Niedostępne góry, zamachowcy samobójcy i zdalnie sterowane bomby - to wszystko czeka Polaków w Afganistanie
Talibowie są tu wszędzie. Ciągle coś szykują. Znamy ich plany. Mamy naprawdę zajebisty wywiad. Najgorsze są bomby. Sir, pamięta pan tego Szkota. Przeszukiwał samochód, gdy tamci odpalili ładunek. Byłem tam i widziałem - została z niego tylko kamizelka - kapral Michael Dunkins, pogodny blondyn z Portsmouth w Anglii nie przeklina tylko wtedy, gdy rozmawia z dowódcą. Dunkins dowodzi konwojem NATO jadącym z Kabulu do bazy Camp Warehouse na wschód od stolicy, drogą do Dżalalabadu. Cztery białe potężne toyoty kluczą między zdezelowanymi autami Afgańczyków. Jedziemy pod prąd, po chwili asfaltowa droga się urywa. Gęsty pył sprawia, że nic nie widać. Kurz to znak rozpoznawczy Afganistanu, to jego kolor i zapach. Nie da się z nim walczyć. Jest niewidzialny, momentalnie wdziera się we włosy, do oczu i do ust.
Szaleńczy piknik
Kurz spowija też misję NATO w Afganistanie. Pięć lat po obaleniu talibów, Afganistan grzęźnie w kolejnej wojnie. W październiku NATO-wska misja ISAF (Międzynarodowe Siły Wspierające Bezpieczeństwo, w sumie 30 tys. żołnierzy) przejęła od USA dowodzenie operacją. Brytyjczycy rozlokowali się w prowincji Helmand, Kanadyjczycy weszli do Kandaharu, Holendrzy do Uruzganu, a Niemcy na północ do Takharu i Badakszanu. Wkrótce dołączą do nich polscy żołnierze, którzy będą walczyć na tuż przy granicy z Pakistanem. Co ich tam czeka? Zamachowcy samobójcy, zdalnie sterowane bomby i ataki moździerzowe. Talibowie, korzystając z zamieszania, już wiosną przypuścili ofensywę. Ruszyli nawet na Kandahar, odcinając drogi prowadzące do miasta. Nie ma tygodnia, by bomby nie wybuchały w Kandaharze, Ghazni i Dżalalabadzie na wschodzie. Od początku roku w Afganistanie zginęło ponad 2 tys. osób. Liczba samobójczych ataków była najwyższa w historii Afganistanu! Talibowie, przejmując taktykę iracką, atakują też w Kabulu. Tymczasem generałowie sojuszu nie zgadzają się nawet co do ogólnej strategii. Brakuje im ludzi i sprzętu. Oprócz Polski, Danii i Rumunii żadne z europejskich państw nie zgadza się wysłać więcej wojsk do Afganistanu. Nasila się publiczna krytyka tej misji. "Każdy, kto sądził, że żonierze jadą do Afganistanu na piknik, każdy, kto zna historię tego kraju i rozumiał, co się dzieje w sąsiednim Pakistanie, powinien był wiedzieć, że wysyłanie tam niewielkich sił brytyjskich to szaleństwo" - stwierdził gen. Charles Guthrie, były głównodowodzący armii brytyjskiej . - Jeśli w ciągu najbliższego pół roku nie będziemy mieli kolejnych żołnierzy, ten kraj może się zwrócić w stronę talibów - ostrzega w rozmowie z "Wprost" gen. David Richards, głównodowodzący NATO w Afganistanie. W nieoficjalnych rozmowach oficerowie przyznają, że NATO może ugrzęznąć w Afganistanie na lata, a polityczne, militarne i ludzkie koszty misji będą ogromne. Jednooki mułła Omar, który po latach znowu wraca na scenę, zapowiada rzeź: "Już wkrótce ziemia Afganistanu spłynie krwią krzyżowców i ich kolaborantów".
Europa w Kabulu
W bazie wojsk ISAF w Kabulu żołnierze mają się czuć, jakby byli na ćwiczeniach na południu Europy. Międzynarodowa kuchnia, siłownia, boisko do piłki nożnej i koszykówki. W kantynie Milano Palace jest sala kinowa, dostęp do Internetu, bar z lekkim alkoholem. Obowiązuje zakaz opuszczania bazy. Żołnierze NATO są najczęstszym celem ataków talibów.
