Polki rzucają pracę i wracają do domu - z własnej woli
Matki feministki drwiłyby z nich, że "wracają do garów" i ról "kur domowych". One jednak dobrze wiedzą, czego chcą - wrócić do domu, bo uważają, że właśnie to jest najlepsze miejsce dla kobiety. Tak postępuje obecnie wiele pań świetnie wykształconych, które odniosły sukces zawodowy, w tym nawet największe gwiazdy filmu czy estrady. Fala tego typu zachowań, wzbierająca wyraźnie w krajach rozwiniętych, zyskała własną nazwę - neofeminizm. W USA niedawno zaczął się ukazywać magazyn "Total 180!", skierowany właśnie do kobiet, które zawiesiły swą karierę zawodową, by zająć się prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci.
Cherie Blair, żona brytyjskiego premiera, zrezygnowała z rozwoju swojej kariery politycznej, gdy związała się z Tonym i zajęła wychowywaniem ich czwórki dzieci. Podobnie zachowała się Gwyneth Paltrow - odnosiła sukcesy w Hollywood, ale wycofała się z przemysłu filmowego, kiedy urodziła dziecko. Vanessa Paradis, znana piosenkarka, od czasu gdy jest związana z Johnym Deppem, poświęca się tylko domowi. U szczytu swej kariery z dalszych występów zrezygnowała gwiazda siatkarskiego teamu "złotek" Dorota Świeniewicz, uznana w ubiegłym roku za najlepszą zawodniczkę w Europie w tej dyscyplinie. Świeniewicz postanowiła założyć rodzinę i urodzić dziecko, uznając, że jest to dla niej ważniejszy cel w życiu niż kontynuowanie sportowej kariery. Edyta Górniak po narodzinach syna Allana trzy lata temu właściwie wycofała się z życia publicznego - słychać o niej tylko przy okazji sporadycznych występów i procesów z brukowcami. Natalia Kukulska zawiesiła karierę estradową po tym, jak rok temu po raz drugi została matką. - Kiedy byłam posłanką, moje dzieci stały się bardzo nerwowe. Ale nic dziwnego, cały czas gdzieś biegałam zestresowana, mój telefon nie przestawał dzwonić. Teraz mam dla nich więcej czasu i one od razu stały się dużo spokojniejsze - podkreśla Marta Fogler, posłanka poprzedniej kadencji Platformy Obywatelskiej i matka czworga dzieci.
Bunt zdesperowanych
Właśnie opublikowany raport OBOP pokazuje, że co dziesiąta Polka definitywnie rezygnuje z pracy po urodzeniu dziecka. Gwałtownie protestują przeciw temu feministki, które interpretują ten fakt jako spychanie kobiet do roli "kury domowej". Tymczasem jest to normą w krajach najbardziej rozwiniętych, a odsetek ten nie maleje, lecz rośnie! Badania przeprowadzone w USA przez agencję Euro RSCG wykazały, że aż 79 proc. Amerykanek (wobec 64 proc. Amerykanów!) zgadza się ze stwierdzeniem "To normalne, że kobieta zajmuje się domem, a nie chodzi do pracy". - Coraz więcej kobiet ma dość tego, że muszą zarabiać na dom i jednocześnie wychowywać dzieci. Dlatego coraz częściej widać przykłady powrotu do tradycyjnego podziału domowych obowiązków - tłumaczy "Wprost" Ann O'Reilly, antropolog społeczny, współautorka badań Euro RSCG.
"Jestem żoną prezydenta USA i oto nasz typowy wieczór. Dziewiąta wieczór, Pan Ekscytujący leży już w łóżeczku, a ja oglądam "Gotowe na wszystko?. Mówię wam, to ja jestem gotowa na wszystko!" - informowała w ubiegłym roku Laura Bush. Wypowiedź amerykańskiej First Lady, a także sam serial, święcący triumfy również w Polsce, świetnie pokazują problem współczesnych kobiet. Są rozdarte między dwoma modelami życia: tradycyjnym, polegającym na wychowywaniu dzieci i dbaniu o dom, oraz nowoczesnym, w którym kobiety robią błyskotliwe kariery w polityce lub biznesie. Pierwszy zakłada powielanie patriarchalnych wzorów znanych od wieków, a od lat 60. zaciekle atakowanych przez feministki. Drugi wymaga od kobiet zachowań nie zawsze im odpowiadających, ale jest bardzo nęcący i atrakcyjny (któż nie marzy o władzy i pieniądzach?). Właśnie te dwie wizje życia stały się siłą napędową serialu "Desperate Housewives" (oryginalny tytuł "Gotowych na wszystko"). Jego główne bohaterki większość czasu spędzają w domu, wśród dzieci, ale jednocześnie męczy je poczucie, że powinny realizować się zawodowo, a brak prestiżowej pracy jest przyczyną ich frustracji i desperacji.
