Coraz trudniej o tak potrzebne daltonistom czarno-białe schematy
Noi stało się to, co się miało stać. Im więcej ględzenia o zaostrzaniu przepisów, im więcej pierdzenia w trąbkę o bezpieczeństwie, tym większy burdel. Nawet uwielbiany przez lud minister Ziobro musiał się zdziwić, gdy czytał najnowsze statystyki. Okazuje się, że surowe kary dla kierowców nie odstraszają. Naród chleje na umór i włazi za kierownicę z jeszcze większą ochotą niż wówczas, gdy kary nie były tak drakońskie. Pijanym kierowcom zabiera się prawo jazdy, samochody, wsadza do paki, a niedługo będzie się do nich strzelać i nic nie pomaga. Naród jeździ na podwójnym gazie, nie przejmując się przepisami. Może potrzeba czasu. Jak już prawo jazdy będą mieli tylko policjanci z drogówki, to pewnie wypadków będzie mniej.
W czasie rewolucji francuskiej za kradzież chleba karano śmiercią. Nie miało to żadnego wpływu na zmniejszenie liczby kradzieży. Oczywiście, że pijanych kierowców należy surowo karać, tylko nad Wisłą niewiele to pomaga. Mimo ciągłego gadania o braniu za mordę nikt już nie kontroluje sytuacji. Ludziom puszczają nerwy. W Krakowie znany krytyk profesor walnął w twarz znanego autora i reżysera. Poszło o żonę, ale wszyscy mieli nadzieję, że o literaturę. Jeszcze przed wojną na wieczorkach poezji dochodziło do bójek w imię sztuki. Dziś jak ktoś się bije, to o babę albo o pieniądze. Maciej Maleńczuk miał rację, kiedy pisał, że kulturalna legenda Krakowa to lipa, że więcej tu pozerów niż artystów i chuliganów niż wrażliwców. W pięknej stolicy polskich inteligentów szybciej dostaniesz w mordę niż w "chamskim" Białymstoku.
Przez ten zwiększający się chaos wszystko jest rozmazane. Trudno o tak potrzebne daltonistom czarno-białe schematy. Okazuje się, że Renata Beger nie jest już Emilią Plater IV RP, bo za udział w nagraniach polityków dostała naganę od Komisji Etyki Poselskiej, a Adam Lipiński z PiS, który chciał wydoić parlament (i nas wszystkich) na okoliczność spłaty długów posłanki, jest (zdaniem komisji) czysty jak kobitka z reklamy szamponu, czyli jak łza.
Milan Subotić to kolejny przykład rozmazania. W wywiadzie dla "Przekroju" twierdzi, że kiedyś był agentem, ale teraz już nim nie jest. Przy okazji ujawnia, że z programem "Teraz my" Morozowskiego i Sekielskiego miał tylko raz do czynienia. Subotić zasiadał w gremium, które decydowało o tym, czy puścić w programie teledysk Big Cyca "Moherowe berety". Okazuje się, że dzielny agent Milan był przeciwko emitowaniu teledysku, czyli de facto własną piersią ochraniał PiS przed ośmieszeniem. Być może gdyby Milan decydował o tym, czy puścić w programie taśmy prawdy Beger, też byłby przeciwko. To mogłoby sugerować, że siatka dawnych agentów jest mocno prorządowa. Ale czego się spodziewać po facecie, który w stanie wojennym pracował przy takim szambie jak "Dziennik telewizyjny"? On już dożywotnio jest umysłowo prorządowy. Ja się nie zdziwię, nawet gdy po latach okaże się, że Subotić to tajny agent Jacka Kurskiego, nasłany do TVN przez agentów "Familiady" i Irenę Dziedzic.
Rozpuściła nam się ostatnio młodzież gimnazjalna. Gimnazjalista to teraz gorzej niż dawniej gitowiec, recydywista czy skinhead. Media rozpisują się o wybrykach gimnazjalistów, tworząc miły klimacik nagonki. Na tej fali świętego oburzenia gotuje swój polityczny gulasz z dziecięcych tragedii minister Giertych. Wszyscy jakby zapomnieli, że to my, dorośli, jesteśmy winni, bo to my odpowiadamy za wychowanie swoich dzieci, bo to my, rodzice, nie mamy czasu z nimi rozmawiać. Zanim Giertych wprowadzi więzienia dla przedszkolaków, proponuję wprowadzenie punktów karnych dla rodziców. Tak jak po uzbieraniu 24 punktów karnych kierowca traci prawo jazdy, tak rodzice traciliby prawo do dziecka. Punkty karne dostawałoby się za zaniedbania wychowawcze i brak czasu na zabawę z dziećmi, za nieczytanie im książek, unikanie rozmowy itp. Jeśli system punktów karnych jest zbyt radykalny, to zgadzam się na szkoły specjalne Giertycha, pod warunkiem że zamykać się w nich będzie także rodziców.