- NATO-owscy oficerowie przyjechali tu z myślą, że będą prowadzić misję pokojową, podobną do tej w Kosowie. Zamiast tego czekała ich regularna wojna - mówi Anthony Cordesman z Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS). - W dodatku większość krajów obwarowała wysłanie swoich wojsk rozmaitymi ograniczeniami - dodaje. Początkowo misja ISAF była w miarę spokojna. W 2002 i 2003 r. bazy NATO przejmowały dowodzenie na północy i zachodzie. Wówczas oddziały koalicji pod wodzą USA przenoszono na południe i zachód, by tam kontynuować operację "Enduring Freedom". Zamieszkana przez Uzbeków, Tadżyków i Hazarów północ jest bazą Sojuszu Północnego, który pomógł Amerykanom rozgromić talibów. Dziś w Dolinie Panczsziru - miejscu, gdzie spoczywa przywódca sojuszu Ahmad Szach Massud - żołnierze NATO nie muszą nawet nosić kamizelek. Nad ich bezpieczeństwem czuwają miejscowi Uzbecy.
Południe jest inne. Ziemie zamieszkane przez Pasztunów, ciągnące się od południa na wschód aż za pakistańską granicę, to miejsce, gdzie powstał ruch talibów. Kandahar to ich dawna stolica. To żyzne tereny otoczone górami. Zimą talibowie chowali się w górach, gdzie lizali rany i przygotowywali się do kolejnej ofensywy. Wiosną i latem schodzili w doliny i atakowali.
Narkotykowa ofensywa
Tak było i tej wiosny. Talibowie dozbrojeni za pieniądze ze sprzedaży makówek przypuścili największą od 2001 r. ofensywę. Unikający dotychczas otwartej konfrontacji bojownicy nie wahali się przed szturmowaniem ufortyfikowanych baz najemników, którzy wspomagają siły NATO w Afganistanie.
Wojskom NATO dopiero po tygodniu udało się odepchnąć talibów. Skala ofensywy zaskoczyła nawet USA. - Popełnili błąd, prowadząc przeciw nam otwartą ofensywę. Nie sądziliśmy, że będą aż tak głupi - mówi Victoria Nuland, ambasador USA przy NATO.
Polacy, którzy do Afganistanu zaczną przybywać w lutym, zostaną wysłani na pasztuńskie południowe i wschodnie regiony kraju. Około stu żołnierzy zostanie rozmieszczonych na spokojnej północy w Mazar-i-Szarif. W lutym rozpocznie się czwarta, ostatnia część operacji, czyli ustanowienie posterunków na wschodzie wzdłuż granicy z Pakistanem. To ziemie, gdzie prawdopodobnie ukrywa się ścisłe dowództwo talibów, triumwirat mułły Omara, Dadullaha i Hakkaniego. Są to górzyste tereny porośnięte lasami, nigdy przez nikogo nie zdobyte (w XIX wieku Pasztunowie na Przełęczy Chajberskiej wybili armię brytyjską). W latach 80. XX wieku to stamtąd afgańscy mudżahedini prowadzili wojnę przeciw okupacyjnej Armii Czerwonej. Dziś talibowie stosują taktykę mudżahedinów. - Rosjanie nazywali ich duchami, bo nie wiadomo było, ilu ich atakuje ani nawet skąd atakują. Pojawiali się i znikali - opowiada Péter Dunai, publicysta węgierskiego dziennika "Népszabadság", który jeździł z armią radziecką do Afganistanu.
PR Talibów
Odrodzenia talibów nie byłoby bez cichej pomocy Pakistanu. W bazie NATO w Kabulu nikt jednak nie mówi tego oficjalnie. - Wierzymy, że Perwez Muszarraf robi wszystko, by pomóc siłom koalicji - mówi Mark Laity, cywilny rzecznik NATO. Niedawno jednak sam Muszarraf przyznał, że w latach 90. Pakistan wspierał talibów. Czynił tak, by "położyć kres bratobójczej wojnie".
