20 tysięcy więźniów musielibyśmy wypuścić na wolność, aby spełnić europejskie normy W najsłynniejszym rosyjskim więzieniu na moskiewskiej Łubiance więźniowie śpią na zmiany: jedni do północy, drudzy po północy. Tak poradzono sobie z przeludnieniem w więzieniach. W Polsce na odbycie kary czeka ponad 30 tys. przestępców, a gdyby wprowadzono europejskie normy, czekałoby prawie dwa razy tyle. Owe normy przewidują, że na jednego skazanego powinny w więzieniu przypadać 4 m2 powierzchni, podczas gdy polskie ustawodawstwo dopuszcza 3 m2. W rzeczywistości w naszych więzieniach i aresztach na jednego osadzonego przypada tylko 2,5 m2. Z raportu Europejskiego Komitetu Zapobiegania Torturom i Nieludzkiemu lub Poniżającemu Traktowaniu bądź Karaniu (CPT) wynika, że polskie więzienia z powodu przeludnienia natychmiast powinno opuścić 20 tys. więźniów. Przedstawiciele Unii Europejskiej proponują nam przejęcie wzorów ze Skandynawii, gdzie od dawna funkcjonuje system odsiadywania wyroków w weekendy. To niebezpieczna bzdura.
Dwanaście milionów za ciasnotę w celi
Raport europejskich ekspertów zachęcił polskich więźniów do działania. Z kilku zakładów karnych wpłynęły już do sądów wnioski o odszkodowania za... tłok w celach. W grudniu 2004 r. sąd w Szamotułach oddalił powództwo o 30 tys. zł odszkodowania za przeludnienie w zakładzie karnym we Wronkach. Miesiąc wcześniej Sąd Okręgowy we Wrocławiu oddalił powództwo o 12 mln zł - za ciasnotę w więzieniu w Wołowie. Do sądu w Goleniowie trafiło z kolei dziesięć pozwów z więzienia w Nowogardzie. Prof. Zbigniew Hołda, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, uważa, że autorzy takich pozwów nie mają żadnych szans na odszkodowania, bo nie są w stanie udowodnić rzeczywistej szkody ani utraconych korzyści, spowodowanych ciasnotą w celi.
Więzienie jak sanatorium
Europejscy eksperci chcieliby, aby polskie więzienia wyglądały jak najnowocześniejszy areszt w Piotrkowie Trybunalskim. Ten naszpikowany elektroniką obiekt jest otoczony pięciometrowym murem, zamontowano tam ponad 200 kamer, w tym część na podczerwień, cele otwierane na kartę magnetyczną wyposażono w prysznice i łazienki. Do dyspozycji więźniów są boiska, sala gimnastyczna, siłownia. W tym więzieniu znajduje się także jedyny w Europie skaner, służący do prześwietlania wchodzących do aresztu.
Aby osiągnąć wymagane od nas standardy w zakładach karnych i aresztach, budżet państwa musiałby wydać co najmniej 50 mln zł. Czy jednak poprawa warunków bytowych więźniów powinna być w Polsce priorytetem, ważniejszym od poprawy sytuacji szpitali czy szkół? To absurdalne wymaganie tzw. humanitarystów. Przecież na przykład stawka żywieniowa obowiązująca w zakładach karnych wynosi 4,20 zł na pełnoletniego więźnia oraz 4,60 zł na nieletniego. Dla porównania: w domach dziecka jest to od 5,50-7 zł, w przedszkolach 4,50-5 zł, a w jednostkach wojskowych niecałe 10 zł.
Prywatny areszt
W 1989 r. w polskich zakładach karnych przebywało prawie 40 tys. skazanych. Obecnie liczba ta sięga 80 tys. Jak wynika z badań International Centre for Prison Studies w Londynie, w Polsce na 100 tys. mieszkańców przypada 209 więźniów, co plasuje nas na ósmym miejscu w Europie. Eksperci z CPT proponują, by tłok w więzieniach rozładować, rozszerzając tzw. programy probacyjne, czyli umożliwić więźniom odbywanie części kary na wolności. W wielu krajach świetnie zorganizowane armie uzbrojonych oficerów kontrolują życie więźniów na wolności, a elektronicznie obroże pozwalają monitorować każdy ich ruch. Ale Polski na to nie stać, wątpliwe są zresztą efekty takiego traktowania skazanych.
Gdy trzydzieści lat temu Robert Martinson, amerykański kryminolog, badał efekty programów resocjalizacji w USA, stwierdził, że to programy złudzeń. Okazało się, że pozytywne przykłady resocjalizacji mieszczą się w granicach błędu statystycznego, a niemal wszyscy objęci nimi przestępcy nadal łamali prawo. Badania Martinsona zmieniły amerykańską politykę karania: sprawcy nawet drobnych przestępstw zaczęli trafiać do więzień, a kary dla recydywistów zaostrzono. Efekt był taki, że w następnych 15 latach radykalnie poprawił się poziom bezpieczeństwa. W ostatnim ćwierćwieczu liczba skazanych na kary więzienia wzrosła do ponad 2 mln, ale dzięki temu przestępczość w USA spadła do poziomu najniższego od 30 lat.
Gdy w 1986 roku Hiszpania przystępowała do Unii Europejskiej w więzieniach brakowało 20 tys. miejsc. W krótkim okresie wybudowano tam 20 nowych zakładów karnych, przestano dywagować o probacji i zaczęto surowiej karać.
Jeżeli unia chce poprawienia warunków odbywania kar w Polsce, niech da na to pieniądze. Na razie rozwiązaniem mogą być prywatne więzienia. Od lat takie zakłady karne funkcjonują w USA, Kanadzie czy Wielkiej Brytanii i kosztują o 30 proc. mniej niż państwowe.
Więcej możesz przeczytać w 5/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.