"Feministki wywalczyły dla nas prawo do podejmowania wolnego wyboru. Dziś coraz więcej kobiet cierpi, gdy musi podejmować decyzje, co jest ważniejsze: dom czy praca. Przeważnie kończy się to szarpaniem między jednym a drugim" - pisze Ruth Rosen w książce "Świat szeroko pęknięty: jak współczesny ruch kobiecy podzielił Amerykę". Coraz częściej kobiety odpuszczają - rezygnują z prób pogodzenia kariery i zajęć domowych, aby skoncentrować się tylko na domu i rodzinie. Pokazuje to analiza danych US Census Bureau (amerykańskie biuro statystyczne). W 1976 r. do pracy chodziło 31 proc. matek. Odsetek zatrudnionych kobiet z dziećmi wzrastał do 1998 r., kiedy osiągnął prawie 60 proc. Od tamtej pory zaczął jednak spadać - do 54,6 proc. dwa lata temu. Podobnie jest w Polsce. Według danych GUS, w 1994 r. pracowało 52,2 proc. kobiet w wieku produkcyjnym, sześć lat później - 49,2 proc., a w tym roku - do 47,2 proc.
Natura górą
Natura bierze górę nad inżynierią społeczną. Badania pokazują, że kobiety wykonują dwie trzecie obowiązków domowych, podczas gdy mężczyźni przynoszą dwie trzecie dochodów, jakimi dysponuje cała rodzina. - Te proporcje nie zmieniają się od lat, mimo że przez świat przetaczają się kolejne fale feminizmu, wzywające do zrównania obowiązków domowych i zawodowych kobiet i mężczyzn. Taki układ po prostu odzwierciedla naturalne role w społeczeństwie przedstawicieli obu płci - zauważa w rozmowie z "Wprost" prof. Harvey Mansfield z Uniwersytetu Harvarda, analizujący różnice między płciami w życiu publicznym.
Funkcjonowanie na rynku pracy, zwłaszcza w tak prestiżowych branżach, jak polityka, wielki biznes czy media, wymaga ostrej rywalizacji, siły przebicia. Te cechy są charakterystyczne dla mężczyzn. Dzięki nim dużo lepiej niż kobiety radzą sobie oni w sytuacjach trudnych, wymagających podjęcia szybkich decyzji. Kobiety w pracy są bardziej bierne, rzadziej decydują się podjąć ryzyko w celu poprawy swej sytuacji zawodowej (w Polsce aż 34 proc. kobiet ani razu nie zmieniło miejsca pracy; wśród mężczyzn ten współczynnik jest o połowę mniejszy).
- Ruch feministyczny, dążący do równouprawnienia płci, chciał, by kobiety przejęły niektóre męskie cechy, jak agresja czy asertywność. W efekcie zniszczył kobiecość - twierdzi prof. Mansfield. Przykłady tego mamy na co dzień. W ramach równouprawnienia kobiety zaczęły zdobywać największe bastiony męskości (wystarczy przypomnieć Agatę Wróbel, mistrzynię świata w podnoszeniu ciężarów), ale ta reguła nie zadziałała w drugą stronę - nigdzie nie zanotowano gwałtownie rosnącej liczby mężczyzn wśród pielęgniarzy, wychowawców w przedszkolach czy nauczycieli w szkołach podstawowych.