Do niedawna 80 tys. pakistańskich żołnierzy walczyło na afgańskim pograniczu z ukrywającymi się tam talibami. By uniknąć otwartej wojny z Pasztunami, Pakistan postanowił zawrzeć z nimi rozejm. Otrzymał obietnicę, że Pasztunowie nie będą bić się z NATO. Do rozejmu miał namawiać sam mułła Omar. Postanowień porozumienia jednak nie dotrzymano. Wycofujący się stamtąd Amerykanie nasilili ataki. Lotnictwo przeprowadza dziś w Afganistanie dwukrotnie więcej nalotów niż w Iraku. Ta taktyka budzi emocje wśród sojuszników i była jednym z powodów, dla których USA nie oddały NATO kontroli nad całością swoich wojsk. Według generałów, działania USA nakręcają spiralę przemocy. - Amerykanie wrzucają wszystkich do jednego worka pod nazwą "talibowie" - mówi Wojciech Łuczak, ekspert ds. obronności, który niedawno odwiedził Afganistan. Sprawia to, że talibowie, którzy do niedawna byli ruchem narodowym, przekształcają się międzynarodówkę terrorystyczną.
NATO prowadzi dziś wojnę, choć stara się sprawiać wrażenie, że jego misja ma charakter policyjno-pokojowy. Możliwości taktyczne sojuszu ograniczają restrykcje, jakie państwa wysyłające żołnierzy nałożyły na swoje oddziały. NATO nie ujawnia szczegółów tych ograniczeń. Wiadomo, że Niemcy zabronili swoim wojskom "uczestniczenia w dużych patrolach" i odpowiadania na "lokalne zagrożenia bezpieczeństwa". Polski kontyngent nie będzie miał takich ograniczeń. Nasi żołnierze mogą równie dobrze patrolować wsie, jak i walczyć na linii frontu. Generałowie zabiegają o przychylność Afgańczyków, skupiając się na odbudowie. Idzie to im trudno, bo Afgańczycy są nieufni. By przeżyć, często musieli zmieniać fronty. Mogą tak zrobić i tym razem. - Talibowie mają doskonałą kampanię informacyjną - mówi Daan W. Everts, cywilny ambasador przy NATO. Pierwsze starcie nastąpi tradycyjnie wiosną.
Kapral Dunkins zmienia trasę przejazdu. Zamiast dwudziestu minut jedziemy ponad godzinę. Kilka minut później dostaje przez radio informację, że na drodze, którą mieliśmy jechać, doszło do zamachu. - Sir, a nie mówiłem, że mamy zajebisty wywiad.
Szaleńczy piknik
Kurz spowija też misję NATO w Afganistanie. Pięć lat po obaleniu talibów, Afganistan grzęźnie w kolejnej wojnie. W październiku NATO-wska misja ISAF (Międzynarodowe Siły Wspierające Bezpieczeństwo, w sumie 30 tys. żołnierzy) przejęła od USA dowodzenie operacją. Brytyjczycy rozlokowali się w prowincji Helmand, Kanadyjczycy weszli do Kandaharu, Holendrzy do Uruzganu, a Niemcy na północ do Takharu i Badakszanu. Wkrótce dołączą do nich polscy żołnierze, którzy będą walczyć na tuż przy granicy z Pakistanem. Co ich tam czeka? Zamachowcy samobójcy, zdalnie sterowane bomby i ataki moździerzowe. Talibowie, korzystając z zamieszania, już wiosną przypuścili ofensywę. Ruszyli nawet na Kandahar, odcinając drogi prowadzące do miasta. Nie ma tygodnia, by bomby nie wybuchały w Kandaharze, Ghazni i Dżalalabadzie na wschodzie. Od początku roku w Afganistanie zginęło ponad 2 tys. osób. Liczba samobójczych ataków była najwyższa w historii Afganistanu! Talibowie, przejmując taktykę iracką, atakują też w Kabulu. Tymczasem generałowie sojuszu nie zgadzają się nawet co do ogólnej strategii. Brakuje im ludzi i sprzętu. Oprócz Polski, Danii i Rumunii żadne z europejskich państw nie zgadza się wysłać więcej wojsk do Afganistanu. Nasila się publiczna krytyka tej misji. "Każdy, kto sądził, że żonierze jadą do Afganistanu na piknik, każdy, kto zna historię tego kraju i rozumiał, co się dzieje w sąsiednim Pakistanie, powinien był wiedzieć, że wysyłanie tam niewielkich sił brytyjskich to szaleństwo" - stwierdził gen. Charles Guthrie, były głównodowodzący armii brytyjskiej . - Jeśli w ciągu najbliższego pół roku nie będziemy mieli kolejnych żołnierzy, ten kraj może się zwrócić w stronę talibów - ostrzega w rozmowie z "Wprost" gen. David Richards, głównodowodzący NATO w Afganistanie. W nieoficjalnych rozmowach oficerowie przyznają, że NATO może ugrzęznąć w Afganistanie na lata, a polityczne, militarne i ludzkie koszty misji będą ogromne. Jednooki mułła Omar, który po latach znowu wraca na scenę, zapowiada rzeź: "Już wkrótce ziemia Afganistanu spłynie krwią krzyżowców i ich kolaborantów".
