Andrzej Żbikowski
Żydowski Instytut Historyczny
Stefan Bratkowski powiada, że po napisaniu "Najkrótszej historii Polski" zostało mu nieco notatek z lektur, postanowił więc je wykorzystać, gdyż zbyt mało miejsca przeznaczył dla polskich Żydów i ich wielkiego wkładu w rozwój kraju. Wydaje się też, że zirytowało go, iż tak niewiele uwagi polskim korzeniom żydowskiej diaspory poświęcają światowe sławy historyczne. Z tego powodu czytelnicy ich książek zapamiętują Żydów i Polskę co najwyżej w fałszywych i absurdalnych skojarzeniach o "polskich obozach koncentracyjnych" bądź przejętym mieniu żydowskim. Także młodzi Polacy, jego zdaniem, nic dziś nie wiedzą o wspólnym wielowiekowym polsko--żydowskim sąsiedztwie. Pisze też, iż "bezbronna przeszłość staje się przedmiotem manipulacji, świadomej bądź mimowolnej", a to "stwarza pożywkę dla antysemityzmu w kraju bez Żydów i dla niechęci do Polski ze strony ludzi, którzy Polski na oczy nie widzieli".
Można mieć nadzieję, że to przesłanie Bratkowskiego dotrze także do animatorów nowej polskiej polityki historycznej. By nie ograniczyć się jedynie do sławienia dokonań polskiego oręża, romantycznego heroizmu polskich powstańców i buntowników, powinni przeczytać właśnie książkę Bratkowskiego. Jest w niej bowiem mowa o skomplikowanym procesie modernizacji, do którego na ziemiach polskich doszło w drugiej połowie XIX stulecia i w którym ogromną rolę odegrali polscy Żydzi, pionierzy przemysłu, bankowości i po części nauki, pozostający w bliskich związkach z polską inteligencją i ziemiaństwem, a nawet z częścią niechętnego zarówno Żydom, jak i modernizacji drobnomieszczaństwa. Nie ma jednak róży bez kolców. Żydowskie elity swój sukces materialny i społeczny okupiły znacznym wzrostem niechęci do siebie ze strony gospodarczych rywali, niechęci, która od schyłku tegoż XIX wieku wyrażała się coraz ostrzejszym w formach politycznym antysemityzmem. Doprowadził on w latach 30. XX wieku do - zagrażającego podstawom bytu ekonomicznego trzymilionowej populacji polskich Żydów - bojkotu żydowskich sklepów i haniebnych gett ławkowych na uczelniach. Największą cenę zapłacili, jak zawsze, ludzie biedni, czyli Żydzi, żyjący jak przed wiekami z dala od osiągnięć cywilizacji, pozostający w świecie własnej tradycyjnej kultury i języka oraz niezrozumiałych dla nieżydowskiego otoczenia religijnych rytuałów.
Przodkowie XIX-wiecznych żydowskich enterprenerów przybyli do Polski przed wiekami, skuszeni względną tolerancją religijną, zachęceni obietnicą opieki ze strony monarchów i możnowładców i na dodatek przymuszeni rosnącą nietolerancją w szybciej rozwijających się krajach zachodnich i południowych. Przywieźli z sobą różne nowinki techniczne, znajomość języków i świata oraz talent do negocjacji i pośrednictwa. W nowej ojczyźnie po kilku pokoleniach stworzyli własną odrębną minicywilizację Żydów aszkenazyjskich, z nieco odmiennym rytem religijnym, a przede wszystkim z niepowtarzalną, ogarniającą całość polsko-litewskiego skupiska żydowskiego organizacją społeczną. Owa federacja żydowskich gmin, czyli kahałów, miała swoje zjazdy regionalne i ogólnokrajowe, autonomię finansową oraz osobne sądownictwo w sporach między samymi Żydami. Sprzyjające warunki polityczne przyczyniły się do bujnego życia kulturalnego, czasem jednak, jak w wypadku chasydyzmu, idącego pod prąd ogólnoeuropejskim ideom sekularyzacji, racjonalności i równości.
Nieukrywanej sympatii do bohaterów opowieści i wielkiej umiejętności racjonalnej argumentacji nie odpowiada w niektórych partiach książki odpowiedni dobór lektur, szczególnie tych nowszych, czego efektem są niekiedy uproszczenia i niedokładności. Dotyczy to szczególnie drugiej wojny światowej. I tak podpalenie synagogi w Białymstoku nie było dziełem Einsatzgruppen, lecz batalionu niemieckiej policji, deportacje i aresztowania przez władze sowieckie łącznie objęły poniżej pół miliona, a nie ponad milion osób, pogrom (spalenie kilkuset Żydów w stodole) w Radziłowie odbył się 7 lipca 1941 r. i w żaden sposób nie można go przeciwstawić zachowaniu Polaków w nieodległych Stawiskach. Obóz Auschwitz II w Brzezince powstał w 1942 r., a nie w 1940 r., a Adam Czerniaków miał syna, a nie córkę, który to syn zresztą zginął na zesłaniu w Rosji sowieckiej. Te drobne omyłki należy jak najszybciej poprawić, by nie przeszkadzały w lekturze tej interesującej, wartko napisanej książki.