Sytuacja zaczynała stawać się tyleż groteskowa, co sztuczna. Reakcją na postępującą maskulinizację kobiet było powstanie w latach 90. tzw. postfeminizmu. Przykładami nowego typu kobiet, ikonami postfeminizmu stały się Ally McBeal, Bridget Jones czy polska Magda M. Każda z nich wprawdzie realizuje podstawowy imperatyw tradycyjnego feminizmu, czyli zachowuje niezależność (przede wszystkim finansową) od mężczyzn, ale jednocześnie nie próbuje ukrywać czy zacierać faktu, że jest kobietą. Wręcz przeciwnie - każda z tych pań chętnie się uśmiecha, flirtuje, nie unika krótkich spódniczek oraz dużych dekoltów i marzy o wielkiej miłości niczym w książce Jane Austen "Duma i uprzedzenie".
Piękne różnice
Neofeministki idą jeszcze dalej niż postfeministki. W pełni pokazują, że są kobietami, i przestają konkurować z mężczyznami. - Wreszcie zajmuję się tym, czym powinnam. Moje życie można uznać za nudne, ale mi to odpowiada - wyjaśnia Anna Bańkowska, była szefowa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS), która po zakończeniu kadencji Sejmu w 2005 r. poświęciła się rodzinie. W ten sam sposób zachowała się Renata Gabryjelska. Jedna z bardziej wziętych polskich modelek i popularna aktorka po ślubie ze Stanisławem Tyczyńskim tylko okazjonalnie pokazuje się na wybiegu i na ekranie.
- Rolą mężczyzny jest utrzymywanie domu, a kobiety dbanie o ciepło domowego ogniska. Oczywiście nie można tego traktować dosłownie, jestem zwolenniczką związków partnerskich, w których obie strony nawzajem się wspierają. Ale lepiej się czuję, gdy to mąż jest głową domu i daje mi poczucie bezpieczeństwa - uważa Aneta Kręglicka, była Miss Świata. - Nawet nie próbuję brać się do czynności, o których wiem, że lepiej sprawdzają się w nich mężczyźni. Świat jest piękny dlatego, że nasze płcie różnią się od siebie i lepiej jest się uzupełniać, niż z sobą konkurować. Zresztą nigdy nie próbowałam być silniejsza od mężczyzn. Wręcz przeciwnie, uwielbiam być delikatną dziewczynką, chowającą się w silnych męskich ramionach - podkreśla Katarzyna Cichopek, najpopularniejsza obecnie polska celebrity.
Karta przetargowa
"Nowy feminizm" oznacza odejście od dotychczasowej walki emancypantek o równouprawnienie kobiet i mężczyzn na rzecz powrotu do podziału ról, charakterystycznego dla patriarchalnego modelu rodziny. Z tą jednak różnicą, że neofeministki nie są do tego zmuszane przez społeczeństwo, lecz same dokonują wyboru. Taki wybór nie oznacza jednocześnie całkowitej bierności w życiu publicznym - "nowe feministki" walczą bowiem o to, by został doceniony trud dbania o ciepło domowego ogniska, a kobiety, które się na to decydują, nie były uważane za kury domowe. Jest zresztą co doceniać - ONZ szacuje, że praca wykonywana w domu przez kobiety na całym świecie jest warta 11 trylionów dolarów! Neofeministki walczą o swoje prawa - ale jest to walka o prawa kobiet, a nie istot uniseksualnych. Ta walka ma też bardziej praktyczny niż ideologiczny charakter. Na przykład w Polsce fundacja MaMa przeprowadziła w czasie ostatnich wakacji akcję wyszukiwania miejsc, do których nie można wjechać wózkiem dziecięcym - w samej Warszawie było ich kilkadziesiąt, w tym tak kluczowe jak większość dworców PKP.
Neofeminizm tylko na pozór jest kontr-rewolucją. W istocie w znacznej mierze jest to kontynuacja ruchów emancypacyjnych, tyle że w odmienionej rzeczywistości społecznej, która ewoluowała pod naciskiem sufrażystek. Na przykładzie Niemiec rządzonych przez Angelę Merkel widać, jak daleka droga dzieli nas od czasów, gdy role kobiety wyznaczała słynna triada: K?che (kuchnia), Kindern (dzieci), Kirche (kościół). Kobiety udowodniły, że potrafią sobie świetnie poradzić nawet w dziedzinach, które do tej pory były zastrzeżone dla mężczyzn. Dlatego znów mogą sobie pozwolić na powrót do tradycyjnego podziału ról. Mają bowiem w ręku silną kartę przetargową: uzbrojone w wykształcenie i kompetencje w różnych dziedzinach, zdają się mówić mężczyznom: szanujcie nas, jeśli chcecie mieć zadbany dom i dobrze wychowane dzieci - inaczej pokażemy wam, że same umiemy się o siebie zatroszczyć, wy będziecie jeść obiady w stołówce, a dzieci będą biegać z kluczami na szyi. I wszyscy na tym stracimy.