Europa w Kabulu
W bazie wojsk ISAF w Kabulu żołnierze mają się czuć, jakby byli na ćwiczeniach na południu Europy. Międzynarodowa kuchnia, siłownia, boisko do piłki nożnej i koszykówki. W kantynie Milano Palace jest sala kinowa, dostęp do Internetu, bar z lekkim alkoholem. Obowiązuje zakaz opuszczania bazy. Żołnierze NATO są najczęstszym celem ataków talibów.
- NATO-owscy oficerowie przyjechali tu z myślą, że będą prowadzić misję pokojową, podobną do tej w Kosowie. Zamiast tego czekała ich regularna wojna - mówi Anthony Cordesman z Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS). - W dodatku większość krajów obwarowała wysłanie swoich wojsk rozmaitymi ograniczeniami - dodaje. Początkowo misja ISAF była w miarę spokojna. W 2002 i 2003 r. bazy NATO przejmowały dowodzenie na północy i zachodzie. Wówczas oddziały koalicji pod wodzą USA przenoszono na południe i zachód, by tam kontynuować operację "Enduring Freedom". Zamieszkana przez Uzbeków, Tadżyków i Hazarów północ jest bazą Sojuszu Północnego, który pomógł Amerykanom rozgromić talibów. Dziś w Dolinie Panczsziru - miejscu, gdzie spoczywa przywódca sojuszu Ahmad Szach Massud - żołnierze NATO nie muszą nawet nosić kamizelek. Nad ich bezpieczeństwem czuwają miejscowi Uzbecy.
Południe jest inne. Ziemie zamieszkane przez Pasztunów, ciągnące się od południa na wschód aż za pakistańską granicę, to miejsce, gdzie powstał ruch talibów. Kandahar to ich dawna stolica. To żyzne tereny otoczone górami. Zimą talibowie chowali się w górach, gdzie lizali rany i przygotowywali się do kolejnej ofensywy. Wiosną i latem schodzili w doliny i atakowali.
Narkotykowa ofensywa
Tak było i tej wiosny. Talibowie dozbrojeni za pieniądze ze sprzedaży makówek przypuścili największą od 2001 r. ofensywę. Unikający dotychczas otwartej konfrontacji bojownicy nie wahali się przed szturmowaniem ufortyfikowanych baz najemników, którzy wspomagają siły NATO w Afganistanie.
Wojskom NATO dopiero po tygodniu udało się odepchnąć talibów. Skala ofensywy zaskoczyła nawet USA. - Popełnili błąd, prowadząc przeciw nam otwartą ofensywę. Nie sądziliśmy, że będą aż tak głupi - mówi Victoria Nuland, ambasador USA przy NATO.
