Przez jakieś trzy i pół roku SLD może mieć umiarkowany pożytek ze Zbigniewa Sobotki. Sąd wysłał go bowiem za kraty w związku z aferą starachowicką. W związku z tym Sobotka postanowił nie obciążać sobą kolegów i zawiesił swoje członkostwo w SLD. Jak poinformował gawiedź Marek Dyduch, zawieszanie odbyło się "bardzo godnie". Uwierzyliśmy bez trudu, bo Sobotka potrafi ze swoim członkostwem nie takie cuda wyprawiać. W Biurze Politycznym PZPR był nawet zastępcą członka. Komunistyczne władze nie poinformowały czyjego.
A tak na marginesie: "zawieszenie członkostwa w partii" to ulubiona czynność naszych polityków, zresztą nie tylko lewicy. Chętnie poznalibyśmy jednak kogoś, kto je sobie potem odwiesił. Obiecujemy opublikować relację. I fotki.
Zarobiony potwornie jest Pan Prezydent, dlatego strasznie trudno było mu znaleźć chwilkę, by stanąć przed orlenowską komisją śledczą. Ostatecznie objawi śledczym swe półboskie oblicze w Dniu Kobiet. Koincydencja nieprzypadkowa. W programie występu Pana Prezydenta każda dama znajdzie bowiem coś dla siebie. Będzie śpiew (wiązanka przebojów: "Gdybym był bogaczem", "Czy te oczy mogą kłamać" i "Motylem byłem"), melorecytatyw (sami nie wiemy, co to znaczy) oraz taniec. Na stole. W parze z Gruszką.
Być może rozochocony występem Aleksander Kwaśniewski zechciałby od razu wpaść do komisji do sprawy PZU. Tam bowiem na razie nic ciekawego się nie dzieje. Jedynie wyrolowany z prezydium komisji Bogdan Lewandowski (SDPL) pyszczy, że prezydium nic nie robi. Bogdan, jak taki pracowity jesteś, to już do roboty, dalejże w pole!
Za wyrolowanie bratniego lewicowego Lewandowskiego miał rzekomo ponieść konsekwencje spiskujący z LPR Wacław Martyniuk (SLD). Konsekwencji nie poniósł. Pewnikiem SLD obawiał się konsekwencji tych konsekwencji, albowiem w obronie Wacława wystąpiłby zastęp sejmowych dziennikarek. Państwo pewnie nie wiedzą, ale z Wacława jest taki bardziej macho (a w każdym razie on tak uważa) i wysyła dziennikarkom flirtujące SMS-y. A kiedy nałoży swój fantastyczny kapelusz, to nawet faceci drżą.
Niesłusznie zapomniany były poseł SLD Wit Majewski (dziś w Radzie Programowej TV Polonia - to musi być arcygroteskowe ciało) ostatecznie został uznany za kłamcę lustracyjnego. Niestety, sąd nadal nie ujawnił, czyim agentem był Majewski. Pozwalamy sobie wrócić do naszej starej koncepcji, że sądząc po wąsach, to Franciszka Józefa i Austro-Węgier.
Straszliwy cios dla lewicy. Z SLD wypadła Maria Szyszkowska - profesor, senator, żona stanu, zwolenniczka klonowania owiec, psów, ludzi, a zwłaszcza gejów i lesbijek. Odejście Pani Senator przeczy pseudonaukowej tezie wmawianej nam przez panią od biologii, że szyszki nie spadają zimą.
W zeszłym tygodniu, jak co tydzień, jednoczyła się lewica. Tym razem do SLD próbowali się przykleić PPS-owcy, spółdzielcy (ki diabeł?!) i Roman Jagieliński ze swoimi trzema literkami (PLD) i równie potężnymi, przepraszamy za wyrażenie, członkami. Władze SLD były pod takim wrażeniem tych członków, że zaniemówiły i ekshibicje, przepraszamy, negocjacje będą się toczyć dalej, jak tylko SLD-owcy dojdą do siebie.
Bo już z Unią Pracy to zupełnie inna para kaloszy. Oficjalnie prowadzą jakieś tam rozmowy, ale nieoficjalnie to na własne oczy widzieliśmy, jak latają za Krzysztofem Janikiem, wypytując o miejsca na listach kandydatów. Inni kombinują, że lepiej wystartować z borówek (mają trzydziestu kilku posłów, a okręgów wyborczych jest o dziesięć więcej, więc można by się na pierwsze miejsce gdzieś załapać). Poczynaniami tej partii interesujemy się już tylko my i Instytut Biologii Doświadczalnej im. Nęckiego w Warszawie. Podobno chcą jakieś badania na planktonie przeprowadzić.