Pomysł, aby do szkół posyłać byłych wojskowych, to już istne kuriozum. Za moich szkolnych czasów takie leśne dziadki to byli nauczyciele przysposobienia obronnego - na ogół największe pośmiewiska szkolne, których błędy językowe i złote myśli cytowało się niczym teksty z kabaretu. Ciekawe, jakie to wartości byli wojskowi (w sporej mierze zniszczeni nerwowym życiem ludzie) mogą wpoić młodzieży? Z pewnością dobrze nauczą gimnazjalistów koszarowej chamówy, czyli gnojenia kotów, czyszczenia szczoteczką do zębów korytarzy i walenia karczycha. Gimnazjaliści! Los wasz marny. Zamiast szkoły obóz karny.
W czasie rewolucji francuskiej za kradzież chleba karano śmiercią. Nie miało to żadnego wpływu na zmniejszenie liczby kradzieży. Oczywiście, że pijanych kierowców należy surowo karać, tylko nad Wisłą niewiele to pomaga. Mimo ciągłego gadania o braniu za mordę nikt już nie kontroluje sytuacji. Ludziom puszczają nerwy. W Krakowie znany krytyk profesor walnął w twarz znanego autora i reżysera. Poszło o żonę, ale wszyscy mieli nadzieję, że o literaturę. Jeszcze przed wojną na wieczorkach poezji dochodziło do bójek w imię sztuki. Dziś jak ktoś się bije, to o babę albo o pieniądze. Maciej Maleńczuk miał rację, kiedy pisał, że kulturalna legenda Krakowa to lipa, że więcej tu pozerów niż artystów i chuliganów niż wrażliwców. W pięknej stolicy polskich inteligentów szybciej dostaniesz w mordę niż w "chamskim" Białymstoku.
Przez ten zwiększający się chaos wszystko jest rozmazane. Trudno o tak potrzebne daltonistom czarno-białe schematy. Okazuje się, że Renata Beger nie jest już Emilią Plater IV RP, bo za udział w nagraniach polityków dostała naganę od Komisji Etyki Poselskiej, a Adam Lipiński z PiS, który chciał wydoić parlament (i nas wszystkich) na okoliczność spłaty długów posłanki, jest (zdaniem komisji) czysty jak kobitka z reklamy szamponu, czyli jak łza.
Milan Subotić to kolejny przykład rozmazania. W wywiadzie dla "Przekroju" twierdzi, że kiedyś był agentem, ale teraz już nim nie jest. Przy okazji ujawnia, że z programem "Teraz my" Morozowskiego i Sekielskiego miał tylko raz do czynienia. Subotić zasiadał w gremium, które decydowało o tym, czy puścić w programie teledysk Big Cyca "Moherowe berety". Okazuje się, że dzielny agent Milan był przeciwko emitowaniu teledysku, czyli de facto własną piersią ochraniał PiS przed ośmieszeniem. Być może gdyby Milan decydował o tym, czy puścić w programie taśmy prawdy Beger, też byłby przeciwko. To mogłoby sugerować, że siatka dawnych agentów jest mocno prorządowa. Ale czego się spodziewać po facecie, który w stanie wojennym pracował przy takim szambie jak "Dziennik telewizyjny"? On już dożywotnio jest umysłowo prorządowy. Ja się nie zdziwię, nawet gdy po latach okaże się, że Subotić to tajny agent Jacka Kurskiego, nasłany do TVN przez agentów "Familiady" i Irenę Dziedzic.
Rozpuściła nam się ostatnio młodzież gimnazjalna. Gimnazjalista to teraz gorzej niż dawniej gitowiec, recydywista czy skinhead. Media rozpisują się o wybrykach gimnazjalistów, tworząc miły klimacik nagonki. Na tej fali świętego oburzenia gotuje swój polityczny gulasz z dziecięcych tragedii minister Giertych. Wszyscy jakby zapomnieli, że to my, dorośli, jesteśmy winni, bo to my odpowiadamy za wychowanie swoich dzieci, bo to my, rodzice, nie mamy czasu z nimi rozmawiać. Zanim Giertych wprowadzi więzienia dla przedszkolaków, proponuję wprowadzenie punktów karnych dla rodziców. Tak jak po uzbieraniu 24 punktów karnych kierowca traci prawo jazdy, tak rodzice traciliby prawo do dziecka. Punkty karne dostawałoby się za zaniedbania wychowawcze i brak czasu na zabawę z dziećmi, za nieczytanie im książek, unikanie rozmowy itp. Jeśli system punktów karnych jest zbyt radykalny, to zgadzam się na szkoły specjalne Giertycha, pod warunkiem że zamykać się w nich będzie także rodziców.
Pomysł, aby do szkół posyłać byłych wojskowych, to już istne kuriozum. Za moich szkolnych czasów takie leśne dziadki to byli nauczyciele przysposobienia obronnego - na ogół największe pośmiewiska szkolne, których błędy językowe i złote myśli cytowało się niczym teksty z kabaretu. Ciekawe, jakie to wartości byli wojskowi (w sporej mierze zniszczeni nerwowym życiem ludzie) mogą wpoić młodzieży? Z pewnością dobrze nauczą gimnazjalistów koszarowej chamówy, czyli gnojenia kotów, czyszczenia szczoteczką do zębów korytarzy i walenia karczycha. Gimnazjaliści! Los wasz marny. Zamiast szkoły obóz karny.
Więcej możesz przeczytać w 45/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.