Fot: M. Stelmach
Cherie Blair, żona brytyjskiego premiera, zrezygnowała z rozwoju swojej kariery politycznej, gdy związała się z Tonym i zajęła wychowywaniem ich czwórki dzieci. Podobnie zachowała się Gwyneth Paltrow - odnosiła sukcesy w Hollywood, ale wycofała się z przemysłu filmowego, kiedy urodziła dziecko. Vanessa Paradis, znana piosenkarka, od czasu gdy jest związana z Johnym Deppem, poświęca się tylko domowi. U szczytu swej kariery z dalszych występów zrezygnowała gwiazda siatkarskiego teamu "złotek" Dorota Świeniewicz, uznana w ubiegłym roku za najlepszą zawodniczkę w Europie w tej dyscyplinie. Świeniewicz postanowiła założyć rodzinę i urodzić dziecko, uznając, że jest to dla niej ważniejszy cel w życiu niż kontynuowanie sportowej kariery. Edyta Górniak po narodzinach syna Allana trzy lata temu właściwie wycofała się z życia publicznego - słychać o niej tylko przy okazji sporadycznych występów i procesów z brukowcami. Natalia Kukulska zawiesiła karierę estradową po tym, jak rok temu po raz drugi została matką. - Kiedy byłam posłanką, moje dzieci stały się bardzo nerwowe. Ale nic dziwnego, cały czas gdzieś biegałam zestresowana, mój telefon nie przestawał dzwonić. Teraz mam dla nich więcej czasu i one od razu stały się dużo spokojniejsze - podkreśla Marta Fogler, posłanka poprzedniej kadencji Platformy Obywatelskiej i matka czworga dzieci.
Bunt zdesperowanych
Właśnie opublikowany raport OBOP pokazuje, że co dziesiąta Polka definitywnie rezygnuje z pracy po urodzeniu dziecka. Gwałtownie protestują przeciw temu feministki, które interpretują ten fakt jako spychanie kobiet do roli "kury domowej". Tymczasem jest to normą w krajach najbardziej rozwiniętych, a odsetek ten nie maleje, lecz rośnie! Badania przeprowadzone w USA przez agencję Euro RSCG wykazały, że aż 79 proc. Amerykanek (wobec 64 proc. Amerykanów!) zgadza się ze stwierdzeniem "To normalne, że kobieta zajmuje się domem, a nie chodzi do pracy". - Coraz więcej kobiet ma dość tego, że muszą zarabiać na dom i jednocześnie wychowywać dzieci. Dlatego coraz częściej widać przykłady powrotu do tradycyjnego podziału domowych obowiązków - tłumaczy "Wprost" Ann O'Reilly, antropolog społeczny, współautorka badań Euro RSCG.
"Jestem żoną prezydenta USA i oto nasz typowy wieczór. Dziewiąta wieczór, Pan Ekscytujący leży już w łóżeczku, a ja oglądam "Gotowe na wszystko?. Mówię wam, to ja jestem gotowa na wszystko!" - informowała w ubiegłym roku Laura Bush. Wypowiedź amerykańskiej First Lady, a także sam serial, święcący triumfy również w Polsce, świetnie pokazują problem współczesnych kobiet. Są rozdarte między dwoma modelami życia: tradycyjnym, polegającym na wychowywaniu dzieci i dbaniu o dom, oraz nowoczesnym, w którym kobiety robią błyskotliwe kariery w polityce lub biznesie. Pierwszy zakłada powielanie patriarchalnych wzorów znanych od wieków, a od lat 60. zaciekle atakowanych przez feministki. Drugi wymaga od kobiet zachowań nie zawsze im odpowiadających, ale jest bardzo nęcący i atrakcyjny (któż nie marzy o władzy i pieniądzach?). Właśnie te dwie wizje życia stały się siłą napędową serialu "Desperate Housewives" (oryginalny tytuł "Gotowych na wszystko"). Jego główne bohaterki większość czasu spędzają w domu, wśród dzieci, ale jednocześnie męczy je poczucie, że powinny realizować się zawodowo, a brak prestiżowej pracy jest przyczyną ich frustracji i desperacji.
