Głos, maniera wokalna i sposób kształtowania melodii przez Matta Bellamy'ego uderzająco kojarzy się ze stylem Thoma Yorke'a i to sprawia, że zespół Muse prawdopodobnie nigdy nie uwolni się od porównań do Radiohead czy epitetów w rodzaju "Radiohead dla ubogich". To natychmiastowe skojarzenie dodatkowo wzmacnia fakt, że zarówno trio z prowincjonalnego Teignmouth w hrabstwie Devon, jak i sławna grupa z uniwersyteckiego Oksfordu praktycznie adresują swoją muzykę do tej samej, progrockowej publiczności. Czwarty album Muse, "Black Holes And Revelations", nie wskazuje, aby zespołowi to jakoś szczególnie doskwierało. Po prostu robi swoje, łącząc płynnie elementy space rocka o rodowodzie sięgającym Van Der Graaf Generator z heavymetalowymi gitarami ? la Led Zeppelin i bombastycznością Queen. Mówiąc krótko, Muse wprawdzie prochu nie wynaleźli, ale posiedli sztukę robienia z niego efektownych fajerwerków i to tłumaczy ich sukces.
Jerzy A. Rzewuski
Muse "Black Holes And Revelations" (Warner Music)
Więcej możesz przeczytać w 27/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.