ich być ponad trzy razy więcej. Ludobójstwo dokonane w Iraku jest prawdopodobnie najlepiej udokumentowaną zbrodnią w historii. Gdyby zebrać akta, które zgromadziło utworzone po wojnie Ministerstwo Praw Człowieka, i ustawić na regałach wysokości trzech metrów, ciągnęłyby się przez 12 kilometrów. A to jeszcze nie wszystko, bo wiadomo, że w 17 resortach zginęły lub zostały zniszczone archiwa z czasów dyktatury. Odkłamać pamięć Sposobem na rozliczenie się z przeszłością jest stworzenie archiwum narodowego, w którym każdy mógłby zajrzeć do swojej teczki, jak to się działo w państwach dawnego bloku komunistycznego. W ten sposób Irak mógłby odkłamać swoją pamięć. Chciałbym także, by powołano komisję podobną do komisji działającej w RPA po upadku apartheidu. Gdyby skoncentrowała się ona na dochodzeniu prawdy i wybaczeniu, wzmocniłaby więzi narodowe. Na początku jednak rząd musi sprawić, by rodziny zaginionych dowiedziały się, co stało się z ich bliskimi. Bez spełnienia tego warunku nie da się odbudować społeczeństwa. Na razie nie jest to możliwe, bo nasze wyposażenie techniczne i naukowe nie jest dostateczne: nie mamy laboratoriów DNA ani wystarczającej liczby patologów - w całym Iraku jest zaledwie 27 takich ekspertów. Nadrzędnym celem nowych władz musi być zagwarantowanie przestrzegania praw człowieka wszystkim Irakijczykom - także zbrodniarzom. Na uczciwy proces ma prawo liczyć nie tylko Saddam Husajn, oskarżony o popełnienie siedmiu zbrodni, w tym zbrodni przeciw ludzkości, jaką była ofensywa na wioski kurdyjskie w latach 1987-1988, ale także ci, którzy przeprowadzają dziś zamachy terrorystyczne. Zabiegamy o to z taką samą siłą, z jaką potępiamy terroryzm. By możliwe były rządy demokracji, nowy gabinet będzie musiał choćby zacząć starania o wykorzenienie z mentalności Irakijczyków dziedzictwa państwa policyjnego. W większości obywateli pozostała potrzeba życia w takim państwie, bo gwarantowało im ono życie bez terroryzmu. Podstawowym zadaniem władz jest więc zapewnienie bezpieczeństwa i stabilności, wyeliminowanie zorganizowanej przestępczości i terroryzmu. Pod presją prawa Rząd musi wykazać niezwykłą determinację w tych wszystkich sprawach, nie tylko przez tworzenie odpowiednich przepisów, ale również przeznaczenie sporych środków na promowanie praw człowieka. Powinien się koncentrować na odbudowie wiary społeczeństwa w to, że prawa każdego obywatela będą respektowane. Prawa człowieka przyszły rząd musi traktować jak potrzebę, a nie luksus, jak to było w dotychczasowej historii Iraku. Pozwolenie Irakijczykom na wolny wybór, na samodzielną decyzję o przyszłym rządzie jest najlepszym dowodem na dbałość o respektowanie praw człowieka. Jednocześnie ścisły nadzór rodzimych i międzynarodowych instytucji gwarantuje, że Irak znajdzie się w tej dziedzinie pod presją bez precedensu. |
Więcej możesz przeczytać w 5/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.