Liderzy Zgody pokazali się razem i od razu poszło w Polskę, że Budka Suflera straciła prymat w kategorii "maszkaron roku". Cugowskiego i kolesi pobiło trzech amantów sceny politycznej: brat bliźniak Łukaszenki Jerzy Kropiwnicki, znany wróg fryzjerów Zbigniew Religa oraz nieduży i rudawy Janusz Wojciechowski. W dodatku się obściskiwali. Jak to mówią: każda potwora znajdzie swego amatora.
Zgoda ma być blokiem wyborczym. Co jest o tyle dziwne, że wyborców raczej nie przyciągnie, tylko odstraszy. Chociaż... Niektórzy lubią horrory.
Zgoda tyleż istnieje, ile nie istnieje. Burzą się przeciw niej chłopi Wojciechowskiego i mieszczuchy Religi z Partii Centrum. Przy okazji wyszło na jaw, że Religa to se może podpisywać, ale recepty. Żadnych porozumień politycznych parafować nie ma prawa, bo przewodniczącym jest tylko honorowym. A wiadomo - ludzie honorowi tak się nadają do polityki jak Roman Giertych do trupy liliputów.
A w partii Centrum odnalazła się cała zgraja AWS-owskich upiorów z Markiem Markiewiczem i Januszem Steinhoffem. Sprytnie sobie te wampiry wymyśliły: podczepmy się pod Religę, przy kardiochirurgu zawsze znajdzie się trochę krwi do wychłeptania.
Ostatnio ze śmietnika historii powraca czasem Marian Krzaklewski. Tu się pokaże, tam coś powie, ówdzie poględzi. Niestety, działacze "Solidarności" nie doceniają jego wysiłków. Kiedy próbowano zaprosić go do programu "Najsztub pyta", dziennikarka zadzwoniła do Komisji Krajowej i poprosiła o połączenie z sekretariatem niegdysiejszego lidera AWS. "Pan Krzaklewski jest zwykłym działaczem i nie ma żadnych sekretariatów" - usłyszała pełen satysfakcji głos. Cóż, wielcy ludzie często są prześladowani przez najbliższych. Prócz Krzaklewskiego taki los spotkał choćby Sokratesa.
Jarosław Kaczyński w imieniu PiS spotkał się z liderami "Solidarności". Konkretów nie było, mityng miał służyć tylko obwąchaniu się ewentualnych partnerów. Co tu wąchać, takie konszachty na kilometr pachną katastrofą.
Najsłynniejszy polski Mulat pisze książkę. Będzie poświęcona kulisom prywatyzacji PZU, bowiem Andrzej Lepper od trzech lat prowadził w tej sprawie "ciche śledztwo". Kto zabił, dowiemy się w okolicach Wielkanocy.
Jednym z ważniejszych wydarzeń minionego tygodnia było objawienie się zapomnianego już nieco działacza UW Andrzeja Potockiego. W telewizji pytano go o plany jego partii. Potocki odparł, że ich nie zdradzi, bowiem unia chce działać z zaskoczenia. Brzmi to dość podejrzanie. Ludności radzimy zachować ostrożność, bo mogą rzucać Geremkiem w elektorat.
Co poniektóre chłopy chcą przegonić z prezesury PSL Janusza Wojciechowskiego. Za Zgodę, oczywiście. Strasznie ich denerwuje przyłączenie się do nagonki na fryzjerów, bo są próżni i lubią przystrzyc wąsiska. Poza tym nie chcą rezygnować z własnego szyldu o tak pięknej tradycji. Wymyślili, że Wojciechowskiego na stanowisku wodza może zastąpić Waldemar Pawlak. Logiki w tym posunięciu nie ma za grosz. Dlaczego ma ich ratować strażak, skoro PSL nie płonie, tylko tonie?
Wszystko jak w "Stu latach samotności". Wołek zakłada "Życie", "Życie" pada. Wołek zakłada "Życie", "Życie" pada. Wołek zakłada... Ależ życie jest nudne.
Zgoda ma być blokiem wyborczym. Co jest o tyle dziwne, że wyborców raczej nie przyciągnie, tylko odstraszy. Chociaż... Niektórzy lubią horrory.
Zgoda tyleż istnieje, ile nie istnieje. Burzą się przeciw niej chłopi Wojciechowskiego i mieszczuchy Religi z Partii Centrum. Przy okazji wyszło na jaw, że Religa to se może podpisywać, ale recepty. Żadnych porozumień politycznych parafować nie ma prawa, bo przewodniczącym jest tylko honorowym. A wiadomo - ludzie honorowi tak się nadają do polityki jak Roman Giertych do trupy liliputów.
A w partii Centrum odnalazła się cała zgraja AWS-owskich upiorów z Markiem Markiewiczem i Januszem Steinhoffem. Sprytnie sobie te wampiry wymyśliły: podczepmy się pod Religę, przy kardiochirurgu zawsze znajdzie się trochę krwi do wychłeptania.
Ostatnio ze śmietnika historii powraca czasem Marian Krzaklewski. Tu się pokaże, tam coś powie, ówdzie poględzi. Niestety, działacze "Solidarności" nie doceniają jego wysiłków. Kiedy próbowano zaprosić go do programu "Najsztub pyta", dziennikarka zadzwoniła do Komisji Krajowej i poprosiła o połączenie z sekretariatem niegdysiejszego lidera AWS. "Pan Krzaklewski jest zwykłym działaczem i nie ma żadnych sekretariatów" - usłyszała pełen satysfakcji głos. Cóż, wielcy ludzie często są prześladowani przez najbliższych. Prócz Krzaklewskiego taki los spotkał choćby Sokratesa.
Jarosław Kaczyński w imieniu PiS spotkał się z liderami "Solidarności". Konkretów nie było, mityng miał służyć tylko obwąchaniu się ewentualnych partnerów. Co tu wąchać, takie konszachty na kilometr pachną katastrofą.
Najsłynniejszy polski Mulat pisze książkę. Będzie poświęcona kulisom prywatyzacji PZU, bowiem Andrzej Lepper od trzech lat prowadził w tej sprawie "ciche śledztwo". Kto zabił, dowiemy się w okolicach Wielkanocy.
Jednym z ważniejszych wydarzeń minionego tygodnia było objawienie się zapomnianego już nieco działacza UW Andrzeja Potockiego. W telewizji pytano go o plany jego partii. Potocki odparł, że ich nie zdradzi, bowiem unia chce działać z zaskoczenia. Brzmi to dość podejrzanie. Ludności radzimy zachować ostrożność, bo mogą rzucać Geremkiem w elektorat.
Co poniektóre chłopy chcą przegonić z prezesury PSL Janusza Wojciechowskiego. Za Zgodę, oczywiście. Strasznie ich denerwuje przyłączenie się do nagonki na fryzjerów, bo są próżni i lubią przystrzyc wąsiska. Poza tym nie chcą rezygnować z własnego szyldu o tak pięknej tradycji. Wymyślili, że Wojciechowskiego na stanowisku wodza może zastąpić Waldemar Pawlak. Logiki w tym posunięciu nie ma za grosz. Dlaczego ma ich ratować strażak, skoro PSL nie płonie, tylko tonie?
Wszystko jak w "Stu latach samotności". Wołek zakłada "Życie", "Życie" pada. Wołek zakłada "Życie", "Życie" pada. Wołek zakłada... Ależ życie jest nudne.
Więcej możesz przeczytać w 5/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.