Polacy, którzy do Afganistanu zaczną przybywać w lutym, zostaną wysłani na pasztuńskie południowe i wschodnie regiony kraju. Około stu żołnierzy zostanie rozmieszczonych na spokojnej północy w Mazar-i-Szarif. W lutym rozpocznie się czwarta, ostatnia część operacji, czyli ustanowienie posterunków na wschodzie wzdłuż granicy z Pakistanem. To ziemie, gdzie prawdopodobnie ukrywa się ścisłe dowództwo talibów, triumwirat mułły Omara, Dadullaha i Hakkaniego. Są to górzyste tereny porośnięte lasami, nigdy przez nikogo nie zdobyte (w XIX wieku Pasztunowie na Przełęczy Chajberskiej wybili armię brytyjską). W latach 80. XX wieku to stamtąd afgańscy mudżahedini prowadzili wojnę przeciw okupacyjnej Armii Czerwonej. Dziś talibowie stosują taktykę mudżahedinów. - Rosjanie nazywali ich duchami, bo nie wiadomo było, ilu ich atakuje ani nawet skąd atakują. Pojawiali się i znikali - opowiada Péter Dunai, publicysta węgierskiego dziennika "Népszabadság", który jeździł z armią radziecką do Afganistanu.
PR Talibów
Odrodzenia talibów nie byłoby bez cichej pomocy Pakistanu. W bazie NATO w Kabulu nikt jednak nie mówi tego oficjalnie. - Wierzymy, że Perwez Muszarraf robi wszystko, by pomóc siłom koalicji - mówi Mark Laity, cywilny rzecznik NATO. Niedawno jednak sam Muszarraf przyznał, że w latach 90. Pakistan wspierał talibów. Czynił tak, by "położyć kres bratobójczej wojnie".
Do niedawna 80 tys. pakistańskich żołnierzy walczyło na afgańskim pograniczu z ukrywającymi się tam talibami. By uniknąć otwartej wojny z Pasztunami, Pakistan postanowił zawrzeć z nimi rozejm. Otrzymał obietnicę, że Pasztunowie nie będą bić się z NATO. Do rozejmu miał namawiać sam mułła Omar. Postanowień porozumienia jednak nie dotrzymano. Wycofujący się stamtąd Amerykanie nasilili ataki. Lotnictwo przeprowadza dziś w Afganistanie dwukrotnie więcej nalotów niż w Iraku. Ta taktyka budzi emocje wśród sojuszników i była jednym z powodów, dla których USA nie oddały NATO kontroli nad całością swoich wojsk. Według generałów, działania USA nakręcają spiralę przemocy. - Amerykanie wrzucają wszystkich do jednego worka pod nazwą "talibowie" - mówi Wojciech Łuczak, ekspert ds. obronności, który niedawno odwiedził Afganistan. Sprawia to, że talibowie, którzy do niedawna byli ruchem narodowym, przekształcają się międzynarodówkę terrorystyczną.
NATO prowadzi dziś wojnę, choć stara się sprawiać wrażenie, że jego misja ma charakter policyjno-pokojowy. Możliwości taktyczne sojuszu ograniczają restrykcje, jakie państwa wysyłające żołnierzy nałożyły na swoje oddziały. NATO nie ujawnia szczegółów tych ograniczeń. Wiadomo, że Niemcy zabronili swoim wojskom "uczestniczenia w dużych patrolach" i odpowiadania na "lokalne zagrożenia bezpieczeństwa". Polski kontyngent nie będzie miał takich ograniczeń. Nasi żołnierze mogą równie dobrze patrolować wsie, jak i walczyć na linii frontu. Generałowie zabiegają o przychylność Afgańczyków, skupiając się na odbudowie. Idzie to im trudno, bo Afgańczycy są nieufni. By przeżyć, często musieli zmieniać fronty. Mogą tak zrobić i tym razem. - Talibowie mają doskonałą kampanię informacyjną - mówi Daan W. Everts, cywilny ambasador przy NATO. Pierwsze starcie nastąpi tradycyjnie wiosną.
Kapral Dunkins zmienia trasę przejazdu. Zamiast dwudziestu minut jedziemy ponad godzinę. Kilka minut później dostaje przez radio informację, że na drodze, którą mieliśmy jechać, doszło do zamachu. - Sir, a nie mówiłem, że mamy zajebisty wywiad.
Więcej możesz przeczytać w 45/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.