Za to plankton interesuje się prezydenturą. Mają nawet dwoje kandydatów: wicepremierę Izabelę Jarugę-Nowacką i Adama Gierka, syna Edwarda. Po dłuższym namyśle wybieramy Gierka juniora. Co prawda pani Izabela ma, według niektórych, zmysłowe usta, jednak papcio Gierek lepiej całował. Zwłaszcza Breżniewa i Honeckera.
A tak na marginesie: "zawieszenie członkostwa w partii" to ulubiona czynność naszych polityków, zresztą nie tylko lewicy. Chętnie poznalibyśmy jednak kogoś, kto je sobie potem odwiesił. Obiecujemy opublikować relację. I fotki.
Zarobiony potwornie jest Pan Prezydent, dlatego strasznie trudno było mu znaleźć chwilkę, by stanąć przed orlenowską komisją śledczą. Ostatecznie objawi śledczym swe półboskie oblicze w Dniu Kobiet. Koincydencja nieprzypadkowa. W programie występu Pana Prezydenta każda dama znajdzie bowiem coś dla siebie. Będzie śpiew (wiązanka przebojów: "Gdybym był bogaczem", "Czy te oczy mogą kłamać" i "Motylem byłem"), melorecytatyw (sami nie wiemy, co to znaczy) oraz taniec. Na stole. W parze z Gruszką.
Być może rozochocony występem Aleksander Kwaśniewski zechciałby od razu wpaść do komisji do sprawy PZU. Tam bowiem na razie nic ciekawego się nie dzieje. Jedynie wyrolowany z prezydium komisji Bogdan Lewandowski (SDPL) pyszczy, że prezydium nic nie robi. Bogdan, jak taki pracowity jesteś, to już do roboty, dalejże w pole!
Za wyrolowanie bratniego lewicowego Lewandowskiego miał rzekomo ponieść konsekwencje spiskujący z LPR Wacław Martyniuk (SLD). Konsekwencji nie poniósł. Pewnikiem SLD obawiał się konsekwencji tych konsekwencji, albowiem w obronie Wacława wystąpiłby zastęp sejmowych dziennikarek. Państwo pewnie nie wiedzą, ale z Wacława jest taki bardziej macho (a w każdym razie on tak uważa) i wysyła dziennikarkom flirtujące SMS-y. A kiedy nałoży swój fantastyczny kapelusz, to nawet faceci drżą.
Niesłusznie zapomniany były poseł SLD Wit Majewski (dziś w Radzie Programowej TV Polonia - to musi być arcygroteskowe ciało) ostatecznie został uznany za kłamcę lustracyjnego. Niestety, sąd nadal nie ujawnił, czyim agentem był Majewski. Pozwalamy sobie wrócić do naszej starej koncepcji, że sądząc po wąsach, to Franciszka Józefa i Austro-Węgier.
Straszliwy cios dla lewicy. Z SLD wypadła Maria Szyszkowska - profesor, senator, żona stanu, zwolenniczka klonowania owiec, psów, ludzi, a zwłaszcza gejów i lesbijek. Odejście Pani Senator przeczy pseudonaukowej tezie wmawianej nam przez panią od biologii, że szyszki nie spadają zimą.
W zeszłym tygodniu, jak co tydzień, jednoczyła się lewica. Tym razem do SLD próbowali się przykleić PPS-owcy, spółdzielcy (ki diabeł?!) i Roman Jagieliński ze swoimi trzema literkami (PLD) i równie potężnymi, przepraszamy za wyrażenie, członkami. Władze SLD były pod takim wrażeniem tych członków, że zaniemówiły i ekshibicje, przepraszamy, negocjacje będą się toczyć dalej, jak tylko SLD-owcy dojdą do siebie.
Bo już z Unią Pracy to zupełnie inna para kaloszy. Oficjalnie prowadzą jakieś tam rozmowy, ale nieoficjalnie to na własne oczy widzieliśmy, jak latają za Krzysztofem Janikiem, wypytując o miejsca na listach kandydatów. Inni kombinują, że lepiej wystartować z borówek (mają trzydziestu kilku posłów, a okręgów wyborczych jest o dziesięć więcej, więc można by się na pierwsze miejsce gdzieś załapać). Poczynaniami tej partii interesujemy się już tylko my i Instytut Biologii Doświadczalnej im. Nęckiego w Warszawie. Podobno chcą jakieś badania na planktonie przeprowadzić.
Za to plankton interesuje się prezydenturą. Mają nawet dwoje kandydatów: wicepremierę Izabelę Jarugę-Nowacką i Adama Gierka, syna Edwarda. Po dłuższym namyśle wybieramy Gierka juniora. Co prawda pani Izabela ma, według niektórych, zmysłowe usta, jednak papcio Gierek lepiej całował. Zwłaszcza Breżniewa i Honeckera.
Więcej możesz przeczytać w 5/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.