Alternatywna historia XX wieku według Orłowskiego
Jak wyglądałby świat, gdyby w Rosji nie urodził się Lenin, a Hitler zbudowałby bombę atomową? Na te pytania stara się odpowiedzieć prof. Witold Orłowski, publicysta "Wprost", w książce "Stulecie chaosu". Będą się mogli państwo spotkać z nim - w ramach "Konfrontacji Wprost" - w środę 8 listopada o godz. 18 w warszawskim klubie Traffic i w czwartek 9 listopada, także o 18, w krakowskim Klubie pod Jaszczurami.
- Pisząc "Stulecie chaosu", chciałem się zastanowić, czy świat musiał przejść przez okres politycznego i gospodarczego chaosu zakończony wojnami i rewolucjami. Czy musiało dojść do pojedynku między demokracją a totalitaryzmem - mówi prof. Orłowski. - Spróbowałem poszukać odpowiedzi, stosując analizy symulacyjne i zastanawiając się nad alternatywnym przebiegiem dziejów. Chiny bez komunizmu, Europa Zachodnia pod sowiecką władzą... Na pewno świat, który powstałby w takiej sytuacji, byłby inny od tego, który znamy. Ale czy lepszy? To już powinni ocenić czytelnicy - dodaje. Spotkania z Witoldem Orłowskim prowadzi historyk i publicysta "Wprost" Dariusz Baliszewski. W Warszawie będzie mu towarzyszyć Grzegorz Miecugow, a w Krakowie prof. Wojciech Rojek z Instytutu Historii UJ.
KRÓTKO PO WOLSKU
Odrobina luksusu
Tylko jedno jest przyjemniejsze od dawania prezentów. Branie ich! Choć nie zawsze. Rosyjski miliarder nazwiskiem Telman zażyczył sobie na urodziny Jennifer Lopez i otrzymał to, co chciał. Za 1,5 mln dolarów artystka przybyła do Moskwy na imprezkę. Nawiasem mówiąc, bankiet był tak wspaniały, że zupełnie zapomniano o niej (co kosztowało ekstra sześćset tysięcy plus jakieś brylanty). Może zresztą nieporozumienie wzięło się stąd, że artystka chciała śpiewać, a krezus był napalony na coś innego. Tak czy owak upominek był kosztowny. Naszego miłośnika Jennifer L. Marka Belki nie byłoby na to stać nawet za cenę dziury budżetowej. Ja osobiście na św. Marcina chętnie dostałbym Keirę Knightley, ale nie pogniewałbym się za coś krajowego, plus różnicę w gotówce.
Ale gdzie nam do Ruskich! Nie ta skala, nie ta kultura! Kiedy któryś z naszych przywódców robi sobie konferencję, to dziennikarze zadają mu pytania trudne, brzydkie i nieprzyjemne, natomiast u Wielkiego Brata organizuje się reality show na cały kraj, tysiące kamer. Zostają zamknięte place i ulice w dziesiątkach miast tylko po to, by starannie wyselekcjonowani obywatele mogli spontanicznie przedłożyć ukochanemu przywódcy pytania opracowane tydzień wcześniej przez odpowiednie wydziały i departamenty.
Nie mówiąc już o tym, że tam niewymuszonym podarkiem dla władcy na imieniny może być głowa wrażej dziennikarki, a u nas nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, żeby z okazji mikołajek zrobić przyjemność władzy i w tym celu dokopać niesfornym pismakom z "Teraz my" czy choćby obsikać samochód redaktor Paradowskiej.
Marcin Wolski
Fot: Z. Furman
Jak wyglądałby świat, gdyby w Rosji nie urodził się Lenin, a Hitler zbudowałby bombę atomową? Na te pytania stara się odpowiedzieć prof. Witold Orłowski, publicysta "Wprost", w książce "Stulecie chaosu". Będą się mogli państwo spotkać z nim - w ramach "Konfrontacji Wprost" - w środę 8 listopada o godz. 18 w warszawskim klubie Traffic i w czwartek 9 listopada, także o 18, w krakowskim Klubie pod Jaszczurami.
- Pisząc "Stulecie chaosu", chciałem się zastanowić, czy świat musiał przejść przez okres politycznego i gospodarczego chaosu zakończony wojnami i rewolucjami. Czy musiało dojść do pojedynku między demokracją a totalitaryzmem - mówi prof. Orłowski. - Spróbowałem poszukać odpowiedzi, stosując analizy symulacyjne i zastanawiając się nad alternatywnym przebiegiem dziejów. Chiny bez komunizmu, Europa Zachodnia pod sowiecką władzą... Na pewno świat, który powstałby w takiej sytuacji, byłby inny od tego, który znamy. Ale czy lepszy? To już powinni ocenić czytelnicy - dodaje. Spotkania z Witoldem Orłowskim prowadzi historyk i publicysta "Wprost" Dariusz Baliszewski. W Warszawie będzie mu towarzyszyć Grzegorz Miecugow, a w Krakowie prof. Wojciech Rojek z Instytutu Historii UJ.
KRÓTKO PO WOLSKU
Odrobina luksusu
Tylko jedno jest przyjemniejsze od dawania prezentów. Branie ich! Choć nie zawsze. Rosyjski miliarder nazwiskiem Telman zażyczył sobie na urodziny Jennifer Lopez i otrzymał to, co chciał. Za 1,5 mln dolarów artystka przybyła do Moskwy na imprezkę. Nawiasem mówiąc, bankiet był tak wspaniały, że zupełnie zapomniano o niej (co kosztowało ekstra sześćset tysięcy plus jakieś brylanty). Może zresztą nieporozumienie wzięło się stąd, że artystka chciała śpiewać, a krezus był napalony na coś innego. Tak czy owak upominek był kosztowny. Naszego miłośnika Jennifer L. Marka Belki nie byłoby na to stać nawet za cenę dziury budżetowej. Ja osobiście na św. Marcina chętnie dostałbym Keirę Knightley, ale nie pogniewałbym się za coś krajowego, plus różnicę w gotówce.
Ale gdzie nam do Ruskich! Nie ta skala, nie ta kultura! Kiedy któryś z naszych przywódców robi sobie konferencję, to dziennikarze zadają mu pytania trudne, brzydkie i nieprzyjemne, natomiast u Wielkiego Brata organizuje się reality show na cały kraj, tysiące kamer. Zostają zamknięte place i ulice w dziesiątkach miast tylko po to, by starannie wyselekcjonowani obywatele mogli spontanicznie przedłożyć ukochanemu przywódcy pytania opracowane tydzień wcześniej przez odpowiednie wydziały i departamenty.
Nie mówiąc już o tym, że tam niewymuszonym podarkiem dla władcy na imieniny może być głowa wrażej dziennikarki, a u nas nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, żeby z okazji mikołajek zrobić przyjemność władzy i w tym celu dokopać niesfornym pismakom z "Teraz my" czy choćby obsikać samochód redaktor Paradowskiej.
Marcin Wolski
Fot: Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 45/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.