Fot: M. Stelmach
Żydowski Instytut Historyczny
Stefan Bratkowski powiada, że po napisaniu "Najkrótszej historii Polski" zostało mu nieco notatek z lektur, postanowił więc je wykorzystać, gdyż zbyt mało miejsca przeznaczył dla polskich Żydów i ich wielkiego wkładu w rozwój kraju. Wydaje się też, że zirytowało go, iż tak niewiele uwagi polskim korzeniom żydowskiej diaspory poświęcają światowe sławy historyczne. Z tego powodu czytelnicy ich książek zapamiętują Żydów i Polskę co najwyżej w fałszywych i absurdalnych skojarzeniach o "polskich obozach koncentracyjnych" bądź przejętym mieniu żydowskim. Także młodzi Polacy, jego zdaniem, nic dziś nie wiedzą o wspólnym wielowiekowym polsko--żydowskim sąsiedztwie. Pisze też, iż "bezbronna przeszłość staje się przedmiotem manipulacji, świadomej bądź mimowolnej", a to "stwarza pożywkę dla antysemityzmu w kraju bez Żydów i dla niechęci do Polski ze strony ludzi, którzy Polski na oczy nie widzieli".
Można mieć nadzieję, że to przesłanie Bratkowskiego dotrze także do animatorów nowej polskiej polityki historycznej. By nie ograniczyć się jedynie do sławienia dokonań polskiego oręża, romantycznego heroizmu polskich powstańców i buntowników, powinni przeczytać właśnie książkę Bratkowskiego. Jest w niej bowiem mowa o skomplikowanym procesie modernizacji, do którego na ziemiach polskich doszło w drugiej połowie XIX stulecia i w którym ogromną rolę odegrali polscy Żydzi, pionierzy przemysłu, bankowości i po części nauki, pozostający w bliskich związkach z polską inteligencją i ziemiaństwem, a nawet z częścią niechętnego zarówno Żydom, jak i modernizacji drobnomieszczaństwa. Nie ma jednak róży bez kolców. Żydowskie elity swój sukces materialny i społeczny okupiły znacznym wzrostem niechęci do siebie ze strony gospodarczych rywali, niechęci, która od schyłku tegoż XIX wieku wyrażała się coraz ostrzejszym w formach politycznym antysemityzmem. Doprowadził on w latach 30. XX wieku do - zagrażającego podstawom bytu ekonomicznego trzymilionowej populacji polskich Żydów - bojkotu żydowskich sklepów i haniebnych gett ławkowych na uczelniach. Największą cenę zapłacili, jak zawsze, ludzie biedni, czyli Żydzi, żyjący jak przed wiekami z dala od osiągnięć cywilizacji, pozostający w świecie własnej tradycyjnej kultury i języka oraz niezrozumiałych dla nieżydowskiego otoczenia religijnych rytuałów.
Przodkowie XIX-wiecznych żydowskich enterprenerów przybyli do Polski przed wiekami, skuszeni względną tolerancją religijną, zachęceni obietnicą opieki ze strony monarchów i możnowładców i na dodatek przymuszeni rosnącą nietolerancją w szybciej rozwijających się krajach zachodnich i południowych. Przywieźli z sobą różne nowinki techniczne, znajomość języków i świata oraz talent do negocjacji i pośrednictwa. W nowej ojczyźnie po kilku pokoleniach stworzyli własną odrębną minicywilizację Żydów aszkenazyjskich, z nieco odmiennym rytem religijnym, a przede wszystkim z niepowtarzalną, ogarniającą całość polsko-litewskiego skupiska żydowskiego organizacją społeczną. Owa federacja żydowskich gmin, czyli kahałów, miała swoje zjazdy regionalne i ogólnokrajowe, autonomię finansową oraz osobne sądownictwo w sporach między samymi Żydami. Sprzyjające warunki polityczne przyczyniły się do bujnego życia kulturalnego, czasem jednak, jak w wypadku chasydyzmu, idącego pod prąd ogólnoeuropejskim ideom sekularyzacji, racjonalności i równości.
Stefan Bratkowski "Pod tym samym niebem. Krótka historia Żydów w Polsce i stosunków polsko-żydowskich", wydawnictwo TRIO, Warszawa 2006 |
Fot: M. Stelmach
Więcej możesz przeczytać w 27/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.