Jeżeli w Polsce występuje jakieś zjawisko publiczne, a nie uczestniczy w nim Doda, to tak, jakby go nie było
Horyzont uporządkował nam świeżo damski miesięcznik "Elle". Siłą intelektu czytelniczek i własną dał setkę "kobiet polskich, które najbardziej kochamy". To zestawienie kładziemy na jednej szalce wagi. A na drugiej - dwie porównawcze setki: zebraną w książkę przez Amerykankę Deborę G. Felder i polską selekcję autorstwa Stefana Króla. Poczytajmy, porównajmy.
Przykładowe, wysokie siódme miejsce zajęła w "Elle" Agnieszka Dygant, aktorka serialowa. Czytelnicy dopatrzyli się u niej "rodzaju radosnej i wulkanicznej energii, którym (!) zaraża wszystkich". Widzieliśmy. Radosno-energiczna Dygant robi wokół siebie dużo wiatru i niewiele więcej. Ale za to wszyscy nieustannie patrzą jej na ręce (nigdy nie wiadomo, co za moment wywinie!), co starcza jej za całą satysfakcję. Tę Dygant przebijamy amerykańską siódemką. Na tej pozycji ustabilizowały się dwie XIX-wieczne sufrażystki - u nas znane zapewne tylko dwóm koleżankom Kazimiery Szczuki po linii genderowej. Ladies Susan B. Anthony i Elizabeth Cady Stanton utworzyły spółkę polityczną, która wymusiła na Kongresie USA poprawkę konstytucyjną przyznającą kobietom prawo głosu. Choć wszystko działo się później (tak ze 20 lat), po tym jak obie panie zawinęły się z areny dziejowej. Artystkę Dygant przebijamy też siódemką polską. Tutaj też duet zapomnianych niewiast - tym razem XVII-wiecznych: Jadwiga i Anna Teresa Piotrowczykowe, teściowa i synowa, przejęły po swoich mężach krakowską drukarnię. I zamiast ją puścić w męskie ręce, tłukły przez 20 lat księgę za księgą. W dodatku ta młodsza, Anna Teresa, skrobnęła traktacik "O cnotach i wadach niewiast polskich". Niestety, przepadł i od tego czasu mężczyźni muszą uzupełniać wiedzę na własną rękę.
Na przegubowe 61. miejsce została zepchnięta przez "Elle" Ilona Łepkowska - maszynka do wymyślania perypetii serialowych. W amerykańskiej antologii kobiet wybitnych na 61. plasuje się też - przez czysty przypadek - specjalistka od opisywania perypetii miłosnych, grecka poetka Safona. "Choć uczuciami obdarzała głównie kobiety, miewała również kochanków" - głosi laudacja. No i nasze feministki miałyby z nią zagwozdkę. Podobnie jak z 61. miejscem na liście Polek, gdzie mamy gwiazdę ruchu robotniczego -Różę Luksemburg, zwaną Czerwoną Różą. Może dlatego, że w czasie wolnym od działalności układała zielniki.
Zerknąłem poniżej listy "Elle" w komentarze internautów. A one brzmią chórem: "Gdzie Doda?!". Faktycznie, jeżeli w Polsce występuje jakieś zjawisko publiczne, a nie uczestniczy w nim Doda, to tak, jakby go nie było.
Przykładowe, wysokie siódme miejsce zajęła w "Elle" Agnieszka Dygant, aktorka serialowa. Czytelnicy dopatrzyli się u niej "rodzaju radosnej i wulkanicznej energii, którym (!) zaraża wszystkich". Widzieliśmy. Radosno-energiczna Dygant robi wokół siebie dużo wiatru i niewiele więcej. Ale za to wszyscy nieustannie patrzą jej na ręce (nigdy nie wiadomo, co za moment wywinie!), co starcza jej za całą satysfakcję. Tę Dygant przebijamy amerykańską siódemką. Na tej pozycji ustabilizowały się dwie XIX-wieczne sufrażystki - u nas znane zapewne tylko dwóm koleżankom Kazimiery Szczuki po linii genderowej. Ladies Susan B. Anthony i Elizabeth Cady Stanton utworzyły spółkę polityczną, która wymusiła na Kongresie USA poprawkę konstytucyjną przyznającą kobietom prawo głosu. Choć wszystko działo się później (tak ze 20 lat), po tym jak obie panie zawinęły się z areny dziejowej. Artystkę Dygant przebijamy też siódemką polską. Tutaj też duet zapomnianych niewiast - tym razem XVII-wiecznych: Jadwiga i Anna Teresa Piotrowczykowe, teściowa i synowa, przejęły po swoich mężach krakowską drukarnię. I zamiast ją puścić w męskie ręce, tłukły przez 20 lat księgę za księgą. W dodatku ta młodsza, Anna Teresa, skrobnęła traktacik "O cnotach i wadach niewiast polskich". Niestety, przepadł i od tego czasu mężczyźni muszą uzupełniać wiedzę na własną rękę.
Na przegubowe 61. miejsce została zepchnięta przez "Elle" Ilona Łepkowska - maszynka do wymyślania perypetii serialowych. W amerykańskiej antologii kobiet wybitnych na 61. plasuje się też - przez czysty przypadek - specjalistka od opisywania perypetii miłosnych, grecka poetka Safona. "Choć uczuciami obdarzała głównie kobiety, miewała również kochanków" - głosi laudacja. No i nasze feministki miałyby z nią zagwozdkę. Podobnie jak z 61. miejscem na liście Polek, gdzie mamy gwiazdę ruchu robotniczego -Różę Luksemburg, zwaną Czerwoną Różą. Może dlatego, że w czasie wolnym od działalności układała zielniki.
Zerknąłem poniżej listy "Elle" w komentarze internautów. A one brzmią chórem: "Gdzie Doda?!". Faktycznie, jeżeli w Polsce występuje jakieś zjawisko publiczne, a nie uczestniczy w nim Doda, to tak, jakby go nie było.
Więcej możesz przeczytać w 45/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.