"Feministki wywalczyły dla nas prawo do podejmowania wolnego wyboru. Dziś coraz więcej kobiet cierpi, gdy musi podejmować decyzje, co jest ważniejsze: dom czy praca. Przeważnie kończy się to szarpaniem między jednym a drugim" - pisze Ruth Rosen w książce "Świat szeroko pęknięty: jak współczesny ruch kobiecy podzielił Amerykę". Coraz częściej kobiety odpuszczają - rezygnują z prób pogodzenia kariery i zajęć domowych, aby skoncentrować się tylko na domu i rodzinie. Pokazuje to analiza danych US Census Bureau (amerykańskie biuro statystyczne). W 1976 r. do pracy chodziło 31 proc. matek. Odsetek zatrudnionych kobiet z dziećmi wzrastał do 1998 r., kiedy osiągnął prawie 60 proc. Od tamtej pory zaczął jednak spadać - do 54,6 proc. dwa lata temu. Podobnie jest w Polsce. Według danych GUS, w 1994 r. pracowało 52,2 proc. kobiet w wieku produkcyjnym, sześć lat później - 49,2 proc., a w tym roku - do 47,2 proc.
Natura górą
Natura bierze górę nad inżynierią społeczną. Badania pokazują, że kobiety wykonują dwie trzecie obowiązków domowych, podczas gdy mężczyźni przynoszą dwie trzecie dochodów, jakimi dysponuje cała rodzina. - Te proporcje nie zmieniają się od lat, mimo że przez świat przetaczają się kolejne fale feminizmu, wzywające do zrównania obowiązków domowych i zawodowych kobiet i mężczyzn. Taki układ po prostu odzwierciedla naturalne role w społeczeństwie przedstawicieli obu płci - zauważa w rozmowie z "Wprost" prof. Harvey Mansfield z Uniwersytetu Harvarda, analizujący różnice między płciami w życiu publicznym.
Funkcjonowanie na rynku pracy, zwłaszcza w tak prestiżowych branżach, jak polityka, wielki biznes czy media, wymaga ostrej rywalizacji, siły przebicia. Te cechy są charakterystyczne dla mężczyzn. Dzięki nim dużo lepiej niż kobiety radzą sobie oni w sytuacjach trudnych, wymagających podjęcia szybkich decyzji. Kobiety w pracy są bardziej bierne, rzadziej decydują się podjąć ryzyko w celu poprawy swej sytuacji zawodowej (w Polsce aż 34 proc. kobiet ani razu nie zmieniło miejsca pracy; wśród mężczyzn ten współczynnik jest o połowę mniejszy).
- Ruch feministyczny, dążący do równouprawnienia płci, chciał, by kobiety przejęły niektóre męskie cechy, jak agresja czy asertywność. W efekcie zniszczył kobiecość - twierdzi prof. Mansfield. Przykłady tego mamy na co dzień. W ramach równouprawnienia kobiety zaczęły zdobywać największe bastiony męskości (wystarczy przypomnieć Agatę Wróbel, mistrzynię świata w podnoszeniu ciężarów), ale ta reguła nie zadziałała w drugą stronę - nigdzie nie zanotowano gwałtownie rosnącej liczby mężczyzn wśród pielęgniarzy, wychowawców w przedszkolach czy nauczycieli w szkołach podstawowych.
Sytuacja zaczynała stawać się tyleż groteskowa, co sztuczna. Reakcją na postępującą maskulinizację kobiet było powstanie w latach 90. tzw. postfeminizmu. Przykładami nowego typu kobiet, ikonami postfeminizmu stały się Ally McBeal, Bridget Jones czy polska Magda M. Każda z nich wprawdzie realizuje podstawowy imperatyw tradycyjnego feminizmu, czyli zachowuje niezależność (przede wszystkim finansową) od mężczyzn, ale jednocześnie nie próbuje ukrywać czy zacierać faktu, że jest kobietą. Wręcz przeciwnie - każda z tych pań chętnie się uśmiecha, flirtuje, nie unika krótkich spódniczek oraz dużych dekoltów i marzy o wielkiej miłości niczym w książce Jane Austen "Duma i uprzedzenie".
