Nie po to walczyliśmy z komuną, żeby każdy mógł bezkarnie pisać prawdę
Latem roku 1981 napisałem tekst "Przemówienie Ludwika XVI Burbona wygłoszone na ratuszu w Paryżu 15 lipca 1792 roku". Ludwik XVI rzeczywiście wygłosił tego dnia i w tym miejscu przemówienie do Konwentu, ale bardzo krótkie. Powiedział: "Panowie, możecie liczyć na moją lojalność". Ja mu trochę dopisałem. Wielką mowę, której myślą przewodnią było: monarchizmu będziemy bronić jak niepodległości Francji. Cenzura tekst zdjęła, a ponieważ działała już w ramach ustawy, musiała napisać uzasadnienie, które brzmiało, że nie dopuszcza się do druku utworu "Przemówienie Ludwika XVI...", bo poniża w opinii publicznej i wyszydza konstytucyjne władze PRL. Dziś, w świetle orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego III RP, zająłby się mną prokurator, potem sąd i poszedłbym siedzieć na dwa lata do Wronek.
Dziś nie ma cenzury, którą lekkomyślnie zlikwidowano, i każdy piszący do gazet zostawiony jest sam sobie. Nie może liczyć, że mu nie dopuszczą do druku opinii, że ten czy inny minister nie nadaje się na swoje stanowisko, że któryś polityk wykazuje ograniczoną zdolność pojmowania, że inny jest zamieszany w niejasne interesy z mafią albo molestuje nieletnie. Wszystko puszczą, a potem sąd i więzienie, bo poniżył i naraził. Obliczyłem, że mniej więcej połowa zawartości gazet codziennych zawiera treści prowadzące do utraty zaufania niezbędnego do sprawowania funkcji lub wykonywania zawodu. Czyli wyczerpuje znamiona czynu z artykułu 212 kodeksu karnego, wspartego teraz najwyższym autorytetem Trybunału Konstytucyjnego, który dodatkowo uznał, że poniżenie następuje także wtedy, gdy postawione zarzuty są prawdziwe. Muszę powiedzieć, że to sformułowanie jest wyjątkowo nieżyciowe. Jak to nawet? Powinno być - zwłaszcza. Nic tak nie poniża i nie odbiera zaufania jak prawda. Kłamstwo zawsze można udowodnić i tym sposobem wywyższyć się i nabyć zaufania. Prawda jest bezwzględna i za prawdę trzeba by karać szczególnie surowo. Jakieś roboty przymusowe, obcinanie uszu i nosa albo przynajmniej sześć postów tygodniowo i twarde łoże. Prawo powinno w końcu dbać o to, żeby prawda nie stała się narzędziem poniżania i odbierania. Nie po to walczyliśmy z komuną, żeby każdy mógł bezkarnie pisać prawdę.
Przy okazji wyroku trybunał odwołał się do ideałów europejskich, stwierdzając, że większość państw chroni godność prawem karnym, a w RFN, Szwajcarii i Norwegii prawo przewiduje surowsze niż w Polsce sankcje. Nie wiem, jak jest w Norwegii, może na skutek temperamentu Norwegów godność jest tam burzliwie naruszana, ale w Niemczech prawo karne i prokuratura nie zajmują się sferą publiczną. Pyskówki są cywilne, a dolegliwość liczona w euro. W konfliktach między mediami i politykami obowiązkowa jest publikacja sprostowań i stanowisk przeciwnych. Bardzo sformalizowanych. Jak to wygląda, zaprezentował parę lat temu satyryczny magazyn "Titanic": "Do czterostronicowego, kolorowego reportażu zatytułowanego "Gerhard Schröder uczestniczył w sodomistycznej, grupowej orgii seksualnej z udziałem małych zwierząt na terenie zoo w Garbsen? wkradł się przykry błąd. Prawdą jest, że pan Gerhard Schröder nigdy nie uczestniczył w grupowej, sodomistycznej orgii z udziałem małych zwierząt na terenie zoo w Garbsen. Pan Gerhard Schröder jest kanclerzem RFN i z tego powodu nie ma czasu, aby uczestniczyć w grupowych, sodomistycznych orgiach z udziałem małych zwierząt w zoo w Garbsen, nawet gdyby bardzo chciał".
Po zapoznaniu się z wyrokiem ogarnęła mnie potrzeba męczeństwa. Jakby to było pięknie, gdybym został pierwszą ofiarą nowej wykładni prawa. Gdyby świtem zakuto mnie w kajdany i powleczono przed sąd. Tylko kogo tu poniżyć, komu odebrać zaufanie publiczne, o kim napisać prawdę, by się dostać na dwa lata między morderców i gwałcicieli? Najlepszy jest chyba Trybunał Konstytucyjny. Otóż moim zdaniem trybunał skompromitował się wydanym orzeczeniem, ośmieszył i stworzył zagrożenie dla demokracji, ograniczając w sposób skandaliczny wolność słowa i kontrolną misję mediów oraz przyznając prokuraturze funkcje cenzorskie. W moich oczach trybunał utracił zaufanie konieczne do sprawowania funkcji.
Teraz są dwa wyjścia. Albo ja mogę podać, ale mi się nie chce, trybunał do prokuratury za samonarażenie się na utratę zaufania, albo trybunał może podać mnie. Jeśli będzie mu się chciało, pójdę do pierdla, ale przyjmę każdy zakład, że odsiadka nie narazi mnie na utratę zaufania. I po co to wszystko trybunałowi.
Dziś nie ma cenzury, którą lekkomyślnie zlikwidowano, i każdy piszący do gazet zostawiony jest sam sobie. Nie może liczyć, że mu nie dopuszczą do druku opinii, że ten czy inny minister nie nadaje się na swoje stanowisko, że któryś polityk wykazuje ograniczoną zdolność pojmowania, że inny jest zamieszany w niejasne interesy z mafią albo molestuje nieletnie. Wszystko puszczą, a potem sąd i więzienie, bo poniżył i naraził. Obliczyłem, że mniej więcej połowa zawartości gazet codziennych zawiera treści prowadzące do utraty zaufania niezbędnego do sprawowania funkcji lub wykonywania zawodu. Czyli wyczerpuje znamiona czynu z artykułu 212 kodeksu karnego, wspartego teraz najwyższym autorytetem Trybunału Konstytucyjnego, który dodatkowo uznał, że poniżenie następuje także wtedy, gdy postawione zarzuty są prawdziwe. Muszę powiedzieć, że to sformułowanie jest wyjątkowo nieżyciowe. Jak to nawet? Powinno być - zwłaszcza. Nic tak nie poniża i nie odbiera zaufania jak prawda. Kłamstwo zawsze można udowodnić i tym sposobem wywyższyć się i nabyć zaufania. Prawda jest bezwzględna i za prawdę trzeba by karać szczególnie surowo. Jakieś roboty przymusowe, obcinanie uszu i nosa albo przynajmniej sześć postów tygodniowo i twarde łoże. Prawo powinno w końcu dbać o to, żeby prawda nie stała się narzędziem poniżania i odbierania. Nie po to walczyliśmy z komuną, żeby każdy mógł bezkarnie pisać prawdę.
Przy okazji wyroku trybunał odwołał się do ideałów europejskich, stwierdzając, że większość państw chroni godność prawem karnym, a w RFN, Szwajcarii i Norwegii prawo przewiduje surowsze niż w Polsce sankcje. Nie wiem, jak jest w Norwegii, może na skutek temperamentu Norwegów godność jest tam burzliwie naruszana, ale w Niemczech prawo karne i prokuratura nie zajmują się sferą publiczną. Pyskówki są cywilne, a dolegliwość liczona w euro. W konfliktach między mediami i politykami obowiązkowa jest publikacja sprostowań i stanowisk przeciwnych. Bardzo sformalizowanych. Jak to wygląda, zaprezentował parę lat temu satyryczny magazyn "Titanic": "Do czterostronicowego, kolorowego reportażu zatytułowanego "Gerhard Schröder uczestniczył w sodomistycznej, grupowej orgii seksualnej z udziałem małych zwierząt na terenie zoo w Garbsen? wkradł się przykry błąd. Prawdą jest, że pan Gerhard Schröder nigdy nie uczestniczył w grupowej, sodomistycznej orgii z udziałem małych zwierząt na terenie zoo w Garbsen. Pan Gerhard Schröder jest kanclerzem RFN i z tego powodu nie ma czasu, aby uczestniczyć w grupowych, sodomistycznych orgiach z udziałem małych zwierząt w zoo w Garbsen, nawet gdyby bardzo chciał".
Po zapoznaniu się z wyrokiem ogarnęła mnie potrzeba męczeństwa. Jakby to było pięknie, gdybym został pierwszą ofiarą nowej wykładni prawa. Gdyby świtem zakuto mnie w kajdany i powleczono przed sąd. Tylko kogo tu poniżyć, komu odebrać zaufanie publiczne, o kim napisać prawdę, by się dostać na dwa lata między morderców i gwałcicieli? Najlepszy jest chyba Trybunał Konstytucyjny. Otóż moim zdaniem trybunał skompromitował się wydanym orzeczeniem, ośmieszył i stworzył zagrożenie dla demokracji, ograniczając w sposób skandaliczny wolność słowa i kontrolną misję mediów oraz przyznając prokuraturze funkcje cenzorskie. W moich oczach trybunał utracił zaufanie konieczne do sprawowania funkcji.
Teraz są dwa wyjścia. Albo ja mogę podać, ale mi się nie chce, trybunał do prokuratury za samonarażenie się na utratę zaufania, albo trybunał może podać mnie. Jeśli będzie mu się chciało, pójdę do pierdla, ale przyjmę każdy zakład, że odsiadka nie narazi mnie na utratę zaufania. I po co to wszystko trybunałowi.
Więcej możesz przeczytać w 45/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.