Piękne różnice
Neofeministki idą jeszcze dalej niż postfeministki. W pełni pokazują, że są kobietami, i przestają konkurować z mężczyznami. - Wreszcie zajmuję się tym, czym powinnam. Moje życie można uznać za nudne, ale mi to odpowiada - wyjaśnia Anna Bańkowska, była szefowa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS), która po zakończeniu kadencji Sejmu w 2005 r. poświęciła się rodzinie. W ten sam sposób zachowała się Renata Gabryjelska. Jedna z bardziej wziętych polskich modelek i popularna aktorka po ślubie ze Stanisławem Tyczyńskim tylko okazjonalnie pokazuje się na wybiegu i na ekranie.
- Rolą mężczyzny jest utrzymywanie domu, a kobiety dbanie o ciepło domowego ogniska. Oczywiście nie można tego traktować dosłownie, jestem zwolenniczką związków partnerskich, w których obie strony nawzajem się wspierają. Ale lepiej się czuję, gdy to mąż jest głową domu i daje mi poczucie bezpieczeństwa - uważa Aneta Kręglicka, była Miss Świata. - Nawet nie próbuję brać się do czynności, o których wiem, że lepiej sprawdzają się w nich mężczyźni. Świat jest piękny dlatego, że nasze płcie różnią się od siebie i lepiej jest się uzupełniać, niż z sobą konkurować. Zresztą nigdy nie próbowałam być silniejsza od mężczyzn. Wręcz przeciwnie, uwielbiam być delikatną dziewczynką, chowającą się w silnych męskich ramionach - podkreśla Katarzyna Cichopek, najpopularniejsza obecnie polska celebrity.
Karta przetargowa
"Nowy feminizm" oznacza odejście od dotychczasowej walki emancypantek o równouprawnienie kobiet i mężczyzn na rzecz powrotu do podziału ról, charakterystycznego dla patriarchalnego modelu rodziny. Z tą jednak różnicą, że neofeministki nie są do tego zmuszane przez społeczeństwo, lecz same dokonują wyboru. Taki wybór nie oznacza jednocześnie całkowitej bierności w życiu publicznym - "nowe feministki" walczą bowiem o to, by został doceniony trud dbania o ciepło domowego ogniska, a kobiety, które się na to decydują, nie były uważane za kury domowe. Jest zresztą co doceniać - ONZ szacuje, że praca wykonywana w domu przez kobiety na całym świecie jest warta 11 trylionów dolarów! Neofeministki walczą o swoje prawa - ale jest to walka o prawa kobiet, a nie istot uniseksualnych. Ta walka ma też bardziej praktyczny niż ideologiczny charakter. Na przykład w Polsce fundacja MaMa przeprowadziła w czasie ostatnich wakacji akcję wyszukiwania miejsc, do których nie można wjechać wózkiem dziecięcym - w samej Warszawie było ich kilkadziesiąt, w tym tak kluczowe jak większość dworców PKP.
Neofeminizm tylko na pozór jest kontr-rewolucją. W istocie w znacznej mierze jest to kontynuacja ruchów emancypacyjnych, tyle że w odmienionej rzeczywistości społecznej, która ewoluowała pod naciskiem sufrażystek. Na przykładzie Niemiec rządzonych przez Angelę Merkel widać, jak daleka droga dzieli nas od czasów, gdy role kobiety wyznaczała słynna triada: K?che (kuchnia), Kindern (dzieci), Kirche (kościół). Kobiety udowodniły, że potrafią sobie świetnie poradzić nawet w dziedzinach, które do tej pory były zastrzeżone dla mężczyzn. Dlatego znów mogą sobie pozwolić na powrót do tradycyjnego podziału ról. Mają bowiem w ręku silną kartę przetargową: uzbrojone w wykształcenie i kompetencje w różnych dziedzinach, zdają się mówić mężczyznom: szanujcie nas, jeśli chcecie mieć zadbany dom i dobrze wychowane dzieci - inaczej pokażemy wam, że same umiemy się o siebie zatroszczyć, wy będziecie jeść obiady w stołówce, a dzieci będą biegać z kluczami na szyi. I wszyscy na tym stracimy.
SYMBOLE EMANCYPACJI |
---|
|
Fot: M. Stelmach
Więcej możesz przeczytać w 45/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.